1. Wprowadzenie W przypadku wszelkich opowieści niesamowitych sceptyk zmuszony jest do zachowania daleko posuniętej ostrożności, do zadania sobie podstawowego pytanie: jaka jest wiarygodność prezentowanych informacji, jaką mamy pewność, że dany autor nie konfabuluje, nie przeinacza faktów, nie ukrywa niewygodnych informacji? Ta wzmożona ostrożność wskazana jest również przy ocenie teorii naukowych bazujących na skąpym lub kontrowersyjnym materiale wyjściowym. Historię wojen piszą ich zwycięzcy, dzieje starożytności piszą ludzie nie zawsze podchodzący poważnie do tematu. Ustala się z góry pewną hipotezę typu: Egipcjanie Starego Państwa nie stosowali wierteł rurowych a następnie bagatelizuje wszelkie odkrycia przeczące tezie podstawowej. Nauka zmienia się w religię, religia w naukę. W obu tych dziedzinach myśli ludzkiej dominuje kunktatorski brak elastyczności. My mamy monopol na prawdę, my mamy Rację, z oponentami się nie dyskutuje, oponentów się ośmiesza i ignoruje. W każdej niepewnej dziedzinie wiedzy należy przyjąć zasadę otwartości: żadna hipoteza pewną być nie może, może być jedynie bardziej prawdopodobna z braku kontrargumentów. Otwarcie należy podejść również do dywagacji Zechariego Sitchina na temat „prawdziwej" historii Szumerów. Jednak w jego przypadku możemy sprawdzić, czy to, co nam serwuje jest rzeczywiście przynajmniej zgodne ze stanem faktycznym. Sami możemy sięgnąć do cytowanych przez niego tekstów i sprawdzić czy cytowane są w sposób rzetelny, czy autor przypadkiem nie pomija tych wszystkich fragmentów, które przeczą jego teoriom. Bajkom Z. Sitchina dała się uwieść Cecylia Ruder (fragmenty jej artykułu poniżej odmiennym kolorem — zobacz oryginał). 2. Wstępne koncepcje SitchinaSumer to kraj u ujścia Eufratu i Tygrysu, gdzie sześć tysięcy lat temu powstała cywilizacja nie mająca swego prekursora. W każdym bądź razie, dla nauki jest on nieznany. Nagle i nieoczekiwanie pojawiły się język pisany i nauka na bardzo wysokim poziomie, organizacja państwowa, budowano wysokie budynki, uprawiano intensywną gospodarkę rolną, kwitł przemysł i handel, tworzono prawo, teorie kosmologiczne, a także utrwalano wiedzę dla potomności. — Szumer nie wyłonił się z próżni, nie powstał nagle, jego pismo nie pojawiło się ad hoc, z kapelusza, za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Można prześledzić cały proces stopniowej urbanizacji, zmian w budownictwie, w języku czy w dziełach sztuki. Szumer nie był pierwszą cywilizacją w regionie, nie był też jedyną. Był raczej jednym z wielu państewek handlujących z sobą w basenie Morza Arabskiego i Zatoki Perskiej. We wszystkich pismach pozostawionych przez Sumerów, a następnie kopiowanych przez następujące po nich cywilizacje, przewijają się te same fakty. — Bynajmniej… Fakty poniżej cytowane przewijają się jedynie we wszystkich książkach wydanych przez Z. Sitchina. Szumerowie byli bardziej rozgarnięci. W minionych czasach, około 400 -270 tys. lat p.n.e. (oceny różnią się między sobą w tej kwestii), w południowej Mezopotamii pojawili się OBCY, którzy przybyli z nieba i założyli tam pierwsze osady, osuszając podmokły teren za pomocą melioracji. Planetę, z której przybyli, Sumerowie określali jako dwunasty obiekt