|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
» Church law » » » »
Uwagi o Konkordacie podpisanym 28 lipca 1993 roku Author of this text: Remigiusz Sobański
Ekspertyza z 14 września 1994 r.
I. Uwagi wstępne o wzajemnym stosunku Kościoła katolickiego i demokratyczno-liberalnego państwa
1. Z punktu widzenia Kościoła.
a) Założenia wyjściowe
Od swych początków chrześcijaństwo staje w antytezie
do starożytnej teokracji, rozdziela sferę religijną od politycznej i społecznej,
które albo się ze sobą pokrywały (hierokratyczne państwa Wschodu) lub były
ze sobą ściśle złączone (starożytny Rzym). Nastawione eschatologicznie i protegując wartości duchowe („budowanie Królestwa Bożego") chrześcijaństwo
odróżnia sacrum i profanum, sferę religijną i polityczno-społeczną. Jest
religią uniwersalną dla wszystkich ludzi wszystkich czasów, autonomiczną
wobec porządków narodowych, ponad nimi, niezależną od państwa. Właśnie
jako niezależne jest pozytywnie nastawione wobec państwa („chrześcijanie
modlą się za cesarza"), jego wyznawcy zachowują lojalność wobec państwa i pragną oddać, co mu się należy (Mt 22,21; Rz 13,1-7; 1 Tym 2,1-4; 1 P
2,13-17). Księgi święte chrześcijan nie są kodeksami prawa państwowego,
kierujący gminą chrześcijańską mają inne zadania niż władza świecka, chrześcijanie
chcą być zarazem wiernymi wyznawcami wiary i przykładnymi obywatelami swojego
państwa. Problemy związane z praktyczną realizacją tego dualizmu wyznaczają w znacznej mierze historię Kościoła i konkretyzują się meandrycznej historii
problemu Kościół-państwo.
b) Współczesne stanowisko Kościoła
Ideą przewodnią nauki Soboru Watykańskiego II o stosunku Kościoła do
świata (i jego urządzeń, w tym też do państwa) jest — odpowiednio do przypomnianych
wyżej założeń — autonomia porządku doczesnego: „rzeczy stworzone i społeczności
ludzkie cieszą się własnymi prawami i wartościami, które człowiek ma stopniowo
poznawać, przyjmować i porządkować" (konst. Gaudium et spes 36).
Autonomię tę Kościół uznaje nie pod presją faktycznej sytuacji politycznej,
lecz uzasadnia religijnie swoją wizją świata stworzonego przez Boga: sprawy
doczesne „posiadają własną, wszczepioną im przez Boga wartość" (dekret
Apostolicam actuositatem 7): „wszystkie rzeczy bowiem z samego faktu,
że są stworzone, mają własną trwałość, prawdziwość, dobroć i równocześnie
własne prawa i porządek" (Gaudium et spes 36). W tym świecie Kościół
ma swoją misję do spełnienia, sprowadzającą się do szerzenia „Królestwa
Chrystusowego po całej ziemi ku chwale Ojca" i skierowania poprzez ludzi
„całego świata rzeczywiście do Chrystusa" (Apost. actuos. 2). Spełnianie
tej misji nie czyni — wedle przekonania Kościoła — świata mniej świeckim,
nie pozbawia go własnej tożsamości ani autonomii, lecz przeciwnie, zmierza
do tego, by świat bardziej był sobą, rozwijał własne możliwości i wartości.
Stąd fundamentalna zasada ujmująca wzajemną relację Kościoła i państwa:
"Wspólnota polityczna i Kościół są w swoich dziedzinach od siebie niezależne i autonomiczne (Gaudium et spes 76). Podstawowe kryterium konkretnego
ukształtowania tej relacji to dobro człowieka: „Obydwie wspólnoty, choć z różnego tytułu, służą powołaniu jednostkowemu i społecznemu tych samych
ludzi", przy czym „tym skuteczniej będą wykonywać tę służbę dla dobra wszystkich,
im lepiej będą rozwijać między sobą zdrową współpracę, uwzględniając przy
niej okoliczności miejsca i czasu" (tamże). To, jak Kościół postrzega realizację
własnych zadań wobec autonomii świata, wyrażają następujące teksty soborowe:
(a) „Właściwe powołanie, jakie Chrystus powierzył swemu Kościołowi,
nie ma charakteru politycznego, gospodarczego czy społecznego: cel bowiem,
jaki Chrystus nakreślił Kościołowi, ma charakter religijny. Ale z tejże
właśnie religijnej misji wypływa zadanie, światło i siły, które służyć
mogą założeniu i utwierdzeniu wspólnoty ludzkiej według prawa Bożego" (Gaudium
et spes 42).
