Dziedziny :
· [1]
· [1]
· [1]
· [2]
· [7]
· [6]
· [1]
· [1]
· [4]
· [6]
· [6]
· [2]
· [3]
· [1]
· [1]
· [2]
· [14]
· [3]
· [3]
· [1]
· [3]
· [10]
Axis Mundi Dziedzina: Powieści i powiastki Autor: Wiktor Trojan Miejsce i rok wydania: Wrzesień 2011 Wydawca: Novae Res Liczba stron: 604 Wymiary: 14,5x20,5 cm ISBN: 978-83-7722-162-4 Okładka: Miękka Ilustracje: Nie Cena: 47,00 zł (bez rabatów)Rekomendacja Racjonalisty
Opis "Axis mundi" to opowieść o żądzy, ambicji, zbrodni i okrutnej wojnie. Bezwzględnej i cynicznej dyplomacji, za sprawą której na zgliszczach starego porządku wzrastały nowe imperia. Odkryj XVI-wieczny świat przesycony wiarą oraz wierzeniami. Czas sprzed rewolucji naukowej, kiedy rodziły się i umierały opowieści. Poznaj inspirowane niezwykłymi faktami losy Witolda Bohuszewicza i jego pana Olbrachta Łaskiego - największego awanturnika swoich czasów. Ich wędrówce niezmierzonymi przestrzeniami Rzeczpospolitej Obojga Narodów i mrocznej Anglii towarzyszy plejada nietuzinkowych postaci (John Dee, Edward Kelley). Potężni władcy oraz ich być może jeszcze potężniejsi zausznicy: król i wódz Stefan Batory oraz do szaleństwa ambitny Jan Zamoyski; majestatyczna Elżbieta I Tudor oraz złowieszczy mistrz szpiegów Fransis Walsingham. Historia inna niż wszystkie.
Książka objęta patronatem portalu Racjonalista.plFragment lub streszczenie "– A z tego wnosisz, waść, że my są krewniacy Jezusa? – zapytał cynicznie pan Łaski.
– Jezus, potomek Dawida z pokolenia Judy! Juda, syn Jakuba. Jakub, syn Izaaka, syna Nechora, syna Seruga, syna Reu…
– I tak, waść, pewno dojdziesz do swojego Asarmota i Sema? – zapytał wojewoda.
– Jużem prawie doszedł, ale jako że wszystkiego na piśmie nie mam, to nie będę strzępił języka. Jednakowoż linie nasze, to jest linia Polaków i linia Jezusa,
długo były połączone i to wszystko w Biblii zapisane, a co nie w Biblii, to u mężów
starożytnych. Można rzec, żeśmy są zaginionym pokoleniem Izraela.
– Ale, ale… zarzucasz nam, waść, pokrewieństwo z Żydowinami? – burknął
gruby mnich z obrzydzeniem.
– Toć sąsiedzie, jeśli chcesz być w pokrewieństwie z Jezusem, musisz być
i krewny żydowski – odparł z wyrafinowanym uśmiechem chudy, chorowicie
wyglądający szlachcic, którego Witold nie miał dotychczas okazji poznać z nazwiska,
gdyż tuż po wstępnej prezentacji ten oddalił się na spoczynek.
– Bluźnisz, Mikołaju… – mnich aż zadygotał z odrazy. – Toć może i Pan Bóg
wysłał swego syna między Żydy, aleć tylko dlatego, że one są najstarsze i historię
rodzaju dokumentowały."
"– Pamiętaj, panie Witoldzie: to nie twoja Polska, gdzie każdy może sobie wierzyć we własną odmianę Jezusa. Tam jest wojna. Maria Stuart więziona. Msza rzymska pod karą gardła zakazana, za to anglikańska obowiązkowa pod karą
grzywny i aresztu, a ten drugi oznacza podejrzenia o papizm, czyli zdradę stanu, czyli znów gardło. Katolicy pochowani po prowincji boją się nos wyściubić, bo i po co wyściubiać mają, skoro i tak żadnych urzędów im pełnić nie wolno, ba, nawet i nie ma jak wyściubić, bo im wierzchowców mieć zakazano. Wszystkie klasztory w ruinie…"
– Ktoś kiedyś powiedział, że życie właśnie tym różni się od sztuki, że łacniej opiera się na przypadku niźli na logice. Zauważ, Krzysztofie… znawco tematu… deus ex machina! – krzyknął prawie, jakby trafił go piorun nagłego geniuszu. – W sztuce nic nie może dziać się samo przez się. Nic nie może być wynikiem takiego splotu okoliczności, który byłby nierozwikłany dla widza. Po to Eurypides spuszczał na scenę swoich bogów. Po to ty w swych sztukach posługujesz się duchami, elfami, prorokującymi wiedźmami i czym tam jeszcze. A w życiu… życie nie musi być nierozwikłane. Życie, drogi przyjacielu, nie ma sensu.
Krzysztof poczerwieniał i jąkając się nieco, wydukał:
– Bluźnisz… bluźnisz, przyjacielu, i wierz mi: nie myślałem, że kiedyś takie słowo przejdzie mi przez gardło. Ale ty odbierając sens życia, bluźnisz nie przeciwko Bogu, lecz przeciwko ludziom!
– Sens życia… sens życia… – głos starszego z mężczyzn wyrażał błazeńską ironię i coś na kształt oburzenia.
– No tak, sens życia!
– Zostaw to filozofom. Życie, bracie, nie ma sensu. Przynajmniej jeśli sam mu go nie nadasz. Nie ma uniwersalnego przepisu – zaśmiał się. – Podróżowałem w ostatnich latach po wszystkich krajach mających porty nad Morzem Śródziemnym, spotykałem wielu ludzi, rozmawiałem z tymi, którzy mieli się i których miano za mędrców i filozofów. A i to, tak na marginesie, robiłem, by jakoś zadośćuczynić oczekiwaniom pewnej starej wiedźmy. Ale wracając do podróży i mędrców… Wierz mi… każdy z uporem szaleńca próbował wykazać swój sens życia. Mówił: „Patrz, to moje dzieci, moi uczniowie. Spójrz, jacy są szczęśliwi, a są tacy, bo poznali, co jest w życiu ważne. Dowiedzieli się, jaki jest jego sens”.Podziel się swoją opinią o tej książce..