naszego Układu Słonecznego. — Co by świadczyło o ich ograniczonej wiedzy kosmologicznej. W Układzie Słonecznym nie ma 12 planet, jego budowa jest o wiele bardziej skomplikowana, ziemski Księżyc jest planetą, lecz Pluton jak się obecnie okazało jest jedynie jednym z wielu podobnych mu wielkością obiektów w pasie Kuipera. Nie przybyli na Ziemię przypadkiem. Poszukiwali złota, które dziś także odgrywa ważną rolę w technologii kosmicznej. Było im ono potrzebne do ratowania zanikającej atmosfery ich planety, do ochrony przed promieniowaniem, utratą ciepła, powietrza i wody. — I dlatego wylądowali w pozbawionej złota bagnistej Mezopotamii. Złota tam nie było, lecz była trzcina, materiał, z którego w III tys. p.n.e. budowano statki, wszystkie większe cywilizacje powstawały w deltach rzek a w każdym razie tam, gdzie mógł się rozwinąć transport morski. Wydobycie złota w Zatoce Perskiej nie spełniło oczekiwań, poszukano zatem innych złóż i natrafiono na nie w krainie Abzu (nazwa podana w starożytnych przekazach) w południowej części Afryki. Złoża jednak trzeba tam było eksploatować techniką górniczą, należało stworzyć odpowiednie zaplecze, zapewnić transport. Praca była ciężka, więc do wydobywania kruszcu i wykonywania innych prac pomocniczych, przybysze (przez Sumerów zwani Anunnaki) utworzyli początkowo kilku prymitywnych robotników za pomocą techniki zapłodnienia in vitro nasieniem Anunnaki kilku komórek jajowych samic ziemskiego małpoluda. — I tutaj rozbija się w pył cała koncepcja pana Sitchina.
Kosmici, którzy opanowali podróże międzyplanetarne, w celu wydobycia kruszców
stwarzają prymitywnych robotników pracujących dla nich w kopalniach tak, jakby
nie posiadali odpowiednio zaawansowanych technicznie maszyn. Kopaczka w dłoń bo
kosmitom się śpieszy. Ich planeta umiera, traci atmosferę, więc pozwalają na to
by wydobycie trwało przez tysiące lat w śmiesznie ekstensywnym trybie. Że też
żaden z nich nie wpadł na pomysł by zamieszkać na tej urokliwej planecie, by
przenieść na nią swą upadającą cywilizację. Zarodki zostały zaimplantowane, a matkami zastępczymi były kobiety Anunnaki. Hybrydy te nie mogły się rozmnażać, stosowny dopływ siły roboczej zapewniono więc na drodze dodatkowych manipulacji genetycznych, które umożliwiły samodzielną reprodukcję stworzonemu gatunkowi. Około 13 tys. lat temu miał miejsce potop, spowodowany prawdopodobnie ogromną falą pływową spowodowaną przejściem planety X w pobliżu Ziemi. — pan Sitchin przedstawia szczegółowe trajektorie swej fantomowej planety, za każdym razem jak zbliża się do ziemi kosmici uczą ludzi a to rolnictwa, a to lepienia garnków, a to innych pożytecznych rzeczy. Tyle że Z.S. pomija już zupełnie fakt, że planeta ta powinna być widoczna również w czasach rzymskich, lecz nie była, żaden z chińskich astronomów też nic na jej temat nie wie, więc lepiej na ten temat nie pisać. ...lub być może gwałtownymi erupcjami wulkanicznymi przy równoczesnym podniesieniu się poziomu wód na skutek ustępującego okresu zlodowacenia. Potop zniszczył całkowicie bazy obcych przybyszy wraz z kosmodromem i centrum kontroli lotów w dorzeczu Eufratu i Tygrysu, katastrofie oparła się jednak płyta lądowiska w Baalbek u wybrzeża Morza Śródziemnego. — tu