(bałkańskie wrota islamizmu)Nie
może być pokoju ani współegzystencji
między wiarą islamską a nieislamskimi wspólnotami i instytucjami politycznymi. Alija Izetbegović (pierwszy Prezydent Bośni)
Państwa Zachodu podczas rozpadu Jugosławii z tytułu swych sympatii (i antypatii), domniemanych utylitarnych (jak się okazuje dziś — pozornych) korzyści polityczno-gospodarczych, zasad demokratycznych w wersji postmodernistycznej wspomagając międzynarodówkę terrorystów — tak jak to czyniły podczas wojny w Afganistanie (tam w imię walki z komunizmem) — przyczyniły się do przybycia kilku tysięcy mudżahedinów na Bałkany (z których wielu pozostało jako obywatele Bośni i zajęło się wprowadzaniem zwyczajów oraz obrzędów typowych dla fundamentalistycznych państw muzułmańskich) oraz do przeszkolenia i ćwiczenia w wojennym rzemiośle tysięcy muzułmanów urodzonych już w Europie. M.in. dotyczyło to sporej grupy terrorystów -samobójców uczestniczących w zamachu na Word Trade Center we wrześniu 2001 roku. Poczynając od wojny w Afganistanie i klęski jaką poniósł tam ZSRR w przestrzeni świata islamskiego zostało przeszkolonych w rzemiośle wojny partyzanckiej, w technikach terrorystycznych lecz także przy okazji zarażonych religijnym fundamentalizmem szerzonym przez mułłów rekrutujących się głownie z terenów pusztuńskiego pogranicza pakistańskiego i afgańskiego, ponad 150 000 mudżahedinów (w tym także są liczni ochotnicy z całego świata islamu). Brali oni czynny udział w afgańskiej wojnie przeciwko ZRRR i stanowili już w początkach ostatniej dekady XX wieku (czyli w chwili rozpadu Jugosławii) pokaźną i groźną, na dodatek — bezrobotną, siłę. Oblicza się że kilka tysięcy tych bojowników przybyło na Bałkany i walczyło w Bośni, potem w Kosowie i Macedonii. Warto w tym miejscu jest zaprezentować tezę izraelskiego politologa i filozofa prof. Szlomo Avinierego (jeszcze z okresu „zimnej wojny") wedle której "...Europa widziana z Azji, nie składa się z dwóch zasadniczo różnych światów: świata radzieckiego i świata zachodniego. Stanowi jedną rzeczywistość: rzeczywistość cywilizacji przemysłowej. Społeczeństwa radzieckie i kapitalistyczne są tylko dwiema odmianami tego samego gatunku — albo dwiema wersjami tego samego typu społecznego — postępowego społeczeństwa przemysłowego". To spostrzeżenie Izraelczyka, znawcy problematyki azjatyckiej w przedmiocie spraw społecznych, religijnych, politycznych itd. (a tym samym i Bliskiego Wschodu) jest o tyle symptomatyczne co znamienne. Pewne problemy i zagrożenia można było bowiem przewidzieć w prezentowanym tu kontekście. Flirt i współpraca z fanatykami religijnymi — jak pisze cytowany Shlomo Avinieri - musiały jak wielokrotnie to było w historii wydać gorzkie owoce. Nawet koszt upokorzenia komunizmu (który w tym czasie i tak był ideą martwą, a ZSRR — „papierowym tygrysem") nie był wart — w perspektywie czasowej — takiej ceny jaką dziś płaci cywilizowany świat Zachodu. Takie postawienie problemu jest wybitnie anty-mainstreamowe: elita polityczna i dziennikarsko-publicystyczna spowodowały jednostronny, ubogi intelektualnie i wybitnie nieprawdziwy obraz konfliktów na Bałkanach podczas rozpadu Jugosławii (będącego pokłosiem upadku bipolarnego podziału świata po 1989 roku). Mechanizmy wokoło konfliktów w Jugosławii nie miały nic z obrazu czarno-białej projekcji prezentowanej czytelnikom w Polsce i na Zachodzie przez media. Oczywiście, nikt nie zamierzał celowo wspierać powstania na terenie byłej Jugosławii enklaw dżihadu, islamizmu czy kolonii rządzonych wg praw szarijatu rodem z Arabii Saudyjskiej czy Pakistanu, z obrzędowością made In Sudan Hasana at-Turabiego czy zwyczajami z afgańskiego interioru. Ale efekt bezwarunkowego poparcia udzielonego najbardziej skrajnym elementom bośniackiego orbis terrarum, jednoznaczne opowiedzenie się za muzułmańskim państwem w sercu Bałkanów wydały właśnie takie owoce. Owoce które w wielu gorzkich postaciach będzie Europa musiała konsumować, z którymi będzie się musiała zmagać, które ją będą intrygować i absorbować przez dekady (o ile nie przez wieki). Takie stawianie tez snuje mnóstwo niepopularnych oraz będących passe sądów (wobec obowiązującego nadal political corectness paradygmatów na temat wojen bałkańskich w końcu XX wieku), pokazuje mechanizmy i