Deklaracja humanistyczna O wartości życia
Poznanie
Antykreacjonizm
Silna osobowość
Odrzuć wiarę
Cywilizacja Zachodnia
Filozofowie XVIII w.
Czym jest oświecenie?
Czym jest filozofia?
Czy należy lud utrzymywać w ciemnocie?
Przesłanie Pana Cogito
Nie ma wartości absolutnych
Nie daj się zaszufladkować do stada
Życie zagrobowe
Wiara i schizofrenia O autorytetach
Żądza wiedzy O marzeniach O omylności człowieka
Anty-postmodernizm O globalizacji
Deklaracja humanistyczna — Bertrand Russell
Chcemy stać o własnych siłach i patrzeć
na świat bez zmrużenia powiek — na jego dobre i złe strony, jego piękno i brzydotę;
chcemy widzieć świat takim, jakim jest i nie odczuwać przed nim lęku.
Należy podbić świat inteligencją, a nie odnosić się doń z niewolniczą uległością
wypływającą z przerażenia, jakie w nas budzi. Pojęcie Boga bierze swój początek w starodawnym wschodnim despotyzmie. Jest to pojęcie bezwarunkowo niegodne wolnych
ludzi. Gdy słyszy się w kościele ludzi, którzy poniżają się mówiąc, że są nędznymi
grzesznikami itd., wydaje się to czymś godnym wzgardy, czymś, co nie przystoi
szanującym się istotom ludzkim.
Powinniśmy nie upadać na duchu i patrzeć światu prosto w twarz. Powinniśmy
uczynić nasz świat możliwie jak najlepszym. I chociażby rezultat nie odpowiadał
naszym życzeniom, to jednak będzie lepszy od tego, co zrobili ze świata chrześcijanie w ciągu minionych stuleci.
Dobrze urządzony świat potrzebuje wiedzy, dobroci i odwagi. Nie potrzeba
mu żalu i westchnień za przeszłością ani zakuwania w kajdany swobodnej inteligencji
za pomocą słów wyrzeczonych niegdyś przez ignorantów. Potrzebuje on śmiałych
poglądów i swobodnej inteligencji. Potrzebna mu jest nadzieja na przyszłość, a nie oglądanie się wstecz.
Ufamy, że przyszłoś, którą nasza inteligencja
może stworzyć, pozostawi daleko za sobą wszystko to, cośmy zdziałali w przeszłości.
O wartości życia — Sándor Márai
Wartość życiu może nadać jedynie służba, z jaką zwracamy się ku
sprawie człowieka. Brzmi to cokolwiek oschle i ogólnikowo. Ale to jedyna
prawda, jaką poznałem, z wszystkimi następstwami. Nikt nie może siedzieć na
kwitnącej łące jak byczek Fernando, nikt nie może bezkarnie wąchać pięknych
kwiatów. Jesteś człowiekiem, musisz więc żyć na ludzką modłę, pośród
ludzi. Żyjesz po ludzku, jeśli żyjesz sprawiedliwie. Jeśli u spodu każdego
twojego uczynku i słowa leży ten oto zamiar: nie szkodzić ludziom. Jeżeli
usiłujesz — nie zwracając na siebie uwagi i nie popisując się — pomagać
ludziom. Czasami w ten sposób, że nie przemilczasz prostych prawd. Czasami -
nie przekazując dalej cudzych kłamstw. Czasami jedynie przez to, że nie
mówisz 'tak', kiedy wszyscy wołają 'Tak, tak!'. Nie godzić się, przez całe
życie, konsekwentnie, na to, co jest kłamstwem ludzi, większe to bohaterstwo,
niż okazyjnie, bijąc się w piersi, głośno przeciwko niemu protestować.
Tylko wtedy spoczniesz w spokoju na łoży śmierci, jeżeli każdego dnia, w pełni
tego świadom, służyłeś prawdzie. Czasami prawda jest prosta i drobna. Lecz
ty nie przebieraj. Taka jest wartość życia.
