Europejska hidżra  u progu wielkiej zmiany Starego Kontynentu
Author of this text:

Znakomita większość muzułmanów nie ma nic wspólnego z terroryzmem, nie sposób odmówić pewnych racji batalii z Zachodem, która w dużej mierze jest walką z postkolonializmem, islam nie musi być upolityczniony - wszystko to prawda, ale jednak nie zmienia to chłodnego faktu, że islam w Europie jest i będzie coraz bardziej instrumentalizowany do ostrej walki politycznej, która finalnie stanie się wojną kulturową. Możemy tłumić nakręcanie tej spirali, ale nie da się jej zatrzymać. Islam zostanie zinstrumentalizowany. Tak na Zachodzie jak i w Rosji. W tej ostatniej może nawet szybciej niż na Zachodzie.

Łatwiej można by się solidaryzować z muzułmanami, gdyby ich walka była po prostu walką z postkolonializmem, z którego elementami i Polacy mają do czynienia, ale jest ona także wojną kulturową a w tym oświetleniu wszystko wygląda inaczej. I nie chodzi tutaj o zamachy terrorystyczne, lecz o proces dużo głębszy.

Księża i politycy radzą, by na święta nie rozmawiać o polityce, ale z drugiej przecież strony papież chce, byśmy rozmawiali o polityce. Jedna ze stacji warszawskiej drogi krzyżowej poświęcona była w tym roku uchodźcom z Aleppo. W krakowskim kościele pijarów Grób Pański został przygotowany w stylizacji morza pełnego ciał uchodźców. Uchodźcy na gruncie europejskim to przede wszystkim polityka: uchodźcy wojenni są na wysokości Turcji, najdalej Grecji — bo są to pierwsze wolne od wojny kraje obok stref konfliktu. Ci, którzy z Turcji lub Grecji przebijają się ku Szwecji czy Niemcom to nie są już uchodźcy, lecz imigranci ekonomiczni. Ci, którzy realnie potrzebują pomocy to ludzie, których nie stać na przerzut do Europy, za który mafie pobierają opłatę w wysokości całorocznych wynagrodzeń w ich ojczystych krajach. Kto w czasie wojny dysponuje tego rodzaju funduszami podróżowymi? Raczej nie są to osoby, które potrzebują pomocy. Pomoc potrzebna jest tylko tam na miejscu, gdzie toczą się konflikty. Uchodźcza retoryka papieża Franciszka ma swoje racje, ale są to racje bardziej polityczne niż religijne. Wielkanoc poza tym nie jest świętem miłosierdzia, lecz odrodzenia poprzez cierpienie.

Na Wielkanoc TVP pokazała wypowiedź młodego człowieka o symbolice jaj wielkanocnych. „Katechetka uczyła nas, że symbolizują one szczęście". Rodzimowiercy powinni być dumni z pani katechetki, która przekazuje dzisiejszej dziatwie słowiańskie wierzenia związane z jajami.

Nasza popkultura jest do cna hedonistyczna: gloryfikuje wyłącznie szczęście, radość, dobre zdrowie i długie życie, starając się odepchnąć i ukryć cierpienie, trud i śmierć. Kultura sławiąca tylko to, co przyjemne i wypierająca to, co nieprzyjemne, to kultura niezwykle słaba, wychowująca społeczeństwa nieprzygotowane na kryzysy. Zarówno te wielkie, jak i małe, osobiste.

Święta bożonarodzeniowe koncentrują się na tym, co radosne i witalne, święta wielkanocne — na tym, co trudne — nie po to, by sławić cierpienie, lecz siłę pokonywania upadków. Kultura ukrywania trudnej strony życia wyznaje dogmat, że każdy upadek to trauma czyli tragedia. Kultura łacińska głosi coś przeciwnego: po każdym upadku rodzi się nowy lepszy człowiek. Co cię nie zabije, to cię wzmocni, a co cię zabije, to cię odrodzi. Niektóre upadki są definitywne czyli destruktywne, lecz olbrzymia ich większość może i powinna być konstruktywna czyli budująca.

Wydaje mi się, że w tych w zasadzie nietzscheańskich refleksjach, więcej jest wielkanocnej treści niż w jajku jako symbolu szczęścia czy „drodze krzyżowej" uchodźców, którzy gotowi są porzucić swój kraj, swoje rodziny i ryzykować swoim życiem na morzu, by dostać się do zamożnej i socjalnej Europy. Stacje tej drogi krzyżowej to chyba wszystkie niezbyt zamożne i niezbyt szczęśliwe kraje, od Grecji po Polskę, z których trzeba się wydostać, by iść dalej do swojej nowej germańsko-skandynawskiej Medyny.

Hidżra: w poszukiwaniu nowej Medyny

Dla zrozumienia kultury islamskiej ważne jest pojęcie hidżry. Era chrześcijańska liczona jest od narodzin Jezusa, era buddyjska od śmierci Buddy, era bizantyjska od stworzenia świata. Era muzułmańska rozpoczyna się od momentu, gdy Mahomet został uchodźcą i imigrantem. Dla muzułmanów wielka imigracja do Europy to nie tylko fakt ekonomiczny, ale i religijny — tzw. hidżra, która trwa nieustająco.

