Doceniam przekorną wnikliwość, lecz przypomnę, że nigdzie, z wyjątkiem newsów zamieszczanych w sieci, nie zetknąłem się z określeniem żebropławów jako „obcych mórz". Pochodzenie wielu zjawisk, istot pozostaje nieznane, lecz nie stanowi powodu by sugerować jakąś nienaturalną, kosmiczną wręcz odmienność. Wspomnę o fizycznej budowie chmur srebrzystych, pochodzeniu kręgowców lądowych czy grzybów (Fungi) i grzybopodobnych (Chromista oraz Protista). Wreszcie, wciąż nie wiadomo skąd właściwie wzięli się Polacy i Piastowie oraz dlaczego zwano ich Lechitami. Mimo to nie rzuciło mi się w oczy, by ktokolwiek nazwał nas przykładowo "obcymi Europy"?

Oto naukowa odpowiedź na pytanie: skąd wyewoluowały żebropławy?

<< praca pod
red. Otałęga Z., Encyklopedia biologiczna, Agencja
Publicystyczno-Wydawnicza Opres, Kraków 1998-2000 — podaje:
"Pochodzenie
ż. nie jest znane; formy
kuliste uważane są za prymitywniejsze. W ogólnej budowie wykazują
podobieństwa do parzydełkowców, co jest prawdopodobnie wynikiem
konwergencji spowodowanej
podobnym trybem życia (...).">>

Jak po takim precyzyjnym wyjaśnieniu pochodzenia żebropławów ktokolwiek mógłby je nazwać "obcymi mórz"?

za świetny, merytoryczny i dowcipny tekst.

Uczony Giertych przypomina dziecko, które zaczyna się domyślać, że św. Mikołaja nie ma, ale instynktownie tłumi tę prawdę nie chcąc sobie odbierać uroku i prostych wyjaśnień świata, którymi obdarzono go od kołyski. Cóż, jaki uniwersytet, tacy uczeni i publikacje.
Dziękuję, panie Krzysztofie, za ciekawy artykuł i kuszącą bibliografię.

Pan Maciej Giertych jest ciekawym przypadkiem. Dla psychologa.
W końcu wykształcony facet, co to i świata trochę widział, a całą swoją wiedzę ukierunkowuje na udowadnianie bzdetów, które już jego babcia wtłaczała mu do głowy. Jak dogłębnie musiało mu to być wdrukowane do umysłu, że odrzuca logikę teorii ewolucji, którą musiał poznać na studiach, na rzecz doktryny pełnej wewnętrznych sprzeczności?

i samozaparcie czytelników poezji i prozy pana Macieja Giertycha. Są to szczyty czytelniczego wyrzeczenia, nieosiągalne dla kogoś takiego jak ja, nie wspominając już o tym, że za 40 złotych, które trzeba wydać na tę "publikacyję", można by z większym pożytkiem nakarmić kilkoro głodnych dzieci, zjeść dobry obiad albo postawić sobie i znajomym parę kufli złocistego trunku.

Można zatem publikować swoje teorie. Ostatnio przeczytałem bardzo interesującą książkę zatytułowaną "Historia ziemi" autora amerykańskiego Roberta M. Hazena. profesora nauk o ziemi. Duża część książki jest tam poświęcona powstaniu życia na ziemi. Nie warto polemizować z Panem Maciejem Giertychem. Mam nadzieję, że jego dzieło nie zostanie zakwalifikowane jako lektura obowiązkowa dla studentów.
Tadeusz Klonowski