O skutkach przemilczanychI. Wedle raportu opracowanego przez Uniwersytet w Amsterdamie na zlecenie WHO [ 13 ], nad którym pracowano aż 15 lat, stwierdzono, że szkodliwość marihuany jest wyraźnie mniejsza niż szkodliwość tytoniu i alkoholu, nawet wtedy, gdy jest zażywana z intensywnością równą tej z jaką ludzie używają alkoholu i papierosów! Marihuana nie prowadzi do blokady dróg oddechowych i rozedmy płuc oraz nie upośledza funkcji płuc, jak czynią to papierosy. Badania prowadzono w środowisku najbardziej do tego odpowiednim, tj. w Holandii, gdzie od 1976 marihuana jest zalegalizowana, przez co tam właśnie najlepiej prowadzić analizy jej długofalowego oddziaływania. Co równie istotne: od tego czasu w Holandii liczba osób używających 'twarde' narkotyki utrzymuje się na stałym poziomie i nie wzrosła przez legalizację marihuany (co głosi wspomniana hipoteza eskalacji). Oczywiście raport zatajono. Był zbyt niewygodny. New Scientist pisał, iż WHO postąpiła tak pod presją amerykańskich doradców... Warto podać, że wedle obliczeń skutków śmiertelnych stosowania używek w USA (Nadelmann, 1991), na 3.562 śmierci z przedawkowania narkotyków, przypadało 320.000 śmierci z powodu nadużywania tytoniu oraz 100.000 śmierci z powodu alkoholizmu. Oczywiście nie było to w istocie sensacyjne odkrycie, gdyż fakty te znane były dużo wcześniej:
II. Marihuana jest naturalnym i prostym lekiem działającym pozytywnie na bardzo wiele schorzeń. Znam historię pewnej młodej 'plantatorki' marihuany, która hodowała konopie w domu przy zupełnej nieświadomości matki (mamo, to roślinka na biologię...), do czasu kiedy zwróciła na nią uwagę ciocia przybyła z dalekiej Syberii (a może innej części Rosji) — O wy tu też hodujecie to ziele lecznicze. Mama się jednak dowiedziała co to za ziele i bynajmniej nie była skora do jego stosowania, mówiąc oględnie. Znamienity jest tytuł pewnej witryny internetowej: Marihuana — zakazana medycyna (www.rxmarijuana.com). Oprócz pewnych niewątpliwych negatywnych skutków stosowania marihuany, działa ona pozytywnie na wiele schorzeń i dolegliwości, m.in.:
Łącznie mówi się o pozytywnym działaniu na ok. 50 różnych chorób. Jednak nie wszystkie właściwości tej rośliny zostały zbadane. Dlaczego więc nielegalna?Przede wszystkim nieco historii jej stosowania. W XVIII w. zaczęto stosować ją jako lecznicze ziele. Do XIX w. marihuana stała się rutynowo stosowanym lekiem zachodniej medycyny. Lista wskazań stale rosła. Uznawano ją za skuteczny środek przeciwbólowy, przeciwdrgawkowy, nasenny, łagodzący mdłości i pobudzający apetyt. Uważano, że jest użyteczna w leczeniu chorób płuc, takich jak zapalenie oskrzeli i astma, oraz w łagodzeniu chorób psychicznych, np. melancholii i manii. W Amerykańskiej Farmakopei z 1851 roku stwierdzono, że marihuana jest skuteczna w zwalczaniu podagry, reumatyzmu, tężca i delirium tremens. Przy czym jej rozrywkowe stosowanie na Zachodzie utrzymywało się w ograniczonym zasięgu. Jeśli nie idzie więc o zdrowie, to jakie interesy przeważają na niekorzyść 'trawki'? Skoro nie wiadomo o co chodzi, to zawsze chodzi o jedno — pieniądze. Niestety (dla marihuany) upowszechniła się ona w XIX w. wśród
robotników w brytyjskich koloniach. Przemysł gorzelniczy poczuł się zagrożony w interesach, gdyż robotnik miał pracować, a po pracy — pić, zabijając poczucie
podłego losu. Marihuana działała lepiej. Powzięto się więc 'zbadać' jej 'rzeczywiste'
skutki. Wyszło, że jest szkodliwa i robotnicy winni, dla swojego dobra oczywiście,
wrócić do gorzały.