(b) „Biskupi zaś, którym zostało powierzone zadanie kierowania Kościołem
Bożym, niech wraz ze swymi kapłanami tak głoszą Chrystusowe orędzie, aby
światło Ewangelii przenikało wszelką ziemską działalność wiernych" (Gaudium
et spes 43).
(c) „Kościół, głosząc prawdę ewangeliczną i rozjaśniając światłem swej
nauki i świadectwem okazywanym przez wiernych wszelkie dziedziny aktywności
ludzkiej, szanuje również i popiera polityczną wolność i odpowiedzialność
obywateli" (Gaudium et spes 76). 2. Z punktu widzenia demokratyczno-liberalnego państwa
Stosunki między państwem demokratyczno-liberalnym a Kościołem były
pierwotnie napięte, wręcz wrogie. Państwo to zrodziło się z protestu przeciw
istniejącemu porządkowi, w tym przeciw „sojuszowi tronu i ołtarza", stąd
proklamacja rozdziału w sensie zerwania dotychczasowych powiązań i aktywnego
rozdzielenia obydwu porządków. W takim kontekście głoszona wolność religijna
stała się hasłem naładowanym emocjonalnie i stanęła w opozycji do religii.
Chcąc zerwać ze starym porządkiem i wprowadzić wolność religijną państwo
musiało przystąpić do regulacji spraw wyznaniowych. Tym samym jednak obejmując
swoim prawem sprawy religijne i kościelne, faktycznie przekreśliło zasadę
rozdziału, „rozdział" stał się hasłem kamuflującym ograniczenie wolności
religijnej. Kościół katolicki zajął z konieczności pozycje defensywne i uznał liberalizm oraz laicyzm za „podstawowe błędy epoki". Inspirowane
filozofią oświecenia i wyrosłe z rewolucji francuskiej wolnościowe państwo
uległo pod wpływem doświadczeń politycznych, społecznych i ekonomicznych
daleko idącej ewolucji, której wynik dziś zawiera się w precyzujących je
przydawkach: państwo prawa, społeczne, kulturowe, a ostatnio także ekologiczne.
Wbrew pierwotnym założeniom liberalnym poszerza się zakres zadań przypisywanych
państwu, które koncentruje w sobie odpowiedni do nich zakres władzy, będąc — ze względu na równość obywateli — jedynym jej podmiotem. Zadania te państwo
spełnia w sposób otwarty, tzn. nie przyznaje się do jakiejś określonej
„filozofii państwa", nie „wyznaje" jakiejś określonej religii. Tym samym
jednak państwo to nie znajduje (i nie szuka) w religii oparcia, nie sprawdziła
się też jako takie oparcie idea narodu wysunięta w XIX w. w miejsce fundamentu
religijnego. Znaczy to, że współczesne państwo demokratyczne bazuje na
konsensie obywateli co do podstawowych wartości, których realizacji i ochronie
państwo ma służyć. Od tej fundamentalnej zgody państwo zależy: nie może
jej narzucić, „zadekretować", lecz pozostaje na nią skazane. Z tego powodu
państwo demokratyczne pozostawia swoją formę polityczną otwartą na wszystko,
co jest w stanie wypełnić ją duchem solidarności ludzkiej oraz odpowiedzialności
obywatelskiej i co utrwala zgodę co do podstawowych wartości warunkujących
istnienie i funkcjonowanie państwa, takich jak godność, wolność i równość
osób. Z punktu widzenia państwa nie ma wprawdzie znaczenia, jak obywatele
sobie te wartości uzasadniają, ale doceniono wagę uzasadnienia religijnego
jako najmniej chwiejnego. Dostrzeżenie społecznej użyteczności Kościołów
kazało nie tylko zaniechać sterowanych przez państwo prób wypchnięcia ich z życia publicznego, lecz wręcz chronić kościoły, by mogły działać zgodnie z ich własnymi założeniami. Faktyczna obecność kościołów w społeczeństwie
zależy od bogactwa ich zasobów, państwo swoim prawem zabezpiecza ani mniej,
ani więcej niż to, by kościoły mogły autentycznie i rzeczywiście być sobą.