***
Czy
antyracjonalny rys ezoteryki nie bierze się przypadkiem ze społecznego lęku,
że postępująca racjonalizacja doprowadzi do odczłowieczenia rzeczywistości?
prof. Singer: Jeśli wyprzątniemy z nieba kierujących wszystkim bogów,
to oczywiście wzrasta poczucie porzucenia. I to z pewnością jest duży
problem. Tylko nie rozumiem, dlaczego wywodzi się z tego od razu atak na ludzką
godność. Wręcz przeciwnie. Sądzę, że nie istnieje nic bardziej godnego, niż
wytrzymać ciężar tego poznania. Gdyby ta świadomość rzeczywiście stała
się powszechna, musiałoby to prowadzić do niezwykłej solidarności między
ludźmi. Powinno by to w dużym stopniu poruszyć każdego. Życie i ta odrobina
szczęścia, jaka nas spotyka, stałyby się dla nas czymś najbardziej cennym,
co posiadamy, i bardziej byśmy to szanowali, niż teraz.
Czy nasz wspaniały rozwój — ewolucja — potrzebuje kierownika?
prof. Singer: Istnieje cała gama przykładów samoorganizujących się
procesów, które tworzą bardzo skomplikowane struktury. W gruncie rzeczy nasz
rozwój jest tego rodzaju procesem. U jego podstaw leży stosunkowo mało
instrukcji z naszego genomu i przebiega on w ciągłym zmiennym oddziaływaniu
środowiska. Ten samoorganizujący się proces sprawia wrażenie tak wspaniałego i subtelnego, że bardzo długo sądzono, iż musi on być przez kogoś
kierowany. Jednak teraz wiemy już, że nie jest to konieczne. Samoorganizujące
się systemy nie potrzebują wyraźnej wiedzy o tym, do czego w ostateczności
prowadzą.
prof. Wolf Singer [ 1 ]
członek ...Papieskiej Akademii Nauk w Rzymie, doradzającej papieżowi,
dzięki tej Akademii doszło do zaakceptowania przez Watykan teorii ewolucji
***
Silna osobowość
-
Erich Fromm
Ten, kto jest wystarczająco silnie przekonany, by przeciwstawiać się tłumowi, jest raczej wyjątkiem niż zasadą, wyjątkiem podziwianym wieki później, najczęściej jednak wyśmiewanym przez współczesnych.
***
Odrzuć wiarę -
Giordano Bruno
Kto chce w prawidłowy sposób
rozumować powinien umieć się odzwyczaić od przyjmowania czegokolwiek na wiarę.
Przyzwyczajenie się do wierzenia jest największą przeszkodą poznania
***
Cywilizacja zachodnia
— Salomon Reinach
Jest córą Renesansu XVI wieku, który odnalazł i przywrócił
do zaszczytu mądrość Greków. Wszelkie nowe zwycięstwo cywilizacji, rozpościera
dziedzinę moralną hellenizmu, a ogranicza dziedzinę religii wschodnich. Te ostatnie
mogą się do tego przystosować, ale pod warunkiem rozwijania się, jak to czyniły
judaizm i chrystianizm (to w wyniku tej przemiany Kościół odciął się od teologii
swego największego Ojca — św. Augustyna, w połowie XVII w. — przyp.).
O filozofach XVIII w.
-
Salomon Reinach
Filozofowie
XVIII wieku nie byli wszyscy uczciwymi ludźmi. D'Alembert jest
najlepszy i najrzetelniejszy; Wolter jest to błazen, mało
delikatny w sprawach pieniężnych, łaszczący się wielkim, a wzgardliwy dla „kanalji"; Montesquieu ma małostki urzędniczka
prowincjonalnego i zanadto kocha siebie w swych pismach; Diderot
jest cyganem, źle się prowadzącym i nieobyczajnym; Rousseau,
stawszy się wrogiem filozofów z zazdrości, jest jeszcze więcej, z pychy, wrogiem rozumu (Jan Jakób przygotował drogę dla
reakcji katolickiej XIX w. po zepsuciu Rewolucji swemi
sofizmatami. Wolter, którego nie czytano prawie od 1789 do 1815,
byłby ją mądrzej natchnął). Ale ci ludzie mają wszyscy
przedziwną zaletę: miłość rodzaju ludzkiego. Chcą być pożytecznymi
jeszcze więcej, niż błyszczeć. Ich czynność umysłowa
stawia sobie cel praktyczny, mianowicie zniszczyć przesądy i polepszyć los ludzi. Wiele im zatem będzie przebaczone.
