fragmenty Istota religiiO łasce uświęcającej Skażone obyczaje chrześcijan Obłuda chrześcijan Płytkość wiary chrześcijan Religia utrzymuje się siłą przyzwyczajenia Bezrefleksyjny ateizm rodzi neofityzm Przewrotność Apologii, ironia wobec Rajmunda O wierzeniach chrześcijan O owieczkach czyli o baranach O niepoznawalności Boga Użyteczność i nieodzowność bałwochwalstwa Wyobrażenia Boga Życie zagrobowe Ofiarnictwo, nawiązanie do Golgoty Bezmiar ludzkiej niewiedzy Wszechświat tylko dla człowieka? Nieśmiertelność duszy Krytyka poznania intuicyjnego i mistycznego Śródtytuły oraz podział na zagadnienia pochodzą ode mnie — argumenty stają się przez to mniej chaotyczne *Jeśli natura [ 1 ] w granicach swego zwyczajnego postępku zamyka wraz z innymi rzeczami takoż wiary, sądy i mniemania ludzi; jeśli one mają swój obrót, swoje pory, narodziny i śmierć, jak nie przymierzając kapusta; jeśli niebo porusza nimi i obraca je swoim szlakiem, jakąż zwierzchnią i niezłomną powagę możemy im przypisywać? (...) Religia jest jeno narzędziem, które ludzie sobie wymyślili, aby umocnić swą społeczność (...) (...) Gdybyśmy dzierżyli się Boga za pośrednictwem żywej wiary; gdybyśmy dzierżyli się Boga przez niego, nie przez
siebie; gdybyśmy stali mocno na bożym fundamencie, przygody ludzkie nie miałyby mocy ochwiewać nas, jako czynią. Forteca nasza nie poddałaby
się tak łatwo również słabej baterii. Miłość nowinek, nakaz książąt, powodzenie jakiejś partii, płocha i przygodna zmiana naszych mniemań nie miałyby siły wstrząsnąć i skazić naszej wiary. Nie dalibyśmy jej zamącić lada nowemu argumentowi i perswazji, ba, nawet i wszystkiej retoryce świata; wytrzymalibyśmy te flukta z nieugiętą i niewzruszoną stałością: [Skażone obyczaje chrześcijan] Chcecie się przekonać? Porównajcie obyczaje nasze do mahometan, do pogan; zawsze zostaniecie w tyle, podczas gdy, zważywszy przewagi naszej religii, winni byśmy błyszczeć nad nimi w wysokiej i nieporównanej odległości; powinno by się mawiać: „Są li tak sprawiedliwi, tak miłosierni, tak dobrzy? Muszą to być chrześcijanie!" Inne oznaki wspólne są wszystkim wyznaniom; nadzieja, ufność, cuda, obrządki, pokuty, męczeństwa: osobliwym znakiem naszej Prawdy winna by być nasza cnota, jako iż jest zarazem najbardziej niebiańskim i najtrudniejszym znakiem, i najgodniejszym wytworem prawdy. Dlatego miał rację nasz zacny święty Ludwik, gdy owego króla tatarskiego, który, uczyniwszy się chrześcijaninem, zamierzał przybyć do Lyonu ucałować nogi papieża i zbudować się świątobliwością, jaką nadziewał się znaleźć w naszych obyczajach, powstrzymał pilnie od tego, z obawy by, zgoła przeciwnie, nasz skażony sposób życia nie odwrócił go od tak świętej wiary. Wręcz odmiennie przygodziło się później komuś drugiemu; ten, udawszy się do Rzymu w tym samym celu i widząc rozwiązłość prałatów i ludu (która była w owym czasie znaczna), umocnił się jeszcze stateczniej w naszej wierze, zważając, ile musi posiadać siły i boskości, aby zachować swą godność i splendor wśród takiego zepsucia i w tak skażonych rękach. Gdybyśmy mieli jedną kroplę wiary, poruszylibyśmy góry z miejsca, powiada święte Pismo. Nasze uczynki, prowadzone i wspierane przez Boga, nie byłyby czymś jeno ludzkim; miałyby coś cudownego, jako nasza wiara: Brevis est institutio vitae honestae beataeque, si credas. (Krótka jest nauka życia uczciwego i szczęśliwego, jeśli chcesz wierzyć. Quint. XII,11). Jedni wmawiają światu, iż wierzą w to, w co nie wierzą; drudzy, w większej liczbie, wmawiają to w samych siebie, nie umiejąc nawet pojąć, co znaczy wierzyć. Widzę jasno, iż chętnie użyczamy religii jeno tych usług, które schlebiają naszym namiętnościom.