pan Sitchin stara się przemycić bajkę o kosmodromie w świętych górach Libanu. Tyle, że płyta ta wzniesiona została w czasach o wiele późniejszych, cała świątynia ma charakter megalityczny, nie tylko jej podstawa, niektóre bloki ważą ok. tysiąc ton, lecz mimo wszystko wznieśli je ludzie. Baalbeck jest dowodem na stosowanie w głębokiej starożytności zaawansowanych technik budowlanych, specjalnych dźwigów, które później ujrzały światło dzienne dopiero w epoce renesansu. ![]() ![]() Niemniej zdumiewająca jest treść sumeryjskiego eposu Enuma
Elisz. Epos ten opisuje Niebiańską Bitwę, czyli przebieg tworzenia się naszego
Układu Słonecznego wraz z kosmiczną katastrofą, która nadała układowi ostateczną
strukturę. Jaki był przebieg tej Niebiańskiej Bitwy ? — Sitchin formułuje hipotezę, że skoro bogów utożsamiano z planetami to opis narodzenia bóstw można zinterpretować jako opis powstania
układu słonecznego. Następnie posuwa się dalej: twierdzi, że Szumerowie opisali
prawdziwą, ukrytą przed oczami współczesnych naukowców, wersję zdarzeń oraz, że
znali rzeczywiste rozmiary poszczególnych planet, włącznie z ich barwą. AKT I: Pierwsi bogowie AKT II: Narodziny Nudimmuda/ Neptuna Czytelnik ma odnieść wrażenie, że oto powstają dwie wielkie planety Jowisz i Saturn, które następnie zradzają dwóch podobnych sobie Urana i Neptuna. Nazwy rzeczywiście się zgadzają. Anshar i Kishar to starsza generacja bóstw, zastąpiona później przez Iszkura i Enlila, kolejnych panów ziemi. Ich greckie odpowiedniki to Zeus i Kronos, Jowisz i Saturn. Największy bóg przejął największą planetę. Jednakże w czasach gdy powstawało Enuma Elisz czczono najwyraźniej brata Enlila Enkiego, (archetypowy dobry bóg, mędrzec zamordowany przez złego brata, motyw wszechobecny w ówczesnym świecie (Ozyrys i Set), spotykany również w biblii: Habaal (Baal) i Kain (Mot), Jezus i Juda Sztyletnik, pierwotny Juda Bliźniak, brat pański). To Enki i jego syn stanowią największe planety na niebie a nie Anshar i Kishar. Wracając do pana Sitchina. Przetłumaczył on fałszywie odnośny
fragment po to by zataić przewagę Anu nad Anszarem: Jeśli więc uznamy, że Szumerowie opisują układ słoneczny, poszczególne planety, to musimy też stwierdzić, że wg nich Neptun był największą z planet. Prawda jest raczej taka, że to Bóg Wody, Ea, był ich największym bogiem, ojcem Marduka, nawiasem mówiąc, protoplasty Jahwe. AKT III: Zrodzenie Marduka, syna Nudimmuda Marduk przejmuje tytuł swego ojca — Baala. Nazwany zostaje Panem, Władcą, tak jak później Jezus, kolejne umęczone i zmartwychwstałe bóstwo agrarne. Marduk zrodzony zostaje wewnątrz ABZU — morza czujnego, morza
wiedzy. Przyjmując koncepcję Sitchina — we wnętrzu Słońca, choć raczej ABZU to
pierwotny chaos materii, morze materii, z którego wnętrza powstali wszyscy bogowie. Enuma Elisz niesie więc z sobą znamiona prawdy kosmologicznej, lecz Sitchin świadomie je zniekształca. Opuszcza wszelkie wersy i słowa, które kłócą się z jego hipotezą. Czy tak postępuje prawdziwy naukowiec i badacz? Czy tak traktuje czytelników człowiek honoru, czy może raczej oszust? Zadaję sobie pytanie: czemu Sitchin ignoruje oczywiste fakty? Czemu brnie w głupoty, prezentując nierzadko zmyślone dane? Jak można ignorować oczywiste wersy i słowa? Sitchin zachowuje się jak człowiek nawiedzony, jak szarlatan lub ślepiec, no chyba, że specjalnie on i jemu podobni autorzy (Alan Alford, Laurence Gardner) szerzy fałszywy obraz Szumeru. Takiej zaznał wizji, taki poczuł interes, zarobić parę groszy na ludzkiej naiwności i niewiedzy. AKT IV: Marduk na scenie Rzucają się od razu w oczy wykropkowane miejsca. Ciekawe, cóż