Czym jest hidżra i dlaczego jest ona tak kluczowa w islamie? Kwestię tę wyjaśnia Bill Warner, twórca Centrum Studiów nad Politycznym Islamem. Objawienie islamu dzieli się na dwie główne części: okres Mekki i Medyny. Ten pierwszy jest bardziej religijny i jest wolny od dżihadu. Ten drugi ma charakter polityczny i w 20% treści objawienia koncentruje się na dżihadzie. Islam liczy swoje lata nie od początku misji Mahometa, lecz od okresu Medyny, ponieważ to on przyniósł wielkie sukcesy islamu. W okresie pobytu w Mekce Mahomet przez 13 lat nauczania zdołał nawrócić jedynie 150 osób. Dopiero, gdy został politykiem i dżihadystą, islam odnotował spektakularny rozwój: gdy umierał każdy Arab na Półwyspie Arabskim był już muzułmaninem. Muzułmanin może wybrać jedną z dwóch dróg islamu: może praktykować pięć filarów islamu lub może zostać dżihadystą. Druga droga jest jednak preferowana, ponieważ pozwala na uniknięcie sądu ostatecznego, czyli zdania rachunku ze swojego życia. Dżihadysta, który umiera w trakcie walki z niewiernymi, bez sądu idzie do nieba.

Kultura islamu wyniosła zatem do pierwszoplanowej wartości dżihad, który się realizuje przez emigrację gorliwych wyznawców i zaangażowanie polityczne w rozwoju religii.

Można powiedzieć, że islam polskich Tatarów to jest ten marginalny „islam mekkański", tolerancyjny i skoncentrowany na religii a nie polityce. Jest on kompatybilny z naszą kulturą. Całe morze ekspansywnego islamu sunnickiego to jest „islam medyński", który z kulturą europejską jest zupełnie niekompatybilny. Najważniejszym po Koranie źródłem szariatu jest islamska Tradycja, czyli sunna. Księgi zawierające sunnę to hadisy. Najważniejszy zbiór hadisów sunnickich został skomponowany przez Al-Buchariego. W zbiorze tym 1400 hadisów poświęcono dżihadowi czyli walce o wzmocnienie islamu. Wśród hadisów dotyczących dżihadu 98% dotyczy walki z niewiernymi. Kto więc dziś opowiada, że dżihad to tak naprawdę walka z samym sobą — ma rację zaledwie w 2%.

Świat chrześcijański liczy „lata pańskie" — obecnie mamy „2017 Anno Domini", czyli 2017 rok od wcielenia Boga w człowieka. Świat muzułmański liczy lata „uchodźcze" — obecnie mamy „1438 Anno Hegirae", czyli 1438 lat uchodźstwa (kalendarz muzułmański nie jest słoneczny, lecz księżycowy, rok jest więc krótszy o 11 dni). Islam ma dziś 1400 lat. Dziś muzułmanie mają bardzo realne podstawy, by spodziewać się, że islam zwycięży w Europie. Świat muzułmański przez wieki zdobywany był przez chrześcijan, którzy usiłowali cyklicznie odzyskiwać Bliski Wschód (Irak, Egipt czy Syria kiedyś były państwami chrześcijańskimi, w zasadzie najważniejszymi). Dziś kultura chrześcijańska jest w Europie zanikająca, podczas kiedy islam jest żywy jak mało kiedy.


Winter is coming

Przy współczesnych szacunkach ekspansji islamu w Europie bierze się pod uwagę jedynie wyraźnie wyższy potencjał prokreacyjny społeczności muzułmańskiej nad społecznościami postchrześcijańskimi. Nie bierze się natomiast pod uwagę dwóch czynników najważniejszych: imigracji oraz konwersji.

Ile warte są wieloletnie szacunki o wzroście liczby muzułmanów w Europie, skoro jak podaje były szef misji brytyjskiej w Bengazi, Joe Walker-Cousins, do Europy zmierza właśnie milion mieszkańców państw afrykańskich.

Nie traktuje się dziś poważnie triumfu islamu w Europie, ponieważ jest on religią pogardzaną, uważaną za zagrożenie dla porządku publicznego — zapominając, że religia, która stworzyła dzisiejszą Europę startowała z dokładnie tej samej pozycji. W 290 roku chrześcijaństwo miało dokładnie taki sam status w Cesarstwie Rzymskim, jak dziś islam w Europie. Było religią niższych klas, religią pogardzaną, którą wyznawało ok. 4,5 mln ludzi, a więc ok. 7,5% mieszkańców Cesarstwa. W 350 roku, a więc ledwie sześć dekad później chrześcijaństwo wyznawało już 34 mln ludzi, co stanowiło 56%.

Często uważa się, że chrześcijaństwo wypierało tzw. pogaństwo, podczas kiedy dziś islam stoi naprzeciw kultury świeckiej. W istocie jest to mit. Ówczesne imperium było takie samo mentalnie, jak dzisiejsza Europa: niezwykle liberalne obyczajowo (konserwatyzm obyczajowy zanikł wraz z republiką rzymską), był to okres swobody w zakresie antykoncepcji, aborcji, eutanazji, homoseksualizmu, związków pozamałżeńskich, emancypacji kobiet; był to okres konsumpcjonizmu, materializmu i racjonalizmu. Faktyczne umieranie religii tradycyjnych rozpoczęło się na dużą skalę od I w. n.e. W 178 r. filozof grecko-rzymski Celsus, który polemizuje z chrześcijaństwem, pisze z szacunkiem wobec mitów greckich i rzymskich, lecz podaje zarazem, że są to oczywiście bajki, w które się już nie wierzy. Pogardzane chrześcijaństwo nie zastąpiło pogaństwa, lecz materialistyczno-racjonalistyczny ateizm, kiedy zaczął się załamywać rzymski system społeczno-ekonomiczny, i kiedy masowo porzucono indywidualistyczny racjonalizm i powrócono do wspólnotowego mistycyzmu. Dokładnie taki sam proces wisi dziś nad Europą.

