"...stało się tak, że przewodnictwo jest nagrodą za bezbożność,
tak że największy grzesznik wydaje się najbardziej powołanym na urząd biskupi (...) żądni władzy trwonią pieniądze biednych na własne potrzeby i podarki (...). Pod pozorem walki o religię rozgrywają skrycie osobiste kłótnie. Inni znów, by z powodu własnych niegodziwości uniknąć odpowiedzialności, podżegają narody do wzajemnych waśni, by przy powszechnym zepsuciu ich haniebne czyny nie były tak widoczne." (Nauczyciel Kościoła Bazyli z IV w.) ![]() Potężną bronią Kościoła, jak już wiemy, była klątwa. Zarówno Polska jako państwo, jak i poszczególni władcy nieraz jej doświadczyli. Po śmierci Krzywoustego w dobie walki między Piastowiczami, kto żyw rozgrywał własną politykę: cesarz i jego stronnicy, papież i jego legaci oraz możnowładcy, w tym biskupi. Kiedy Kazimierz Sprawiedliwy, zajął Kraków w 1177 roku, to uczynił to m.in. dzięki poparciu ugrupowania z biskupem Gedką na czele. Zjazd w Łęczycy uprawomocnił jego władzę, ale za poparcie trzeba było płacić nadawaniem przywilejów. I takie Kościół wtedy dostawał. Nasi arcybiskupi, za przykładem Rzymu, aktywnie wpływali na politykę posługując się między innymi klątwą. Arcybiskup gnieźnieński Kietlicz rzucił klątwę na Laskonogiego w 1206 r. po czym udał się do papieża Innocentego III, uzyskując bullę konfirmacyjną dla Leszka Białego. Ten zaś w 1215 r. zapewne w dowód wdzięczności nadaje przywilej Kościołowi, tj. prawo sądzenia ludzi w dobrach kościelnych oraz zwolnienie Kościoła z danin na rzecz księcia. To właśnie Kietlicz, który był jakby polskim Innocentym III, człowiek bezwzględny i uparty, walczył konsekwentnie z władzą świecką książąt, wywyższając Kościół. W końcu książęta ustąpili i książę krakowski Leszek Biały, Konrad mazowiecki oraz kaliski Władysław Odonic na zjeździe w Borzykowie uznali wolność majątków kościelnych od świadczeń na rzecz państwa, a także uchylili jurysdykcję władz państwa nad duchownymi. Potem te przywileje wciąż potwierdzano i rozszerzano. Klamka zapadła... Program Innocentego III został stopniowo wprowadzony i u nas w kraju. A można go streścić krótko — same przywileje, żadnych obowiązków. W imię boże… Kielticz i inni polscy biskupi uczestniczył także w dość ważnym soborze laterańskim (1215), którego niektóre postanowienia tu i ówdzie w tekście przytoczymy. Po śmierci Leszka Białego walki rozgorzały na nowo i znowu w ruch poszły ekskomuniki. Arcybiskup Pełka ogłasza klątwę przeciw Bolesławowi Rogatce, ten — oczywiście — po pokucie, czyni na rzecz Kościoła całkiem spore nadania. Henryk Probus miał ustawiczny problem z biskupem wrocławskim Tomaszem, przeciw Henrykowi był również biskup krakowski Paweł z Przemiankowa. A trzeba nam wiedzieć, iż rysowała się już wtedy tendencja zjednoczeniowa, Probus myślał nawet o koronacji. I trzeba powiedzieć wprost — dopóty biskupi wygrywali interes Kościoła na waśniach między Piastowiczami, wcale nie zależało im na zjednoczeniu kraju. Potem dopiero poczęli tworzyć „autolegendę" jakoby zawsze kierowali się dobrem kraju i dążyli do jego jedności. To tylko mit… A przecież wystarczy powiedzieć, że ogólnie rzecz ujmując, gros biskupów w ciągu XII w. opowiadała się raczej po stronie juniorów przeciw seniorowi. Nie omieszkając, przy bałaganie panującym w kraju, kazać sobie słono płacić za poparcie. A dobrze wiedzieć, że wtedy właśnie wykształcały się w Polsce bardzo wyraźnie stany — grupy społeczne, które wyodrębniały się wedle określonych reguł, praw i przywilejów. Pierwszym stanem obdarzonym przywilejami było w Polsce, rzecz jasna — duchowieństwo. Tymczasem coraz silniejsze tendencje zjednoczeniowe przeważyły.
