"Nikt,
nie przedstawia Boga i Syna Bożego za pomocą
takich poszlak, wykrętów i tak marnych świadectw (...) On więc, zgodnie ze świadectwem prawdy i z przekonaniem rozumu, był tylko człowiekiem" Celsus, II w.
W ówczesnych czasach deifikacje charyzmatycznych przywódców sekt stanowiły zwyczaj, praktykowany dosyć często. "Wówczas
na przykład uważano za rzecz całkiem naturalną, że sławni monarchowie, mężowie
stanu i myśliciele posiadali moc cudownego leczenia chorych, a nawet
wskrzeszania umarłych, co więcej, że mogli stać się bogami za życia lub po
śmierci. Pojęcie boskości było wtedy po prostu zgoła inne, miało wymiary
bardziej przyziemne; granica między światem transcendentnym a światem
ziemskim była właściwie nieostra i łatwa do przeniknięcia przez wybrańców."(Zenon
Kosidowski W najstarszej, Ewangelii Marka, nie jest jeszcze ani bogiem ani bóstwem. Kolejne Ewangelie dodają Jezusowi coraz więcej cech boskości, kulminacją jest ostatnia Ewangelia Jana (czerpał przy tym Jan z opowieści o Heraklesie, Dionizosie i innych bóstwach. Najważniejszym
tytułem boskiego Jezusa jest nazwanie go Synem Bożym. W Ewangelii
Markowej zwrot ten występuje jedynie kilka razy (przy nader wątpliwym założeniu,
że cały tekst jest autentyczny i dotarł do nas bez zmian). W pierwszej
ewangelii Jezus był ponadto 11 razy nazywany nauczycielem oraz trzykrotnie
„rabbi" (mój mistrzu). Ciekawym spostrzeżeniem może być określenie
momentu od którego Jezus zostaje Synem Bożym. U Marka dzieje się to podczas
chrztu Jezusa udzielonego mu przez Jana Chrzciciela, kiedy Bóg rozwarł niebo i krzyknął do Jezusa"tyś jest Syn mój miły, w tobie mi się
upodobało"(1, 11). U Mateusza z kolei Jezus rodzi się już z boskim
znamieniem — z dziewicy przy udziale Ducha Św. (do dziś mówi się kiedy nie
wiadomo kto jest sprawcą brzucha — pewnie zrobił ci to duch święty...),
po anielskich zapowiedziach. Zwróćmy uwagę, że Duch Św. u Marka zstępuje
do Jezusa dopiero w momencie chrztu (kiedy Jan polewał go wodą, sfrunęła gołębica z Duchem Św.). U Mateusza po narodzeniu przybywają do Jezusa i Maryi Mędrcy/Magowie/Królowie
(wedle uznania), którzy składają mu hołd jako niezwykłemu dziecięciu. Cóż w tej sytuacji mogli zrobić kolejni ewangeliści? Łukasz przyśpieszył hołd
Jezusa na czas przedpołogowy. Przypomniał sobie, że nimMaria powiła
Zbawiciela, odwiedziła Elżbietę, która złożyła hołdJezusowi będącemu w brzuchu Maryi. A że sama była w stanie błogosławionym, również jej
nienarodzone dziecię, Jan Chrzciciel, uczciło Jezusa ("Skoro usłyszała
Elżbieta pozdrowienie Maryjej, skoczyło dzieciątko w żywocie jej",
1, 41). Jeszcze większego splendoru przydał Jezusowi „Jan". O ile w poprzednich ewangeliach Jezus jawi się nam jeszcze jako człowiek, to czytając
czwartą ewangelię widzimy osobę oderwaną do człowieczeństwa, Boga lub kogoś
boskiego. W poprzednich ewangeliach Jezus nie wypowiadał się o sobie
kategorycznie i pewnie jako o Mesjaszu, jest dość powściągliwy w tej
kwestii, zaś tym którzy tak go nazywali nakazywał milczenie. U Jana widzimy
coś zgoła innego, z wielkim ubóstwieniem wyrażają się o nim jego uczniowie
(już jeden z pierwszych uczniów Natanael mówił mu: "Tyś jest Synem
Bożym"), Jan Chrzciciel (niegodny zawiązać rzemyka u jego sandałów,
mówi o nim jako o "Baranku Bożym"), sam Jezus również nie
odżegnywał się od tej tytulatury. Jak pisze Zenon Kosidowski: "Kolebką
tego Jezusa były mistyczne rojenia ubóstwiających go wyznawców. toteż, gdy
mówi o sobie, wyraża się w enigmatycznych, mistycznie brzmiących metaforach,
których sensu niełatwo się domyślić. Czwarta ewangelia jest wręcz
naszpikowana tego rodzaju samookreśleniami. Oto niektóre z nich: Ťjam
jest światłość światať, Ťjestem bramą dla owiecť,
Ťjam jest pasterz dobryť, Ťjam jest prawdziwy krzew winnyť,
Ťjam nie jest z tego światať, Ťjam jest początekť itd.