Europa nie przejawia dziś znaczącej fascynacji kulturą islamską. Wystarczy jednak, by zaczęły trapić ją kryzysy ekonomiczne (które przecież zapowiadają liczne prognozy), wówczas pojawi się pragnienie powrotu do silnych wspólnot — i to o charakterze kontrkulturowym i antysystemowym. Większość Europejczyków spostrzeże wówczas, że najsilniejsze tego rodzaju wspólnoty w ich okolicy to wspólnoty islamskie. O wiele łatwiej przyłączyć się do wspólnot już istniejących aniżeli tworzyć nowe — a wspólnoty chrześcijańskie na Zachodzie w dużej mierze już pozanikały. Islam ma dziś w Europie duży potencjał konwersji, bazujący na frustracji.

Rzymskie załamanie systemu związane było z załamaniem systemu niewolniczego, z rosnącym deficytem niewolników. Europejskie załamanie systemu związane będzie z załamaniem systemu neokolonialnego. Europa Zachodnia i Ameryka żyją kosztem eksploatacji krain sąsiednich. Ale ten system ulega załamaniu. Europa, która nie będzie mogła eksploatować kolonii i neokolonii - przeżyje szok systemowy, powrót do mistycyzmu i wspólnot. Islam jest tą ideologią, która ma najlepsze szanse być głównym wygranym tego procesu — w Europie Zachodniej i Wschodniej.

W podobnej sytuacji w zakresie wielokulturowości religijnej jako kluczowego czynnika destabilizacji w przeszłości była Rzeczpospolita po wojnie trzydziestoletniej, kiedy państwa europejskie maksymalnie upolityczniły podziały religijne w łonie chrześcijaństwa. Oaza tolerancji religijnej nie zdołała się wówczas uchować i rozpadła się w konwulsjach religijnych. Arabska wiosna postrącała w świecie muzułmańskim świeckich satrapów trzymających w ryzach — w interesie Europy — islamskie czynniki religijne. Demokratyzacja społeczeństw islamskich oznacza triumf najsilniejszych wspólnot, czyli islamistów. A triumf islamistów to triumf upolitycznienia islamu, hidżry oraz dżihadu.

Sytuacja Europy przypomina dziś zatem procesy rozkładowe zarówno z okresu schyłku Cesarstwa Rzymskiego, jak i schyłku Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Jakie jest źródło tych podobieństw? Otóż Europa była w ostatnich wiekach eksterioryzacją obu tych bytów politycznych, za co odpowiadają przede wszystkim dwa narody: anglosaski oraz francuski.

Ten pierwszy dokonał eksterioryzacji Cesarstwa Rzymskiego. Imperium anglosaskie stworzone przez Tudorów to nowe Imperium Rzymskie. Dziś jest ono już po podziale na słabą część zachodnią oraz mocną wschodnią: Londyn to nowy Rzym, Waszyngton to nowy Konstantynopol.

Naród francuski z kolei dokonał eksterioryzacji Rzeczypospolitej. Główne hasła francuskiego Oświecenia: Liberte — Egalite - Fraternite — to była oś aksjologiczna narodu sarmackiego. Powszechnie uważa się, że Polska była w sposób niezwykle mocny związana z Francją w wieku XIX, kiedy Napoleon stał się naszą największą niezrealizowana nadzieją, w istocie jednak okres napoleoński to był już schyłek tej więzi polsko-francuskiej, której apogeum przypadło na wiek XVIII. Najdłużej współpanującą królową Francji była urodzona w Trzebnicy Maria Leszczyńska, królowa Francji w okresie 1725-1768. Jej następczyni, ostatnia królowa Francji, Maria Antonina, znana jest ze swego oderwania od problemów ludu, kiedy na wieść, że ludzie nie mają chleba, odpowiedziała: „Niech jedzą ciastka" — w istocie przypisał jej to Jan Jakub Rousseau, skądinąd wielki miłośnik ginącej Polski. W przeciwieństwie do Antoniny, która trafiła na gilotynę, Leczinska, jak mówili Francuzi, była jej kontrastem, niezwykle popularna wśród francuskiego ludu, dzięki swemu zaangażowaniu w problemy biednych. W istocie to we Francji mieszkał wówczas prawdziwy król Polski, Stanisław I Leszczyński. Panująca w tym czasie w Polsce dynastia saska prowadziła kraj ku eutanazji.

XVIII-wieczna elita francuska dzieliła się na dwa główne obozy: zwolenników Voltaire i zwolenników Rousseau. Voltaire, kupiony najpierw przez króla Prus, a następnie Rosji, opowiadał się za rozbiorami Polski. Rousseau z kolei uważał, że Polska to jedyna znacząca wyspa republikanizmu i demokratyzmu na oceanie europejskiego absolutyzmu i zepsucia. Za ustroje idealne Rousseau uważał trzy: maleńką Korsykę, małą Szwajcarię oraz Polskę. Ostatnie jego wielkie dzieło polityczne napisane przed śmiercią dotyczyło właśnie ustroju Polski, w którym radził jak naprawić pogrążony w kryzysie kraj, a rady te sprowadzały się do tego, by Polacy odrzucili zagraniczne wzorce, które zaczęły się w kraju plenić i powrócili do kultury sarmackiej. Często uważa się, że to pisma Voltaire doprowadziły do Rewolucji. W rzeczywistości Voltaire radził jak uniknąć rewolucji. Rewolucję Francuską zorganizowali wyznawcy Rousseau, a jej dzieło kontynuował mały Korsykanin. I była to tradycja bardzo bliska Polsce — w tym sensie, że Rewolucja Francuska wywróciła stary świat. Ten sam, który dokonał rozbiorów Polski i pogrzebał polski republikanizm.