***
Oświecenie -
Immanuel Kant
To wyjście człowieka ze stanu małoletności, w której był
zatrzymany z własnej winy. Małoletność to niezdolność posługiwania
się rozumem bez kierunku nadanego przez inną osobę. Powiemy, iż
człowiek pozostaje w stanie małoletności z własnej winy, jeśli
przyczyną tego stanu nie jest niedostatek rozumu, ale brak
decyzji i odwagi aby się nim posługiwać bez czyjegokolwiek
kierownictwa Sapere aude ! Miej odwagę posługiwać się
własnym rozumem ! Oto dewiza Oświecenia
O człowieku Immanuel Kant
Z tak krzywego kawałka drewna, z jakiego uczyniony jest człowiek, nie da się zrobić nic prostego.
***
Co to jest
filozofia?
Filosofia,
to „zamiłowanie do mądrości". Jest to pogląd na świat,
całkowicie niezależny od religii (co nie musi oznaczać, że
jest on antyreligijny). Filozofowie stworzyli pojęcie boga, który
nie miał nic wspólnego z bogami religii tradycyjnej, boga
niematerialnego, wszechogarniającego, pierwszą przyczynę i cel
wszystkiego co jest. Nie zajmuje się filozofia wymyślaniem cech i właściwości swojej idei boga. Bóg to siła sprawcza, nie
siedlisko emocji. Wszystko to zawdzięczamy starożytnym Grekom (Grek
był bardzo długo dla chrześcijan synonimem pogaństwa, więc
ja jestem poganofilem) i w tym pierwotnym rozumieniu filozofii
pozostańmy. Nie idźmy „dalej" wraz z Kościołem. "Filozofia
jest po to, by nam przypomnieć o naszym obowiązku bycia ludźmi, życia w godności, uprzytomnić nam na powrót zapomniany metafizyczny wymiar nasze
egzystencji" (Heidegger, poganin)
***
Czy
należy lud utrzymywać w ciemnocie?
"Pogarda
arystokratyczna dla gminu wiernych jest jednym z uczuć
kierowniczych"tak charakterystycznym dla Woltera, jak i dla jego wychowawców — jezuitów. Ten pogląd dzielił również Lew Tołstoj, który pisał o"nikczemnym
kłamstwie religii, w którą sami nie wierzymy, ale którą
narzucamy z całej siły innym". Również fundamentalista chrześcijański
- Blaise Pascal był wielce cyniczny wobec sposobu traktowania motłochu:"Niebezpieczne
jest mówić ludowi, że prawa nie są sprawiedliwe, słucha ich bowiem jedynie
dlatego, iż mniema, że są sprawiedliwe. Dlatego trzeba mu mówić równocześnie,
że powinno się ich słuchać, ponieważ są prawem, tak jak trzeba słuchać
przełożonych nie dlatego, że są sprawiedliwi, ale że są przełożeni"
(M. 66 [326]), podobne mniemania na temat objawienia prawd
ludowi mieli inni wielcy myśliciele przeszłości. W starożytności: o użyteczności
mamienia mówił Platon, jak powiada Montaigne: "Platon traktuje tę tajemnicę w sposób dosyć jawny. Tam gdzie pisze wedle siebie, nic nie podaje za pewność: gdy natomiast występuje jako prawodawca, przybiera sposób pisania uczący i stanowczy. Wplata tu śmiało swoje najbardziej fantastyczne wymysły, równie użyteczne, aby przekonać pospólstwo, jak śmieszne, aby przekonać samego siebie; wiedząc, jak bardzo jesteśmy skłonni przyjąć wszelakie urojenia, zwłaszcza najbardziej dzikie i grubaśne. Dlatego w prawach swoich przestrzega pilnie, aby nie śpiewano publicznie żadnych poezji, prócz takich, których bajeczne wymysły zmierzają do pożytecznego celu. Tak bowiem łatwo wpoić w umysł ludzki wszelkie majaki, iż krzywdę by się czyniło ludziom, nie karmiąc ich raczej kłamstwem pożytecznym niż kłamstw em albo bezpożytecznym, albo szkodliwym. Toż powiada całkiem bez osłonek w swojej Rzeczypospolitej, iż „dla pożytku ludzi często trzeba ich mamić". Łatwo rozróżnić wśród różnych szkół jedne, które ścigały raczej prawdę, inne zaś raczej pożytek, przez co te ostatnie zyskały sobie powagę. Jest to związane z istotą naszej żałośliwej przyrody, iż często to, co przedstawia się pojęciu jako najprawdziwsze, nie okazuje się najpożyteczniejsze dla naszego życia. Najśmielsze sekty: epikurejska, pyrrońska,
nowoakademicka, ostatecznie były zmuszone w końcu ugiąć się pod
prawo społeczne."; także samo myślał Scevola, wielki kapłan, oraz Warron, wielki teolog
swego czasu: "iż trzeba, by lud nieświadom był wielu rzeczy
prawdziwych i wierzył w wiele fałszywych" [ 2 ]
Mimo, że nie wierzyli w opowieści o bóstwach uznawali ich pożyteczność.