Niepodobna przypuszczać, że ów prosty cieśla z galilejskiego miasteczka,
przecież mocnymi więzami złączony z samorodną wyobraźnią swego ludu, mógł
tak celebrować samego siebie" W pierwszych ewangeliach Jezus jest chrzczony, co jest znakiem, że nie uważał się czystym od urodzenia, u Marka np. dopiero wówczas otrzymuje znamię wybraństwa — Ducha Św. W Ewangelii Jana nie ma chrztu Jezusa — jest on czystym od zmazy grzechu pierworodnego. W Ewangelii MarkaJezus nie posiada boskiej cechy wszechwiedzy. Mówiąc o Sądzie Ostatecznym zapowiedział wprawdzie jego nadejście na I w. (zobacz), ale stwierdził jasno, że dokładnie to on nie wie:"O dniu onym albo godzinie żaden nie wie: ani Anjołowie w niebie, ani Syn, jedno Ojciec"(13, 32). No i wreszcie dziś już wiemy, że faktycznie w istocie nie wiedział on kiedy to się wydarzy, gdyż Sądu jak nie było tak nie ma po dziś dzień. W innym miejscu pyta się „wszechwiedzący" Jezus opętanego"Jak ci na imię?", przed cudem rozmnożenia jadła pyta się: "Ile macie chlebów?". Jezus cudotwórca pyta się kiedy indziej swego kuracjusza:"Od jak dawna to mu się zdarza?" Tylko u Marka nie jest Jezus do końca dobry:"Czemu mię zowiesz dobrym? Żaden nie dobry, jedno jeden Bóg" (10, 18). U Mateusza Jezus sam jeszcze nie może wszystkiego: "Czy myślisz, że nie mógłbym poprosić Ojca mojego, a zaraz wystawiłby mi więcej niż dwanaście zastępów aniołów?" (26, 53). U Jana natomiast może wszystko to co i Ojciec, jest z nim zrównany:"Albowiem jak Ojciec wskrzesza umarłych i ożywia, tak również i Syn ożywia tych, których chce. Ojciec bowiem nie sądzi nikogo, lecz cały sąd przekazał Synowi, aby wszyscy oddawali cześć Synowi, tak jak oddają cześć Ojcu. Kto nie oddaje czci Synowi, nie oddaje czci Ojcu, który Go posłał." (5,21-23), dalej nazwany jest wprost Bogiem: "Odpowiedział Tomasz i rzekł Mu [Chrystusowi]: Pan mój i Bóg mój. Rzekł mu Jezus: że Mnie ujrzałeś, uwierzyłeś; błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli" (20, 28-29) W pierwszych ewangeliach Jezus jeszcze modli się do Boga, u Jana byłoby to bez sensu, gdyż Bóg nie mógł się modlić do Boga, modli się więc Jezus aby dać przykład ludowi, robi to niejako na pokaz dla tłumów Marek: "A bardzo rano przede dniem wstawszy, wyszedł i odszedł na
puste miejsce, a tam się modlił." (1, 35) "I wnet przymusił ucznie swoje, aby wstąpili w łódź, i uprzedzili go na drugą stronę ku Betsaidzie, ażby on
rozpuścił lud. A odprawiwszy je, odszedł na górę, aby się modlił."