Dzisiejsza Europa jest splotem dwóch oddzielnych tradycji politycznych: anglosaskiej tradycji neoimperialnej oraz francuskiej tradycji republikańskiej.

Unia Europejska jest nową eksterioryzacją unii wyszehradzkiej, horodelskiej oraz lubelskiej. Polacy są dziś największymi euroentuzjastami w Europie, choć UE przyniosła nam póki co, uważam, więcej szkód niż pożytku, ale Unia ma duży potencjał. Problemem Unii nie są jej założenia i konstrukcja, które są dobre. Problemem jest torpedowanie tych założeń przez Germanów tudzież Franków. Problemem UE jest hegemonia germańska, która musi ulec zrównoważeniu przez słowiańską Europę Środkową. Teraz jest ten okres.

Jeśli chcemy się uczyć z lekcji, jakie nam dała historia powinniśmy pamiętać o dwóch kluczowych rzeczach:

— Rzym nie upadł przez najeźdźców, przez Hunów, lecz przez ich ofiary czyli przez uchodźców germańskich, których wielką falę Rzym wchłonął.

— Elity Rzeczypospolitej nie miały świadomości, że kraj jest w przededniu upadku. Czas „króla Sasa" uważano za wyjątkowo przyjemny i szczęśliwy. A później „monarchie oświecone" odpaliły w Polsce społeczną bombę konfliktów religijnych.

Dzisiejsze „oświecone monarchie" nie są jednak tradycyjnymi organizmami politycznymi, lecz globalnymi korporacjami. Czy globalnym korporacjom opłaca się jeszcze utrzymywać projekt europejskiej republiki UE? By zamknąć ten projekt wystarczy najpierw sfinansować masową nielegalną imigrację ludzi z zupełnie innej kultury a następnie odpalić na dużą skalę konflikty religijne.

Dziś jedynie Europa Środkowa jest wolna od tego zagrożenia, paradoksalnie, przez swe „zacofanie" społeczne. Przez to, że nie zdążyliśmy jeszcze zlikwidować starych, skostniałych struktur religijnych, a także wprowadzić do kraju nowych dynamicznych. Przy czym Polska jest jedynym krajem Europy o którym można powiedzieć, że posiada jeszcze tradycyjne wspólnoty.



Islam w Europie

Ateiści wierzący w dziwne rzeczy

Trzeba podkreślić, że poziom praktyk religijnych, w którym Polska zdecydowanie wyróżnia się od reszty Europy wszelkich wyznań — jest przede wszystkim miernikiem poziomu uwspólnotowienia, miernikiem potencjału tradycyjnych wspólnot. Wbrew potocznym, gazetowym mniemaniom nie jest to miernik zasięgu nadnaturalnych wierzeń czy religijności — pod tym bowiem względem Polska się nie wyróżnia: większość Europy jest wierząca i religijna. Nierzadko jest tak, że Polacy są bardziej sceptyczni wierzeniowo niż kraje, w których zanikły tradycyjne praktyki.



Stawiam następującą hipotezę: europejski poziom ateizmu jest fikcją związaną z bezforemną religijnością Europejczyków, która może przybrać dowolną formę. Jest to sytuacja znów całkowicie analogiczna do Cesarstwa Rzymskiego, kiedy chrześcijan uznawano za ateistów, ponieważ nie wierzyli w tradycyjną religię. Tak samo jest w dzisiejszej Europie: znakomita większość tzw. ateistów to będą adepci nowych form religijnych. Nowych przynajmniej dla Europy.

Oto jak działa iluzja ateizmu: w popularnej percepcji Polacy uważani są za osoby wierzące, natomiast Czesi za ateistów. Wiarę w Boga deklaruje 88% Polaków, przy czym 32% w sposób agnostyczny, powątpiewający. 5% Polaków wierzy w inną siłę wyższą. W przypadku Czechów (European Values Study 1999): w Boga wierzy jedynie 6,9%, lecz aż 50,8% wierzy w inną siłę wyższą. Jeśli z polskich wierzących na boku zostawimy agnostyków, to mamy 61% wierzących w Boga lub siłę wyższą. W Czechach takich wierzących mamy 57,7%, a zatem prawie tyle samo.

Jeszcze wyraźniej widać to wobec „ateistycznej" Łotwy. Wiarę w Boga deklarowało 7,9%, natomiast w inną siłę wyższą 66,9%. W „laickiej" Szwecji wiarę w Boga deklarowało 16,2%, natomiast w inną siłę wyższą 54,3%. We Francji 34% wierzy w Boga, natomiast 27% w inną siłę wyższą. Tzw. zlaicyzowane i zateizowane kraje mogą zatem być bardziej religijne i wierzące niż Polska, choć dokładnie nie wiedzą jeszcze w co takiego wierzą. I w pewnym momencie zacznie się proces, kiedy ta ukryta wiara zacznie się formować w coś zupełnie nowego, prawie na pewno znacznie bardziej irracjonalnego niż wierzenia tradycyjne, przyjmowane bardziej na chłodno (neofityzm zawsze jest gorętszy). Tam gdzie spada wiara w Boga, tam rośnie wiara w inne siły wyższe lub przesądy.



