Ekspertyza z 14 września 1994 r.I. Uwagi wstępne o wzajemnym stosunku Kościoła katolickiego i demokratyczno-liberalnego państwa 1. Z punktu widzenia Kościoła. a) Założenia wyjściowe Od swych początków chrześcijaństwo staje w antytezie
do starożytnej teokracji, rozdziela sferę religijną od politycznej i społecznej,
które albo się ze sobą pokrywały (hierokratyczne państwa Wschodu) lub były
ze sobą ściśle złączone (starożytny Rzym). Nastawione eschatologicznie i protegując wartości duchowe („budowanie Królestwa Bożego") chrześcijaństwo
odróżnia sacrum i profanum, sferę religijną i polityczno-społeczną. Jest
religią uniwersalną dla wszystkich ludzi wszystkich czasów, autonomiczną
wobec porządków narodowych, ponad nimi, niezależną od państwa. Właśnie
jako niezależne jest pozytywnie nastawione wobec państwa („chrześcijanie
modlą się za cesarza"), jego wyznawcy zachowują lojalność wobec państwa i pragną oddać, co mu się należy (Mt 22,21; Rz 13,1-7; 1 Tym 2,1-4; 1 P
2,13-17). Księgi święte chrześcijan nie są kodeksami prawa państwowego,
kierujący gminą chrześcijańską mają inne zadania niż władza świecka, chrześcijanie
chcą być zarazem wiernymi wyznawcami wiary i przykładnymi obywatelami swojego
państwa. Problemy związane z praktyczną realizacją tego dualizmu wyznaczają w znacznej mierze historię Kościoła i konkretyzują się meandrycznej historii
problemu Kościół-państwo.
2. Z punktu widzenia demokratyczno-liberalnego państwa
Wyłączenie kościołów z segmentów życia regulowanego prawem państwowym (czyli uznanie ich autonomii) stwarza im sytuację oczywiście odmienną niż innym organizacjom społecznym aktywizującym się we własnym, grupowym interesie. Zwłaszcza ze względu na swe zadania społeczne i kulturowe państwo docenia użyteczność uniwersalnej misji Kościoła i idzie swoim prawem dalej niż sama ochrona wolności. Wyraża się to zwłaszcza w sferze fiskalnej i w umożliwieniu współdziałania w procesach edukacyjnych. Ze względu na swe założenia państwo nie może dążyć do instrumentalizacji religii i pozostaje państwem laickim, ale nie — właśnie ze względu na swe założenia — laicyzującym. Z jego świeckością nie kłócą się dyspozycje prawne wychodzące z założenia społecznej nieobojętności religii i publicznej użyteczności Kościołów. Dowodzi tego prawodawstwo — niezależnie od różnic w poszczególnych krajach — i taki też jest dominujący tenor piśmiennictwa z zakresu prawa konstytucyjnego. II. Konkordat jako forma regulacji stosunków Kościół-państwo Po Soborze Watykańskim II wysunięto — głównie ze strony kanonistów — pytanie o zasadność i przydatność konkordatów. Wątpliwości uzasadniono tym, że między Kościołem i demokratycznym państwem nie zachodzą konflikty, którym konkordaty miałyby położyć kres, zaś postulowana wolność należy do oczywistych założeń demokratycznego państwa, które gwarantuje i chroni ją swoim prawem wewnętrznym. Zaś kwestie szczegółowe, wchodzące na orbitę zainteresowania państwa i Kościoła, regulują — argumentowano — skutecznie umowy względnie porozumienia cząstkowe, bez obejmowania całokształtu spraw. Od strony teoretycznej miał o zdezaktualizowaniu się konkordatów świadczyć fakt, że współcześnie Kościół ani nie udziela państwu przywilejów ani nie oczekuje od niego koncesji. Prognozom o zmierzchu konkordatów przeczą jednak fakty, tzn. liczba konkordatów posoborowych. Wśród prawników zachodnich przeważa pogląd o „dużej wartości prawnej" konkordatów. Liczba konkordatów dowodzi dostrzeżenia ich przydatności przez obydwie strony. Poza tym aspektem praktycznym trzeba wskazać na argument zasadniczy, ten mianowicie, że - jak to już wspomniałem wyżej — Kościoła nie da się sprowadzić do jednego z segmentów życia społecznego objętego normatywnym porządkiem państwa. Jego oddziaływanie ma w założeniu charakter uniwersalny, jest skierowane na