...ze w jakimkolwiek kraju, nie tylko w Polsce, rozlicza sie "wybranych najlepszych synow narodu" z ich obiecanek przedwyborczych czy ich wykonalnosci. Watpie i mysle, czy ta cala tzw "demokracja" w ogole ma sens, bo czgokolwiek by sie nie dotknac, nie tylko w Polsce, to korucja, reka- reke.., protekcja..., itd, itd. Uwazam, ze w czasach kiedy byl Pan jednym z wspoltworcow TVP bylo o wiele przjrzysciej i o ile cos "zgrzytnelo" w ustalonych porzadkach, byla przynajmniej szansa na odnowe. W demokracji, szans takich nie ma i nie ma nikt oprocz tych ktorzy maja "kase" a motloch sie tylko podnieca...! Chyba, ze o to chodzi...! A co do "demokratycznych wyborow" ...patrz Bush i ostatnie w USA wybory.

Masz calkowita racje! Wybory sa tylko po to, aby elity mialy legitymacje do rzadzenia masami!

... tyle, że wymaga trudu.

Po pierwsze potrzebna jest edukacja -- trzeba wiedzieć co może osoba przez nas wybrana (tak na oko 3/4 obietnic wyborczych już z tego powodu można uznać za nie dające się zrealizować). A i ona sama powinna wiedzieć jak się w demokracji i w prawie poruszać.

Po drugie potrzebny jest wysiłek wyborców. Sam mam sobie za złe, że właściwie zawsze się 'lenię' i nie sprawdzam kandydatów, nie chodzę na spotkania przedwyborcze by ich przepytać, itd. Ale teoretycznie tak powinniśmy robić.

Po trzecie przydałyby się wiarygodne media. Nie wierzę tu w obiektywność, ale pragnąłbym pewnego minimum przyzwoitości, by nie przekręcić tego co mówią "nie myślący po naszej myśli". Tu jeszcze bym dodał otwartość na poglądy innych -- nie musimy się z wszystkimi zgadzać, ale powinniśmy starać się rozumieć.

Po czwarte niezależne od rządu i mediów sądy i prokuratura, bo zawsze trafią się czarne owce.

Wydaje mi się, że to by wystarczyło, by demokracja działała nieźle. Inna sprawa, że wszystkie cztery punkty są dość dalekie od naszych realiów.

Mowi Pan o przyzwoitosci w mediach. Jak taki stan osiagnac, kiedy media sa wlasnoscia tych ktorzy chca byc wybierani albo, zeby motloch wybieral tych ktorych trzeba. Czyz nie zdrowszy byl system jednopartyjny gdzie wewnetrznie rostrzygalo sie ewentualne konflikty i sprawa, czy sprawy, wyplywaly na wierzch po uplywie jakiegos czasu nie psujac "krwi" spoleczenstwu ktore w wiekszosci niczego i tak nie rozumialo, podobnie jak nie rozumie dzis - z tym, ze kiedys spoleczenstwo to zylo nazwijmy to "godnie". I ostatnie juz, niech mi Pan wskaze kraj w ktorym "demokracja" wypelnia sie wedlug Panskiego wzoru albo wiary jaka Pan w nia wyrazil...! Pozdrawiam.