Zatem w XIII w. także Kościół zmienił orientację. I stał się rzecznikiem zjednoczenia,
mając po temu bazę w postaci organizacji diecezjalnej, a z drugiej strony...
mit o św. Stanisława (do tej sprawy jeszcze wrócimy). Badacz dokumentów prof.
M. W. Łodyński twierdzi, że dopóty Kościół więcej mógł wygrać na podtrzymywaniu
rozbicia kraju, wspomagając jednego księcia przeciw drugiemu, ustalał ten stan
rzeczy, a "zrozumienie i popieranie myśli O roli arcybiskupa Jakuba ¦winki nie trzeba chyba nikomu przypominać. On to pierwszy po 200 latach nałożył koronę na głowę polskiego króla. Po Przemyśle II i Wacławie II Czeskim przeszedł czas na Władysława I Łokietka, który został koronowany na króla przez arcybiskupa gnieźnieńskiego Janisława (1317-1341). Wiemy już dlaczego Kościół zmienił front. A czy Jakubowi ¦wince w jego słynnym postulacie, by w szkołach przykościelnych nauczano w języku polskim i by to polscy duchowni w tym właśnie języku kontaktowali się z wiernymi, tkwi wyłącznie myśl patriotyczna, jakkolwiek w duchu tamtego okresu historycznego pojmowana, czy grały tu rolę także obawy co do zawłaszczania stanowisk przez kler niemiecki, z którym Polacy czuli się już na siłach konkurować ? Czy jednym słowem ¦winka na „wolnym rynku" władzy nie walczył po prostu o wpływy… Przecież ¦winka mówił wyraźnie o beneficjach — że mogą je dostawać tylko osoby urodzone w Polsce i posługujące się polskim językiem... A było o co walczyć. Kościół jako wielki posiadacz ziemski, drugi po
„najważniejszym" księciu, był także istotnym podmiotem w polityce gospodarczej. A kto był w komisji wytyczającej granice między Litwą a Zakonem Krzyżackim, po pokoju zawartym w 1422 r.? Wielki Mistrz, wielki książę litewski i ...biskup krakowski Zbigniew Oleśnicki. A kto właściwie rządził między śmiercią Władysława Jagiełły a dojściem do pełnoletniości jego syna, następcy tronu Władysława? Oczywiście biskupi. Choć Oleśnickiego nie dopuszczono do regencji dzięki protestom m.in. Spytka z Melsztyna. A kto rządził, gdy Władysław III, nieszczęśliwie uwikłany w antyturecką ligę odjechał na Węgry, a potem ku polom Warny ? Oleśnicki. A po śmierci Władysława, kiedy przed Polską stanął wybór króla, kogo popierał Oleśnicki ? Fryderyka Hohenzollerna pruskiego. A kiedy w sytuacji, gdy zawiązał się Związek Miast pruskich występujący przeciw Zakonowi i można było odzyskać ziemie przy ujściu Wisły, kto opowiedział się przeciw wspólnemu działaniu z pruskimi miastami, wbrew dobru kraju ? Oleśnicki, jako członek Rady Koronnej (oraz drugi biskup — włocławski). Z kolei kandydat na biskupa (polskiego !?) ksiądz Mikołaj Tungen był wprost i bez żenady stronnikiem Krzyżaków i właśnie przy ich pomocy zwerbowawszy wojsko, zajął Warmię. Tak rozpoczęła się tzw. „wojna popia". A co spotkało wojowniczego księdza za wypowiedzenie posłuszeństwa własnemu królowi ? Nic. Kiedy Jagiellończyk złamał bunt, Mikołaj przeprosił króla i… został prawowitym biskupem Warmii. Mistrz krzyżacki, z którym biskup szedł ręka w rękę musiał złożyć