Warto zwrócić uwagę na to, że eskalacja działań antymarihuanowych
nastąpiła w latach 30., czyli wówczas kiedy dokonano bardzo 'niepokojących'
odkryć: konopie są doskonałym, tanim w uprawie i przeróbce źródłem tłuszczu,
celulozy i białek, z którego można wytwarzać
— olej konopny ma pecha być dobrym paliwem napędowym, co wcale nie jest po myśli wszechpotężnym wydobywcom i przetwórcom ropy naftowej (również w USA, np. spółki z Teksasu i ich wpływ na politykę), tedy istnieje konieczność zaprezentowania przekonywujących 'ekspertyz' świadczących na niekorzyść konopii i jej bękartów — marihuany i haszyszu. — papier, jaki może być wytworzony z konopii jest bardzo dobrej jakości, co godzi w przemysł przetwórstwa celulozowego
Ktoś mógłby zarzucić budowanie kolejnej teorii spiskowej. To nie jest jednak żaden spisek, lecz zwykła kalkulacja i gra interesu ekonomicznego, gdzie liczy się pieniądz, a nie dobro konsumenta czy inne wartości społeczne, nie wspominając już o względach ekologicznych… Przeciwko upowszechnieniu konopii i marihuany mamy taką siatkę żywotnych interesów ekonomicznych i taką potęgę finansową, że znajdzie się nie jeden prof., który napisze, że wedle wiedzy pewnej i sprawdzonej, nie dostrzega on zauważalnej różnicy między marihuaną, heroiną i innymi opiatami. Że stokroć lepiej wypalić paczkę 'Popularnych' niż jednego 'jointa', że przy 'haju marihuanowym' zalanie się 'w trupa' to jak wycieczka do ogrodu botanicznego w porównaniu do komory gazowej Auschwitz-Birkenau. Że 'maryśka' winna być uznana za wichrzyciela porządku publicznego, wroga wyjątkowo podstępnego, na wieki wieków — amen. Po czym czołowe gazety przedrukują tą 'ewangelię' i w lot staje się ona 'ciałem' i podstawą 'wiedzy' o marihuanie... O prohibicjiProblem narkomanii jako zjawisko społeczne pojawił się w Polsce w latach 60.-70. W roku 1985 uchwalono dość liberalną ustawę o zapobieganiu narkomanii. Przyjęła ona (zgodnie z tzw. koncepcją permisywną) założenie niekaralności narkomanów, których nade wszystko należy leczyć, a nie karać. Wówczas to ograniczono możliwość hodowli maku oraz konopi włókienniczych uprawianych dla potrzeb przemysłowych (ustalono areał upraw na ok. 6 — 8 tys. ha.). Wcelu uniknięcia tzw. narkomanii ukrytej (zejścia osób przyjmujących środki do „podziemia społecznego"), ustalono, że leczenie będzie dobrowolne i bezpłatne, zaś nielegalne (czyli bez zezwolenia lekarskiego) posiadanie środka narkotycznego nie będzie karane. Liczba narkomanów spadła (zwłaszcza chodzi o najgroźniejsze opiaty). Wówczas już pojawiały się propozycje, aby zalegalizować marihuanę, wskazując na to, iż jest mniej szkodliwa niż legalny alkohol. Jednakże specjaliści ogłosili, że w wyniku marihuany pojawiają się poważne choroby psychiczne (zapewne natchnienie dla 'specjalistów' stanowiły również owe indyjskie raporty z XIX w...), oraz powikłania hormonalne (wedle współczesnej wiedzy konopie nie powodują istotnych zmian w aktywności hormonalnej czy w morfologii). Nowa koncepcja karania wiązała się ze wzrostem przestępczości popełnionej po wpływem narkotyków. Już w 1993 r., kiedy pojawił się projekt nowego prawa, obejmujący karanie nie tylko za posiadanie heroiny czy kokainy, ale i za marihuanę, prof. Mikołaj Kozakiewicz mówił: "To zupełne nieporozumienie. Marihuana czy haszysz to nie są klasyczne substancje uzależniające, jak heroina czy amfetamina, a nawet alkohol czy papierosy. Dlatego uważam, że marihuana powinna znaleźć się w całkowicie legalnym obiegu, w klubach, kawiarniach. Oczywiście w uznanych za legalne dawkach. (...) Domagam się całkowitej legalizacji marihuany i haszyszu z jeszcze jednego powodu. Posiadam wyniki wielu badań - m.in. z periodyku ,Marijuana Digest' lub ostatnio wydanej książki Jacka Herera Hemp and the Marijuana Conspiracy. Ich wyników się nie upowszechnia, gdyż przemawiałyby przeciw prohibicji. A z łodyg konopi wyrabia się znakomity