wszystkie wymiary egzystencji ludzkiej, zmierza do realizacji wartości duchowych. Dlatego Kościół staje wobec państwa w odmiennej pozycji niż wszystkie inne formy zorganizowanego życia społecznego, nie jest stowarzyszeniem wśród stowarzyszeń ani organizacją wśród organizacji, wymyka się spod prawnego uniwersalizmu państwa, działa w sferze, w której neutralne światopoglądowo państwo pozostaje niekompetentne. Atoli życie i działalność Kościoła, aczkolwiek rozwijane w jego własnej sferze, rozgrywa się na terenie państwa i dlatego państwo nie może tego ignorować, udawać że Kościoła nie ma. Skoro jednak jest w sprawach religijnych i kościelnych niekompetentne (w przeciwnym razie byłoby państwem wyznaniowym lub gwałcącym wolność religijną), nasuwa się sugestia regulacji wzajemnych relacji i to na bazie akceptowanej przez obydwie strony wolności religijnej. Sugestię tę wzmacnia nieunikniony kontakt instytucji kościelnych z organami władzy państwowej, a te mogą działać i podejmować decyzje jedynie opierając się na przepisach prawa. Konkordat stanowi dla państwa podstawę dla stanowienia prawa dotyczącego spraw religijnych i kościelnych bez wykraczania poza własne kompetencje i bez naruszania autonomii Kościoła. Gwarantując Kościołowi wolność działania zgodnie z jego misją państwo zapewnia sobie w ten sposób przestrzeganie własnego porządku prawnego. Konkordat to konkretyzacja autonomii i niezależności prawnej Kościoła i państwa, szczególnie ważna w tych sytuacjach, w których obywatela dotykają normy dwóch autonomicznych systemów prawnych. III. „Niezależne i autonomiczne" a „rozdział" 1. Znaczenie terminów według „Słownika języka polskiego" Rozdział: (1) „czynność, akcja dzielenia czegoś pomiędzy kogoś (coś); przydzielanie czegoś, obdzielanie czymś", (2) „dzielenie jakiejś całości na części; kawałkowanie, rozczłonkowywanie, podział", (3) „rozgraniczenie zasięgu działania, sfery wpływów, wykonywanych funkcji itp.". Autonomiczny: „odnoszący się do autonomii - prawo do samodzielnego rozstrzygania spraw wewnętrznych danej zbiorowości". Niezależny: „nie podporządkowany komuś, czemuś, rozporządzający sobą, samodzielny, niezawisły, niepodległy, wolny". „Autonomia" i „niezależność oznaczają więc stan faktycznie
istniejący ("jest autonomiczny"), „rozdział" wyraża aspekt czynny („rozdziela
się"). Stąd też używano terminu „rozdział" wtedy, gdy postulowano i przeprowadzano
rozdzielenie Kościoła od państwa. Rozdzielanie to następowało czy to ze
strony Kościoła (np. reforma gregoriańska), czy to ze strony państwa (w
XIX i XX). Druga strona widziała w inicjatywie rozdziału akt wrogi i faktycznie
proklamacja rozdziału pociągała za sobą ustawodawstwo wrogie Kościołowi
(w nowożytnym „klasycznym" rozdziale Kościół zostaje pozbawiony wszelkich
praw majątkowych, duchowni praw wyborczych, zakony zostają zakazane). Jest
to przeto termin, który Kościołowi — także w świetle doświadczeń lat niedawnych — bardzo źle się kojarzy. Nie ma podstaw do przyjęcia, by dzisiejsi zwolennicy
rozdziału zmierzali do wprowadzenia go w „klasycznym" jego rozumieniu,
jednak obawy Kościoła wynikają nie tylko z doświadczeń historycznych, lecz
także z zawartego w nim elementu aktywnego („rozdzielać"). Podręczniki
prawa wyznaniowego jasno wykazują wieloznaczność tego terminu, a skoro
tak, trzeba go uznać za prawnie nieprzydatny. Dostrzegli to chyba też autorzy
projektów „Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej", skoro tylko w jednym
(spośród siedmiu) termin ten występuje i to jako „zasada rozdziału" w połączeniu z „niezależnością" oraz „współdziałaniem". Zwrot: Państwo i Kościół są
„niezależne i autonomiczne", identyczny ze stwierdzeniem soborowej konstytucji
Gaudium et spes, nie tylko wyraża adekwatnie stan faktyczny, ale odpowiada
założeniom demokratycznego państwa.
