"Żywoty Stanisława spisane przez Kieleckiego, rozważone jako produkt
dziejopisarski, to istotna nędza umysłowa. Ale gorzej, bo nie tylko umysłowa. Żeby przedstawić
Stanisława świętym, trzeba było wymyślić na Bolesława potwarze takie obrzydliwe,
że równie szpetnych nie spotkać w naszej historiografii. Ale nie dość — trzeba było postawić
taką tezę historyczną: że za jednego biskupa Pan Bóg sroży się nad całym narodem przez długie
pokolenia, karze zarówno winnych jak i niewinnych, odbiera koronę, rozdziera ojczyznę na kawały i rzuca ją postronnym na złupienie itd. itd." W rzeczywistości obydwóm Wincentom przy kreacji śmierci biskupa przy (lub w)
kościele posłużył niedawny przypadek arcybiskupa angielskiego Tomasza Becketa. Ów arcybiskup
Cantenbury został również osądzony przez sąd królewski za zdradę, a następnie
zamordowany przez siepaczy króla u stopni ołtarza w czasie odprawiania mszy
świętej 29 grudnia 1170 r. Co więcej, zamordowanie arcybiskupa pogrążyło króla.
Musiał się on ukorzyć przed papieżem ("boso trzymał dyscyplinę na grobie zamordowanego przez
siebie prałata" Zobacz zbrodnię Bolesława u Jana Długosza
"Wyznaczenie nabożeństwa w jednym dniu po wszystkich w całym kraju
kościołach, to jest dnia ósmego miesiąca maja roku bieżącego, na podziękowanie Bogu za zdarzoną
chwilę pomyślną wydobycia Polski spod przemocy obcej i nieładu domowego, za przywrócenie
rządu, który najskuteczniej wolność naszą prawdziwą i całość Polski zabezpieczyć
może, za postawienie tym sposobem ojczyzny naszej na stopniu mogącym prawdziwą w oczach Europy zyskać jej konsyderację, przewielebnym biskupom zalecamy, naznaczając
dzień świętego Stanisława biskupa męczennika, patrona Korony Polskiej,
za uroczysty w roku, który my i potomkowie nasi obchodzić będziemy, za dzień
poświęcony najwyższej opatrzności, po którym Ojczyzna śmiało i bezpiecznie po tylu
nieszczęściach odetchnąć może. Chcemy oraz, aby duchowieństwo tak świeckie jako i zakonne w naukach chrześcijańskich, które prawowiernemu inno ludowi, nie przestawało zachęcać
wszystkich do podobnych Bogu dziękczynień". W 1824 r. ukazuje się po raz pierwszy autentyczne brzmienie fragmentu kroniki Galla Anonima mówiące o zdradzie biskupa, opublikowane przez Jana Wincentego Bandtkiego (z rękopisu Czartoryskich). Do tej pory w to miejsce wstawiano ...fragment kroniki Kadłubka. Następnie prawdę o biskupie opisują: Joachim Lelewel, Aleksander Skorski,
Franciszek Stefczyk (znany spółdzielca) oraz M. Gumplowicz. Prawdziwym jednak przełomem
okazała się praca Tadeusza Wojciechowskiego z roku 1904, pt. Szkice historyczne XI
wieku. Oto co pisze o tym zaciekły przeciwnik autora, Krotoski: "Sprawa
św. Stanisława stracona, pisano za Wojciechowskim, sprawa św. Stanisława stracona,
powtarzali uczeni, literaci, studenci, powtarzali młodzi nauczyciele gimnazjalni,
gimnazjaliści, powtarzały pisma żydowskie, socjalistyczne, liberalno-radykalne,
powtarzały feministki niewierzące — z radością" W 1904 r. Stanisław Wyspaiński snuł refleksje w Skałce nad "walką zakończoną bezużyteczną dla narodu apoteozą zabitego — a nierozegraną". W 1920 r. pierwszy rząd polski po odzyskaniu niepodległości i po uchwaleniu
tego przez sejm zwrócił się do Rzymu z żądaniem o anulowanie w dniu 8 maja święta Stanisława
Szczepanowskiego, skreślenia go z kalendarza z listy świętych i o zaprzestanie
głoszenia jego kultu, podając oczywiście stosowne motywy. Papież bez żadnego