Co oznacza, że państwo swoim prawem uznaje autonomiczne prawo kościołów.
Państwo nie dysponuje kategoriami prawnymi, którymi mogłoby objąć kościoły,
gdyż te nie stanowią żadnego z segmentów życia społecznego regulowanego
prawem państwowym (jak np. związki zawodowe, organizacje społeczne, w tym
także stowarzyszenia katolickie). Relacja państwo-kościoły jest relacją
instytucji, kształtowaną na bazie wolności religijnej. Ta wolność religijna
doznaje obecnie odmiennej interpretacji i aplikacji niż w czasie jej proklamacji
przed dwoma wiekami, co nie tylko pozwoliło Kościołowi ją zaakceptować,
lecz zharmonizowało jej pojmowanie przez Kościół i demokratyczne państwo.
Wyłączenie kościołów z segmentów życia regulowanego prawem
państwowym (czyli uznanie ich autonomii) stwarza im sytuację oczywiście
odmienną niż innym organizacjom społecznym aktywizującym się we własnym,
grupowym interesie. Zwłaszcza ze względu na swe zadania społeczne i kulturowe
państwo docenia użyteczność uniwersalnej misji Kościoła i idzie swoim prawem
dalej niż sama ochrona wolności. Wyraża się to zwłaszcza w sferze fiskalnej i w umożliwieniu współdziałania w procesach edukacyjnych. Ze względu na
swe założenia państwo nie może dążyć do instrumentalizacji religii i pozostaje
państwem laickim, ale nie — właśnie ze względu na swe założenia — laicyzującym. Z jego świeckością nie kłócą się dyspozycje prawne wychodzące z założenia
społecznej nieobojętności religii i publicznej użyteczności Kościołów.
Dowodzi tego prawodawstwo — niezależnie od różnic w poszczególnych krajach — i taki też jest dominujący tenor piśmiennictwa z zakresu prawa konstytucyjnego.
II. Konkordat jako forma regulacji stosunków Kościół-państwo
Po Soborze Watykańskim II wysunięto — głównie ze strony
kanonistów — pytanie o zasadność i przydatność konkordatów. Wątpliwości
uzasadniono tym, że między Kościołem i demokratycznym państwem nie zachodzą
konflikty, którym konkordaty miałyby położyć kres, zaś postulowana wolność
należy do oczywistych założeń demokratycznego państwa, które gwarantuje i chroni ją swoim prawem wewnętrznym. Zaś kwestie szczegółowe, wchodzące
na orbitę zainteresowania państwa i Kościoła, regulują — argumentowano — skutecznie umowy względnie porozumienia cząstkowe, bez obejmowania całokształtu
spraw. Od strony teoretycznej miał o zdezaktualizowaniu się konkordatów
świadczyć fakt, że współcześnie Kościół ani nie udziela państwu przywilejów
ani nie oczekuje od niego koncesji. Prognozom o zmierzchu konkordatów przeczą
jednak fakty, tzn. liczba konkordatów posoborowych. Wśród prawników zachodnich
przeważa pogląd o „dużej wartości prawnej" konkordatów. Liczba konkordatów
dowodzi dostrzeżenia ich przydatności przez obydwie strony. Poza tym aspektem
praktycznym trzeba wskazać na argument zasadniczy, ten mianowicie, że -
jak to już wspomniałem wyżej — Kościoła nie da się sprowadzić do jednego z segmentów życia społecznego objętego normatywnym porządkiem państwa.
