|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Outlook on life »
O wzmacnianiu innych i doborze przyjaciół Author of this text: Jerzy Drewnowski
Emocje i potrzeby psychiczne jednostek
traktowanych jako słabsze albo też jako realnie lub potencjalnie zależne bywają
przedmiotem ocen zaskakująco zróżnicowanych. Można to zauważyć bez specjalnych
wysiłków poznawczych — już w potocznych kontaktach towarzyskich. Między innymi
wtedy, gdy nasi znajomi opowiadają o zachowaniach swego mniej lub bardziej
udanego potomstwa albo też o potrzebach swoich zwierząt domowych. Nie jest wykluczone, że dowiemy sie wówczas
na przykład tego, iż przywiązanie danego psa lub kota do swego pana wynika — w sposób oczywisty — z jego starannego karmienia. Można też przy okazji usłyszeć
uogólniającą opinię, że zwierzęta myślą wyłącznie o jedzeniu. Przykry i niezbyt
budujący pogląd! Jak każdy z tych, który psychikę istoty zależnej redukuje do
karykaturalnego minimum. Tutaj zapewne — dla uproszczenia zadań opiekuńczych.
Oczywiście, także podejście wnikające realnie i głęboko w czyjeś potrzeby może zdradzać
niepiękne motywacje: kiedy czynnikiem porządkującym ogląd i ocenę istot
słabszych jest nie tyle ograniczenie własnej opiekuńczej troski, co mniej lub
bardziej świadome nastawienie na manipulację lub wyzysk. Tak czy inaczej,
zdiagnozowanie u kogoś jednego z tych patrzeń na cudze wnętrze decyduje w ogromnym stopniu o tym, że danej osoby nie potrafimy przyjąć do grona
przyjaciół.
Sfrustrowani wysłuchiwaniem irytujących
psychologicznych uproszczeń możemy znajdować pociechę w poszukiwaniu ich
ogólniejszych przyczyn. Przede wszystkim, powstaje pytanie, dlaczego wzmacnianie
samooceny także osób tworzących czyjeś bezpośrednie otoczenie potrafi być sprawą
tak mało ważną; dlaczego nawet w odniesieniu do własnych ukochanych dzieci
żywienie i karmienie są tak często ważniejsze od starań o efektywne krzepienie
psychiczne; i dlaczego, poza tym, tak rzadko w codziennych rozmowach pojawia się
przypomnienie diagnozy, że niedoświadczenie tego rodzaju stabilizujących
interwencji w dzieciństwie bywa przyczyną najpoważniejszych dolegliwości
psychicznych człowieka; trudno, wreszcie, nie zapytać także o czynniki
żywotności odwiecznego modelu edukacyjnego, w którym
zabiegi moralne ograniczają się do wskazywania tego, co złe i zakazane.
I — w tymże kontekście — gdzie się podziały edukacyjne ćwiczenia w radości życia, która wzmacnia jednostkowe nieegoistyczne ego trwale i na długi
dystans?
Że rzecz wynika w ogromnej mierze z postawy
autorytarnej i z potrzeb dominowania nad innymi, także nad własnym potomstwem i innymi osobami bliskimi, trudno chyba zaprzeczyć. Wzmocnione niektórymi
religiami i filozofiami oczekiwanie
pokory i posłuszeństwa ma tutaj także swoje znaczenie. Bez wątpienia,
nieprzezwyciężone autorytarne doktryny moralne są odpowiedzialne choćby za to,
że i nauczyciel, i szkoła nadal troszczą
się bardziej o wiedzę uczniów niż o uczenie trudnej sztuki odporności na
manipulację. I że — przede wszystkim — tak mało myśli się o tym, by niedostatki
wewnętrznej emancypacji młodej osoby przezwyciężać wpajaniem nawyków
samodzielnej prospołecznej aktywności. W takiej myślowej próżni trudno się
dziwić, że mówienie o potrzebach i prawach zwierząt w zakresie wzmacniania ich ego zakrawa
na skrajne dziwactwo.
To prawda, iż zarówno osoby, jak też systemy
oraz organizacje autorytarne potrafią dbać o psychiczne wzmacnianie potrzebnych
im ludzi. Ludzi potrzebnych na przykład do walki zbrojnej zgodnej z interesem
politycznych lub gospodarczych elit. Nie ma chyba wątpliwości, że jest to bardzo
często działanie manipulujące,
które w rzeczywistości osłabia człowieka w sposób istotny. Przez to głównie, że uzależnia go moralnie i umysłowo: od
autorytetu nauczyciela, proroka, wodza, od świeckiej lub kościelnej organizacji,
od świętej księgi lub dogmatycznego programu monopartii. Wpływ na
możliwości zawierania przyjaźni i jej specyfikę jest również ogromny.