oporu na to przystał. Zdawałoby się, że istotnie "sprawa św. Stanisława stracona". Późniejsze wydarzenia pokazały jednak, że była to radość przedwczesna. Błędne koło znów zaczęło się kręcić za sprawą biskupa Sapiehy (wyświęcił on na kapłana Karola Wojtyłę — gorącego kontynuatora kultu św. Stanisława), który wprowadził iście bałwochwalczy kult tego świętego. Kobiety w Krakowskiem po dziś dzień czerpią 8 maja wodę z sadzawki na Skałce (rzekome miejsce śmierci świętego), wierząc, iż tego dnia posiada ona cudowną moc leczenia oczu. Kilkaset świątyń w Polsce otrzymało imię Stanisława (nawet w samym sercu historycznego Rzymu — przy via delle Botteghe Oscure 15 — znajduje się kościół naszego zdrajcy !). Papież do dziś wypowiada ciepłe słowa pod adresem tego zdrajcy, stawiając go za wzór wszelkich cnót. Sądzę, że z naszego, polskiego, punktu widzenia jest to największa skaza na wizerunku znanego rodaka. Za papieżem kardynalne bzdury bezmyślnie powtarzają jego podwładni. Jako przykład niech posłuży fragment ostatniego kazania kardynała Glempa z okazji corocznej imprezy hurtowego odpuszczania grzechów w dzień świętego zdrajcy na krakowskiej Skałce: "Każdego roku z okazji odpustu św. Stanisława Biskupa Krakowskiego przypomina się zagadnienie współistnienia dwóch porządków w jednym człowieku i w jednym państwie — porządku państwowego i wyznaniowego, zorganizowanego w Kościół. Na osobie świętego Biskupa Krakowskiego, który został zamordowany przez Króla, wzajemne relacje Kościół-państwo doszły do tak wielkiego kryzysu, że musiały się zakończyć tragedią. W tym wypadku zabójstwem biskupa. Co roku przypominamy tę prawdę, która urzeczywistniła się na św. Stanisławie, co roku widzimy ją w innych odcieniach, bo zmiany w tkance ustrojów wspólnot politycznych ukazują bogactwo wzajemnych odniesień państwa do Kościoła" [ 1 ]. Co ciekawsze, w tym samym kazaniu prymas, naśladując papieża, po raz kolejny przeprasza za błędy Kościoła. Jednocześnie wyraża swą konsternację, że wciąż istnieją takie czasopisma jak Nie i Fakty i Mity, które ośmielają się opisywać grzechy Kościoła ("Przecież istniały i nadał działają wyspecjalizowane instytucje i tygodniki, które niczym innym nie chcą się zajmować, jak tylko wyszydzaniem postępowania i wskazywaniem wad Kościoła i wiary"). Widać jak bardzo szczere było to wyznanie przewin. Dziś na oficjalnej stronie katolickiej o świętychmożemy przeczytać o Stanisławie znacznie jeszcze więcej niż powiedział sam Kadłubek: "(...) Odniósł wiele sukcesów reformatorskich i w 1072 r. mianowany został biskupem krakowskim. Wywołał jednak wrogość króla Bolesława Śmiałego kiedy potępił jego okrucieństwo i bezprawne rządy, a w szczególności to, że ten porwał piękną żonę pewnego szlachcica. Kiedy Stanisław ekskomunikował go i zakończył nabożeństwo w katedrze, przybył Bolesław, który własnoręcznie zamordował Stanisława podczas gdy ten odprawiał mszę w kaplicy poza miastem 11 kwietnia" Kościół do dzisiaj nie potrafi przyznać się do tego błędu, mimo przytłaczających
dowodów, mimo doskonałej po temu okazji, jaką jest ostatnia moda na publiczne kajanie
się duchownych. Dalej rozsiewa się tę propagandę „męczeństwa za Polskę".
"Powiedzcie mi" — pyta się Waldemar Łysiak — "co należy zrobić, jak błagać, jak się
modlić lub argumentować, żeby polski Kościół odstąpił od posługiwania się symbolem zdrady
jako symbolem prawości ?" Footnotes: [ 1 ] Gazeta Wyborcza, 20-21 maja 2000 | |
Original.. (http://therationalist.eu.org/kk.php/s,69) (Last change: 30-01-2011) |