tym razem pan Sitchin stara się ukryć przed nami? Spójrzmy: Jak widać Sitchin pomija po raz kolejny bardzo ważne fragmenty, w których Marduk przedstawiony jest jako bóstwo podwójne, o dwóch głowach, przewyższające wszystko, wszystkich bogów. Wychodząc z koncepcji kosmogonicznej należałoby po prostu przyjąć, że Marduk to planeta lub gwiazda podwójna, jednak Sitchin tego nie czyni. Ignoruje pewien znaczący aspekt opowieści. Dopiero w znacznie późniejszej pracy „Genesis jeszcze raz", wydanej kilkadziesiąt lat po „Dwunastej Planecie", rozważa opis Marduka w rozszerzonej wersji. Uszy i oczy to wg niego satelity. O dwóch głowach pisze rzecz następującą: "Gdy przechodził koło Ea bok Marduka zaczął się wybrzuszać 'jak gdyby miał drugą głowę.' Czy właśnie wtedy wybrzuszenie to oderwało się by stać się księżycem Jowisza Trytonem?" zapytuje niemal retorycznie i nie wiadomo teraz czy śmiać się czy płakać. Marduk opisany jest jednoznacznie, miejscami autor poematu nie znajduje odpowiednich słów, co jakże przypomina opis Chwały Pana w księdze Ezechiela. Enuma Elisz jest dziełem przepięknym. Miejscami niezrozumiałym dla współczesnych tłumaczy. Miejscami niepojętym dla samego autora. Opisuje on rzeczy „ponad jego zrozumieniem" lub też ponad zrozumieniem współczesnych tłumaczy. Ogromna plastyczność opisu. Szereg niesamowitych stworów, które w kolejnej wersji translacji zmieniają się w zwykłe „demony" lub nic nie mówiące określenia, w dodatku z błędami logicznymi, typu „smok Mush-Hushshu" co dosłownie znaczy „smok Wściekły-Smok-Oraz". Kolejną rzeczą wartą odnotowania są przepotężne bronie używane w boju. Bronie o mocy huraganów i ognistych burz. Na niebie szaleją żywioły. Przyroda objawia swą potęgę. Inni zapewne dopatrzą się tu kosmitów i gwiezdnych wojen... 4. Dalsze oszustwaPrzekłamania w Enuma Elisz nie są czymś przypadkowym. W zasadzie wszystkie prace, a szczególnie „Dwunasta Planeta", roją się od błędów i zmyśleń. Sitchin w naginaniu danych do swych wniosków przerasta Daenikena i Charroux'a razem wziętych. Jako naukowiec czyni z siebie szarlatana, jak na fantastę jest zbyt poważny. 5. PaleopolemikaWróćmy teraz do artykułu C.Ruder, artykułu, który raczej niewiele ma wspólnego z główną linią witryny przeznaczonej dla racjonalistów. Pasuje w sam raz do działu z bajkami gardnerowskimi, opowieściami fantastycznymi, gdzie nikt nie pyta o rzetelność źródeł i wiarygodność zasłyszanych informacji. Ze szczegółami przekazów sumeryjskich i ich późniejszych kopii zapoznać można się w pracach zbiorczych znanego archeologa, historyka i znawcy pisma klinowego, prof. Zecharii Sitchina. — Sitchin nie jest ani znanym, ani archeologiem, ani historykiem, co najwyżej klinowym kabalistą pokroju Barbary Thiering, który w każdej włóczni widzi rakietę a w każdej świątyni prymitywny kosmodrom. Warto teraz spróbować zweryfikować wiarygodność tych
