Ostatnio w polskiej przestrzeni publicznej coraz częściej mówi się o mowie nienawiści. Odnoszę nieodparte wrażenie, że termin ten używany jest źle, albo w sposób mylący. Przodują w tym szczególnie osoby wierzące, a zwłaszcza kler. Pomijają oni rzeczywiste przejawy mowy nienawiści, znajdując je tam, gdzie ich nie ma. Niekiedy bywa, że samo istnienie osób nieakceptowanych przez te, czy inne święte pisma jest dla osób wierzących mową nienawiści. W ten sposób pojęcie „mowy nienawiści" zostaje użyte jako mowa nienawiści, co jest interesującym fenomenem, któremu warto poświęcić trochę miejsca. Zacznijmy od tego, co mową nienawiści nie jest. Otóż nie są nią nieprzychylne opinie o postaciach literackich i mitycznych. To, że ktoś nie lubi głównego bohatera Zbrodni i kary Dostojewskiego nie jest mową nienawiści, nawet wobec osób będących wielbicielami prozy tego rosyjskiego twórcy. Takie osoby mogą się obrazić za zły gust na osobę krytykującą bohaterów wykreowanych przez Dostojewskiego, ale to wszystko. Nie ma w tym mowy nienawiści. Tak samo nielubienie samej książki mową nienawiści nie jest. Nie jest nią też podważanie talentu samego pisarza. Przy Dostojewskim, który sporo talentu niewątpliwie posiadał (choć dość kontrowersyjne jest moim zdaniem przesłanie jego dzieł), całkowita negacja jego pisarskich umiejętności jest zapewne nietrafioną opinią. Ale to wszystko. Jak wiadomo, fanów mają też bardzo słabe i źle napisane książki. Krytykowanie ich jest wtedy bardziej uzasadnione, co tym bardziej oddala nawet cień jakichś merytorycznych zarzutów ze strony fanów. Lecz jak każdy człowiek, mają prawo się obrazić i nie stawiać piwa krytykom swoich ulubionych gniotów. O ludziach lubiących złe książki można powiedzieć, że mają zły gust i nie jest to mowa nienawiści. Formą obrony przed zarzutem złego gustu są argumenty. Mową nienawiści nie jest ocena postaci historycznych. Ktoś może powiedzieć, że Napoleon był egotycznym tyranem i nie jest to mowa nienawiści wobec fanów tego niedoszłego zdobywcy Europy. Fani mogą bronić swojego idola za pomocą argumentów, albo mogą się obrazić. Mają też prawo krytycznie oceniać wrogów Napoleona, na przykład Wellingtona. Fanklub Wellingtona nie ma prawa nazywać tego mową nienawiści, może natomiast bronić swojego idola za pomocą argumentów. W im bardziej zamierzchłej przeszłości żył idol danej grupy ludzi, tym bardziej niedorzeczne wydaje się ocenianie krytycznej o nim opinii jako mowy nienawiści. Napoleon może posiadać jeszcze jakichś prapraprawnuków, przechowujących jeszcze pamięć o swoim dalekim przodku. Żyjący znacznie dawniej Ryszard Lwie Serce powinien wzbudzać tym mniejsze emocje, nie wspominając już o osobach z głębokiej starożytności, takich jak Jezus (o ile był postacią historyczną). Krytyczna ocena działalności Jezusa nie jest mową nienawiści. Oczywiście ktoś z fanklubu Jezusa może w tym momencie zauważyć, iż jest on jego zdaniem bogiem, zaś Napoleon to zwykły człowiek. Jest to jednak rzeczywiście jego zdanie, jego opinia, której nie powinien oczekiwać od innych. Być może dla niektórych fanów Napoleona niepokorny Korsykanin jest również postacią boską, heroiczną. Dla osób postronnych nie oznacza to jednakże niemożności krytycznej oceny tych postaci. Zwłaszcza, gdy owa krytyka ma merytoryczne podstawy — a zarówno w tym co wiemy o Jezusie, jak i o Napoleonie znajdziemy bez trudu materiał do krytyki. Ktoś może zauważyć, iż Jezus deklarował się jako bóg, a Napoleon nie. Mamy zatem Aleksandra Wielkiego, który podobnie jak Jezus to robił. Krytyczne ujęcie