Wielka Brytania to kolejny „ateistyczny" kraj. Tyle że 53%, a więc większość, wierzy nadal w życie po śmierci. W niebo wierzy 55% Brytyjczyków. 70% wierzy natomiast w duszę. 22% wierzy w astrologię lub horoskopy. 15% wierzy w jasnowidzenie lub Tarota. Więcej zabobonów notuje się wśród osób bardziej „postępowych". 39% Brytyjczyków wierzy w duchy, ale najwięcej w Londynie, bo ponad 50%.

„Najbardziej religijny naród Europy", Polacy, są tutaj większymi sceptykami. W niebo, piekło lub czyściec wierzy 40%. 31% wierzy agnostycznie (jest coś, ale nie wiem co).



Zdeněk R. Nespor, socjolog z Uniwersytetu Karola Wielkiego w Pradze, ustalił następujący trójpodział światopoglądowy Czechów: religijni oraz spirytualiści: 82%, ateiści wierzący w rzeczy nadnaturalne: 12%, ateiści niewierzący: 6%. Liczba niewierzących ateistów w Polsce również wynosi 6%.

Można zatem przyjąć, że twardy podział osób wierzących i niewierzących w społeczeństwach europejskich jest mniej więcej podobny. Wskazywane różne poziomy ateizmu w poszczególnych krajach dotyczą przede wszystkim predyspozycji tych krajów do jakichś nowych wierzeń a zatem i neofityzmu.

Kluczowym wskaźnikiem potencjału transformacji religijnej w społeczeństwach europejskich jest właśnie skala zaniku tradycyjnych praktyk religijnych. Polska jest na to zjawisko najbardziej odporna.

Zamiast powielać fałszywą tezę, że Polacy są najbardziej religijnym narodem Europy, ponieważ najczęściej chodzą do kościoła, trafniej jest mówić, że Polska jest najmniej skłonna do nowych wierzeń. Czesi, Szwedzi i Łotysze najczęściej wierzą w niezidentyfikowaną siłę wyższą, która w przyszłości może stać się czymkolwiek.

W przypadku Szwedów prawdopodobnie stanie się Allachem.

W marcu córka prezydenta Czeczenii ogłosiła zamiar otwarcia w Moskwie pierwszego butiku z kreacjami muzułmańskimi adresowanymi do elity. W tym samym czasie koncern Nike wypuścił Pro Hijab czyli hidżab z logo Nike. Ile czasu minie, nim islam, jako najsilniejsza i najdynamiczniejsza ideologia wspólnototwórcza stanie się ideologią europejskich elit politycznych?

Niniejsze wywody nie są wezwaniem do walki z islamistami. Ignorowanie lub asymilowanie islamu lub walka z nim w sytuacji istnienia silnych wspólnot muzułmańskich nie wpłynie na zatrzymanie ekspansji islamu, a jedynie na zmianę jej dynamiki. W przypadku walki — dynamika ekspansji będzie większa, ponieważ walka to paliwo dla dżihadu. Jedynym sensownym sposobem przeciwdziałania ekspansji islamu jest przeciwdziałanie tworzeniu wspólnot islamistycznych w kraju, niwelowanie politycznej poprawności, czyli współczesnej cenzury, oraz wzmocnienie wspólnot opartych na kulturze europejskiej (głównym celem wspólnot jest rewitalizacja wartości). Kraje, które mają dziś silne wspólnoty islamistyczne, nie mają dziś w zasadzie żadnych dobrych środków wobec rosnącej polityzacji islamu.

Biblia a Koran

Apologeci islamu twierdzą, że w gruncie rzeczy jest to religia pokojowa, która jest nadużywana przez fundamentalistów w celach politycznych. Wyznawcy politycznej poprawności dodają do tego, że Biblia też zawiera treści barbarzyńskie i wojenne. Są to opowieści dla ignorantów. Istnieje fundamentalna różnica w przesłaniu biblijnym i koranicznym.

Biblia otóż zaczyna się jako księga wojny i przemocy, księga boga okrutnego i zawistnego, uprzedmiotowienia kobiety i niewolnictwa seksualnego (Stary Testament), kończy się natomiast jako księga pokojowa, księga nadstawiania drugiego policzka, upodmiotowienia kobiety. Jezus lekceważył tradycyjne role kobiet: kiedy Maria razem z mężczyznami słuchała nauk, jej siostra strofowała ją, że powinna usługiwać gościom, co spotyka się z reprymendą Jezusa (Łk 10,41-42). Ewangelia nawet odwraca tradycyjne role: Jezus mówi apostołom, bo byli jak ptaki niebieskie, które nie sieją, nie orzą, a plony zbierają (Mt 6,26), podczas kiedy kobiety w grupie Jezusa zajmowały się finansami owych „niebieskich ptaków" (Łk 8,3). Apostołowie to wprawdzie sami mężczyźni, ale ewangelijni zdrajcy oraz niewierni to także sami mężczyźni. Kobiety w Ewangelii pokazane są jako lepsze. Apostołowie wielokrotnie zawodzili Jezusa, wówczas sytuację zawsze ratowała jakaś kobieta. Usypiali, kiedy kazał im czuwać, Piotr trzykrotnie się go wyparł, Judasz sprzedał za trzydzieści srebrników, w drodze krzyżowej i w czasie śmierci towarzyszyły mu kobiety, a już po śmierci uczniowie załamali się zupełnie. Kobiety zaś na trzeci dzień udały się do jego grobu. Maria Magdalena była tą, której pierwszej się objawił po zmartwychwstaniu. Natychmiast uradowana postanowiła opowiedzieć o tym uczniom, lecz ci "nie chcieli jej wierzyć" (Mk 16,11), pomimo, że wcześniej wiedzieli od Jezusa, że ten powstanie z martwych trzeciego dnia. I tutaj mamy coś uderzającego swą wymową — to kobieta była tą, która pierwsza głosiła ewangelię — dobrą nowinę zmartwychwstania, bowiem wówczas nakazał Jezus głosić Marii tę wieść (zob. J 20,17)!