Podobnie jest w chrześcijaństwie, żeby tylko przytoczyć fragment z św. Augustyna: "Ponieważ szuka prawdy, aby się przez nią oswobodził,
wierzymy, iż lepiej dla niego, że błądzi" (O państwie Bożym,
IV, 31)
***
Przesłanie Pana Cogito -
Zbigniew Herbert
Idź wyprostowany wśród tych co na
kolanach
***
Nie ma wartości
absolutnych — Waldemar Łysiak
Nie daj się
skusić żadnemu bogu głoszonemu przez innych, choćby
najlepszych. Znajdź Boga w samym sobie, większego nie
znajdziesz nigdzie ! (Statek)
Byłem idealistą, wierzyłem w Boga, wierzyłem w papieża, w spowiedź, w komunię świętą, w grzechów odpuszczenie, w cały Rzym! W jego mądrość,
dobroć i wyższość nad
wszystkimi religiami świata. Coś z tego zostało, myślę, że rzymski
katolicyzm ma tę wyższość, iż jest w nim parlamentarna demokracja Świętej
Trójcy, którą przedkładam nad jedynowładztwo Allachów, Jehowów i innych.
Ale tylko to z mojego fanatyzmu zostało, nie wierzę w nic! Byłem dewotem,
jestem agnostykiem. Wiesz, nad moim łóżkiem dziecinnym wisiał taki obraz:
„Święty Jerzy i smok". Święty miał dzidę i toczył z bestią bój, a pod nim, to jest pod brzuchem konia i cielskiem smoka, walały się szczątki
przygniecionych, kobiety i mężczyzny. Gdy urosłem, zrozumiałem, iż świat
to ciągłe zapasy dobra i zła, w których ludzie są zawsze przegrani, biorą
wycisk i od dobra i od zła, jak na tym obrazku, więc nie należy się niczym
przejmować, należy pieprzyć wszystko, tym bardziej, że wszystko jest
chwilowe, tymczasowe, prowizoryczne, wszystko mija, jak zły lub dobry sen, jak
każdy numer gazety, w której czytasz świeżą historię gatunku, już za dzień
nieaktualną i zapomnianą.(Dobry, s. 280)
***
Nie daj się
zaszufladkować do stada — Radek Rzępołuch „Elf"
Na co potrzebny kościół? Zbudować „dom" dla
czegoś, czego naturą jest życie na wolności, to zbudować więzienie.
Zaiste, ludzie to owieczki, kościół to ogrodzenie dla owieczek, a księża to
pasterze, którzy opiekują się owieczkami, czyszczą je, by wszystkie tak samo
lśniły bielą, starają się, żeby skubały najsmaczniejszą trawę, i pilnują,
żeby nie oddalały się od stada, obawiając się, że jak im jakaś odejdzie,
to jeszcze zamieni się w człowieka.
Czy kościół jest w stanie poprzeć cnotę Mądrości? Gdyby nakazał
wiernym myśleć, to byłoby jego samobójstwo. Więc kościół propaguje cnotę
Posłuszeństwa. Co można o niej powiedzieć? Że jest prosta.
Ludzie gromadzą się w różnych sytuacjach, bo lubią się gromadzić,
bo człowiek jest zwierzęciem gromadnym. Więc łączą się: jako kibice drużyn
sportowych, jako fani gwiazd ekranu i muzyki rozrywkowej, w gangach jako bracia
krwi, jako członkowie partii politycznych, na pokazach jako miłośnicy sztuki,
wreszcie w kościele jako wierni. I wcale nie o to chodzi, że małpa lubi piłkę
nożną, czy Boga. Małpa załapie się do pierwszej lepszej bandy, co pod ręką,
jak jej środowisko pozwala, i od razu się cieszy, bo już ma kogoś, kto ją
podrapie; każda banda ma jakąś wartość, czyli drewniany słupek, dookoła
którego małpa może skakać ze swymi towarzyszami, i uznawać za wartość
jedyną, a kiedy znajdzie się inna banda z innym drewnianym słupkiem, to
dopiero okazja dla małpy, kiedy może wyruszyć do boju o wyższość swojego słupka — ileż jest wart słupek, skoro można dlań zabić, nawet zginąć! Niestety,
to ciągle jest drewniany słupek, a głupia małpa, niezależnie od tego, ile
krwi wytoczy z „wrogów", głupia być nie przestaje!
