W związku z tym autor analizuje w książce dokładnie zagadnienie lęku przed wolnością nazistowskiego zbrodniarza Eichmanna, który zostawił po sobie obszerne pamiętniki pisane w więzieniu. Oddanie się „wyższym ideom" jakiekolwiek by nie były, jest atrakcyjne dla wielu osób i może prowadzić do skrajnych sytuacji. Michael Schmidt — Salomon zauważa, że gdyby w jego głowie zalęgły się inne memy i gdyby miał inne inklinacje genetyczne, równie dobrze to on mógłby być Eichmannem. Mógłby nim być każdy z nas. Czy w związku z tym Eichmann, Hitler, Osama bin Laden są winni? Michael Schmidt — Salomon udziela na to pytanie szokującej odpowiedzi — nikt nie jest winny. Posługiwanie się ideami winy i pokuty płynie zdaniem Michaela Schmidta — Salomona z błędnego, parareligijnego przekonania o istnieniu wolnej woli, czemu przeczy nauka. Nie ma czynów, które nie byłyby w pełni uzależnione od mempleksów konstytuujących jaźń danej osoby, będących nią w zasadzie. Te mempleksy bazują dodatkowo na wrodzonych skłonnościach genetycznych danego osobnika. Czy w związku z tym nie należy nikogo wsadzać do więzienia i nawet osoby pokroju Hitlera trzeba traktować jako ludzi niewinnych, którzy przecież podobnie jak każdy szukali najlepszych możliwości na zasadzie korzyści własnej, czyli tego co sprawia największą przyjemność i wydaje się najbardziej słuszne? Michael Schmidt — Salomon nie popada tu w utopię — wręcz przeciwnie — uważa, iż trzeba jak najbardziej karać zbrodniarzy, ale trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że istotą kary jest izolowanie groźnego mempleksu stanowiącego „ja" danego osobnika, nie zaś zemsta („zadośćuczynienie"). Tak naprawdę nie ma się na kim mścić — mempleks zbrodniarza dyktuje mu przekonanie o całkowitej słuszności jego racji, chyba, że w procesie resocjalizacji uda się ten mempleks zmienić, konfrontując na przykład sprawców z ofiarami. Z drugiej strony ofiary należy leczyć z wrodzonej chęci odwetu, która tak naprawdę jest dalszą krzywdą dla psychiki ofiary przemocy, gwałtu, utraty bliskiego. Michael Schmidt — Salomon mocno atakuje przekonanie o istnieniu „ja". Zauważa, iż w podobny sposób myśleli o człowieku najwybitniejsi myśliciele Indii związani z buddyzmem, lub hinduistyczną szkołą adwajty (advaita). Autor oczywiście odrzuca religijno — mityczny sos, w którym te koncepcje są niepotrzebnie zanurzone, surowo też potępia fatalizm i przyzwolenie na niesprawiedliwości kastową płynące z koncepcji reinkarnacji i karmy (dobrych i złych działań służących jakości kolejnych wcieleń). Tym niemniej sama idea zakwestionowania paradygmatu „ja" wydaje się Michaelowi Schmidtowi — Salomonowi nad wyraz cenna. Autor Poza dobrem i złem dość gruntownie analizuje hipotetyczne drogi jakimi doszło do ukształtowania się ludzkiej świadomości. Uważa, iż ten proces był gradualny i bardziej pierwotna świadomość jest zróżnicowaną cechą u wielu gatunków zwierząt. Początkiem protoświadomości zdaniem Michaela Schmidta — Salomona, było wyewoluowanie organizmów pozwalające na reagowanie z otoczeniem — szukanie środowisk korzystnych i unikanie środowisk niekorzystnych. Ta cecha się potęgowała i wychodziła „na zewnątrz" danego organizmu. Bardziej złożone zwierzęta przestały być tylko prostymi miernikami otoczenia, ale coraz bardziej świadomie zaczęły je analizować. Wyszły ze swoją percepcją na zewnątrz. Do tego doszła u bardziej złożonych ssaków empatia, odgadywanie intencji innych przedstawicieli własnego gatunku, bądź też potencjalnych ofiar i czających się drapieżników. U człowieka możliwości analizowania intencji otoczenia doprowadziła do lawinowej ewolucji kulturowej, której słabo rozwinięte początki można zauważyć również u innych naczelnych. Autor zauważa, iż owa eksplozja kulturowa, albo też memetyczna mogła mieć miejsce całkiem niedawno, być może dopiero 10 tysięcy, lub 20 tysięcy lat temu. Nawet w gatunku Homo sapiens przestrzeń kulturowa przez większość czasu jego istnienia nie była dramatycznie różna od tej szympansiej na przykład. Tym niemiej prymitywne pojęcia „zła" i „dobra" były znacznie starsze. Pozwalały one stygmatyzować „innych", czyli osobników spoza własnej grupy. Michael Schmidt — Salomon przytacza na potwierdzenie tego faktu brutalne, sadystyczne zachowania szympansów wobec osobników z innych grup tego samego gatunku. Mamy tu do czynienia z prawdziwymi jatkami, można wręcz mówić o szympansim ludobójstwie, czy raczej szympansobójstwie. Zdaniem autora książki dobro i zło to pojęcia służące tylko i wyłącznie stygmatyzacji innego i prymitywnemu wzmacnianiu niesłusznego przekonania o wolnej woli, oraz niezawisłości tożsamości własnej i grupowej. Tradycyjna moralność religijna bazuje na tych przesłankach, co jest źródłem okrucieństwa i chaosu. Należy odrzucić mit wolnej woli, oraz „ja" będącego czymś więcej niż sklejeniem się rozmaitych memów. Ta świadomość wbrew pozorom nie ogranicza człowieka do zbioru nieuniknionych procesów, lecz owocuje wolnością. Wsparcie się na jak najbliższym rzeczywistości modelu świata zawsze owocuje wolnością. Nie streściłem tu oczywiście wszystkich tez wyłożonych przez Michaela Schmidta — Salomona w Poza dobrem i złem. Mam jednak nadzieję, że i ten drobny urywek powinien zachęcić każdego wolnomyśliciela do lektury, nie zależnie od tego, na ile się zgadza, lub też nie z tezami autora Humanizmu ewolucyjnego. Na końcu książki Autor wręcz żąda od czytelnika aby ją kwestionować i wskazuje adres bloga, na którym na bieżąco dyskutuje na temat nieścisłości, niedomówień, i innych wad, jakie każdy uważny czytelnik powinien znaleźć i dać je niejako w prezencie autorowi. Nie ma bowiem większego skarbu niż krytyczne myślenie, niż bycie poddanym krytyce inteligentnej osoby. Nie ma nic bardziej uwalniającego, niż umiejętność przyznania się do błędu i odrzucenia części swojego mempleksu. | |
Original.. (http://therationalist.eu.org/kk.php/s,9234) (Last change: 01-09-2013) |