Św. Paweł pisze do Galatów: „Nie ma już Żyda ani poganina, nie ma już niewolnika ani człowieka wolnego, nie ma już mężczyzny ani kobiety, wszyscy bowiem jesteście kimś jednym w Chrystusie Jezusie". Jeśli w innym liście Paweł (lub jego poprawiacze, jak uważają niektórzy bibliści) krytykuje kobiety nauczające, to jedynie dlatego, że jest to odblask konfliktu o przewodnictwo w pierwotnych gminach. Gdy apostołowie zawiedli i kobiety zainicjowały głoszenie ewangelii, to one mogły uznać, że są lepszymi liderami gmin. Co niezwykle charakterystyczne: by przeforsować owo przewodnictwo mężczyzn w gminach listy apostolskie nie odwołują sie do nauczania Jezusa, lecz do Starego Testamentu, choć przecież nauczanie Jezusa w fundamentalnych kwestiach zastępowało stare nauki nowymi. Za sukcesem pierwotnego chrześcijaństwa nie stali wolni mężczyźni, lecz kobiety i niewolnicy, co jego krytycy podkreślali z lubością.

Chrześcijaństwo to religia, która w swojej istocie, w swojej warstwie aksjologicznej stanowi ekspresję i manifestację wrażliwości kobiecej. Chrześcijaństwo to religia kobieca. Nadstawianie policzka, miłość nieprzyjaciół czy pacyfizm to nie są rzeczy, które mężczyźnie przychodzą łatwo. I dlatego właśnie kobiety w Ewangeliach ukazane są jako bliskie ideału, zaś mężczyźni jako pełni błędów i „niewiary". Kobiety nie potrzebują zbyt intensywnego ewangelizowania, gdyż aksjologia ewangelijna jest ich naturą. Mężczyźni przeciwnie. To oni są głównym obiektem nauczania. Stąd też uzasadnienie, by to mężczyźni byli kapłanami, skoro to nauczanie jest najmocniej adresowane do męskiej części populacji. W ewangeliach kobiety rozumieją Jezusa bez słów, podczas kiedy mężczyzn trzeba pouczać. Mamy oto scenę w której pewna grzeszna kobieta dowiedziawszy się, że Jezus gości w domu faryzeusza, przybiegła tam z flakonikiem drogocennego olejku, którym oblała jego stopy. Goście patrzyli na to zdegustowani, lecz Jezus napomniał Szymona: „Wszedłem do twego domu, a nie podałeś Mi wody do nóg; ona zaś łzami oblała Mi stopy i swymi włosami je otarła. Nie dałeś Mi pocałunku; a ona, odkąd wszedłem, nie przestaje całować nóg moich. Głowy nie namaściłeś Mi oliwą; ona zaś olejkiem namaściła moje nogi." (Łk 7,37-50).

Ewangelie nie są stuprocentowo pacyfistyczne (apostołowie są uzbrojeni), ale finalne przesłanie jest rewolucyjnie pacyfistyczne: „Kto mieczem wojuje — od miecza ginie" — mówi Jezus zabraniając apostołom przelewać krew w swojej obronie. " (Mat. 26:52)

Koran tymczasem jest dokładną odwrotnością Biblii. Koranicznym odpowiednikiem podziału na stary i nowy testament jest Koran z Mekki oraz z Medyny. Dopiero od tego drugiego muzułmanie liczą początek „ery muzułmańskiej", zatem ta wcześniejsza część „słowa Boga" jest jakby objawiona przed narodzinami właściwej religii — tej skutecznej. Obrońcy islamu przekonują, że Koran zawiera wersy o tolerancji, pochodzą one jednak z okresu Mekki, kiedy Mahomet był słaby. Gdy stał się silny, wszystko się zmieniło. Pochodząca z okresu Medyny Sura 9,29 głosi, by walczyć z niewiernymi, żydami i chrześcijanami dopóki nie będą płacili specjalnej opłaty dżizja jako wyrazu upokorzenia. A zatem objawienie islamskie jest dokładnie przeciwne: zaczyna się od łagodnego, apolitycznego i miłosiernego a kończy na wojennym, politycznym i nietolerancyjnym.

To odwrócenie widać także w opisie relacji z kobietami w okresie Mekki i Medyny. W tym pierwszym okresie Mahomet był przykładnym mężem jednej żony. Po emigracji ożenił się z 6-letnim dzieckiem i skonsumował to małżeństwo, gdy jego „żona" miała 9 lat. Miał wówczas nie tylko wiele żon, ale i wiele niewolnic seksualnych: żydowskich, chrześcijańskich, pogańskich. W kulturze chrześcijańskiej, jeśli mężczyzna uderzy kobietę, to łamie prawo. W kulturze islamskiej, gdy mężczyzna bije kobietę, to wypełnia szariat.

