"Jest taka dziwna prawidłowość,
że wejście w radiestezję obniża w człowieku poziom duchowy, a uwolnienie się powoduje jego wzrost" dr Przemysław Kiszkowski, katolicki fizyk Podczas kiedy ludzie Rydzyka wyklinają „okultyzm", magię i Harrego Pottera, arcybiskup w stanie spoczynku Bolesław Pylak w najlepsze wymachuje wahadełkiem, różdżką i rzuca uroki. W przerwie między odprawianymi mszami. I niebo się nie wali. Okazuje się, że w łonie katolicyzmu polskiego toczy się nie tylko spór o to, czy Żydzi są dla nas zagrożeniem, ale i o stosunek do niekatolickich cudów i magii. Część tradycjonalistyczna jest oczywiście przeciw, i ogłasza bioenergoterapeutów wysłannikami szatana. Część postępowa natomiast uważa, że należy być otwartym i konsekwentnym: jeśli głosimy własną magię, nie ma powodów nie wierzyć, że i innym ona się zdarza. A sprawa jest poważna, bo jak informował ostatnio TVN24, polscy katolicy boją się łóżek wodnych, bo mają one wywoływać efekty podobne do cieków wodnych. Na szczęście specjalista telewizyjny wyjaśnił poważnie, iż w łóżkach wodnych woda stoi, czyli nie wywołuje efektów radiestezyjnych.
„Okultyzmem" zaczął interesować się bardzo wcześnie, bo już na początku lat 60, kiedy to "znajomy zakonnik radiesteta otworzył mi oczy". Najpierw na użytek własny, aby wyeliminować własne problemy, kiedy po czterdziestce zaczął niedomagać. Arcybiskup odkrył wówczas, że przez lata spał na „cieku wodnym", który emitował tajemniczą złą energię. Później zaczął głosić radiestezję publicznie. W 1987 na łamach „Ateneum Kapłańskiego" opublikował rozprawę Psychotronika — problem czy tajemnica? (R. 79: 1987, T.109, ss.324-334, przedruk: „Nieznany Świat" 3/2000). Psychotronika to interdyscyplinarna pseudonauka utworzona w 1973, która zajmuje się różnymi dziedzinami parapsychologii, takimi jak telepatia, psychokineza, mediumizm i in. Tekst z Ateneum był zapisem wykładu Pylaka o bioterapii i radiestezji wygłoszonego na zebraniu Towarzystwa Naukowego KUL.
„- Pamiętam taką historię, kiedy zwróciło się do mnie młode małżeństwo — mówi arcybiskup. — Mieli dwójkę małych dzieci. Kładli je razem spać na tapczanie. Kiedy wstawali, zauważyli, że dzieci zawsze przesuwały się na lewą stronę. Prawa zostawała pusta. Postanowiłem zbadać wahadłem sprawę. I okazało się, że pod pustą stroną tapczanu biegł wodny ciek. Dzieci podświadomie chroniły się przed szkodliwym promieniowaniem. Po zbadaniu całego mieszkania okazało się, że jest fatalnie zapromieniowane i rodzina przeniosła się gdzie indziej."
Należy jednak pamiętać, że: Używanie różdżki jest zabronione czarodziejom niepełnoletnim poza terenem szkoły. Wyjątkiem jest sytuacja zagrożenia życia. Po ukończeniu 17 lat obowiązują jedynie ograniczenia co do używania niektórych zaklęć (takich jak Zaklęcia Niewybaczalne). Ponadto zabronione jest używanie różdżki przez skrzaty domowe i gobliny, na podstawie trzeciego paragrafu Kodeksu Użycia Różdżki. Nie można wreszcie używać różdżki na 12 godzin przed eucharystią, aby moce na siebie nie nachodziły, bo stwarza to bezpośrednie zagrożenie interferencji transsubstancjacyjnej. [ 1 ] "Parapsychologia wywalczyła sobie miejsce w kręgu nauk uniwersyteckich. W naszym kraju jesteśmy opóźnieni" — czaruje czytelników NŚ ks. Pylak. Nie wiadomo, czy KUL weźmie się za „nadrabianie zaległości" o których wspomina jego były Wielki Kanclerz, lecz z pewnością po wprowadzeniu studiów dziennych i zaocznych z radiestezji, bioenergoterapii, homeopatii, jasnowidzenia, akupunktury, astrologii, mediumizmu oraz wyginania siłą woli łyżeczek i pastorałów — uczelnia ze swej naukowości nie straci nic, bo przecież rozmowy z duchami przy kręcących się stolikach niczym zasadniczym się nie różnią od objawień maryjnych czy typologii diabłów (nie jestem jednak pewien, czy KUL oferuje kurs egzorcyzmowania w ramach studiów zasadniczych, czy jest to jakaś dodatkowa specjalizacja podyplomowa). Jest w tym wszystkim mała trudność. Otóż nieomylny papież, za pośrednictwem swej Świętej Inkwizycji, w Roku Pańskim 1942 — "rozważywszy w sposób dogłębny niebezpieczeństwa, które