papier, z nasion wytłacza bardzo dobry olej (jadalny, leczniczy, ale też może być używany jako paliwo napędowe). Z włókien konopi wytwarza się tkaniny. Rozbudową uprawy konopi nie są jednak zainteresowani przemysłowcy, którzy wolą wycinać lasy dla wytwarzania papieru albo szukać ropy i olejów napędowych na dnie mórz i oceanów. Jak zwykle chodzi o pieniądze i zyski. Co więcej — po joincie z marihuany ludzie czują się odprężeni, odświeżeni, mają wyostrzoną wyobraźnię itd. W medycynie — koi mdłości i wymioty u chorych na raka, którzy stosują chemioterapię, skutecznie leczy jaskrę i stwardnienie rozsiane. Te wszystkie informacje się przemilcza, bo jeśli ktoś chce coś tępić, to nie mówi o dobrych stronach." [ 14 ]. Marek Kotański, szef Monaru, który od wielu lat leczy narkomanów, nie twierdzi wprawdzie, że marihuana jest bezpieczna, lecz kiedy go zapytano o jego stosunek do projektowanych zmian w prawie odparł: "Napisz, że wbrew policji i wielu organizacjom społecznym uważam, że posiadanie marihuany nie powinno być karalne!" [ 15 ] W walce przeciwko narkomanii liczy się jednak wszystko, tylko nie rozsądek. Kiedy na Zachodzie występują tendencje do legalizacji marihuany (jej sprzedaż dopuszczono m.in. w Holandii, Hiszpanii, Włoszech), lub faktycznej depenalizacji przy formalnej bezprawności (m.in. w Szwajcarii, Danii, Wielkiej Brytanii, a nawet w Niemczech), to w Polsce tendencja jest przeciwna. W 1997 r. zastąpiono ustawę z 1985 r. ustawą o przeciwdziałaniu narkomani, wprowadzając karalność posiadania środków odurzających lub substancji psychotropowych (kara pozbawienia wolności do lat 3). Z jednym wszakże zastrzeżeniem: "Nie podlega karze sprawca występku określonego w ust. 1, który posiada na własny użytek środki odurzające lub inne substancje psychotropowe w ilości nieznacznej" (art.48 ust. 4). W roku 2000 w wyniku nowelizacji skreślono ustęp 4. art. 48. Odtąd 3 lata grozi już za posiadanie nawet 1 g. marihuany. Co przemawia za legalizacją?
![]() Wypowiedzi "Jestem za legalizacją. Marihuana to używka, jak alkohol. Jednak po joincie ludzie nie są tak agresywni, jak po pół litra." (Olga Jackorwska, Kora z Maanamu) [ 19 ] "Po joincie ludzie przestają się bać, rozkaz staje się śmieszny. Wiadomo, że do utrzymania posłuszeństwa dobra jest wódka, a nie trawa. Stąd opór polityków przed zalegalizowaniem marihuany." (Krzysztof Grabowski, lider Dezertera) [ 20 ] "Dla mnie uprawa gandzi to rytuał, związany z jej kilkusetletnią historią. To czas kontemplacji zjawisk przyrody i mistyczny kontakt z ziemią" — mówi Gazecie Wyborczej 27-letni właściciel poletka konopi indyjskich pod Warszawą, na co dzień współwłaściciel firmy komputerowej Marihuana jako element kulturyAfrykańskie plemię Zulusów [ 21 ] przyjemność wywołaną konopiami ceni sobie nad inne, życzyliby sobie spędzać w tym stanie jak najwięcej czasu. ![]() Jako ciekawostkę można podać wierzenia Rastafarian [ 22 ]. Otóż w religii tej ganja jest czymś jakby sakramentem, a sami przywódcy niejednokrotnie namawiają wyznawców do popalania. Stosują ją także w celach leczniczych. Marihuana, określana przez nich jako 'zioło mądrości', jest stałym elementem ich wierzeń — Jah stworzył 'trawkę' w czasie 7 dni stwarzania i nakazał ją człowiekowi spożywać. Po wypaleniu jointa uważają, że mogą doskonalej uczcić swego boga, gdyż wówczas człowiek staje się mądrzejszy i swobodnie uwalnia uczucia. Znane jest powiedzenie Boba Marleya (proroka rastafarianizmu, który rozreklamował): "Ziele jest uzdrowicielem narodów. Politycy to diabły, które przywodzą do zepsucia. Nie palą ziela, ponieważ sieje ono zgodę między ludźmi, a oni nie chcą zgody". Oczywiście same niebiosa usankcjonowały ten zbożny odlot. Rastafarianie wytropili w Biblii (która też jest ich księgą) oczywiste ślady marihuany. Już w czasie przegnania naszego czcigodnego rodzica z raju, na osłodę jakby Jahwe proponuję żucie 'trawki': "...będziesz pożywał ziela polnego." (1 Moj. 3:18, BG). Apokalipsa powiada: "A liście drzewa życia służą do leczenia narodów". W Psalmach również doszukali się całkiem przyzwoitego ustępu: "Każesz rosnąć trawie dla bydła i roślinom, by człowiekowi służyły." (Ps 104 (103), 14). Jako, że są wegetarianami, mają też na usługach fragment Przypowieści Salomonowych: "Lepszy jest pokarm z jarzyny, gdzie jest miłość, niżeli z karmnego wołu, gdzie jest nienawiść." (Przyp. 