opowieści. Pozostawmy na razie na boku sprawę wizyty „obcych" na naszej Ziemi i zajmijmy się tylko tymi faktami, których prawidłowość daje się weryfikować za
pomocą konfrontacji ze stanem naszej aktualnej wiedzy. — Po pierwsze przekazy szumerskie ani słowem nie wspominają o wydobywaniu złota w Afryce, po drugie informację takową podaje sam Sitchin nie podając dokładnego przypisu skąd też ją zaczerpnął i po trzecie — opisywane prace górnicze miały charakter działań prymitywnych wykopalisk powierzchniowych, aż dziw bierze, że do tak płytkich warstw złota konieczne było rzekome wytworzenie ludzi. Znajomość procedur inżynierii genetycznej pozwala nam również ocenić rzetelność przekazów sumeryjskich pod kątem drogi prowadzącej do stworzenia człowieka. Po przeprowadzeniu udanych prób klonowania, zapładniania in vitro, implantacji zarodków i co najważniejsze, opracowaniu technologii rekombinacji DNA (przez zespoły Ralpha Brinstera na Uniwersytecie Pensylwańskim i Richarda Palmitera w Instytucie Medycznym Howarda Hughesa) wiemy dziś, że najpewniejszym sposobem wprowadzenia nowego materiału genetycznego jest wykorzystanie plemnika jako nosiciela tego materiału (prace zespołu Corrado Spadafory’ego w Instytucie Technologii Biomedycznej w Rzymie). Dokładnie taką właśnie technikę przy tworzeniu ludzi zastosowali zgodnie z przekazem Sumerów obcy przybysze. — po raz kolejny: zgodnie z nadinterpretacją Sitchina a nie przekazem Szumerów. Wszystko na to wskazuje, że ewolucja doprowadziłaby tak czy
inaczej do powstania istot rozumnych, przybysze jednak przyspieszyli ten proces. — co do fałszywości tej tezy chyba nie trzeba nikogo przekonywać. Dziewiętnastowieczni Aborygeni wyglądali jeszcze jak homo erectus. Wesley Brown i Rebecca Cann, niezależnie od siebie, ustalając współczynnik naturalnej mutacji DNA w mitochondriach osobników żeńskich różnych ras wyliczyli, że mitochondrialna Ewa zdolna do rozrodu pojawiła się około 300 — 150 tys. lat temu na terenie Tanzanii, Kenii i Etiopii. Wyniki tych ustaleń zbiegają się idealnie z czasem pojawienia się gatunku Homo sapiens. — pytanie którego homo sapiens: neandertalensis czy sapiens? Wyniki te do nikogo nie przekonują, spora grupa badaczy optuje za wieloma punktami początkowymi — azjaci wykazują cechy starsze od murzynów i europeidów a nie powinni Czas ten i miejsce (na północ od Abzu) zgodne są też z treścią przekazów sumeryjskich. — Ani czas ani miejsce nie jest zgodne. To właśnie Sitchin w oparciu o teorie pochodzenia ludzi z Afryki nagiął do nich niektóre mity szumerskie... Właśnie wtedy zgodnie z sumeryjskim przekazem miał miejsce bunt Anunnaki w kopalniach złota w południowej Afryce i rozpoczęto prace nad stworzeniem robotników pomocnych w realizacji najcięższych prac. — Szumerscy Anunnaki, Synowie Nieba, to późniejsi biblijni Anakim, Olbrzymi, którzy przetrwali potop, synowie boży (potomstwo aniołów nazywano synami niebios lub synami bożymi). (...) — Jak na ceglane miasto, które potraktowane nuklearnym pociskiem, to MD wygląda całkiem nieźle. Na ulicach znaleziono setki szkieletów, przy wybuchu nuklearnym nic by nie znaleziono. Nie są to jedyne interesujące i niekwestionowane