mogą zaszkodzić religii i prawdziwej pobożności z racji udzielania przez duchownych porad radiestezyjnych na temat spraw dotyczących samych osób oraz przepowiadania zdarzeń" — wydał swym omylnym biskupom dekret zakazujący stosowania radiestezji. Jak z tego wybrnął arcybiskup? Tak sfalandyzował watykańskie prawo, że doszedł do wniosku: „Nie widzę przeciwwskazań, by jakiś ksiądz nie mógł posługiwać się wahadełkiem osobiście. Jeśli ktoś mnie prosi, by mu pomóc, moim obowiązkiem jest pomagać". Amen. A Inkwizycja niech się odpastorali! Przecież ksiądz Dziwisz powiedział... W artykule „Moje hobby — radiestezja i bioenergoterapia" abp Pylak wyjaśnia: "Przypisywanie skutków ich działania złemu duchowi jest nonsensem. Zły duch działa tam, gdzie człowiek otwiera przed nim swoje serce: nie ma dostępu do ludzi żyjących po Bożemu (...). Czy katolicy mogą korzystać z usług (...) uzdrowicieli i radiestetów? Z pewnością tak". Dopiero po przejściu na emeryturę metropolita mógł się w pełni swobodnie oddać swojej różdżkarsko-wahadlarskiej pasji. Podjął współpracę z organem polskich „okultystów" — „Nieznanym Światem", publicznie broni radiestezji i bioenergoterapii, osobiście bierze udział w sabatach różdżkarzy i przepowiadaczy. Jeden z takich sabatów miał niedawno miejsce w Gdańsku pod nazwą: Bałtyckie Spotkania i Targi „Od Wahadełka do Gwiazd", lecz spotkał się z mocnym kontruderzeniem czarowników z oddziałów toruńskich. „Gość Niedzielny" poinformował o ściągnięciu do Gdańska tuż przed sabatem elity egzorcystycznej kraju i zagranicy, m.in. ks. Andrzeja Trojanowskiego oraz specjalistę od demonologii prof. Aleksandra Posadzkiego SJ.
Główną gwiazdą był jednak arcymag z Ugandy, ks. John Baptist Bashobora, który ponoć wskrzesza ludzi. Kontrsabat został zorganizowany w dniach 21-23 lipca b.r. przez Szkołę Nowej Ewangelizacji „Jezus Żyje". Po pierwszym ślubie lesbijek kler rzucił się na Reformowany Kościół Katolicki, który mianowano „sektą", a rottweiler Matki Boskiej Licheńskiej, Tomasz Terlikowski zakpił z RKK: „przebieraniec zabawił się w księdza". Tyle że RKK przy Szkole Nowej Ewangelizacji to jak szkółka niedzielna, a wielebny Tomasz przy ugandyjskim magu to po prostu pan w koloratce. Jego wyczyny w Krakowie opisał „Gość Niedzielny" w nr 31/2008 w tekście „Wielka moc": „Tego dnia Jezus przeszedł przez pękający w szwach krakowski kościół augustianów. Znikały nowotwory, martwe oczy odzyskiwały blask, a zniewoleni nałogami ludzie podnosili ręce, ocierając łzy szczęścia. (...) — Jest wiele osób, które nie widziały na jedno oko. Zostały uzdrowione w czasie, gdy Jezus spoglądał na nie z monstrancji. Dajcie świadectwo wiary (brawa). (...) — Zostawcie w ławkach paczki z papierosami, a my je potem pozbieramy i zaniesiemy Jezusowi (morze braw). (...) Ksiądz Bashobora był tylko glinianym naczyniem. Moc nie była z niego." Ale Moc była z nim! Nie dziwne, że przy takich siłach radiesteci się zlękli. Dostałem od uczestników prośbę, aby pomóc „odeprzeć ataki rozjuszonych wielebnych". Cóż ja jednak mogę, nie potrafię zaczarować nawet swojego psa, aby nie bawił się jeżami, więc wobec czarów nie tylko Bashobory, ale i nawet Posadzkiego jestem jak dziecko bezbronny. Jedyna rada, kiedy się jakiś zły człowiek zamierzy na nas z monstrancją należy się pospiesznie ewakuować na swoim Nimbusie 1000. Footnotes: [ 1 ] Przykłady opisuje "Gość Niedzielny" w tekście "Cud na manowcach": "Dość często problemy zdarzają się też ludziom, którzy tylko leczyli się u bioenergoterapeuty. Jak jednemu z kolegów ks. Międzybrodzkiego, księdzu ze Śląska. Efekty jego leczenia były pozytywne. Nerki księdza zaczęły znów dobrze funkcjonować. Ale niespodziewanie zaczęły mu szwankować inne organy. Ksiądz czuł się, jakby cały organizm nagle mu się rozregulował. Jednak nie to było najgorsze. - W czasie Mszy św. mój kolega zaczął mieć trudności z wypowiedzeniem formuły przeistoczenia. Wypowiadał ją z ogromnym wysiłkiem. Coś mu przeszkadzało - mówi ks. Międzybrodzki." | |||
Original.. (http://therationalist.eu.org/kk.php/s,6038) (Last change: 29-01-2013) |