15:17, BG). Wprawdzie przeciwnicy 'trawki' mogliby im zarzucić, że to nadinterpretacja. Jest to niesłuszne o tyle, że nie tylko oni to praktykują. Prawdę mówiąc łatwiej jest dostrzec w Biblii Adama ze skrętem, niż Jahwe jako boga miłości, tudzież koncepcje jego troistości. A zresztą czyż Jezus, który był zadeklarowanym pacyfistą nie jest bliższy kulturze 'dzieci kwiatów' (pokój i miłość — peace brother… [ 23 ]), niż papieżom błogosławiącym krzyżowców i innych zbrodniarzy? A czyż bohaterowie opowieści biblijnych nie działają na ogół jakby 'na haju'? Generalnie jak widać — za pomocą Biblii można z całkiem niezłym rezultatem bronić dowolnej naszej idei… EpilogOczywiście marihuana nie jest czymś tak pożytecznym jak jedzenie owoców. Jest narkotykiem (choć niektórzy zaprzeczają słuszności tego określenia mówiąc: używka) i tak jak każda używka ma również działanie szkodliwe (choćby dla płuc). Nie na każdego ma pozytywny wpływ, mogą pojawić się niekorzystne skutki i reakcje. Po cóż więc legalizować coś co może być szkodliwe? A po cóż się pali papierosy, pije alkohol, uprawia sporty ekstremalne, skoro to wszystko może szkodzić? A po cóż chodzi się do kina i czyta powieści fantastyczne? Czyż można człowieka winić za to, że pragnie się czasami oderwać na chwilę od prozy życia, od dość smutnej czasami rzeczywistości? Oczywiście nie każdy tego potrzebuje, niektórzy potrafią żyć pełnią życia i satysfakcji swoją rzeczywistością. Niektórzy jednak potrzebują lub chcą czegoś więcej. Nie można propagować marihuany jako środka dobrego na życiowe zmartwienia i porażki, gdyż dla ludzi słabych psychicznie, może być ona czymś co ściąga w dół. Zwłaszcza nie można propagować marihuany wśród młodzieży (jakże jednak jest to postulat oderwany od rzeczywistości - myślenie życzeniowe...), gdyż z pewnością nie uczy ona odpowiedzialności. Ale jednocześnie nie możemy się poruszać w oparach politycznego absurdu — skoro marihuana nie jest bardziej szkodliwa niż legalne używki, to albo należy je zdelegalizować, albo zalegalizować marihuanę. Swoboda podejmowania decyzji winna być pozostawiona obywatelowi w tej kwestii. Jak słusznie wyrażał to plakat promujący płytę Marihuana zespołu Róże Europy: "Zalegalizować marihuanę! Nie pal, decyduj sam."… Zob. też: Young cannabis smokers run risk of lower IQ Footnotes: [ 13 ] Światowa Organizacja Zdrowia z siedzibą w Genewie, jest organizacją wyspecjalizowaną ONZ [ 14 ] Legalne narkotyki, Gazeta Wyborcza, 13 XII 1993 [ 15 ] Miękkie uderzenie trawy, Dariusz Rostkowski, Gazeta Wyborcza, 16 XI 1993 [ 16 ] Gazeta Wyborcza, 27 VI 1995 [ 17 ] Miękkie uderzenie trawy, Dariusz Rostkowski, Gazeta Wyborcza, 16 XI 1993 [ 18 ] Ibidem [ 19 ] Ibidem [ 20 ] Ibidem [ 21 ] Lud z grupy Nguni, zamieszkujący RPA, Lesotho [ 22 ] Jamajska religijna sekta, która wierzy w boskość etiopskiego imperatora Haile Selassie i odmawia uznania raportów o jego śmierci. Ruch ma również wymiar polityczny. Członkowie grupy są często oskarżani o handel narkotykami. Ich wyróżniające się swą obfitością fryzury (dredy) stały się popularne na całym świecie wraz z rosnącą popularnością ich muzyki znanej jako reggae. Uznają tylko ekologiczne jedzenie, nie stosują chemikaliów, lecz korzystają z płodów naturalnych. Herbata jest dozwolona, alkohol i kawa - nie. [ 23 ] Przypomina się w tym miejscu film Jesus Christ Superstar | |
Original.. (http://therationalist.eu.org/kk.php/s,667) (Last change: 28-08-2012) |