Chronologia treści ma fundamentalne znaczenie dla jej interpretacji. To co laikowi w zbiorze prawa wydaje się wzajemna sprzecznością, dla znającego reguły wszelakiej egzegezy — prawa świeckiego, jak i religijnego - jest jedynie sprzecznością pozorną. Dla prawnika nie ma żadnego problemu w tym, że dwa uchwalone w różnym czasie przepisy są ze sobą sprzeczne — wiadomo bowiem, że obowiązuje wówczas ten późniejszy. Dla egzegezy biblijnej nie ma żadnego znaczenia, że Bóg najpierw mówi, by tępić wrogów a następnie, by ich miłować - wiadomo, że obowiązuje słowo późniejsze. I dokładnie tak samo jest z egzegezą islamską, gdzie reguła ta nosi nazwę „naskh": gdy mamy dwie sprzeczne ze sobą sury, to nie wybieramy sobie tego, co nam pasuje, lecz obowiązuje treść późniejsza. Powszechnie uważa się, że ostatnią w Koranie jest sura 9, a więc ta, która nakazuje walkę z niewiernymi. Dlatego uchyla ona wcześniejsze sury „tolerancyjne".

Właśnie z powodu tych różnic Fryderyk Nietzsche, który głosił, by bez bata nie podchodzić do kobiety, przedkładał islam nad chrześcijaństwo. „Islam ma mężczyzn jako założenie" — pisał w Antychryście. „Krzyżowcy zwalczali później coś, przed czem w prochu leżeć byłoby im bardziej przystało, - kulturę, wobec której nawet nasz wiek dziewiętnasty mógłby wydawać się sobie bardzo ubogim, bardzo »późnym«. (...) Wojna z Rzymem na noże! Pokój, przyjaźń z Islamem".

Fascynacja złotym wiekiem islamu ma jednak kruche podstawy. Był to okres między VIII a XIII w., kiedy świat islamu faktycznie stał wyżej niż świat chrześcijaństwa. Nie wynikał on z tego, że islam w swym wczesnym stadium był tak silny kulturowo. Był on bezpośrednią przyczyną dżihadu czyli podboju i zagarnięcia najwyżej rozwiniętych ośrodków chrześcijańskich (i w efekcie zniszczenia europejskich szlaków handlowych). Damaszek był wówczas największym ośrodkiem nauki chrześcijańskiej. Po podboju uczeni tam pozostali i zaczęli służyć islamowi, choć wywodzili się ze świata chrześcijańskiego. 80% naukowców z okresu złotego wieku islamu to byli naukowcy chrześcijańscy, żydowscy i zoroastriańscy, którzy mieli jedynie arabskie imiona.

Złoty wiek islamu zakończył się, gdy chrześcijanie odpowiedzieli swoim „dżihadem" czyli gdy w ramach wypraw krzyżowych podjęli próbę odzyskania swoich dawnych ziem. Projekt ten zakończył się w zasadzie porażką. Przewaga chrześcijaństwa została ugruntowana dopiero w konsekwencji wielkich odkryć geograficznych, czyli budowy nowych wielkich szlaków handlowych.


Jak święte księgi przekładały się na historię islamu i chrześcijaństwa

Można jednak zadać pytanie, skoro głównym przesłaniem religii chrześcijańskiej jest pokój, miłowanie nieprzyjaciół (czytaj: równe i sprawiedliwe ich traktowanie), apolityczność (religijna), to dlaczego dzieje chrześcijaństwa kojarzą się nam z krucjatami, nawracaniem ogniem i mieczem, polowaniami na czarownice oraz świętą inkwizycją?

Czy jednak wszystkie kraje chrześcijańskie się tak zachowywały? Otóż nie. Polska generalnie pozostaje wolna od tego rodzaju wydarzeń. Kolejne pytanie: czy kraje chrześcijańskie zaczęły praktykować tego rodzaju rzeczy dopiero po przyjęciu chrześcijaństwa? I znów odpowiedź negatywna. Aleksander Wielki, który podbijał Indie nie był przecież chrześcijaninem. Rzeczy, które robiono w imię Chrystusa nie zawsze opierały się na jego naukach. Aż nazbyt często racjonalizowano je Starym Testamentem, który przez wieki lepiej pasował do temperamentu narodowego krajów, które przyjmowały chrześcijaństwo. Z chrystianizacją krajów jest jak z chrystianizacją kobiet i mężczyzn. Kraje „męskie", czyli takie, których geopolityka predestynuje do podbojów i imperializmu, potrzebują znacznie więcej czasu i „nauki" dla internalizacji chrześcijaństwa. Kraje takie jak Polska chrystianizują się niejako „naturalnie". Dlatego nasza historia znacznie bardziej wpisuje się w system wartości ewangelii niż historia Anglii, Rosji czy Niemiec.