Jezusa, czy Aleksandra Wielkiego nie jest mową nienawiści, tak samo jak krytyka osób chwalących te postaci bez merytorycznych podstaw. Spójrzmy na mowę nienawiści od innej strony. Załóżmy, że Atena w Iliadzie Homera nakazuje zabijać wszystkich niewiernych. Czy filolog klasyczny, powtarzający taką krwiożerczą deklarację na zajęciach dla studentów szerzy mowę nienawiści? Oczywiście nie, bowiem ani on, ani jego studenci nie są wyznawcami Ateny i nie uważają, iż deklaracje tej bogini są wskazówkami moralnymi, których są zobowiązani przestrzegać. Sytuacja byłaby zgoła inna, gdyby filolog klasyczny był kapłanem Ateny, zaś studenci jego adeptami. Wówczas byłoby to szerzenie i wdrażanie mowy nienawiści. W dzisiejszej postmodernistycznej kulturze znajdziemy jednak autentycznych wyznawców Ateny. Są to neopoganie związani z ruchami new age. Czy mają oni prawo uznać, iż pojmowanie Ateny jako postaci mitycznej przez filologa klasycznego i jego uczniów jest deprecjacją ich wierzeń prowadzącą do mowy nienawiści? Oczywiście nie. Tak samo chrześcijanie nie mają prawa uznawać za mowę nienawiści opinii ludzi, którzy uważają Jahwe za postać mityczną, a nie prawdziwego boga. Ludzie, którzy nie wierzą w Atenę mają też prawo do kwestionowania sensu wiary w nią i nadal nie jest to mowa nienawiści, zwłaszcza, gdy za tą krytyką idą rzetelne argumenty. Dotyczy to wszystkich postaci mitologicznych uznawanych za istoty boskie, oraz wszelkich poglądów. Niestety, większość świętych ksiąg zawiera w sobie klasyczne przykłady mowy nienawiści. O ile Iliada Homera uznawana jest przez znakomitą większość ludzi za mit i wyrażane w niej opinie bogów i bogiń nie są brane niemal przez nikogo na serio, o tyle niestety opinie postaci mitologicznych takich jak Jahwe, Jezus, Sziwa, Kali, Allach uchodzą wśród wielu ludzi za wcielenie absolutnej prawdy, słowa od samych twórców wszechświata. Mity o Allachu, Jahwe, czy Krisznie brane są na serio, dlatego powtarzanie zawartej w nich mowy nienawiści może być uznane za jej szerzenie i zachęcanie do postępowania zgodnie z jej wytycznymi. Dyskryminacji w Biblii poddane są na przykład kobiety. W Księdze Rodzaju 3:16 sam bóg wyraża opinię o kobietach:
Z pewnością nie zachęca to do postaw feministycznych, zaś jeśli ktoś wierzy w Jahwe, nie może tego wytłumaczyć „moralnością innych czasów". Są to przecież słowa samego boga, nie zaś opinia jakiegoś Beduina. Nawet w tak dawnych czasach nie wszystkie cywilizacje były zgodne co do tego, że kobieta zasługuje na szczególną karę i powinna być poddana mężczyźnie jako ktoś gorszy. Mowę nienawiści skierowaną przeciwko kobietom znajdziemy też w Nowym Testamencie, na przykład w Pierwszym liście do Tymoteusza 2:8-15:
Kobiety są zatem tak winne swojego istnienia, że powinny być po prostu cicho, oraz być niewolnicami mężczyzny niezależnie od tego, jaki ma on do nich stosunek. Nic dziwnego, że wielu późniejszych ojców kościoła nie lubiło kobiet. Święty Jan Chryzostom pisał tak:
Święty Klemens:
Rozwój chrześcijaństwa pokazuje, że wielu świętym i pobożnym ludziom towarzyszyła wręcz nienawiść do kobiet. Pobożne kobiety również nienawidziły własnej kobiecości. Dopiero niedawno to się trochę zmieniło, ale również dzisiejszej Europie, im bardziej po chrześcijańsku religijny mamy kraj, tym częściej zdarza się tam w życiu rodzinnym i społecznym nienawiść do kobiet. Wypływa ona wprost z mowy nienawiści zawartej w Starym i Nowym Testamencie. Cieszę się, że są wśród chrześcijan również feminiści i feministki, ale chciałbym je i ich zachęcić do powalczenia o usunięcie z Biblii wszelkich fragmentów dyskryminujących kobiety, aby nie straszyły już więcej. Dopóki są, zachęcają wielu ludzi do naprawdę podłych czynów i patologii. Nawet jeśli ktoś to traktuje jak metaforę, nie może być pewien, czy jego dzieci, którym przekaże taki tekst uważając go za szczególny i święty, nie zrozumieją obelg ciskanych w Biblii na kobiety za wskazówki do codziennego życia. Oczywiście protestanci czerpali z Biblii taką samą wiedzę o kobietach, co i katolicy. Kalwin pisał na przykład tak:
Trudno te klasyczne przykłady mowy nienawiści uważać za metafory. Bo czego one miałyby być metaforami? Co chce powiedzieć Jezus poprzez żądanie zabicia przeciwników, nawet jeśli są oni bohaterami przypowieści? Historia chrześcijaństwa pokazuje, iż przypowieść z Ewangelii Łukasza zainspirowała naprawdę wiele zbrodni. Jako ateista uważam, iż najlepiej w to po prostu nie wierzyć, bo obok argumentów etycznych, również sceptyczne myślenie wyklucza istnienie boga Jahwe. Ale jeśli ktoś jest zbyt mocno przywiązany do chrześcijaństwa (a każdy ma prawo do własnych marzeń, fantazji etc.), to niech przynajmniej dąży do wykreślenia tego typu elementów z Biblii. Bo wiemy doskonale, iż mogą one inspirować do przemocy. Aby nie było żadnych wątpliwości, dorzucę jeszcze kilka cytatów:
Nie dziwi zatem, iżśw. Bernard z Clairvaux pisał: „Chrześcijanin chlubi się zabiciem poganina, gdyż w ten sposób wielbi Chrystusa"... Czy na tle tych słów uznawanie świętości Bernarda z Clairvaux samo w sobie nie jest mową nienawiści? A nie był on jedynym świętym piszącym tak nikczemne rzeczy. Dodam, że również w tych czasach zdarzali się ludzie znacznie bardziej tolerancyjni wobec innowierców (wówczas raczej w kulturze muzułmańskiej), zatem argument tła odnoszący się do „standardów owych czasów zamierzchłych" zdecydowanie odpada... Obok mowy nienawiści skierowanej wobec osób niewierzących w Jahwe, mamy też w Biblii silnie wyrażoną homofobię, czyli mowę nienawiści skierowaną przeciwko osobom homoseksualnym, do czego obecnie nawiązują polscy politycy klerykałowie:
Te wszystkie cytaty to nie jest tylko historia, czy metafora. Nadal inspirują wielu, żyjących wśród nas chrześcijan. Starczy spojrzeć na Frondę, gdzie user ogórek zastanawia się nad innowiercami. To co pisze to nie tylko jego wina. To także odbieranie mowy nienawiści zawartej w Biblii jako słowa bożego:
Czy te „ciekawe" przemyślenia na temat politeizmu są zupełnie oderwane od przesłania Biblii, którą przecież chrześcijanie uważają za księgę szczególną, natchnioną przez boga? Wydaje mi się, że jedyne co można zrobić, skoro chce się być dobrym i dalej marzyć w stylu biblijnym, to usunąć z niej mowę nienawiści. Aby nikt nie musiał myśleć tak jak ogórek. Ładne elementy zawarte w Biblii wcale nie usprawiedliwiają tych okropnych. Te okropne inspirowały i inspirują licznych niegodziwców. Powołajmy się na jednego z najgorszych ludzi jakich znała historia. 12 kwietna 1922 roku Hitler wygłosił przemowę w Monachium, a oto jej fragment:
Oczywiście, nie tylko Hitler znalazł inspirację dla antysemityzmu w Nowym Testamencie, studiując historię chrześcijaństwa znajdziemy tysiące, dziesiątki tysięcy wpływowych antysemitów wśród świętych, papieży i największych protestanckich myślicieli. Być może czas, aby osoby uczciwe, niezależnie czy wierzą, czy też nie, odcięły się od biblijnej mowy nienawiści? Na dalszą część moich rozważań przedstawiam w mojej kolejnej bezbożnej pogadance: | |
Original.. (http://therationalist.eu.org/kk.php/s,8710) (Last change: 02-02-2013) |