Msza. Bo przeważnie to jest sąd, z prokuratorem, z narysowanym sędzią,
bez obrońcy, z plutonem egzekucyjnym. (...) Jeśli w kościele jest babunia w chuście, ona ich słucha jakby szumu liści, ten szum ją usypia, to jest
potrzebne i piękne. Gdy przyjdzie do kościoła Mistrz, słucha ich jak
kabaretu.
Chcesz Boga, ale dlaczego idziesz do kościoła — żeby być
parafianinem, księdzem? Skąd ci przyszło do głowy, że akurat tam trzeba Go
szukać? Dlatego, że oni mówią o Bogu? Że przypisują go sobie? Każdy może
powiedzieć cokolwiek! To jest bezczelne: powiedzieć, że Bóg jest z nimi, i spodziewać się, że wszyscy od razu w to uwierzą. Bezczelne się spodziewać,
że takie najprostsze w świecie kłamstwo poskutkuje. Ty uwierz w ich bezczelność.
Tak, można zacząć poszukiwania w dowolnym miejscu, ale dlaczego, szukając
baranka, zaczynać od rzeźni?
***
Życie pozagrobowe.
Peter de Rosa:
Kiedy umrę, to według
słów Miltona z Raju utraconego, „wszystek umrę". Nie oznacza to,
że śmierć jest zanikiem, tylko że nie jest uwolnieniem czy oddzieleniem
„duszy" od ciała. Taka idea pojawia się w historiach o duchach,
gdzie oddzielona od ciała dusza wygląda zupełnie tak samo jak osoba, tylko
nieco bardziej lotna. Podstawą takiej idei jest fakt, że zwłoki po śmierci
wyglądają przez jakiś czas jak ciało danej osoby. Zabalsamowanie unieśmiertelnia
iluzję, że osobą jest stworzona z ciała i duszy. W chwili śmierci pozostaje
ciało, a dusza uchodzi gdzieś, być może w niewidzialną sferę, w której
niewidzialne dusze czują się jak w domu. Prawda jest prostsza. W chwili śmierci,
istota ludzka, działający układ, przestaje istnieć; zwłoki — pozostałość — zaczynają się rozkładać. Warto pamiętać, że Biblia nigdy nie opierała
wiary w życie pozagrobowe na nieśmiertelności duszy, ale na zmartwychwstaniu
ciała, to jest na działaniu Boga. Idea
duszy „idącej do nieba" jest również kojącym mitem. Dosłownie
nic nigdzie nie idzie.
Michel de Montaigne: Każdy poniekąd żyje w swym
dziele.
Denis Diderot:
Potomność jest tym dla filozofa, czym życie zagrobowe dla
wierzącego
***
Wiara i schizofrenia -
Jerzy Kijewski
Wiara
jest być może podobna do schizofrenii maniakalno- prześladowczej:
schizofrenik jest przekonany, „wie" i myśli o tym,
że ktoś go śledzi, ponieważ doznaje strasznego, przejmującego i potężnego,
wzbudzającego się nagle i samoistnie uczucia strachu i zagrożenia przed kimś,
kto czyha na jego zdrowie lub życie. Schizofrenik czuje, że ktoś na niego
patrzy. Człowiek normalny nigdy w życiu i w żadnej sytuacji nie doświadczy
patologicznego uczucia, „że
ktoś się na niego patrzy". I dlatego również nie będzie patologicznie
myślał, że ktoś go śledzi. Tak samo człowiek głęboko religijny: wierzy w „Boga" i „wie", że „On" istnieje, ponieważ
mocno odczuwa „Jego" obecność i mistyczną bojaźń. Religijność i wiara sprowadzają się głównie do dwóch uczuć # do bojaźni bożej,
czyli do uczucia zależności od wyższych potęg, i do ufności bożej, czyli
do przekonania, że wszystko wynika z dobrego i wychodzi na dobre. (...) Człowiek
głęboko religijny może więc nigdy nie zrozumieć, że znajduje się w nienormalnym i poniżającym go stanie, w którym przez całe życie zmuszony
jest do czynienia „praktyk" religijnych i akceptowania magicznej,
najniższej koncepcji rzeczywistości. A więc umysł jest tu także w bezwzględnej
niewoli wrodzonych uczuć. Uczucia determinują tu silnie rodzaj i niską jakość
świadomości. Uczucia nakazują tu człowiekowi myśleć magicznie.