Nie masz tak doskonałej nienawiści jak między chrześcijanami. Gorliwość nasza czyni cuda, gdy sekunduje popędom naszym do nienawiści, okrucieństwa, ambicji, chciwości, oszczerstwa i buntu. Przeciwnie, ku dobroci, łagodności, umiarkowaniu, jeśli ktoś, jakowymś cudem, dzięki swej rzadkiej kompleksji, sam z siebie się nie przechyla, ani rusz go pociągnąć. Religię
naszą ustanowiono dla wykorzenienia grzechów: owo przeciwnie pokrywa je, hoduje,
podnieca. Ale nie wolno, jak to mówią, drwić sobie z Pana Boga! Gdybyśmy wierzyli weń, nie mówię wielką wiarą, ale bodaj tak, po prostu; ba (i powiadam to ku wielkiej naszej konfuzji), gdybyśmy wierzyli weń i uznawali go jak kogo bądź innego, jak jednego z naszych towarzyszów, miłowalibyśmy go nad wszystko inne, dla nieskończonej dobroci i piękności, które w nim jaśnieją.
Stałby w naszym przywiązaniu co najmniej w równym rzędzie co bogactwa, uciechy, sława i przyjaciele. Najlepszy z nas nie lęka się go obrazić, tak jak lęka się obrazić swego sąsiada, krewnego, zwierzchnika. Czy istnieje tak tępy rozum, który, mając z jednej strony którąś z naszych zdrożnych uciech, a z drugiej (z taką samą świadomością i przekonaniem) nieśmiertelne zbawienie, godziłby się przedać jedno za drugie? [Religia utrzymuje się siłą przyzwyczajenia] Wszystko to jest bardzo jawny znak, iż bierzemy naszą religię jedynie na swój sposób i swymi rękami, i nie inaczej, jak przyjmuje się inne religie. Urodziliśmy się w kraju, gdzie była w użyciu; albo też baczymy jej dawność, albo powagę tych, co ją ustanowili; albo lękamy się gróźb, jakimi: ściga niedowiarków, albo idziemy za jej obietnicami. Te względy mogą być pomocą dla naszej wiary, ale jeno jako uboczne. Są to więzy ludzkie, inna religia, inne świadectwa, poparte podobną obietnicą i groźbą, mogłyby nam tą samą drogą snadno zaszczepić odmienne wierzenia. Jesteśmy chrześcijanami z tego samego tytułu, jak jesteśmy Perygordczykami lub Niemcami. (...) Mniemania ludzi bowiem idą koleją dawnych wierzeń, stoją ich powagą i kredytem, jak gdyby to były zakon i wiara. Tym, co jest uznawane powszechnie, nasiąka się niby gwarą. Przyjmujemy tę prawdę wraz z całą jej budowlą i zaprzęgiem argumentów i dowodów, jako mocne i trwałe ciało, którego się już nie wstrząsa ani sądzi. Przeciwnie, każdy na wyprzódki stara się tę przyjętą wiarę podmurować i wzmocnić wszystkim,
co zdoła jego rozum, który jest narzędziem giętkim, podatnym i zdolnym nałożyć się do każdego kształtu. Tym trybem idzie świat i utrw ala się w głupstwie i kłamstwach. [Bezrefleksyjny ateizm rodzi neofityzm] Powiada Plato, iż mało jest ludzi tak zatwardziałych w bezbożności, aby gwałtowne niebezpieczeństwo nie przywiodło ich do uznania potęgi bożej. Twierdzenie to nie może wszelako zgoła tyczyć prawdziwego chrześcijanina; śmiertelnym jeno i ludzkim wierzeniom przystało wchodzić w serce człowieka ludzkimi drogami.
Cóż to może być za wiara, którą wszczepiają w nas i gruntują tchórzostwo i słabość?