ślady przeszłości. Wyniki badań starych map prowadzone przez prof. Charlesa H. Hapgooda są nie mniej zastanawiające. Nie ma chyba człowieka, który nie słyszałby o mapie tureckiego admirała Piriego Reisa z 1513 roku, będącej kompilacją starszych map źródłowych. — mało jest natomiast ludzi, którzy zadali sobie trud przyjrzenia się tej mapie i zweryfikowania mitów krążących na jej temat. Zagadką tej mapy są nie tylko wierne odwzorowania wybrzeży Ameryki i Antarktydy, lecz przede wszystkim to, że Antarktyda została odkryta ponad 300 lat po sporządzeniu tej mapy (w 1818 roku). — największa zagadką tej mapy jest to, że ludzie wciąż
wypisują o niej niestworzone rzeczy. Przyjrzyjmy się jej sami: ![]() O ile Europa, Afryka i fragmenty Brazylii przedstawione są w miarę wiernie to Ameryka Północna jest zwykłą konfabulacją opartą o mizerne wówczas dane. Widać zarysy zatoki meksykańskiej, coś jakby Florydę, ogromną Kubę, a wszystko to wykoślawione i nie mające wiele wspólnego z faktycznymi współrzędnymi geograficznymi. Kolejny mit — Antarktyda przedstawiona rzekomo z okresu przed zlodowaceniem. Tyle, że to co ma odzwierciedlać Antarktydę jest najzwyczajniej w świecie przekrzywioną niziną La Platy (Argentyną). Nie jest to jedyna mapa godna uwagi. Równie interesujące są mapy francuskiego astronoma i kartografa Orontiusa Finaeusa z 1531 roku, kartografa Gerarda Kremera (Mercatora) z 1569 roku oraz francuskiego geografa Philippe’a Bauche’a z 1737 roku. Wszystkie te mapy nie tylko obejmują nieznaną w tamtych czasach Antarktydę, lecz pokazują zupełnie różne na niej szczegóły, wskazujące na to, że kartografowie ci korzystali z różnych map źródłowych. Każda z wymienionych map wykazuje inny stopień zlodowacenia Antarktydy, a zatem mapy źródłowe powstawały w różnym czasie. Co więcej, na mapie Bauche’a Antarktyda nie jest zwartym kontynentem, lecz składa się z pojedynczych wysp. Dziś wiemy, że to prawda. Wykazały to badania sejsmograficzne przeprowadzone w 1958 roku. Tymczasem Antarktyda była całkowicie wolna od lodu ponad 10 tys. lat temu. — Jak można w poważnym piśmie zamieszczać takie rewelacje? W okresie największych zlodowaceń na południowym biegunie nie było lodu? Gdzie tego dowiedziono? W książce pana Sitchina? Od lodu wolny był jedynie fragment w pobliżu kontynentu amerykańskiego. (...) — Na bramie tej widać postać Wirakoczy w otoczeniu 48 ptakoludzi. Nic więcej. Tiahuanaco jeśli było kopalnią to niestety wyłącznie materiałów budowlanych dla miejscowej ludności. Cywilizacja Tiahuanaco nie ma swych korzeni, podobnie jak cywilizacja Sumerów, — Absurd! Równie dobrze można twierdzić, że chrześcijaństwo pojawiło się znikąd, zapewne za sprawą kosmitów. Nie dostrzega się przy tym, czy też nie chce się dostrzec kultury ubajdzkiej. Tiahuanaco nie zostało jeszcze nawet w całości zbadane, to co widać nad ziemią jest zaledwie fragmentem miasta zarośniętego zielskiem, jak donosi mi zaprzyjaźniona archeolożka. Cały obszar wokół jeziora Titicaca czeka na dogłębną penetrację. (...) — Koncepcja ta jest prawdopodobna, wysoce nieprawdopodobne są natomiast co niektóre argumenty mające dowieść jej słuszności. | |
Original.. (http://therationalist.eu.org/kk.php/s,432) (Last change: 18-03-2005) |