Jego oddziaływanie ma w założeniu charakter uniwersalny, jest skierowane
na wszystkie wymiary egzystencji ludzkiej, zmierza do realizacji wartości
duchowych. Dlatego Kościół staje wobec państwa w odmiennej pozycji niż
wszystkie inne formy zorganizowanego życia społecznego, nie jest stowarzyszeniem
wśród stowarzyszeń ani organizacją wśród organizacji, wymyka się spod prawnego
uniwersalizmu państwa, działa w sferze, w której neutralne światopoglądowo
państwo pozostaje niekompetentne. Atoli życie i działalność Kościoła, aczkolwiek
rozwijane w jego własnej sferze, rozgrywa się na terenie państwa i dlatego
państwo nie może tego ignorować, udawać że Kościoła nie ma. Skoro jednak
jest w sprawach religijnych i kościelnych niekompetentne (w przeciwnym
razie byłoby państwem wyznaniowym lub gwałcącym wolność religijną), nasuwa
się sugestia regulacji wzajemnych relacji i to na bazie akceptowanej przez
obydwie strony wolności religijnej. Sugestię tę wzmacnia nieunikniony kontakt
instytucji kościelnych z organami władzy państwowej, a te mogą działać i podejmować decyzje jedynie opierając się na przepisach prawa. Konkordat
stanowi dla państwa podstawę dla stanowienia prawa dotyczącego spraw religijnych i kościelnych bez wykraczania poza własne kompetencje i bez naruszania
autonomii Kościoła. Gwarantując Kościołowi wolność działania zgodnie z jego misją państwo zapewnia sobie w ten sposób przestrzeganie własnego
porządku prawnego. Konkordat to konkretyzacja autonomii i niezależności
prawnej Kościoła i państwa, szczególnie ważna w tych sytuacjach, w których
obywatela dotykają normy dwóch autonomicznych systemów prawnych.
III. „Niezależne i autonomiczne" a „rozdział"
1. Znaczenie terminów według „Słownika języka polskiego"
Rozdział: (1) „czynność, akcja dzielenia czegoś
pomiędzy kogoś (coś); przydzielanie czegoś, obdzielanie czymś", (2) „dzielenie
jakiejś całości na części; kawałkowanie, rozczłonkowywanie, podział", (3)
„rozgraniczenie zasięgu działania, sfery wpływów, wykonywanych funkcji
itp.".
Autonomiczny: „odnoszący się do autonomii -
prawo do samodzielnego rozstrzygania spraw wewnętrznych danej zbiorowości".
Niezależny: „nie podporządkowany komuś, czemuś,
rozporządzający sobą, samodzielny, niezawisły, niepodległy, wolny".
„Autonomia" i „niezależność oznaczają więc stan faktycznie
istniejący ("jest autonomiczny"), „rozdział" wyraża aspekt czynny („rozdziela
się"). Stąd też używano terminu „rozdział" wtedy, gdy postulowano i przeprowadzano
rozdzielenie Kościoła od państwa. Rozdzielanie to następowało czy to ze
strony Kościoła (np. reforma gregoriańska), czy to ze strony państwa (w
XIX i XX). Druga strona widziała w inicjatywie rozdziału akt wrogi i faktycznie
proklamacja rozdziału pociągała za sobą ustawodawstwo wrogie Kościołowi
(w nowożytnym „klasycznym" rozdziale Kościół zostaje pozbawiony wszelkich
praw majątkowych, duchowni praw wyborczych, zakony zostają zakazane). Jest
to przeto termin, który Kościołowi — także w świetle doświadczeń lat niedawnych — bardzo źle się kojarzy. Nie ma podstaw do przyjęcia, by dzisiejsi zwolennicy
rozdziału zmierzali do wprowadzenia go w „klasycznym" jego rozumieniu,
jednak obawy Kościoła wynikają nie tylko z doświadczeń historycznych, lecz
także z zawartego w nim elementu aktywnego („rozdzielać"). Podręczniki
prawa wyznaniowego jasno wykazują wieloznaczność tego terminu, a skoro
tak, trzeba go uznać za prawnie nieprzydatny. Dostrzegli to chyba też autorzy
projektów „Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej", skoro tylko w jednym
(spośród siedmiu) termin ten występuje i to jako „zasada rozdziału" w połączeniu z „niezależnością" oraz „współdziałaniem". Zwrot: Państwo i Kościół są
„niezależne i autonomiczne", identyczny ze stwierdzeniem soborowej konstytucji
Gaudium et spes, nie tylko wyraża adekwatnie stan faktyczny, ale odpowiada
założeniom demokratycznego państwa.
