Dziedziny :
· [1]
· [1]
· [1]
· [2]
· [7]
· [6]
· [1]
· [1]
· [4]
· [6]
· [6]
· [2]
· [3]
· [1]
· [1]
· [2]
· [14]
· [3]
· [3]
· [1]
· [3]
· [10]
Wschód Wielkiego Wschodu Dziedzina: Wolnomularstwo (masoneria) Autor: Wojciech Giełżyński Inne pozycje autora (2) | O autorze Seria: Ex Oriente Lux Miejsce i rok wydania: Warszawa 2008 Liczba stron: 136 Wymiary: 14x20 cm Okładka: Miękka Ilustracje: Tak Cena: 25,00 zł (bez rabatów)Rekomendacja Racjonalisty
Opis Jest to pierwsza książka poświęcona w całości Wielkiemu Wschodowi w Polsce, książka wolnomularza obecnego Wielkiego Wschodu o Wielkim Wschodzie przedwojennym. Jest to wreszcie książka poświęcona prawie nieznanym dziejom polskiej masonerii liberalnej w XX w. Wojciech Giełżyński, którego ojciec – Witold był filarem przedwojennego Wielkiego Wschodu rekonstruuje tę historię w oparciu w dużej mierze o rodzinne materiały. Autor krytycznie odnosi się do pisarstwa nie tylko zwykłych historyków, którzy notorycznie nie uwzględniają roli historycznej organizacji wolnomularskich w Polsce, ale i do historyków wolnomularskich, którzy też na ogół przemilczają ten chwalebny okres Wielkiego Wschodu lub zbywając go nader lakonicznymi wzmiankami. Książka zawiera jeszcze dwa inne aspekty polemiczne: autor z dużą rezerwą odnosi się do rytualnej i symbolicznej sfery wolnomularstwa, za istotę uznając praktyczne działania społeczne i polityczne wolnomularzy dla realizacji idei Wolności, Równości i Braterstwa, co w zasadzie sprowadza się do budowania podstaw demokracji. Z tej też przyczyny autor z rezerwą odnosi się do poznawania masonerii przez pryzmat prac Ludwika Hassa, który przedstawiał w zasadzie jedynie suchą formę masonerii, bez jej esencji. To niewielka, ale z pewnością bardzo ważna książeczka o polskiej masonerii.
Spis treści
Prolog nieco przekorny 5
l. Krótki kurs historii masoństwa 19
2. Jeszcze przed początkiem 33
3. A bramy otwierał Abramowski 37
4. Na przedprożu... 43
5. Nadal na przedprożu 49
6. Zet-Te-eS-eS i jego 15 córek 53
7. Pan Rafał - „Judym" Żeromskiego 63
8. Zaranie niepodległości 69
9. Numer Dwa Wielkiego Wschodu 79
10. Trochę o Kaliszu, dużo o Lublinie 87
11. Brat trzeci - i następni 97
12. „Myśl Polska" - flagowy okręt Wielkiego Wschodu 107
13. Polska już trochę niepodległa 115
14. Polska staje dęba 119
15. Nareszcie „Głos Stolicy"! 123
16. Wielki Wschód się usypia... 131Fragment lub streszczenie Fragmenty wstępu:
„Wedle niejednego z historyków, masonerii Wielkiego Wschodu w ogóle nie było w ostatniej dekadzie dziejów Polski pod zaborami. Nie było, i już! Czyli książka niniejsza mówi o tym, czego nie było, i skoro tematem jej są właśnie rozliczne działania Wielkiego Wschodu w rosyjskim zaborze, tuż przed Pierwszą Wojną..., a potem w trakcie tamtej wojny. (...)
Masoneria Wielkiego Wschodu odrodziła się w Polsce przed pierwszą wojną, 10 czerwca 1910 roku, pod przewodnictwem Rafała Radziwiłłowicza; (...) to on - a nie Andrzej Strug - był później, po 1920 roku, Wielkim Mistrzem Wielkiej Loży Narodowej. (...)
Nieco więcej choć z lękliwością i z zadziwiającą niekonsekwencją, napisała o inspiracjach masońskich żona Tomasza Nałęcza, Daria, w interesującej książce „Sen o władzy". Relacjonując powstanie w 1917 roku Zjednoczenia Stronnictw Demokratycznych, ostrożnie podała, iż „Powszechnie podejrzewano je o uleganie inspiracjom masońskim", a następnie wyliczyła siedem osobistości, z których cztery należały do wolnomularskiej elity. Przy składzie Komitetu Organizacyjnego Związku Demokracji Polskiej, którego kompozycja była podobna, takiego domysłu już zabrakło. Kiedy jednak, w rok później, identyczna sytuacja powtarza się z Klubem Społeczno-Politycznym, Daria Nałęcz zaznacza słusznie: „Całej imprezie najpewniej patronowała masoneria. Nie mogło być przecież kwestią przypadku, że prawie wszyscy organizatorzy klubu byli masonami". Rzeczywiście, nie mogło... Ale gdy opisuje powstanie tymczasowej Rady Związku Demokracji w 1920 roku, w której na 17 członków, aż 12 było masonami, podobnej uwagi nie ma! Jakby pani Daria poczuła się zażenowana aktywnością tej tajemnej organizacji. Pewnie z tejże przyczyny w wielu miejscach książki, gdy jest mowa o inicjatywach masońskich, Autorka pisze o „inteligenckich radykałach"; do większości wolnomularzy określenie to istotnie pasuje. (...)