To, że niełatwo przyjaźnić się z ludźmi o nastawieniu autorytarnym, jest dla osób autorytaryzm odrzucających niemal
oczywiste. Nie zmienia tego faktu wiedza o tym, że tak zwane symbiotyczne więzy między takimi osobami bywają
nadzwyczaj silne. Główną przeszkodę
przyjaźni zainteresowanej szerokim
rozwojem partnera stanowi przyrodzone autorytaryście jego zafiksowanie na
układzie sił, na którym przyjaźń została zbudowana: poszukiwanie relacji
pionowych i niekiedy także — jak w starogreckich „pedagogicznych" przyjaźniach
między mężczyznami w różnym wieku — skrajne podporządkowanie celom ideowym każe
wątpić, czy słowo przyjaźń jest w takich warunkach adekwatne do rzeczy.
Tendencji do wzmacniania czyjegoś poczucia mocy i własnej wartości trudno oczekiwać także od ludzi sukcesu. To znaczy
od osób, które priorytet życiowy uczyniły sobie z rywalizacji i z jej
wygrywania. Jak wskazuje obserwacja, wybierając coś takiego, stajemy się
niezdolni do sprawnego czynienia
wszelkich innych rzeczy. Nie może być dobrym specjalistą, na przykład
odpowiedzialnym lekarzem lub politykiem ktoś, kto o pokonanie rywala dba
bardziej niż o spełnianie swych powinności wedle zasad sztuki. Niewielkie szanse
ma ktoś taki również na to, by stać się spolegliwym
wychowawcą lub działaczem społecznym, ale też czyimkolwiek przyjacielem.
Nie ulega wątpliwości, że ludzie tego rodzaju bywają podziwiani, naśladowani i pożądani, lecz chcieć mieć w nich przyjaciół lub lojalnych małżonków byłoby
rzeczą nierozsądną.
Gdzie zatem i w jaki sposób
szukać ludzi? Niekoniecznie ze świecą, z latarką lub z czymś takim.
Koniecznie w każdym razie tam, gdzie z uniezależniania innych czerpie się
największe radości i satysfakcje. Nie ma tu przy tym znaczenia, czy ktoś taki
czyni to z powodu swej genetycznej konstytucji, odebranego wychowania, czy też
wieloletnich powiązań z emancypacyjnym modelem kultury. Rozpoznać takich, by tak
rzec, emancypacjonistów jest znacznie łatwiej, niżby się wydawało. Po kierunku
ich zaangażowań społecznych, ale też po
sposobie opowiadania o zwierzętach i dzieciach. Słuchajmy pilnie. Być może znowu
urośniemy wszerz i wzwyż przez nową piękną przyjaźń.
W Jedlni Letnisku, 6 lipca 2011.
Tekst napisany dla Forum Klubowego
« (Published: 11-07-2011 )
Jerzy DrewnowskiUr.1941, historyk nauki i filozof, były pracownik PAN, Akademii Lessinga i Uniwersytetu Technicznego w Cottbus, kilkakrotny stypendysta Deutsche Forschungsgemeinschaft i Biblioteki Księcia Augusta w Wolfenbüttel. Współzałożyciel Uniwersytetu Europejskiego Viadrina we Frankfurcie nad Odrą. Pracował przez wiele lat, w Polsce i w Niemczech, nad edycją „Dzieł Wszystkich” Mikołaja Kopernika. Kopernikowi, jako uczonemu czynnemu politycznie, poświęcił pracę doktorską. W pracy habilitacyjnej zajął się moralną i społeczną samoświadomością uczonych polskich XIV i XV wieku. Od 1989 r. mieszka w Niemczech, wiele czasu spędzając w Polsce - w Jedlni Letnisku koło Radomia, gdzie wraz ze Stanisławem Matułą stworzył nieformalne miejsce spotkań ludzi duchowo niezależnych z kraju i zagranicy. Swoją obecną refleksję filozoficzną zalicza do „europejskiej filozofii wyzwolenia”. Nadaje jej formę esejów, wierszy i powiastek filozoficznych. Private site
Number of texts in service: 24 Show other texts of this author Newest author's article: Niezapomniane oko Polifema. Opowiadanie dla licealistów | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 2011 |
|