A gdyby znaleziono ciało?
Author of this text:

"Niekoniecznie", odradzała Gazeta Telewizyjna. Ale rzuciłam okiem na obsadę — Antonio Banderas, Olivia Williams — i postanowiłam zaryzykować. Film w oryginale nazwany "The Body", "Ciało", dla polskiego widza nazwany został "Pytaniem do Boga", pozostańmy jednak przy ciele, bo lepiej oddaje treść filmu.

Oto ona: Rzecz dzieje się współcześnie. W starej dzielnicy Jerozolimy pewien Palestyńczyk, właściciel niewielkiego sklepiku, postanawia pogłębić sobie piwnicę. I dokopuje się do grobowca Jezusa. Bowiem pod kilkoma warstwami posadzek znajduje grób, w nim doczesne szczątki ukrzyżowanego mężczyzny. Wkrótce archeolodzy (Williams i inni) nie mają żadnych wątpliwości, to ciało Jezusa Chrystusa.

Watykan wysyła do Jerozolimy oddanego Bogu jezuitę (Banderas), który ma na miejscu dojść prawdy. Tyle że jest to prawda z góry przez Watykan ustalona, to nie może być ciało Chrystusa, nie ma takiej opcji. Jezus zmartwychwstał, a zatem nie możemy znaleźć jego ciała. Jezuita powoli odkrywa przykrą dla siebie prawdę, jest marionetką Watykanu, jego zadanie to zatajenie prawdy.

Nie jest to takie proste, wiadomość o tajemniczym wykopalisku zatacza coraz szersze kręgi, natychmiast dochodzi do konfliktów z jednej strony i prób manipulacji z drugiej. Wyznawcy wszystkich trzech wielkich religii i w Jerozolimie, i w świecie próbują wejść w posiadanie szczątków. A każde w swoim własnym celu. Dochodzi do pierwszych zabójstw. Na szczęście szybko dochodzi też do unicestwienia znaleziska.

Film jest zrobiony naprawdę bardzo sprawnie, kupiłam go na DVD i obejrzałam kilkakrotnie za każdym razem coraz realniej wyobrażając sobie, co by było gdyby… Gdyby Jezus żył naprawdę (bo przecież to nic pewnego), gdyby został ukrzyżowany, i gdyby został pochowany w grobie "człowieka bogatego z Arymatei, imieniem Józef", jak mówi Biblia?

To faktycznie można by się go gdzieś kiedyś dokopać. Co by to znaczyło dla chrześcijan? Czy faktycznie "prawdziwi by nie uwierzyli i tylko paru wyznawców by odpadło", jak mówi jeden z bohaterów filmu? Czy wobec tak niezbitego dowodu przestaliby wierzyć w zmartwychwstanie i życie pozagrobowe i zaczęli troszczyć się o swoje — prawe i pełne — życie przed śmiercią, bo drugiej szansy nie będzie?

Czy wręcz przeciwnie, tak by powykręcali fakty, żeby wyszło na ich? Jezus zmartwychwstał i już, a dowód to żaden dowód? Odpowiedź jest w filmie: "Religia nie opiera się na racjonalnych przesłankach, ale na ludzkiej potrzebie".

A zatem ludzką potrzebą jest ewidentne okłamywanie się? W Wielki Tydzień dużo jest mowy o "tajemnicy wiary", "odkupieniu winy", "sensie cierpienia", "życiu po śmierci"… Kardynał Glemp na tle fotografii całunu turyńskiego zapewnia wiernych Kościoła, że czeka ich życie wieczne.

Anna Dymna, aktorka bardzo dobra w swoich teatralnych i filmowych rolach, bardzo niedobrze mami, "że jeżeli nie ma sensu w cierpieniu to znaczy, że w ogóle nie ma sensu" tak jak kiedyś dopatrywano się sensu w stworzeniu przez Boga nosa, żeby było na czym nosić okulary.

Odpowiedź na moje pytania znalazłam w wydanej niedawno "Filozofii głupoty" Jacka Dobrowolskiego. I zamierzam ją wam objawić, bo w końcu nie każdy czyta akurat to, co akurat czytam ja, a tam ciekawe rzeczy są do poczytania. W części drugiej książki pt. "Fenomenologia głupoty", w rozdziale "Pierwotna formacja świadomości" czytam:

"Od animistycznego panteizmu i magii sympatycznej aż po wyrafinowaną teologię monoteistyczną, mamy do czynienia z przekształceniami i zróżnicowaniami podstawowego schematyzmu poszukiwania w każdym przejawie rzeczywistości 'sprawcy', 'woli', zamiaru', 'ducha' — oto, najogólniej, schematyzm animizacji. Bogów początkowo świadomość potrzebuje właśnie po to, by mieć kogo obwiniać oraz komu być wdzięcznym, a świadomość religijna jest w istocie oscylacją między tymi dwoma stanami."

W kontekście obchodów Wielkiego Tygodnia widzimy jasno, że w dalszym ciągu zbiorowa świadomość jest w początkowej fazie balansowania między obwinianiem, a poczuciem wdzięczności i nawet najbardziej ewidentne fakty niewiele zmieniają w tej pierwotnej huśtawce, i to jest ta zła wiadomość tygodnia, ale mam i dobrą, książki, filmy, nauka i sztuka zaczynają przesuwać strzałkę w stronę końca początkowej fazy. Jeśli będziecie mieli okazję, obejrzyjcie film "The Body", koniecznie.


Elżbieta Binswanger-Stefańska
Dziennikarka i tłumaczka. W Polsce publikowała m.in. w Przekroju, Gazecie Wyborczej, Dzienniku Polskim, National Geographic i Odrze. Przez ok. 30 lat mieszkała w Zurichu, następnie w Sztokholmie, obecnie w Krakowie.

 Number of texts in service: 56  Show other texts of this author
 Number of translations: 5  Show translations of this author

 Original.. (http://therationalist.eu.org/kk.php/s,6475)
 (Last change: 12-04-2009)