Nie można też zapomnieć, że wiele patologii chrześcijaństwa miało charakter reaktywny. Prześladowanie kobiet było reakcją lękową na nadzwyczajny wzrost ich roli politycznej, religijnej i społecznej w okresie Średniowiecza. Współczesna propaganda zupełnie zdeformowała obraz Średniowiecza, które pod wieloma względami było bardziej postępowe niż okres reformacyjny i nowożytny. W szczególności dotyczy to pozycji kobiet, która w Średniowieczu była wyższa niż w Nowożytności. Charakterystyczne jest, że rewolucja ta zaczęła się nie gdzie indziej, jak właśnie w stolicy chrześcijaństwa. W X w. Rzym stał się miastem, w którym kobiety odgrywały główną rolę polityczną. To kobiety decydowały wówczas o tym, kto zostanie papieżem. Warto podkreślić, że to dokładnie w tym okresie Polska postanowiła związać się z chrześcijaństwem rzymskim. Niemcy i Francuzi obalili ten porządek. W efekcie katolicyzm zaangażował się w ruch krucjatowy, który przywrócił dominację męską.

Kobiety zaangażowały się wówczas w ruchy heretyckie. Średniowieczne herezje (zwłaszcza katarska) równouprawniły kobiety. Herezje te zostały utopione we krwi (razem z piękną kulturą okcytańską) i w reakcji zaczęła rozkwitać teoria o szczególnej predyspozycji kobiet do grzechu, choć w istocie była to jedynie szczególna ich predyspozycja do ewangelijnego chrześcijaństwa.

Nie tylko zresztą feminizm rozkwitł najwcześniej w samej stolicy chrześcijaństwa, ale i demokracja oraz republika. Miało to miejsce w roku 1144, kiedy w Rzymie powstała Republika Rzymska.

Średniowieczny konflikt o panowanie w Kościele zakończył się tzw. niewolą awiniońską, czyli przejęciem kontroli nad papiestwem przez wzbogaconą na wyprawach krzyżowych Francję. W późnym Średniowieczu kobiety znów jednak odzyskują polityczne wpływy. Zakończenie niewoli awiniońskiej to przede wszystkim dzieło dwóch niezwykle wpływowych kobiet: Katarzyny ze Sieny oraz Brygidy Szwedzkiej, które w świecie chrześcijańskim miały wówczas wyższy autorytet aniżeli jakikolwiek papież awinioński. W 1999 Jan Paweł II ogłosił Katarzynę i Brygidę Patronkami Europy.

Ostatnim akordem średniowiecznej Europy Zachodniej stała się postać Joanny d'Arc, która wyrosła na pierwszą bohaterkę narodową Najstarszej Córy Kościoła, którą Anglicy oskarżyli o czary i spalili. Gdy po zakończeniu wojny stuletniej jej kult rozpalił Francję i Kościół, w Niemczech narodził się ruch, który na kilka wieków położyć miał kres tym tendencjom emancypacyjnym kobiet: dwaj Niemcy napisali „Młot na Czarownice", czyli całą teorię diaboliczności kobiety. Właściwy koniec średniowiecza to rok 1487, kiedy ukazało się to dzieło. Kobiety zaczęły wówczas masowo płonąć na stosach. Nie w Średniowieczu, lecz po Średniowieczu.

Chrześcijaństwo nie jest religią maternalistyczną, która prowadziłaby do powstawania społeczeństw w których to kobiety panują. Jest natomiast religią, która w przeciwieństwie do islamu sprzyja procesom emancypacji kobiet. I nie jest przypadkiem, że owa emancypacja rozwinęła się właśnie w kulturze chrześcijańskiej.

Dlatego właśnie niedorzecznością jest twierdzenie, że historia chrześcijaństwa była podobna do historii islamu, że islam to jakby chrześcijaństwo tylko młodsze o 600 lat. Historia chrześcijaństwa i islamu również układa się przeciwnie, jakby była odbiciem świętych ksiąg. Biblia zaczyna się barbarzyńsko a kończy humanistycznie, Koran zaś zaczyna się humanistycznie a kończy barbarzyńsko. Analogicznie: dzieje chrześcijaństwa zaczynają się od wieków ciemnych i barbarzyńskich i ewoluują ku renesansowi i oświeceniu. Dzieje islamu zaczynają się od złotego wieku, po czym się barbaryzują. Przy czym bardzo ważne jest to, że okresy złote w islamie zdarzają się zawsze tylko wówczas, kiedy uda mu się podbić wyżej rozwinięte kraje chrześcijańskie. Pierwszy kalifat przeżył złoty wiek w następstwie podboju najlepiej rozwiniętych przyczółków bliskowschodniego chrześcijaństwa. Złoty wiek osmański wyłonił się w następstwie podboju Bizancjum — a zakończył się pierwszym nowożytnym ludobójstwem. Gdy jednak pierwiastki chrześcijańskie uchodziły z organizmów islamskich ulegały one barbaryzacji. Aż do czasu podbicia kolejnych wyżej rozwiniętych krain chrześcijańskich. Islam może oczywiście wejść w kolejny złoty wiek. Tym razem — dzięki zdobyciu Europy.

Analiza historyczna wskazuje, że Europa może stać przed wielkimi zmianami kulturowymi. Paradoksalnie, najwięcej powodów do niepokoju mają te grupy, które najmniej nimi się przejmują.


Mariusz Agnosiewicz
Redaktor naczelny Racjonalisty, założyciel PSR, prezes Fundacji Wolnej Myśli. Autor książek Kościół a faszyzm (2009), Heretyckie dziedzictwo Europy (2011), trylogii Kryminalne dzieje papiestwa: Tom I (2011), Tom II (2012), Zapomniane dzieje Polski (2014).
 Private site

 Number of texts in service: 952  Show other texts of this author
 Number of translations: 5  Show translations of this author

 Original.. (http://therationalist.eu.org/kk.php/s,10116)
 (Last change: 09-05-2017)