„Stara baśń" to adaptacja powieści Józefa Ignacego Kraszewskiego, którego ilość napisanych dzieł przewyższa liczbę dni spędzonych w ciągu roku przez studenta na jego uczelni. Rzemieślnik powieści historycznej napisał tyle, że w końcu ktoś musiał zechcieć jakąś jego księgę zekranizować. Owym jegomościem był, noszący się z zamiarem tej adaptacji ponoć wcale nie od wczoraj, Jerzy Hoffman. Po sukcesie „Ogniem i mieczem", pierwszej nowożytnej, polskiej superprodukcji, wszelkie furtki miał otwarte. To, co wyrzeźbił ze „Starej baśni" niewiele odbiega od stanu ogniomieczowej adaptacji.
Baśń jest to nie tylko w zamierzeniu, albowiem sam wielki reżyser raczy nas swoim głosem z początku i na końcu. Poczułem się, słysząc go między ziarnami popcornu, jakby mi dziadek Jurek czytał bajkę na dobranoc. Szczęście w nieszczęściu, w kinie zasnąć się nie dało. Nie, przy babci spać w kinie — nie ładnie. Jak widać, „Potop" to nie jest, ale zalać (ze śmiechu) przy nowym dziele Jerzego Hoffmana to się nawet można. Dość rozprawiania o intymnych szczegółach seansu, ponieważ o ile „Stara baśń" może w rzeczy samej uchodzić za obraz stary, to „Pogoda na jutro" daje jak najbardziej wizję dnia dzisiejszego oraz, za tytułem, pewnie i jutra. To piąty film wyreżyserowany przez znakomitego aktora, Jerzego Stuhra. Wcześniej opowiadał nam historię pachnące Kieślowskim i Piesiewiczem, aż do poprzedzającego omawiany tytuł „Dużego Zwierza", według cudownie odnalezionego scenariusza mistrza Krzysztofa. „Pogoda na jutro" to już nie ten sam Stuhr. Nie widać więcej metafizyki autora „Trzech kolorów", przeciwnie — rządzą tu i teraz prawa współczesności.
Spójrzmy raz jeszcze na dzieci bohatera. Przedstawione z początku w jasnym świetle, niemal słonecznym jak na Lazurowym Wybrzeżu, w rzeczywistości snują się tylko po pustce świata, w jakim żyjemy. Syn, karierowicz, knuje, snuje niecne plany jakby tu wygrać dla swojego szefa wybory, po czym idzie dalej chcąc dosłownie ładować się w Wielkie Gówno. Dziewczynki tatusia to starsza, telewizyjna gwiazda, która prostytuuje się na oczach milionów. Młodsza zaś niewiele się różni od siostry, bo choć nie z żądzy pieniądza, a bardziej bliskości, oferuje się drogą czatową. Do eksplozji konsekwencji dochodzi gdy na spotkaniu z czatującymi z nią ogierami, myślącymi jedynie narządem rozrodczym męskim, okazuje się, że nie jeden, a kilku chce ją sobie przygruchać. Niesmaczne troje dzieciaków to wcale nie tak całkiem nieprawdopodobne wizje młodego człowieka. Bruk, osiągnięty przez nich, dosłownie bądź w przenośni, prowadzi do niczego. I tu miejsce na ponowne zesłanie im tatusia na ratunek.
„Stara baśń" to według autora odzwierciedlenie teraźniejszości. Cóż rzec, jeśli faktycznie tak jest. Znaczy to, że Unia Europejska czyli filmowi Wikingowie wlezie nam do wyra zwanego Polską z ciężkimi buciorami, ograbi, zgwałci naszą kulturę i zostanie przez nas na koniec w sposób nad wyraz błahy zgładzona. Czy ta wizja wynika z rosyjskich korzeni Hoffmana? Nie śmiem odpowiadać na to pytanie. Tyleż on niedzisiejszy, co zeszłoroczny śnieg. „Pogoda na jutro" to już inna bajka, baśń. Nie jest stara, a na czasie. Stuhr, mimo wieku zbliżającego się do daty swojej ważności, nadal widzi. Obserwuje świat oczami mądrego profesora, jakim oczywiście również jest. Sądzę, że wiele pomaga mu praca z młodymi ludźmi. Duch Kieślowskiego dalej w nim siedzi. To już nie chodzi o metafizykę, ale o wcześniejszego Krzysztofa. Obserwatora, który jakże szlachetnie prezentował nam aspekty życia, abstrahując od naleciałości politycznych czy tym bardziej komercyjnych. Uczciwość, z jaką przedstawia nieuczciwe życie Jerzy Stuhr w „Pogodzie na jutro", to niespotykana tendencja w twórczości starszego pokolenia filmowców. Tym cieplej w sercu wiedząc, że film powstał bardziej z potrzeby serca niż dla pieniędzy (której pewnie nie zarobi). Jerzy Hoffman w „Starej baśni" poprzez dawne walki na nibypolskich terenach stara się przypomnieć o naszym rodowodzie. Czekam na śmiałka, który spróbuje udowodnić, że ten film nie powstał dla kasy! Jednocześnie mam nadzieję, że twórca filmowej „Trylogii" nie nosi się z zamiarem przeniesienia na celuloid kolejnej historii Kraszewskiego. Może miast tego, zrobiłby coś bardziej na czasie... | |
Original.. (http://therationalist.eu.org/kk.php/s,2916) (Last change: 16-11-2003) |