konotacje sympatii (i antypatii) wobec problemu jugosłowiańskiego rozpadu. Owe sympatie koncentrowały się na poparciu udzielonego katolickim republikom — Słowenia i Chorwacja uzyskały je od Niemiec i Watykanu w sposób jawny i sprzeczny ze wszystkimi rezolucjami międzynarodowych organizacji - oraz obarczeniu Serbii wszelkimi winami za rozwój sytuacji na Bałkanach (prawosławna republika, związana emocjonalnie, kulturowo i historycznie z Rosją); w późniejszym terminie per analogiam uznano bośniackich muzułmanów za "ofiary serbskiego nacjonalizmu" co spowodowało ścisłą współpracę tak nieprawdopodobnych sojuszników jak: Zachód (wraz z aktywnym, nie tylko wywiadowczo-logistycznym, zaangażowaniem się w konflikty bałkańskie USA), finansowi krezusi z nad Zatoki Perskiej propagujący islam w wersji wahhabickiej (czyli skrajnie purytańskiej i wrogiej jakiemukolwiek postępowi) oraz fanatycy islamistyczni opierający swe idee na teoriach fundamentalizmu religijno-politycznego (ibn-Tajmijji, Qutba czy Maududiego); to w takich warunkach mógł działać i być użytecznym jako „sponsor" oraz koordynator tych działań Osama bin Laden. Dziś znanych jest szereg dowodów oraz dokumentów (także z raportów wywiadowczych i kontrwywiadowczych) potwierdzających kilkakrotną obecność bin Ladena w Bośni, Albanii czy Kosowie. Znamienną osobą wokół której koncentrowała się ideologia islamizmu w Bośni jawi się bez wątpienia pierwszy prezydent tej republiki Alija Izetbegović. Sielankowy i mityczny obraz tego polityka prezentowany onegdaj w mediach nie wytrzymuje racjonalnej i obiektywnej prezentacji. Od dekad był on zaangażowany w szerzenie ideologii tworzącej szowinizm muzułmański w byłej Jugosławii (w skali świata islamskiego był to znany szermierz idei fanatyzmu religijnego, ksenofobii i nacjonalizmu). Za to właśnie — a nie jak przedstawiały media za "walkę z komunizmem" — za szerzenie ksenofobii, nienawiści religijnej, propagowanie szarijatu jako formy organizacji państwa muzułmańskiego był w Jugosławii skazany przez tamtejszy sąd na karę długoletniego pobytu w więzieniu (przesiedział ostatecznie tylko kilka lat w odosobnieniu). W swoich założeniach (tzw. Islamska Deklaracja) europejskiego państwa muzułmanów, propagował szarijat jako podstawę prawodawstwa i obyczajów, islamizację życia publicznego, ksenofobię i nacjonalizm. W młodości Izetbegović był aktywnym członkiem organizacji Młodych Muzułmanów współdziałającej z hitlerowcami okupującymi Bałkany i chorwackimi ustaszami Ante Pavelićia (których idee były niesłychanie bliskie Młodym Muzułmanom — oczywiście z perspektywą katolickiej ortodoksji). Oto kilka próbek ideowych z Islamskiej Deklaracji Aliji Izetbegovićia: na pytanie "Co się stanie z Serbami w Islamskiej Republice Bośni i Hercegowinie ?" Autor odpowiada m.in.:
Laickie skrzydło partii rządzącej od początku państwowości bośniackiej sprzeciwiające się fundamentalizacji kraju (SDA- Stranka Demokratske) zostało przez Izetbegovićia wyeliminowane, a jej członkowie ginęli w przeważnie niewyjaśnionych okolicznościach (zrzucano te fakty najczęściej na bośniackich Serbów) . Służby specjalne państw zachodnich czynnie współdziałały z dżihadystami, którzy masowo przybywali do Bośni. To tu, w trakcie walk, zaczęto obcinać głowy nie-muzułmanom (o tych licznych faktach nie wspominało się wówczas w mediach), co z kolei spowodowało barbarzyńską kontrreakcję osamotnionych — formalnie i medialnie — Serbów (zamieszkałych w Bośni i w nowej Jugosławii). Także nie wszyscy Bośniacy (islam bośniacki był niesłychanie zlaicyzowaną i zeuropeizowaną formą religii Mahometa, przez lata Jugosławii stając się z jednej strony formą folkloru Sarajewa, Tuzli czy Zenicy, a z drugiej — przykładem ewolucji jakiej podlega w warunkach wielokulturowej Europy także wiara religijna) godzili się na taki rozwój sytuacji, na obskuranckie religianctwo i dewocję rodem z konserwatywnych krajów arabskich — przykładem tego są m.in. dzieje Fikreta Abdićia. „Wolna" Bośnia będąca w zasadzie mini-Jugosławią powielała te argumenty, które legły u podstaw rozbicia tego kraju: jeśli trzy społeczności — Serbowie, Chorwaci i muzułmańscy Bośniacy nie mogli żyć we wspólnym państwie zwanym Jugosławią, to czemu musieli być obywatelami — islamskiej Bośni. Ten paradoks był ukrywany