Wpadła mi w ręce książka ze wszech miar niezwykła i już sam fakt jej ukazania się po polsku zasługuje na uwagę. Mowa tutaj o książce „Cudowne mikstury i inne troski" Johna Diamonda, wydanej przez wydawnictwo Racjonalista.pl. Redakcji książki podjęli się Małgorzata Koraszewska (która jest autorką przekładu na język polski) oraz Mariusz Agnosiewicz. Kim właściwie był John Diamond i czego takiego dokonał? Umarł. Tylko tyle i aż tyle. Jaka historia kryje się za życiem, a właściwie umieraniem Autora, i pomijając już to, że jego nazwisko stało się w Wielkiej Brytanii synonimem „wesołej śmierci", warto jej się przyjrzeć. John Diamond znany w Anglii dziennikarz (mąż dobrze znanej w Polsce Nigelli Lawson) pisał do większości krajowych gazet i był autorem wielu programów radiowych i telewizyjnych. Jego życie uległo jednak diametralnej zmianie, kiedy stwierdzono u niego raka gardła. Zawsze wesoły, inteligentny i rozsądny człowiek został wrzucony jako bierny obserwator w sam środek walki o własne życie. Jak sam pisał, czuł się jak korespondent wojenny, który relacjonuje wydarzenia, na które tak naprawdę nie ma żadnego wpływu. Jego praca okazała się jednak kamieniem milowym w propagowaniu zdroworozsądkowego podejścia do walki z chorobą. Jako zdeklarowany racjonalista opisywał sukcesywnie swoją, a właściwie lekarzy walkę z rakiem. Książka Diamonda składa się z dwóch części. Pierwszej, właściwej, zatytułowanej „Cudowne mikstury" oraz drugiej — „Inne troski" — będącej zbiorem luźno związanych ze sobą felietonów, które ukazywały się podczas jego choroby w prasie angielskiej — zwłaszcza w „The Times Magazine". Część pierwsza stanowi trzon tej niedokończonej książki i zgodnie z zamierzeniem autora poświęcona jest walce z medycyną alternatywną, która choć daje chorym tylko pozorną nadzieję i ulgę w cierpieniu, w rzeczywistości jednak przyczynia się do wielu tragedii, a często staje się przyczyną śmierci. Znajdujemy tu obfitość przekonujących argumentów przeciw takim dziedzinom medycyny alternatywnej jak homeopatia, aromaterapia czy diety cud; Diamond uporczywie walczy też z mitem różnych leków naturalnych i ziół, które rzekomo miałyby być lepsze od konwencjonalnych tylko dlatego, że są "naturalne". Szczególnego klimatu nadają liczne humorystyczne anegdoty wieńczące już i tak miażdżącą krytykę głupoty ludzkiej. Książka nie została nigdy dokończona i część pierwsza urywa się na słowach: „Pozwólcie, że wyjaśnię dlaczego". Pisanie przerwała śmierć. John Diamond do samego końca pozostał wierny bezradnej już medycynie i racjonalizmowi, do samego końca konsekwentnie i twardo stąpał po ziemi. (Niezmiernie silnie podkreśla to Richard Dawkins, który jest autorem wstępu do tej książki.) Kto obawia się tak daleko posuniętej szczerości w obliczu beznadziei być może powinien raczej sięgnąć po rozmowy Piotra Mucharskiego z Kamilem Durczokiem: Wygrać życie. Niejednokrotnie uderzały mnie liczne podobieństwa tych dwóch książek, Kamil Durczok przedstawia jednak swoją chorobę mniej drastycznie, aniżeli robi to Diamond, co z drugiej strony przemawiałoby za większym realizmem opisu prezentowanego przez angielskiego dziennikarza. Jednak obydwie książki przedstawiają podobną ludzką tragedię. Możliwe jednak, że moja ocena jest wynikiem doboru złych płaszczyzn porównawczych. W końcu Durczokowi się udało! Część drugą czyta się łatwiej, być może ze względu na luźną formę felietonów, które również traktują o chorobie autora. Niejednokrotnie bawią w nich opisy sytuacji z życia codziennego, które wspaniale pokazują dystans Diamonda wobec samego siebie. Co uderza w tych felietonach, to niebywała spostrzegawczość i trzeźwość umysłu. Doskonały warsztat dziennikarski przekłada się na umiejętność odnajdywania przez autora licznych związków przyczynowo-skutkowych między zachowaniami poszczególnych ludzi a ich sposobem patrzenia na świat. W tych scenach z życia codziennego odnajdujemy razem z Diamondem multum analogii pozwalających nam wytłumaczyć ludzką potrzebę życia chociażby złudną nadzieją. Nadzieją, której zrozumienie prowadzi w konsekwencji do wytworzenia mechanizmu obronnego przed nieracjonalnym samooszukiwaniem się kosztem zdrowia. Autor optuje za zrównoważoną batalią, kontestując strategię ślepej bestii miotającej się w ciasnym pomieszczeniu pełnym ostrych narzędzi. Zimna krew i trzymanie w ryzach desperacji są tutaj credem człowieka walczącego o życie. Osobiście polecałbym tę książkę przede wszystkim ludziom medycyny, lekarzom, psychologom i wszystkim innym, którzy na co dzień stykają się z nieuleczalnie chorymi. Czytając „Cudowne mikstury" zagłębiamy się w psychikę chorego, próbujemy razem z nim znaleźć sens naszego kruchego życia i pośrednio doświadczamy tego, czego nikt dobrowolnie nie chciałby doświadczyć. Kończąc jednak tę dygresję chciałbym powiedzieć to, co według mnie jest u Diamonda najwartościowsze. Lektura książki Johna Diamonda pozwala nam lepiej zrozumieć cierpienie towarzyszące chorobie, choć w rzeczywistości głównym zadaniem, jakie przed sobą postawił było uodpornienie nas na iluzoryczną wizję ratunku sprzedawaną z marketingowym profesjonalizmem przez wszelkiej maści znachorów. Zarówno wtedy kiedy walczył o życie, jak i wtedy kiedy zdawał już sobie sprawę z tego, że ta walka jest przegrana John Diamond nie zamierzał poddać się ułudzie, ani zrezygnować z racjonalnego spojrzenia na świat. Artykuł opublikowany na łamach Ateista.pl 25.12.2006 | |
Original.. (http://therationalist.eu.org/kk.php/s,5836) (Last change: 17-04-2008) |