Analiza konkordatu w świetle projektów konstytucyjnych byłaby zajęciem jałowym, jako że — jak to wynika z oświadczeń marszałka Sejmu i przewodniczącego Komisji Konstytucyjnej Zgromadzenia Narodowego — żadnego z nich nie traktuje się jako modelowego, a jedynie jako materiał wyjściowy. Analiza taka pozostawałaby zresztą w sferze abstrakcji, dla aktu normatywnego nie wynikają żadne wnioski z prawa hipotetycznego. Niezależność i autonomię można natomiast zestawić z nadal obowiązującym art. 82 ust. 2 Konstytucji stwierdzającym, że „Kościół jest oddzielony od państwa". Nawet M. Pietrzak (PiP 1994, z. 1,20) przyznaje, że „art. 1 (konkordatu — d.m.) potwierdza zasadę rozdziału państwa i Kościoła katolickiego". Art. 82 ust. 2 Konstytucji nie mówi o rozdziale w sensie czynnym, lecz używa formy biernej, statycznej: „jest oddzielony". W świetle założeń państwa świeckiego oddzielenie wyklucza podporządkowanie. Wniosek przeto taki, że prawne znaczenie słów użytych w art. 1 konkordatu i w art. 82 ust. 2 Konstytucji jest tożsame. Bezzasadne okazują się też obawy, że art. 1 konkordatu przesądza dyspozycje przyszłej Konstytucji. Żaden z projektów Konstytucji — a minął już termin ich przedłożenia — nie zawiera bowiem propozycji, które kwestionowałyby autonomię i niezależność. IV. Konkordat a obowiązujące prawo polskie (w świetle podnoszonych zarzutów) 1. Uwagi ogólne
2. Konkordat a ustawa „o stosunku państwa do Kościoła katolickiego" Konkordat nie uchyla ustawy o stosunku państwa do Kościoła katolickiego. Jednak zawierając konkordat Rzeczpospolita zrezygnowała z jednostronnego regulowania swoich stosunków z Kościołem katolickim. Znaczy to, że ustawa ta będzie nadal obowiązywać, ale niektóre normy sprzeczne z konkordatem zostają (w myśl zasady "lex posterior derogat priori") uchylone (np. art. 16 ustawy wobec art. 8 ust. 4 konkordatu), czy też zdezaktualizują się (np. art. 5-9 ustawy wobec art. 2 ust. 2 konkordatu). 3. Nienaruszalność cmentarzy Głośne są obawy, że wobec art. 8 ust. 3 konkordatu („Państwo
gwarantuje nienaruszalność miejsc kultu i cmentarzy") martwą literą stanie
się przepis art. 8 ust. 2 ustawy o cmentarzach i grzebaniu zmarłych, a proboszcz będzie mógł nie udostępnić na cmentarzu na równych prawach miejsca
na pochówek niekatolików. Nie rozwiały tych obaw zapewnienia, że wniosek
taki nie znajduje w tekście konkordatu żadnej podstawy. Gwarancja nienaruszalności
miejsca świętego oznacza, (1) że Kościół wykonuje w nim swobodnie swoje
zadania, (2) że miejsca te nie zostają bez zgody władzy kościelnej przeznaczone
na inny użytek (k. 1210 i 1213). Cmentarz jest właśnie „na użytek" grzebania
zmarłych. Pochowanie niekatolika, zwłaszcza jeśli brak cmentarza niekatolickiego,
nie powoduje też zbezczeszczenia cmentarza, nie jest bowiem czynnością
niesprawiedliwą, wręcz przeciwnie. Od udostępnienia miejsca trzeba odróżnić
odprawienie pogrzebu katolickiego. Do wspomnianych obaw nie daje też podstaw
brak w art. 24 konkordatu wzmianki o zarządzaniu cmentarzami, gdyż nie
zarządzenie, lecz ich zakładania stanowiło problem w stosunkach Kościół-państwo.