***
O
autorytetach -
Michel de Montaigne
Ktokolwiek narzuci wiarę w swoje założenia, ten jest naszym panem i bogiem. Oprze się on na tak szerokich podstawach, że dzięki nim będzie mógł nas wynieść aż pod chmury. W takim praktykowaniu i uprawianiu wiedzy wzięliśmy za szczere złoto rzeczenie Pitagorasa, „iż każdemu mistrzowi
należy wierzyć w zakresie jego sztuki". Tak dialektyk odwołuje się do gramatyka co do znaczenia wyrazów; retoryk zapożycza u dialektyka sztuczki jego dowodów; poeta od muzyka rytmów; geometra od arytmetyka proporcyj; metafizycy zasię biorą za podstawę koniunktury fizyki. Słowem, każda ludzka wiedza ma swoje podstawy przyjęte z góry; przez co sąd ludzki spętany jest ze wszystkich stron. Jeśli zdarzy się w n am uderzyć o tę barierę, w której spoczywa główny błąd, mają natychmiast w gębie tę sentencję: „iż nie należy dysputować z tymi, którzy przeczą pierwszych zasad". Owo nie może być pierwszych zasad u ludzi, jeśli bóstwo im ich nie
objawiło: z całej reszty, i początek, i środek, i koniec, to jest jeno, dym i majak senny. Tym, którzy dysputują w oparciu o jakieś pojęcie z góry przyjęte, należy przeciwstawić pojęcie zgoła mu przeciwne; wszelkie bowiem przypuszczenie ludzkie i wszelkie orzeczenie ma tyleż powagi co i drugie,
jeśli rozum nie uczyni wyboru. Dlatego wszystkie trzeba położyć na
wagę; a przede wszystkim owe ogólne i te, które nas tyranizują. Przekonanie
pewności jest pewnym świadectwem szaleństwa i ostatecznej niepewności; nie
masz szaleńszych ludzi niż filodoksowie Platona (wedle Platona to ci,
którzy przyjmują poglądy bez uzasadnienia)
***
Żądza wiedzy
Seneka
(Epist. 88): Lepiej uczyć się rzeczy zbytecznych niż żadnych.
Michel de Montaigne: Tak samo jak w każdym innym pożywieniu
rozkosz często idzie samopas, i pokarm, jaki spożywamy, przez to, że smaczny,
nie zawsze wszelako jest pożywny lub zdrowy; podobnież to, co umysł dobywa z wiedzy, może być rozkoszne, mimo iż nie jest krzepiące i użyteczne. Oto jak o tym powiadają: „Rozważanie natury jest namiętnością właściwą
naszemu duchowi. Podnosi nas ono i napełnia, rodzi w nas wzgardę dla niskich i ziemnych rzeczy, przez porównanie z wysokimi i niebieskimi. Poszukiwanie samo
rzeczy tajemnych i wielkich jest bardzo lube nawet temu, który nabywa zeń jeno
lęku i nieśmiałości wyrokowania o nich"; oto słowa ich cechmistrzów. (...)
Teofrast powiadał, iż ludzkie poznanie, otrzymywane drogą zmysłów, może sądzić przyczyny rzeczy aż do pewnej miary; ale skoro dojdzie do przyczyn najdalszych i pierwotnych, trzeba się mu zatrzymać i ugiąć albo z racji własnej słabości, albo oporności przedmiotu. Jest to umiarkowane i łagodne mniemanie, iż wiedza nasza może nas doprowadzić aż do znajomości niektórych rzeczy i że ma niejakie granice swej mocy, poza które byłoby zuchwalstwem jej zażywać: mniemanie zgoła dorzeczne i ogłoszone przez ludzi pełnych wyrozumienia. Ale niełacno jest określić granice naszemu rozumowi. Jest on ciekawy i chciwy i nie ma racji zatrzymać się raczej w tysiącu kroków niż w pięćdziesięciu: ile że przekonał się z doświadczenia, iż co jednemu się nie udało, drugi to osiągnął; co było nie znane jednemu wiekowi, następny wiek wyjaśnił, i że umiejętności i sztuki nie powstają gotowe, jakoby odlane w formie, jeno tworzą się i kształtują pomału, gdy się je obrabia i szlifuje na wiele zawodów, jako niedźwiedzice nadają kształt swoim młodym, liżąc je po troszeczku. Mimo iż moja siła nie jest zdolna czegoś odkryć, nie ustaję wszelako w zgłębianiu i próbowaniu; obrabiając i ugniatając ową nową materię, wzruszając ją i rozgrzewając, stwarzam temu, który przyjdzie po mnie, niejaką łatwość, aby mógł jej zażyć bardziej swobodno, i czynię mu ją gibszą i bardziej podatną w robocie (...) toż samo uczyni drugi trzeciemu: co jest przyczyną, iż trudność
nie powinna przywodzić mnie do rozpaczy tak samo jak i moja niemoc, jest ona
bowiem tylko moja.