i zaciemniany przez mainstreamowe media. Ów paradygmat mainstreamu europejskiego — multi-kulti i prawa człowieka (gwałconych rzekomo jedynie przez Serbów) — nie wytrzymuje krytyki i zarzutów o stronniczości, politycznym zapotrzebowaniu danej chwili, utylitaryzmie polityczno-gospodarczym etc., a także w świetle ujawnianych dziś, po dekadzie od zakończenia wojny o Kosowo (czyli jak na razie ostatniego konfliktu zbrojnego na Bałkach), dokumentów i faktów. Zachód padł ofiarą swej krótkowzroczności i politycznego zaślepienia; przede wszystkim anty-komunizmowi, wyolbrzymianemu i przysłaniającemu racjonalny ogląd rzeczywistości oraz odbierającemu zdolność do analizy i przewidywań rozwoju sytuacji na dekady „do przodu". Niech klasycznym tego przejawem, swoistym memento w sprawie flirtów z wszelkiego rodzaju fanatyzmami religijnymi, będzie logistyczne wsparcie udzielane przed laty fundamentalistycznemu Hamasowi przez Izrael (za pomocą służb specjalnych), celem osłabienia ruchu na rzecz wyzwolenia Palestyny — al-Fatahu i niezwykle popularnego w swoim czasie Jasera Arafata. Polityczna krótkowzroczność i zaślepienie nakazywały popieranie religijnych ortodoksów. Tworzenie przeciwwagi dla al-Fatahu (klasyfikowanego jako terroryści, choć z innej niźli islamiści płaszczyzny) w formie Hamasu było absolutnym ordynowaniem pacjentowi "cholery jako lekarstwa przeciwko dżumie". Związek Radziecki zresztą także kooperował w imię racji ideologiczno-politycznych (na niwie walki z kapitalizmem) z fanatykami religijnymi w regionie Bliskiego Wschodu, choć w latach 60- i 70- XX wieku problem fundamentalizmu religijnego — także w islamie — nie miał jeszcze takiego globalnego i szerokiego zasięgu jak współcześnie. Na ten temat — choć trochę w innym kontekście — pisze również znakomity izraelski znawca tematu fundamentalizmu muzułmańskiego i terroryzmu inspirowanego islamistyczną ideologią, Barry Rubin w artykule „Doktryna Obamy". Dzisiejsze oburzenia i zdziwienie z tytułu, że w miastach Europy czy USA fanatycy islamscy obcinają głowy, podkładają bomby czy dokonują różnorodnych zamachów jest w związku z taką perspektywą przedstawioną wcześniej zupełnie niezrozumiałe. Opinia publiczna Zachodu została absolutnie zmanipulowana i otumaniona zarówno w czasie kończącym „zimną wojnę", jak i podczas rozpadu Jugosławii, kraju który mógłby być ze swoimi rozwiązaniami jakimś oporem i alternatywą dla neoliberalnego i dogmatycznego w swym „ekonomizmie" porządku w Europie. Bałkańskie, postjugosławiańskie, domino jeszcze się nie złożyło moim zdaniem do końca. Groźne pomruki kolejnej irredenty dochodzą ostatnio z Sandżaku, pogranicza serbsko-czarnogórskiego (gdzie zamieszkuje ok. 300 tys. wyznawców islamu, zarówno w Serbii jak i w Montenegro). W ogóle muzułmanie na Bałkanach poczuli swą moc w oparciu o zaplecze jakie otrzymali niegdyś od NATO i UE, a przede wszystkim — w strugach petrodolarów pompowanych w ten region z Arabii Saudyjskiej i Emiratów leżących nad Zat. Perską. I jest to pomoc przeznaczona wyraźnie dla odłamów wybitnie fundamentalistycznych, nietolerancyjnych, prezentujących ortodoksyjną odmianę islamu. Owa moc przejawia się (na razie) w lokalnej agresji i natarczywości samozwańczych policji religijnych, obrzędach rodem z płw. Arabskiego (kobiety w nikabach, pół oficjalnym wielożeństwie, setkach nowobudowanych meczetów, fanatycznych kazaniach mułłów sprowadzonych z krajów arabskich, zakładanych szkołach koranicznych wahhabickiej proweniencji itd.) czy wyraźnej islamizacji klimatu polityczno-kulturowego kraju. Duch wielokulturowego Sarajewa i takiej Bośni umarł wraz z upadkiem Jugosławii. Te i inne problemy Bałkanów z okresu rozpadu Jugosławii prezentuje książka niemieckiego dziennikarza, publicysty, Juergena Elsaessera pt. Jak dżihad przybył do Europy?. Warto przeczytać tę książkę nawet w kontekście wzbudzenia refleksji nad całokształtem zagadnień związanych z upadkiem projektu pod tytułem; JUGOSŁAWIA oraz tego co wyprawia w dekadę po zwycięstwie (na Bałkanach) islamizm na Starym Kontynencie. *Juergen Elsaesser, Jak dżihad przybył do Europy (wojownicy Boga i tajne służby na Bałkanach), Warszawskie Wyd. Literackie MUZA SA, 2007, ss.296 | |
Original.. (http://therationalist.eu.org/kk.php/s,9059) (Last change: 24-06-2013) |