Przepis art. 8 ust. 2 ustawy o cmentarzach pozostaje nadal w mocy.
Art. 10 ust. 6 konkordatu stwierdza, że celem wprowadzenia w życie art. 10 zostaną dokonane konieczne zmiany w polskim prawie. W grę wchodzą Kodeks rodzinny i opiekuńczy oraz Prawo o aktach stanu cywilnego. Szereg projektów zostało już opracowanych. Intencją Kościoła jest, by wierni nie musieli dwukrotnie wyrażać woli zawarcia małżeństwa, a jeden raz wyrażony akt woli pociągał za sobą skutki prawne w obydwu systemach prawnych. Ponieważ dla katolików małżeństwo jest sakramentem, trudno zrezygnować z formy kościelnej. Obligatoryjna forma cywilna stwarza nierówność obywateli. Przedłożone projekty dowodzą możliwości ustalenia funkcjonalnych norm czyniących zadość kościelnym i państwowym założeniom małżeństwa, respektującym wolność religijną. Kłóciłby się z wolnością religijną postulat, by wszystkie małżeństwa religijne zostały wpisane do ksiąg USC. Nowe propozycje nie likwidują niebezpieczeństwa zawarcia przez tę samą osobę dwóch różnych małżeństw (z jednym partnerem wyłącznie kościelnego, z innym wyłącznie cywilnego), ale taki stan prawny istnieje już obecnie, ustawodawstwo konkordatowe nie pogorszy więc sytuacji. Natomiast to właśnie Kościół głosi i strzeże jedność małżeńską, m.in. zakazuje proboszczom asystowania przy małżeństwach, jeśli one nie mogą być uznane względnie zawarte według prawa państwowego (k. 1071 § 1 n. 2). Spodziewam się też dyspozycji kościelnego prawa partykularnego utrudniających zawarcie małżeństwa osobom, które nie chcą, by ono wywierało skutki w prawie polskim. Jasne jest też, że z chwilą wpisu do akt USC małżeństwo podlega niezależnej jurysdykcji kościelnej i państwowej. Zarówno ewentualny rozwód udzielony przez sąd państwowy, jak też ewentualne kościelne orzeczenie nieważności małżeństwa wywiera skutki wyłącznie na danym forum. Dodać należy, iż projekty zmian w prawie małżeńskim napisano z założeniem, że analogiczne możliwości zostaną udostępnione wiernym innych wyznań, jeśli zechcą z nich skorzystać. 5. Nauczanie religii w szkołach Art. 12 konkordatu nie pociąga za sobą żadnych zmian w prawie polskim dziś obowiązującym. Dobrowolność uczęszczania na religię
wyraźnie gwarantuje zwrot „zgodnie z wolą zainteresowanych" (ust. 1). To
ogólne sformułowanie nie jest sprzeczne z bardziej szczegółowymi normami
ustawy o systemie oświaty. Pozostaje w mocy dyspozycja ustawy, że „po osiągnięciu
pełnoletności o pobieraniu nauki religii decydują uczniowie" (art. 12,
ust. 1). Oczywiste jest, że w przypadku osób pełnoletnich decyduje ich
wola, gdyż zarówno w prawie cywilnym jak i kanonicznym „przysługuje im
pełne wykonywanie uprawnień".
* Tekst publikowany w: „Wiadomości Archidiecezjalne", Organ Urzędowy Kurii Metropolitalnej w Katowicach, nr 63/1995, s. 23-31; „Konkordat Polski 1993. Wybór materiałów źródłowych z lat 1993-1996". Wybór tekstów: Czesław Janik, Uniwersytet Warszawski, Instytut Nauk Politycznych, Warszawa 1997., przygotowany na zlecenie Komisji Nadzwyczajnej do rozpatrzenia projektu ustawy o ratyfikacji Konkordatu między Stolicą Apostolską a Rzecząpospolitą Polską. |
Original.. (http://therationalist.eu.org/kk.php/s,2934) (Last change: 16-11-2003) |