(6, 45-46) U Jana po samotnych modlitwach Jezusa nie ma śladu, kiedy się modli, robi to dla ludu: "Ja wiedziałem, że mnie zawsze wysłuchujesz. Ale ze względu na otaczający Mnie lud to powiedziałem, aby uwierzyli, żeś Ty Mnie posłał." (11, 42) Największą jednak ciekawostką jest ewolucja modlitwy przed pojmaniem i śmiercią: U Marka Jezus najwyraźniej nie ma chęci zbawiania świata, prosi Boga aby mu tego oszczędził, nie wykazuje swojej akceptacji tego losu, lecz widząc, że Bóg milczy, mówi: Dosyć! Przyszła godzina: "A postąpiwszy trochę, padł na ziemię i modlił się, aby, jeźli można, odeszła od niego ta godzina; I rzekł: Abba Ojcze! wszystko tobie jest możno, przenieś ode mnie ten kielich; wszakże nie co ja chcę, ale co Ty. Tedy przyszedł, i znalazł je śpiące, i rzekł Piotrowi: Szymonie, śpisz? nie mogłeś czuć jednej godziny? Czujcie, a módlcie się, abyście nie weszli w pokuszenie; duchci jest ochotny, ale ciało mdłe. I odszedłszy znowu, modlił się, też słowa mówiąc. A wróciwszy się znalazł je zasię śpiące, (bo oczy ich były obciążone,) a nie wiedzieli, co mu odpowiedzieć mieli. I przyszedł po trzecie, a rzekł im: Śpijcież już i odpoczywajcie! Dosyćci! przyszłać ta godzina, oto wydany bywa Syn człowieczy w ręce grzeszników." (14:35-41) Ewangelista Mateusz, choć również pisze, że Jezus chciał aby go zaszczyt zbawienia świata minął, uznał za słuszne napisać, że w drugiej modlitwie przystał na swój los: niech się stanie twoja wola: "Tedy przyszedł Jezus z nimi na miejsce, które zwano Gietsemane, i rzekł uczniom: Siądźcież tu, aż odszedłszy, będę się tam modlił. A wziąwszy z sobą Piotra i dwóch synów Zebedeuszowych, począł się smęcić i tęsknić. Tedy im rzekł Jezus: Smętna jest dusza moja aż do śmierci; zostańcież tu, a czujcie ze mną. A postąpiwszy trochę, padł na oblicze swoje, modląc się i mówiąc: Ojcze mój, jeźli można, niech mię ten kielich minie; a wszakże nie jako ja chcę, ale jako ty. Tedy przyszedł do uczniów, i znalazł je śpiące, i rzekł Piotrowi: Takżeście nie mogli przez jednę godzinę czuć ze mną? Czujcież, a módlcie się, abyście nie weszli w pokuszenie; duchci jest ochotny, ale ciało mdłe. Zasię po wtóre odszedłszy, modlił się, mówiąc: Ojcze mój, jeźli mię nie może ten kielich minąć, tylko abym go pił, niech się stanie wola twoja." (26, 36-39) Łukaszzlikwidował smutki Jezusa oraz wygładził jego niechęć przyjęcia krzyża, wprowadził ponadto Anioła: "A sam oddalił się od nich, jakoby na ciśnienie kamieniem, a klęknąwszy na kolana, modlił się, mówiąc: Ojcze! jeźli chcesz, przenieś ten kielich ode mnie; wszakże nie moja wola, lecz twoja niech się stanie. I ukazał mu się Anioł z nieba, posilający go." (22, 41-43) Tyle synoptycy, zobaczmy teraz co zrobił Jan: "podniósszy oczy w niebo, rzekł: Ojcze przyszła godzina, wsław Syna twego, aby cię Syn twój wsławił. Jakoś jemu dał władzą nad wszelkim ciałem, iżby wszem, któreś mu dał, dał im żywot wieczny. A ten jest żywot wieczny, aby poznali ciebie, samego Boga prawdziwego, i któregoś posłał, Jezusa Chrystusa. Jam wsławił ciebie na ziemi, wykonałem sprawę, którąś mi zlecił. A teraz wsław mię ty, Ojcze sam u siebie chwałą, którąm miał u ciebie pierwej, niźli świat był". To tylko fragment tej modlitwy, która cała jest utrzymana w podobnym tonie... Nie występuje u Jana scena kuszenia na pustyni przez szatana — Jezus nie jest człowiekiem, więc nie mógł podlegać ludzkim pokusom. Nie ma u Jana pocałunku Judasza — zdrajca nie mógł kalać Zbawiciela swym dotykiem. Podobnie wygląda korekta ostatnich słów Zbawiciela na krzyżu. Jak wiemy od Marka i Mateusza Jezus był najwyraźniej zawiedziony końcem swojej Misji na Ziemi, wołał z żalem do Boga: „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?" (Mk 15, 34; Mt 27, 46, opisy te różnią się o tyle, że Mateusz dodał do cudu rozdarcia się zasłony świątynnej, cud trzęsienia ziemi i zmartwychwstania zmarłych), musiał do ostatka wierzyć, że Jahwe go wyratuje z opresji (imię Jezus, po hebrajsku Joshua, znaczy: „Jahwe Wybawi"). Aby dodać Jezusowi więcej spokoju ewangelista Łukasz „przypomniał" sobie, że Jezus przed śmiercią odpuścił winy swoim ciemiężycielom (czego Marek