2. „Niezależne i autonomiczne" a art. 82 ust. 2 Konstytucji
Analiza konkordatu w świetle projektów konstytucyjnych
byłaby zajęciem jałowym, jako że — jak to wynika z oświadczeń marszałka
Sejmu i przewodniczącego Komisji Konstytucyjnej Zgromadzenia Narodowego — żadnego z nich nie traktuje się jako modelowego, a jedynie jako materiał
wyjściowy. Analiza taka pozostawałaby zresztą w sferze abstrakcji, dla
aktu normatywnego nie wynikają żadne wnioski z prawa hipotetycznego. Niezależność i autonomię można natomiast zestawić z nadal obowiązującym art. 82 ust.
2 Konstytucji stwierdzającym, że „Kościół jest oddzielony od państwa".
Nawet M. Pietrzak (PiP 1994, z. 1,20) przyznaje, że „art. 1 (konkordatu — d.m.) potwierdza zasadę rozdziału państwa i Kościoła katolickiego". Art.
82 ust. 2 Konstytucji nie mówi o rozdziale w sensie czynnym, lecz używa
formy biernej, statycznej: „jest oddzielony". W świetle założeń państwa
świeckiego oddzielenie wyklucza podporządkowanie. Wniosek przeto taki,
że prawne znaczenie słów użytych w art. 1 konkordatu i w art. 82 ust. 2
Konstytucji jest tożsame. Bezzasadne okazują się też obawy, że art. 1 konkordatu
przesądza dyspozycje przyszłej Konstytucji. Żaden z projektów Konstytucji — a minął już termin ich przedłożenia — nie zawiera bowiem propozycji,
które kwestionowałyby autonomię i niezależność.
IV. Konkordat a obowiązujące prawo polskie (w świetle podnoszonych
zarzutów)
1. Uwagi ogólne
Jeśli konkordat zostanie ratyfikowany, wejdzie w życie po upływie miesiąca
od dnia wymiany dokumentów ratyfikacyjnych i wtedy stanie się obowiązującym w Polsce prawem. Oczywiste jest, że pociągnie to za sobą zmiany w prawie
polskim. Trzeba jednak rozróżnić normy konkordatu, które zobowiązują państwo
do wydania norm prawa wewnętrznego regulującego odpowiednie działy stosunków
prawnych, oraz normy, które takiego obowiązku wyraźnie nie nakładają. Obowiązek
wprowadzenia zmian nakłada jedynie art. 10 (art. 15 ust. 3 wymaga uwzględnienia
przy uchwaleniu ustawy budżetowej). Pozostałe artykuły konkordatu wymagają
zmian w prawie polskim o tyle, o ile to konieczne dla stosowania i przestrzegania
konkordatu. Trudno mi zgodzić się ze stwierdzeniem zawartym w jednej z opinii, że każde z postanowień konkordatu musi być włączone do prawa polskiego
przez odpowiednie zmiany w ustawach". Przy takim alarmistycznym założeniu
łatwo dojść do przerażającej, idącej w dziesiątki liczby zmian w ustawodawstwie
polskim. Tymczasem jednak wchodzi on w prawo polskie — po przejściu procedury
ratyfikacyjnej — mocą woli ustawodawcy wyrażonej w ustawie upoważniającej
do ratyfikacji. Oczywiście, normy prawne winny być spójne, sprzeczności
trzeba usunąć. Niesprzeczność systemu prawnego nigdy nie jest absolutna,
matematyczna. Teoretycy prawa zgodnie przyznają, że system prawa cieszy
się zaledwie dostatecznym stopniem niesprzeczności (Opałek, Wróblewski),
zaś o tym, czy ten stopień jest dostateczny, decyduje praktyka prawa, tzn.
jego przestrzeganie przez adresatów i stosowanie przez organa władzy. Szereg
zmian, których konieczność podnosi się w opiniach, uzasadnia się literalnym
zestawieniem słów. Odnoszę wrażenie, że za niektórymi wykazami postulowanych
zmian stoi perfekcjonizm, o jakim marzyli kodyfikatorzy XIX w., a który
okazał się iluzją. Nie przecząc, że wejście w życie konkordatu pociągnie
za sobą zmiany ponad te, które nakazuje art. 10, uważam, że nie należy
ich wprowadzać a priori przy biurku, ale korzystając z praktycznego doświadczenia.