***
O marzeniach — Don Cupitt
Fantastyczna
złożoność i różnorodność światowych religii, kultur i języków jest
dostatecznym dowodem, że my ludzie jesteśmy artystami i twórcami mitów...
Zawsze żyliśmy i możemy żyć jedynie w wyimaginowanych światach stworzonych
przez nas samych. Zwierzę ludzkie jest zwierzęciem, które potrafi żyć
jedynie we śnie
***
O
omylności człowieka -
Aleksander Krawczuk
Mogę zaprzeczyć wszystkiemu, co powiedziałem. I będzie to zgodne z psychiką człowieka antycznego. Bogowie też
się mylą. Dla nas starożytnych nie ma bezwzględnej prawdy.
Istotą jest tylko postawa sokratyczna (Sokrates nie obiecywał uczniom, że
wskaże im prawdę, lecz że będzie jej wraz z nimi poszukiwał — przyp.
Mariusz Agnosiewicz). (...) Człowiek ma
dochodzić prawdy własnym rozumem. Wiem, że nic nie wiem ? To
jest nasza dewiza. To nie oznacza rezygnacji, to jest postawa pełna
pokory. Nic człowiekowi nie zostało objawione. Nic nie spadło z nieba. Ja po prostu mam swój słabiutki rozum, który pozwala
mi krok za krokiem dochodzić do prawdy. Ryzykuję, że spadnę w przepaść, ale muszę iść naprzód.
***
Anty-postmodernizm — Hubertus
Mynarek
Dzisiaj, w obliczu powstawania religijno-fundamentalistycznych odłamów w ramach nowożytnego i współczesnego Oświecenia, należy również dobitnie
podkreślić, że rozum oświeceniowy, stanowiący nadal najsilniejszą
przeciwwagę każdego fundamentalizmu, może pozostać sobie wierny jedynie
wtedy, gdy będzie pojmował siebie jako zasadniczo omylny (tzn. zawsze narażony
na popełnienie błędu); gdy odrzuci wszystko, co absolutne, każde
absolutystyczne stanowisko; gdy zawsze pozostanie świadom swej skończoności i ograniczoności; gdy ciągle będzie się korygował i kontrolował poprzez stały
dialog z inaczej myślącymi; gdy sam nie będzie rościł sobie pretensji do
dominacji. „Dlatego też radykalny rozum nie dba ani o szczęście, ani o zbawienie człowieka, lecz jedynie o jego emancypację oraz dojrzałość — choćby
ograniczoną — w życiu doczesnym. Autonomiczny rozum podmiotu nie jest ani
boginią, ani dziwką, nie jest ani absolutnie obiektywny, ani tylko
instrumentalnie subiektywny. Absolutyzacja rozumu, czynienie zeń bogini bądź
dziwki, jest czystym brakiem rozumu" (A. Kunzli). Jeżeli rozum pojmowany w duchu Oświecenia pozostanie w tym sensie wierny sobie, to niebawem zamilknie
„postmodernistyczna" paplanina (...) Cytowany wyżej autor nadzwyczaj
trafnie scharakteryzował „postmodernistów": „Ta barwna hałastra
filozoficznych lekkoduchów, robiących wiele szumu ekwilibrystów językowych,
bełkotliwie mędrkujących mącicieli sensów, nietzschemaniaków, freudiastów i heideggerystów, z całą tą swoją niefrasobliwą filozoficzną donkiszoterią
zbudowała sobie Oświecenie i rozum na podobieństwo wiatraków, w których
upatruje przyczyn wszystkich klęsk tej epoki, toteż z niestrudzoną brawurą
przypuszcza na nie atak na swych pojęciowych szkapach. Przestaje to jednak bawić,
gdy przyjrzymy się, jakimi argumentami się tu szermuje i jakie głosi absurdy.