Ucieszna wiara, która w to, w co wierzy, wierzy jeno dlatego, iż nie ma odwagi niewierzenia! Zali szpetna przywara, jaką jest płochość lub tchórzostwo, może spłodzić w duszy twór statecznego kształtu? Rozstrzygają (powiada Plato) powagą swego rozumu, iż to, co mówi się o piekle i o mękach przyszłych, jest zmyślone; ale, gdy zbliża się sposobność doświadczenia tego, w miarę jak starość lub choroby popychają ku
śmierci, postrach napełnia ich nową wiarą, przez grozę przyszłego stanu. I ponieważ takowe wrażenia czynią serce trwożliwym, zabrania w swoich prawach szerzenia takich gróźb, jak również nauczania, iż od bogów może się zdarzyć człowiekowi co złego, chyba jeno dla jego większego dobra (o ile zajdzie potrzeba), jakoby sposobem lekarstwa. Opowiadają o Bionie, iż, zarażony niedowiarstwem Teodora, długi czas dworował sobie z ludzi
nabożnych; ale gdy śmierć doń podeszła, pogrążył się w najostateczniejsze zabobony:
jak gdyby bogowie znikali i wracali, wedle stanu zdrowia Biona! Platon i te przykłady wiodą do konkluzji, iż trzeba nam wrócić do wiary w Boga, rozumem czy siłą. Ateizm jest to wymysł jakoby wynaturzony i poczwarny, trudny takoż i niedogodny do ustalenia w ludzkim umyśle, by nawet najzuchwalszym i najbardziej niesfornym. Widniało się dosyć takich, którzy przez próżność i przez pychę wyznawania zasad niepospolitych i reformujących świat udawali dla pozoru takie mniemania; wszelako chociaż są dość szaleni, nie są dość mocni, aby je utrwalić w swoim sumieniu. Pchnijcie ich tylko dobrze szpadą w piersi: w tej chwili nie omieszkają wyciągać rąk ku niebu. Kiedy strach lub choroba przytłucze i obciąży ową swowolną gorączkę płochych myśli, wnet wrócą do dawnego i pozwolą się bez oporu sprowadzić do powszechnych wierzeń i obrządków. Inna
rzecz poważnie przetrawiona nauka; inna owe powierzchowne wrażenia, które, urodzone ze swywoli zwydrzonego rozumu, bujają w płochych i niepewnych rojeniach. O, ludzie nieszczęśni i obłąkani, którzy starają się być gorsi, niż mogą! [Przewrotność Apologii, ironia wobec Rajmunda] Znam pewnego człeka, nie byle jakiej powagi, o wielkiej nauce, który wyznał mi, iż otrząsnął się z błędów niedowiarstwa właśnie za pomocą argumentów Sebonda. I kiedy się je nawet obedrze z tej ozdoby i pomocy, i przytwierdzenia wiary, i weźmie za wymysły czysto ludzkie, aby zwalczać nimi tych, którzy popadli w okropne a przeraźliwe mroki bezbożności, i wówczas okażą się jeszcze tak mocne i skuteczne, jak, w porównaniu z nimi, żadne inne. (...) Niektórzy powiadają, iż jego argumenty są słabe i niezdolne dowieźć tego, co zamierzył; i podejmują się zbić je z łatwością. Do tych trzeba się wziąć nieco ostrzej: są bowiem niebezpieczniejsi i bardziej prześcipni niż pierwsi. Chętnie dociągamy rzeczenia drugiego do mniemań, które mamy już gotowe w sobie. Dla niedowiarka wszystkie pisma zdają się trącić niedowiarstwem; zakaża własnym jadem niewinną materię. Ci ludzie cierpią na niejakie uprzedzenie sądu, które im każe znajdować mdłym smak racyj Sebonda. Zresztą zdaje się im, iż zyskają łatwiejsze pole, gdy im się da swobodę zwalczania bronią czysto ludzką naszej religii, której nie odważyliby się zaczepić w jej majestacie pełnym powagi i mocy. Sposób, którego się imam, aby porazić to szaleństwo, i który zdaje mi się najwłaściwszy, to zetrzeć i zdeptać nogami pychę i dumę ludzką; dać im uczuć czczość, nicość i próżność człowieka; wyrwać im z garści wątłe bronie ich rozumu; kazać pochylić głowę i gryźć ziemię pod powagą i grozą majestatu bożego. (...) Nasz rozum jest to zwłóczone, niebezpieczne i zuchwałe narzędzie; niełacno go ująć w porządek i miarę. Zaś za moich czasów ci, którzy mają jakowąś rzadką wyborność nad innymi i jakowąś szczególną bystrość, okazują się niemal wszyscy nieumiarkowani i wyuzdani w swywoli sądów i obyczajów; dziw to, jeśli się spotka między takimi człeka statecznego i do rzeczy. Słuszna jest stawiać ludzkiemu umysłowi szranki tak ciasne, jak tylko możebna. Tak w nauce, jak w innych rzeczach trzeba mu liczyć i miarkować kroki: trzeba mu sztuką opisać granice, dokąd mu wolno polować.