hołd królowi polskiemu. I jeszcze przy okazji „patriotyzmu" polskiego Kościoła: biskup poznański, a jednocześnie podkanclerzy w czasach króla Zygmunta Starego o nazwisku Tomicki oraz biskup Szydłowiecki praktycznie rządzili samodzielnie polską polityką zagraniczną. I właśnie ten ostatni wysługiwał się Habsburgom, nie wahając się zdradzać tajemnic państwowych i brać za to pieniędzy ! W roku 1563 biskup krakowski Padniewski prowadził tajne pertraktacje już nawet nie z papieżem, ale… cesarzem niemieckim, jemu właśnie chcąc podporządkować kler polski. „Patriotyczny Kościół" !? W dodatku biskup był tak desperacko przywiązany do swej idei, że werbował żołnierzy w Niemczech, czyli nie cofnąłby się przed wojną domową. Zresztą pamiętając „wojnę popią" czy to by nas zdziwiło ? Czegóż w końcu spodziewać się po zachłannych na władzę purpuratach. W roku 1578 szpieg cesarza Rudolfa II pisał o wtrąceniu do lochu niejakiego Gradowskiego, który był czarnoksiężnikiem. Ale nie za czarnoksięstwo go zamknięto. Został aresztowany za plany otrucia króla Stefana Batorego. A kto miał być jego mocodawcą ? Otóż sam biskup poznański Łukasz Kościelecki ! Biskupi prowadzili własną politykę, Kościelecki był zwolennikiem, jak wielu zresztą innych biskupów, Habsburga na tronie polskim. W końcu dom habsburski to dziedzic ¦więtego Cesarstwa, arcykatolicki. Inny biskup Olszewski doprowadził do tego, że na króla wybrano Michała Korybuta Wiśniowieckiego, a że szlachta uwielbiała jego ojca „Jaremę", pomysł kupiła. Ale król był najgorszym w historii królem polskim. Nie on zresztą rządził. Rządził Olszewski. Chyba wystarczy przykładów… „Patriotyzmu" i „troski". Zakończmy tę część rozważań cytatem z wielce „patriotycznego", wielokroć wspominanego księdza Skargi: "Oba miecze dane Piotrowi: jednym sam władnie, to jest duchownym, drugim przez króle i pany (...) Przetoż duchowny urząd pierwszy w nim jest niźli królewski". Oto konkluzja godna Grzegorza VIII ! Tytułem dopełnienia obrazu zbierzemy teraz informacje dotyczące
najważniejszego polskiego biskupa czyli arcybiskupa gnieźnieńskiego. Wielce znamienne dla struktury władzy w świecie chrześcijańskim była rola arcybiskupa na gruncie polityki i życia publicznego. Jako senator (wcześniej członek Rady Koronnej) zajmował po królu pierwsze miejsce, od pewnego czasu nawet przed nuncjuszem. Legat papieski przyznał arcybiskupom gnieźnieńskim w roku 1375 prawo wyłączności dotyczące koronowania polskich królów (przywilej ten był wciąż odnawiany). W tym też wieku już nikt nie miał wątpliwości, że w istocie arcybiskup jest zastępcą samego króla ! Władysław Jagiełło nazwał arcybiskupa „generalnym zastępcą naszego Królestwa Polskiego" (vicarius Regni nostri Poloniae generalis). No cóż, znowu „wikariusz"… Jagiełło zresztą bardzo ulegał wpływom hierarchów Kościoła, o czym jeszcze trochę powiemy. Za rządów króla Jana Olbrachta, Aleksandra Jagiellonczyka i Zygmunta I Starego arcybiskupi przeżywali szczyt swoich politycznych wpływów. Na sejmie w 1572 r. przyznano