Ów modny prąd, który obszar języka niemieckiego zdaje się zawdzięczać w dużej mierze charyzmie jego paryskiego źródła, można by spokojnie pozostawić
swemu biegowi, gdyby nie usiłował zniszczyć akurat tego, czego dzisiaj tak
pilnie potrzebujemy w dyskursie z fundamentalizmem: oświecenia i rozumu."
Istnieje wystarczająco dużo znakomitych przykładów na to, „że
"postmodernistyczne" szaleństwo, skierowane przeciw oświeceniu i rozumowi może doprowadzić do nihilistycznego, żądnego śmierci i prenazistowskiego — na płaszczyźnie politycznej — fundamentalizmu...
Horkheimer i Adorno wyrządzili wiele zła, przypisując winę Oświeceniu i niejako utorowali drogę „postmodernistom"."
***
O
globalizacji — Mario Vargas
Llosa
Oskarżenia
przeciwko globalizacji i obrona tożsamości kulturalnej wyrażają statyczne
pojmowanie kultury, co jest całkowicie pozbawione podstaw historycznych (...) Pojęcie
tożsamości kulturalnej jest nadzwyczaj niebezpieczne. Z socjologicznego punktu
widzenia ma dość wątpliwe podstawy co gorsza, z politycznego punktu widzenia
zagraża ona najcenniejszej zdobyczy rodzaju ludzkiego: wolności. Nikt nie
przeczy, że ludzie mówiący tym samym językiem, którzy urodzili się i żyją
na tym samym terytorium, stawiają czoło takim samym problemom i być może
wyznają tę samą religię, mają wspólne cechy. Ale ten wspólny zbiorowy
mianownik nie może nigdy aż do końca determinować każdej jednostki; może
on zepchnąć na dalszy plan tę sumę jednostkowych cech, która odróżnia
każdego członka grupy od wszystkich innych. Pojęcie tożsamości jeśli nie
stosuje się go w skali wyłącznie indywidualnej, jest z natury redukcyjne i dehumanizujące; jest brutalną abstrakcją ideologiczną, która przekreśla
wszystko co oryginalne i twórcze w człowieku, wszystko co nie zostało
narzucone przez tradycję, geografię, uwarunkowania społeczne. I przeciwnie,
prawdziwa tożsamość rodzi się ze zdolności mężczyzn i kobiet to stawienia
oporu tym wpływom, wykazania własnej swobodnej inwencji. Pojęcie tożsamości
zbiorowej jest funkcją ideologii opartej na nacjonalizmie. Zdaniem wielu
etnologów i antropologów nie odnosi się ona nawet do najbardziej archaicznych
wspólnot. Zbiorowe nawyki i praktyki mogą mieć istotne znaczenie dla
samoobrony grupy, ale margines inicjatywy pozostawiony jej członkom, umożliwiający
ich emancypację, jest stosunkowo szeroki; różnice między jednostkami biorą
górę nad cechami zbiorowymi za każdym razem, gdy jednostki rozpatruje się
jedną po drugiej, a nie traktuje się ich jedynie jako elementy wspólnoty.
Globalizacja po raz pierwszy stwarza dla wszystkich obywateli naszej planety możliwość
zbudowania własnej indywidualnej tożsamości na zasadzie wolnej woli, według
własnych preferencji i pragnień. Dziś ludzie niekoniecznie muszą — jak było w przeszłości i jak jeszcze nadal jest w wielu miejscach na świecie -
respektować „tożsamość", która ich zamyka w obozie
koncentracyjnym bez wyjścia: tożsamość narzuconą im przez język, narodowość,
Kościół, nawyki i obyczaje miejsca, gdzie się urodzili. W tym sensie
globalizacja jest pożądana, gdyż rozszerza horyzonty wolności. (...) Ci, którzy
proponują taki lęk [przeciw globalizacji — przyp.], którym nie schodzi z ust
słowo „kultura" są często ignorantami maskującymi swą prawdziwą
motywację: nacjonalizm
Footnotes: [ 1 ] Forum, nr 21, 20 maja 2001 [ 2 ] za: Michel de Montaigne, "Próby", PIW 1985, T.2, s.215 |