Po egzekucji Pawła Kołomienskiego staroobrzędowcy tracą szanse na własne duchowieństwo — nowych duchownych mógł wyświęcać tylko biskup. Stają się bezpopowcami (część, tzw. popowcy, przyjmuje w swoje szeregi duchownych prawosławnych, oficjalnie odsuniętych). Tracą też szansę na spokojne życie w Rosji. W obawie przed prześladowaniami uciekają w miejsca odległe i niedostępne w granicach Rosji i poza jej granicami. Tak trafili w latach 80. XVIII wieku w rejon Suwałk. Należą do bezpopowców. Funkcje koordynatora religijnego pełni nastawnik (nauczyciel, przewodnik duchowy), wybierany przez wiernych, a o ważnych sprawach wspólnoty decyduje Rada Naczelna z siedzibą w Suwałkach. Obecnie na terenie Polski mieszka około 500 staroobrzędowców. Czynne są 3 molenny: w Suwałkach, Wodziłkach, Grabowych Grądach. W pobliżu pięknie na niebiesko wymalowanej drewnianej molenny w Wodziłkach żyje 10 rodzin staroobrzędowców i tylko oni. Mają też własny cmentarz. Mimo upływu wieków nie asymilują się ze środowiskiem. Choć znają polski, między sobą posługują się archaicznym rosyjskim, z elementami języka starocerkiewnosłowiańskiego, zaczerpniętego z ksiąg religijnych. Tworzą zamknięte społeczności i tylko w małym stopniu wynika to z doświadczeń historycznych wynikających z prześladowań. Do zachowań izolacyjnych zmusza ich sama religia. Bardzo surowa zresztą. Przewiduje ona około 150 dni postu w ciągu roku. I to jakiego postu! Nie je się wówczas nie tylko mięsa, ale nie używa tłuszczu, nie je nabiału, nie pije mleka. Zakazy religijne, nieraz skutecznie i z fantazją obchodzone, dotyczą różnych dziedzin życia. Nie jedzą więc gołębi uznając je za symbol i wcielenie ducha świętego, nie jedzą mięsa ze zwierząt o nierozszczepionych kopytach i takich, które rodzą się ślepe, nie piją alkoholu i nie palą tytoniu w pomieszczeniach w których znajdują się ikony (ale w innych pomieszczeniach i przed domem, piją i palą). Zakaz obejmuje wspólną kąpiel z innowiercami i niewierzącymi (ale kobiety mogę się kąpać razem z mężczyznami). Zakaz jedzenia z obcymi, który w dawnych czasach, zwłaszcza w wojsku, gdzie do I wojny światowej często całe oddziały jadły z jednego naczynia, uratował życie przez uchronienie przed chorobami zakaźnymi, traktuje się nadal dosłownie — obcy nie może wziąć łyżki i jeść bezpośrednio z garnka gospodarza. Z osobnego talerza — może. Zakazu ścinania włosów i golenia bród (broda miała być przepustką do nieba) nikt z młodych właściwie nie przestrzega- nie wybierają się jeszcze do nieba, choć w Wodziłkach spotkałam i brodatego dziadka i gospodynię z warkoczem sięgającym pośladków... Zmarłych grzebie się ubranych zawsze na biało, ale nie zawsze w trumnie... Chrzest, jedyny sakrament który może być udzielony nie przez duchownego, odbywa się przez trzykrotne zanurzenie dziecka w wodzie. Ślub to błogosławieństwo nastawnika i wpisanie do księgi metrykalnej. Do Wodziłek prowadzi czerwony szlak z Łopuchowa. Można zboczyć też z drogi Jeleniewo- Błaskowizna, podziwiając ukształtowany przez lodowiec krajobraz. Nawracać się nie należy, ale trafić tam warto. | |
Original.. (http://therationalist.eu.org/kk.php/s,6704) (Last change: 28-07-2009) |