Pęta się go i powściąga religią, prawem, obyczajem, wiedzą, przepisami, karami i nagrodami doczesnymi i wiecznymi; a i tak
widzimy, jak on przez swą letkość i rozpasanie wymyka się wszystkim tym pętom. Jest to materia czcza, której nie masz kędy pochwycić i ją nakierować; ciało odmienne i niekształtne, na którym nie zadzierzgniesz węzła ani pętli. Zaiste, mało jest dusz tak statecznych, tak silnych i zacnych z urodzenia, którym by można zawierzyć kierowanie samymi sobą; które by mogły, z umiarkowaniem i bez zuchwalstwa, żeglować w swobodzie swych sądów, ponad pospolitymi mniemaniami: bezpieczniej jest wziąć je
pod kuratelę. Rozum to miecz niebezpieczny nawet dla swego posiadacza, skoro kto nie umie władać nim z miarą i ostrożnością. Nie ma zwierzęcia, któremu z większą słusznością należałoby wkładać skórzane klapy na oczy, aby wzrok jego ograniczyć i zmusić, by patrzał, gdzie stąpa, i ochronić od wałęsania się tam i sam, poza koleją, jaką obyczaj i prawa mu Dla chrześcijan jest to właśnie okazją do wierzenia,
kiedy spotykają rzecz niepodobną do wiary. Jest ona o tyleż więcej wedle
rozumu, ile że jest przeciw ludzkiemu rozumowi. Gdyby była wedle rozumu, nie
byłby to już cud; gdyby była wedle jakiegoś przykładu, nie byłaby to już
rzecz osobliwa. (...) [O owieczkach czyli o baranach] O ileż, względem religii i względem praw politycznych, uleglejszymi i łatwiejszymi do prowadzenia okazują się proste i nieciekawe umysły niż owe prześcipne duchy, chcące przewodzić i mistrzować boskim i ludzkim sprawom! (...) Czyż może być na przykład większe szaleństwo niż chcieć odgadnąć Boga przez nasze analogie i koniunktury? stosować Jego i świat do naszych pojęć i praw? posługiwać się, z ujmą dla Bóstwa, ową odrobiną, ową próbką wiedzy, jaką spodobało Mu się nas obdzielić, i dlatego że nie możemy sięgnąć wzrokiem aż do Jego wspaniałej siedziby, ściągać go tak nisko, w dziedzinę naszej zgnilizny i nędzy? [Użyteczność i nieodzowność bałwochwalstwa] Ale kiedy Numa [jeden z legendarnych królów rzymskich — przyp. M.A.] przedsięwziął skierować w myśl tej zasady nabożeństwo swego ludu, przywiązać go do religii czysto myślowej, bez wyraźnego przedmiotu i materialnej przymieszki, podjął rzecz bez żadnego użytku. Umysł ludzki nie zdołałby się utrzymać bujając w tej nieskończoności bezkształtnych idei; trzeba mu je zgęścić w jakowyś obraz na jego podobieństwo. I majestat boski dał się tak poniekąd dla naszej korzyści określić cielesnymi granicami. Jego nadprzyrodzone i niebiańskie sakramenty mają znaki wedle naszej ziemnej natury; jego uwielbienie wyraża się zmysłowymi obrzędami i słowami: wszakże to jeno człowiek modli się i wierzy! Zostawiam na stronie inne argumenty, jakich używa się w tym przedmiocie: ale nie dam sobie wmówić, iż widok naszych krucyfiksów i obrazów tej żałośliwej męki, iż uroczyste ozdoby i obrzędy kościołów, iż śpiewy dostrojone do wzniesienia myśli, słowem to całe wzruszenie umysłów, nie rozgrzewają duszy ludu uczuciem religijnym o bardzo użytecznym działaniu. Footnotes: [ 1 ] Montaigne wyjawia swój pogląd na istotę religii - nie jest ona pochodzenia nadnaturalnego, lecz jest naturalna - twórcą jej jest ludzki rozum - 'dziwny to twórca cudów ten umysł ludzki', pisał wcześniej |
Original.. (http://therationalist.eu.org/kk.php/s,1656) (Last change: 02-08-2002) |