Można się z tych źródeł dowiedzieć co nieco o STRUKTURACH owych obediencji i poszczególnych lóż, lecz o ich działaniach, ich funkcjach - co bez porównania ważniejsze - niewiele. Dlatego od Hassa mało dowiemy się o czym myśleli i dyskutowali „bracia" z różnych lóż? Jakie wyznawali pryncypia etyczne i polityczne? Jakie stawiali przed sobą cele, ważne narodowo? Czego rzeczywiście dokonali swymi działaniami „pozalożowymi", choć przez loże inspirowanymi?
Skrupulatne liczenie ile było lóż i ilu one miały członków - gdy przedmiotem badań jest społeczno-polityczna ROLA masonerii, a nie jej formalna struktura i obrzędowość - uważam za poznawczo niewiele warte. Może nawet dosadniej: bezwartościowe. Bez porównania ważniejsze jest badanie DZIAŁAŃ masonerii wśród „ludzi światowych", (używając jej języka). Nie ceremoniał lożowy jest ważny, lecz aktywność społeczna, oświatowa, publicystyczna, a nawet - partyjna masońskiej elity. O tym w archiwach nie znajdzie się prawie nic, natomiast wiele informacji (nie zawsze pewnych, wymagających weryfikacji) można zaczerpnąć z licznych wspomnień i relacji pamiętnikarskich, z wywiadów udzielanych przez znanych masonów (często kamuflowanych regułami dyskrecji) oraz z analizy pism, o których wiadomo, że były inspirowane (i często subsydiowane) przez Kapitułę Wielkiego Wschodu, lub przez jego zamożnych członków.
Oprócz wspomnianego już „Zarania", były nimi: dziennik „Kurier Lubelski", czasopismo „Myśl Polska" oraz dziennik „Głos Stolicy". Te trzy tytuły redagował lub współredagował Witold Giełżyński, mój Ojciec. (...)
Trochę relacji najstarszej generacji masonów zachowało się w moich papierach rodzinnych i zbiorach Kazimierza Szwarcenberga-Czernego [1895-1975, były konsul RP]. Rzecz jasna, niektóre z zawartych w nich informacji są niepewne, wątpliwe, bo pamięć ludzka jest ułomna. Ale wielka część tych relacji mówi znacznie więcej - i o wiele prawdziwiej - o działaniach masońskich, niż suche dokumenty formalne, które szczątkowo przetrwały w archiwach. Historycy powinni częściej sięgać po takie materiały „nieformalne" - i starać się je weryfikować poprzez konfrontację z innymi - zamiast polegać tylko na nie mówiących nic istotnego archiwaliach.
W kwestii tej podzielam zdanie Kazimierza Szwarcenberga-Czernego, który w liście do Stefana Łaniewskiego (12 grudnia 1969 roku) zauważył:
„W ostatnich czasach ukazały się dwa opracowania dr. Hassa, ale stwierdziłem, że nie chwyta on istoty zagadnienia, czym jest i była polska masoneria, nie orientuje się on zupełnie w środowisku warszawskim i powiązaniach personalnych, wreszcie podaje jako źródło zupełnie bezwartościowe dane, które czytelnik może brać za dobrą monetę, a które sprawdzone nie mają żadnego znaczenia.” (...)
[Mowa jest] o roli masonów, przeważnie roli KIEROWNICZEJ, w kilkunastu organizacjach niepodległościowych. Było ich nawet więcej, choć tylko nieliczne deklarowały wprost swe dążenia niepodległościowe, większość skupiała się na samoorganizacji i dopingowaniu społeczeństwa zatomizowanego i bezradnego po stuleciu obcej dominacji.
Właśnie wtedy - w okresie szczególnie ważnym, tuż przed Wielką Wojną i w jej trakcie - nieliczni masoni wpłynęli znacząco na losy Polski, budzącej się do samoistnego bytu. O tym jest ta książka. (...)
Uważam bowiem, że należy upamiętnić działania i zasługi organizacji dobrze w dziejach Polski zapisanej, lecz przez większość dziejopisarzy traktowanej marginalnie, albo nawet tak, jakby była ona czymś w rodzaju... „talibów w Klewkach" z fantasmagorii pana Leppera.
Trzeba tedy jej historię wskrzesić z niebytu... (...)
Cała jej oprawa obrzędowa stanowiła - w okresie Wielkiego Wschodu - tylko gest, symbol szacunku dla parowiekowej tradycji, a nie istotę jej działań, jak w niektórych innych „obediencjach". Cała jej ideologia była rozwinięciem hasła „Wolność - Równość - Braterstwo", czyli budowaniem podstaw demokracji... (...)
O wiele mniej ważne jest to, co ona formalnie uchwalała, niż to, co poszczególni masoni czynili „nieformalnie", uczestnicząc z pasją w życiu społeczeństwa.
Prawie każdy mason (a wszyscy z tych, którzy dla Polaków coś znaczyli) należał zarazem do jakiegoś „świeckiego" kręgu czy nurtu ideowego, do tej lub innej partii politycznej, lokującej się w okolicach centrum z większą tolerancją w lewo niż w prawo. Tam mason działał, tam lokował swoje aspiracje. Jedynie dla nielicznych maniaków życie obrzędowe lóż było ważniejsze niż realne życie kraju. (...)
Stanisław Patek, najświetniejszy umysł wśród luminarzy Wielkiego Wschodu, wyraził to w 1917 roku następującymi słowami:
„Są takie chwile historyczne, w których każdy dobry obywatel bierze udział w życiu politycznym kraju. Nie można chcieć, aby mason przestał być synem swej Ojczyzny i aby masoneria nie służyła tej Ojczyźnie według swego rozumienia rzeczy. Masoneria polska była specjalnie narodową i polityczną" (cytat z wywiadu dla tygodnika „Świat", nr 25, 1917 roku, w całości poświęconemu dwustuleciu masonerii).”Podziel się swoją opinią o tej książce..