arcybiskupom noszącym już zresztą także miano prymasów oficjalnie urząd interreksa. I tak prymas był zobowiązany w razie bezkrólewia objąć tron w kraju i powiadomić o tym innych władców, a do czasu obioru nowego króla miał zajmować się tymczasowo rządzeniem państwem czyli załatwiać bieżące sprawy królestwa, podejmować przedstawicieli poselstw zagranicznych itp. Miał też za zadanie zwołanie sejmu konwokacyjnego i elekcyjnego, wyznaczenie czasu i miejsca wyboru króla, nominowanie nowego władcy, odebranie od niego przysięgi i oczywiście włożenie na jego skronie królewskiej korony. Prawa arcybiskupów sięgały tak daleko, że w czasie nieobecności króla, gdy uznali za stosowne (w nagłej potrzebie) mogli zwoływać także sejmy, co uczynił np. prymas Karnkowski w 1594 r. czy też J. Wezyk w roku 1633. Całkiem spory kawałek władzy doczesnej jak na kogoś, kto otacza kultem biednego cieślę z Galilei, który oględnie mówiąc, nie był bogaczami zachwycony. A jeśli zgorszeni będziemy śmiałością naszych arcybiskupów, którzy nieraz samego króla potrafili gniewnie upominać, to musimy wiedzieć, że należało to wręcz do ich obowiązków, gdy król przekraczał prawo. Nasz kronikarz M. Kromer nazywa arcybiskupa gnieźnieńskiego wręcz "pierwszym stróżem praw i pełnomocnikiem Rzeczypospolitej". No, ale skoro Rzym orzekł, że wszyscy ratione peccati podlegają władzy duchowej… Funkcję „sprawdzacza" zachowania króla niektórzy metropolitanie gorliwie zresztą pełnili, jak na przykład Karnkowski. Ale na tych oznakach chwały się nie skończyło. Wciąż władzy i tytułów było
arcybiskupom mało. Od drugiej połowy XVI w. doszedł zatem nowy tytuł: "primus princeps". Powiedziano wyżej, że biskupi wyzwalali się stopniowo spod władzy świeckiej swych państw i podporządkowywali się coraz mocniej Rzymowi. Skoro tak, to ciekawe jaki wpływ na poczynania polskich biskupów miały papieskie dekrety i bulle. Na przykład dekret Lucjusza III z 1184 r. zobowiązujący biskupów do ujawniania osób podejrzanych o herezję ? Albo bulla z roku 1252 papieża Inocenty IV "Ad Extirpanda" która nakładała na władców obowiązek ścigania wszelkich kacerzy. Rzym kazał sługa musiał... Czy tej podległości chciano ? Cytuję za Jasienicą („Polska Jagiellonów"; s. 239): "Rzymski zwierzchnik zmyśla, twierdząc, że te grosze mają być obrócone na budowę jakiegoś tam kościoła, gdy wiadomą jest rzeczą, że tego rodzaju dochody idą na pożytek osobisty krewnych i powinowatych, na utrzymanie koni, służby, że czegoś brzydszego nie powiem&". Co miał na myśli Jan Ostroróg, bo on jest autorem tych słów, mówiąc o czymś brzydszym ? Ano mówiąc wprost, rzymskie burdele, których w Stolicy Apostolskiej było całkiem sporo. W dobie kontrreformacji dzieła Ostroroga znalazły się oczywiście na indeksie ksiąg zakazanych. I pomyśleć, że tzw. „polska szkoła" z Włodkowicem na czele zdecydowanie
opowiadała się za wyższością soboru nad papieżem. Włodkowic był zresztą księdzem katolickim. | |
Original.. (http://therationalist.eu.org/kk.php/s,62) (Last change: 06-09-2003) |