Obawy przed falą zmian legislacyjnych winno rozwiać stwierdzenie zawarte w arendze, że „Rzeczpospolita Polską uwzględniła swe zasady konstytucyjne i ustawy". Stwarza to domniemanie niesprzeczności dyspozycji konkordatu i obowiązującego prawa polskiego (np. odnośnie do pojęć „bezpieczeństwa i porządku publicznego" w art. 8 ust. 4 konkordatu i „utrudnienia ruchu
drogowego" w rozporządzeniu Min. Spraw Wewn. z 21.7.1993).
2. Konkordat a ustawa „o stosunku państwa do Kościoła katolickiego"
Konkordat nie uchyla ustawy o stosunku państwa do Kościoła
katolickiego. Jednak zawierając konkordat Rzeczpospolita zrezygnowała z jednostronnego regulowania swoich stosunków z Kościołem katolickim. Znaczy
to, że ustawa ta będzie nadal obowiązywać, ale niektóre normy sprzeczne z konkordatem zostają (w myśl zasady "lex posterior derogat priori")
uchylone (np. art. 16 ustawy wobec art. 8 ust. 4 konkordatu), czy też zdezaktualizują
się (np. art. 5-9 ustawy wobec art. 2 ust. 2 konkordatu).
3. Nienaruszalność cmentarzy
Głośne są obawy, że wobec art. 8 ust. 3 konkordatu („Państwo
gwarantuje nienaruszalność miejsc kultu i cmentarzy") martwą literą stanie
się przepis art. 8 ust. 2 ustawy o cmentarzach i grzebaniu zmarłych, a proboszcz będzie mógł nie udostępnić na cmentarzu na równych prawach miejsca
na pochówek niekatolików. Nie rozwiały tych obaw zapewnienia, że wniosek
taki nie znajduje w tekście konkordatu żadnej podstawy. Gwarancja nienaruszalności
miejsca świętego oznacza, (1) że Kościół wykonuje w nim swobodnie swoje
zadania, (2) że miejsca te nie zostają bez zgody władzy kościelnej przeznaczone
na inny użytek (k. 1210 i 1213). Cmentarz jest właśnie „na użytek" grzebania
zmarłych. Pochowanie niekatolika, zwłaszcza jeśli brak cmentarza niekatolickiego,
nie powoduje też zbezczeszczenia cmentarza, nie jest bowiem czynnością
niesprawiedliwą, wręcz przeciwnie. Od udostępnienia miejsca trzeba odróżnić
odprawienie pogrzebu katolickiego. Do wspomnianych obaw nie daje też podstaw
brak w art. 24 konkordatu wzmianki o zarządzaniu cmentarzami, gdyż nie
zarządzenie, lecz ich zakładania stanowiło problem w stosunkach Kościół-państwo.
Przepis art. 8 ust. 2 ustawy o cmentarzach pozostaje nadal w mocy.
4. Zmiany w prawie małżeńskim
Art. 10 ust. 6 konkordatu stwierdza, że celem wprowadzenia w życie art. 10 zostaną dokonane konieczne zmiany w polskim prawie. W grę
wchodzą Kodeks rodzinny i opiekuńczy oraz Prawo o aktach stanu cywilnego.
Szereg projektów zostało już opracowanych. Intencją Kościoła jest, by wierni
nie musieli dwukrotnie wyrażać woli zawarcia małżeństwa, a jeden raz wyrażony
akt woli pociągał za sobą skutki prawne w obydwu systemach prawnych. Ponieważ
dla katolików małżeństwo jest sakramentem, trudno zrezygnować z formy kościelnej.
