Kino jako wynalazek może wydać się jedynie rozbudowanym, poruszonym obrazem. Z pewnego punktu widzenia to stwierdzenie jest aż nad wyraz prawdziwe. W tle pozostają detale takie jak muzyka czy montaż, choć nie one stanowią o wartości dzieła filmowego. Po pierwszym planie bez przerwy snują się postacie, bohaterowie obrazu. Krańce ekranu można więc uznać za ramę.
Oskar za scenariusz po pierwszym obejrzeniu wydawał mi się pomyłką. Spodziewałem się po tym filmie wariacji na tematy bliskie Agaty Christie. Zwiastun wyświetlany w kinie sugerował, że „Gosford Park" to kryminał, zrobiony w dobrym, klasycznym stylu starego Hollywoodu. Prawdopodobnie przez to film wydał mi się nudny; kto w naszych czasach kręci ponad godzinną ekspozycję? Nie od dziś wiadomo, że widz może wyjść z kina najczęściej około trzydziestej minuty filmu, ponieważ tylko tyle jesteśmy w stanie wytrzymać bez zaangażowania się w akcję. A u Altmana akcji w zasadzie nie ma. Co z tego, że w połowie filmu zostaje popełnione morderstwo, skoro wtedy nie może ono nas już w nią wciągnąć. A jednak istnieją powody, dla których warto doczekać tego morderstwa i jego konsekwencji. Nie ujmując nic Stephenowi Fry, który rewelacyjnie gra inspektora policji, najważniejszą konsekwencją morderstwa jest zmiana tematu salonowych rozmów.
Bogaty wachlarz znakomitych aktorów, głównie angielskich, świetnie współgra z koncepcją reżysera. Zostali poprowadzeni tak, by nikt się specjalnie nie wyróżniał. Każdy z występujących fascynuje nas swoją rolą. Od Helen Mirren do Kristin Scott Thomas, wszyscy znają swoje miejsce w filmie, tak jak ich postacie w przedstawionym świecie. Mocniej zarysowana pokojówka Mary (grana przez Kelly Macdonald) bardzo dobrze pokazuje widzom bezradność wobec realiów świata "Gosford Park". Próba gwałtu, mimo, że i teraz jest czymś „niedopuszczalnym", nie zostaje przez nią pomszczona niczym innym poza pogardą dla niedoszłego gwałciciela. Nie znaczy to dla niego nic, bo młody człowiek znajduje spełnienie swych żądz u boku pani domu.
Powracając do "Gosford Park" dogłębniej poznajemy geniusz Altmana, reżysera znienawidzonego za pokazywanie wszelkich aspektów konkretnych środowisk. Przywołując "Gracza" lub "Pret-a-porter", przypominamy sobie jacy są hollywoodzcy filmowcy czy ludzie z kręgów mody. Obiektywizm, który tryska z tych filmów jest godny pozazdroszczenia. Na obecnej scenie filmowej nie ma drugiego reżysera z tak ogromnym darem obiektywnego obserwowania świata. Jego ostatni film jest pięknym, dającym do myślenia obrazem, którego walory są trudne do zauważenia na pierwszy rzut oka. Post scriptum Zapewne bardzo interesujący byłby film Altmana o Polakach. Nigdy niestety taki nie powstanie. Tym bardziej, że w przypadku takiego projektu poprzeczkę bardzo wysoko ustawił niedawno Marek Koterski. Ten fakt dodałby jednak tylko rumieńców i może chęci do obejrzenia takiego filmu jeszcze zanim trafi do telewizji. A „Gosford Park" w telewizji po raz kolejny z wielką chęcią zobaczę. | |
Original.. (http://therationalist.eu.org/kk.php/s,2917) (Last change: 16-11-2003) |