i Mateusz nie wiedzieli) oraz że wcale nie wołał do Boga z wyrzutem, lecz krzyknął: "Ojcze w twe ręce powierzam ducha mego." (Łk 23, 46; NTG). Jeszcze większej pewności zmartwychwstania dodał Jezusowi Ewangelista Jan, który kazał mówić Jezusowi: "Wykonało się!". Dopiero teraz ewangelista mógł spojrzeć na swego Mesjasza i stwierdzić z zadowoleniem, że pasuje on jak ulał do proroctwa Izajasza: "Dręczono Go, lecz sam się dał gnębić, nawet nie otworzył ust swoich" (Iz 53,7; BT) i reszty rozdziału 53. Jak widzimy, każdy następny Ewangelista usuwa wpadki poprzednich oraz mnoży cudowne zdarzenia — u Marka i Mateusza Jezus mówił do Boga ze smutkiem i zapewne nie przewidywał, że przyjdzie mu zmartwychwstać, natomiast Jezus Łukaszowy, jest spokojny, a Janowy wręcz pewny; u Marka i Mateusza złoczyńcy, którzy byli z nim ukrzyżowani nie dostrzegli boskości współtowarzysza lecz "sromocili go" (Mk 15, 32) i "urągali mu" ( Mt 27, 44), natomiast Łukasz „przypomniał" sobie, że jeden ze złoczyńców się nawrócił, gdyż dostrzegł w Jezusie niebiańską proweniencję, a ten w nagrodę przyobiecał mu Raj. Równie interesujące pod tym względem
wydają się opisy cudów, których albo przybywa, albo zyskują więcej
blasku. U Marka kiedy Jezus uzdrawia głuchoniemego musi się przy tym
natrudzić, nie działa jak Bóg, który słowem zmienia rzeczywistość. Czyni
to poza tym w sposób wielce uwłaczający powadze, przypominający bardziej
opis czaru niż cudu. "Chodziło
zresztą o zabiegi tak często podówczas stosowane i tak powszechnie znane, że w oczach młodszych ewangelistów dyskredytowały one Jezusa. Przemilczając te
jego czyny, eliminowali go oni z kręgu ówczesnych pospolitych uzdrowicieli. Później
takie metody były tez odrzucane przez rabinów"
W ostatniej kanonicznej ewangelii Jezus przedstawiany jest jako logos. [więcej o tej koncepcji wkrótce] Celsus (II w.) o chrześcijańskim logosie: "Posługiwali się sofizmatami twierdząc, że Syn Boży jest własnym Słowem Boga; głosimy, że Syn Boży jest słowem, a nie przedstawiamy czystego i świętego Słowa, lecz nędznego człowieka, ubiczowanego i przybitego do krzyża" (Contra Celsum 2,31)
Wizerunek apostołów Marek przedstawia ich jako niepojętnych, małostkowych i nie dorastających duchowo do bycia uczniami Zbawiciela. Mateusz oraz Łukasz wygładzają ten wizerunek.
We fragmencie „Prawdziwa nieczystość" Marek pisze, że uczniowie pytali się Jezusa na osobności o sens jednej z przypowieści, na co Jezus zarzuca im: " Tak więc i wy jesteście niepojętni?" (Mk 7:18, BW), u Mateusza o sens tej przypowieści pyta się tylko Piotr (15,15-16).
W czasie modlitwy na Górze Oliwnej u Marka (14,32-42) i Mateusza (26,36-46) Jezus trzykrotnie zawodzi się na uczniach, którzy usnęli i nie czuwali wraz z nim. U Łukasza (22,39-46) Jezus zawodzi się na nich tylko jeden raz, przy czym dodaje ewangelista, że uczniowie spali "ze smutku"
Apologeci chrześcijańscy niekorzystny wizerunek apostołów stawiają jako niezbity argument, że ewangelie opowiadają prawdziwe historie, gdyż gdyby były wymyślane to napisano by lepiej o uczniach Jezusa. Argument taki jest jednak dowodem ignorancji wobec realiów w ówczesnym chrześcijaństwie. Należy bowiem zauważyć, że najgorzej apostołowie wypadają w ewangelii Marka. U Mateusza i Łukasza, którzy korzystali z tekstu Marka, pomimo że znajdują się pewne niekorzystne rysy, widzimy wyraźną tendencję do apoteozowania apostołów. Zastanówmy się więc dlaczego w ewangelii Marka apostołowie są przedstawieni tak niekorzystnie. Otóż wiemy, że ewangelia ta skierowana była do prozelitów pochodzenia pogańskiego, odcinała się jednocześnie od nurtu judeochrześcijańskiego. Pomiędzy oboma odłamami (tzw. żydzi i helleniści) chrześcijaństwa trwała w owym czasie rywalizacja i spory. Ewangelia ta, którzy trzymała stronę hellenistów była wyrazem tego sporu, gdyż judeochrześcijaństwo wywodziło się bezpośrednio od uczniów Jezusa, zaś strona im przeciwna to strona Pawła. Ewangelia Marka powstała w czasie największego nasilenia tego sporu — w latach 70-80. | |||||||||||||||||||||||||||||||||||||||
Original.. (http://therationalist.eu.org/kk.php/s,472) (Last change: 16-08-2006) |