Obligatoryjna forma cywilna stwarza nierówność obywateli. Przedłożone projekty
dowodzą możliwości ustalenia funkcjonalnych norm czyniących zadość kościelnym i państwowym założeniom małżeństwa, respektującym wolność religijną. Kłóciłby
się z wolnością religijną postulat, by wszystkie małżeństwa religijne zostały
wpisane do ksiąg USC. Nowe propozycje nie likwidują niebezpieczeństwa zawarcia
przez tę samą osobę dwóch różnych małżeństw (z jednym partnerem wyłącznie
kościelnego, z innym wyłącznie cywilnego), ale taki stan prawny istnieje
już obecnie, ustawodawstwo konkordatowe nie pogorszy więc sytuacji. Natomiast
to właśnie Kościół głosi i strzeże jedność małżeńską, m.in. zakazuje proboszczom
asystowania przy małżeństwach, jeśli one nie mogą być uznane względnie
zawarte według prawa państwowego (k. 1071 § 1 n. 2). Spodziewam się też
dyspozycji kościelnego prawa partykularnego utrudniających zawarcie małżeństwa
osobom, które nie chcą, by ono wywierało skutki w prawie polskim. Jasne
jest też, że z chwilą wpisu do akt USC małżeństwo podlega niezależnej jurysdykcji
kościelnej i państwowej. Zarówno ewentualny rozwód udzielony przez sąd
państwowy, jak też ewentualne kościelne orzeczenie nieważności małżeństwa
wywiera skutki wyłącznie na danym forum. Dodać należy, iż projekty zmian w prawie małżeńskim napisano z założeniem, że analogiczne możliwości zostaną
udostępnione wiernym innych wyznań, jeśli zechcą z nich skorzystać.
5. Nauczanie religii w szkołach
Art. 12 konkordatu nie pociąga za sobą żadnych zmian w prawie polskim dziś obowiązującym. Dobrowolność uczęszczania na religię
wyraźnie gwarantuje zwrot „zgodnie z wolą zainteresowanych" (ust. 1). To
ogólne sformułowanie nie jest sprzeczne z bardziej szczegółowymi normami
ustawy o systemie oświaty. Pozostaje w mocy dyspozycja ustawy, że „po osiągnięciu
pełnoletności o pobieraniu nauki religii decydują uczniowie" (art. 12,
ust. 1). Oczywiste jest, że w przypadku osób pełnoletnich decyduje ich
wola, gdyż zarówno w prawie cywilnym jak i kanonicznym „przysługuje im
pełne wykonywanie uprawnień".
Nasuwa się tu uwaga ogólniejsza. Zupełnie mijają się z literą, sensem i duchem konkordatu zarzuty o rzekomym naruszaniu praw i wolności obywatelskich.
To konkordat właśnie odwołuje się do praw człowieka, w tym przypadku katolika, i zawiera dyspozycje służące umożliwieniu czy ułatwieniu korzystania z tych praw wtedy, gdy obywatel znalazł się w sytuacji szczególnej zależności
instytucjonalnej (w szkole, więzieniu, wojsku, szpitalu...). Będąc (np.)
żołnierzem obywatel wierzący pozostaje wyznawcą swojej religii i ma prawo
zachowywać się zgodnie z jej zasadami. Rzeczą zarówno Kościoła jak i państwa
jest umożliwienie mu bezkolizyjnego korzystania z tego prawa. Czy obywatel z tego skorzysta, to jego rzecz. Dotyczy to — podkreślmy — wszystkich bez
względu na wyznanie czy jego brak.
Chybione byłoby wyliczanie, ile zyskał Kościół, ile państwo. Nie państwo
działa w Kościele, lecz Kościół na terenie państwa. Obowiązywanie prawa
państwowego jest oczywiste. Konkordat reguluje sytuacje „stykowe". Warto
zauważyć, że właśnie wtedy jawi się zwrot „zgodnie z prawem polskim" lub
równoznaczny. Właśnie troska o to, by — zachowując własną tożsamość — pozostawać w zgodzie z prawem odnośnego kraju skłania Kościół do zawierania konkordatów.
*
Tekst publikowany w: „Wiadomości Archidiecezjalne", Organ Urzędowy
Kurii Metropolitalnej w Katowicach, nr 63/1995, s. 23-31; „Konkordat Polski
1993. Wybór materiałów źródłowych z lat 1993-1996". Wybór tekstów: Czesław
Janik, Uniwersytet Warszawski, Instytut Nauk Politycznych, Warszawa 1997.,
przygotowany na zlecenie Komisji Nadzwyczajnej do rozpatrzenia projektu
ustawy o ratyfikacji Konkordatu między Stolicą Apostolską a Rzecząpospolitą
Polską.
« (Published: 16-11-2003 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 2934 |
|