|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Science » » » »
Płeć, socjobiologia i gender studies [1] Author of this text: Mariusz Agnosiewicz
Spis treści:
I. Socjobiologia
Definicja
Ojciec socjobiologii
Emocje i kontrowersje
Socjobiologiczna reinterpretacja ewolucji
Ingerencja genów
II. Gender Studies
Definicja
Emocje i kontrowersje
Feministyczno-postmodernistyczna reinterpretacja nauki
Ingerencja w płeć
III. O płci bez uprzedzeń
Stereotypy płci
Mit kulturowego konstruktu płci
Kibucowy eksperyment izraelski
Niereprodukcyjny aspekt seksu *
Przedmiotem niniejszego opracowania-eseju jest kwestia, w której nie mogę się zgodzić z autorem „Obrony Postmodernizmu"
(zamieszczonej w Racjonaliście, str. 2525), mianowicie ocena gender studies,
wspomnianych w pozytywnym aspekcie nowego powiewu, jaki przyniósł nam
Postmodernizm, oraz socjobiologii, wspomnianej w kontekście krytyki E.
O. Wilsona (krytyka Postmodernizmu, str. 2510), z radykalnie odmienną oceną: "jedna z najbardziej prymitywnych konstrukcji, której zresztą bardzo duża ilość ośrodków
akademickich zupełnie nie traktuje serio, ze względu na to, że więcej jest w niej interpretacji dawno opisanych faktów niż porządnej empirycznej roboty".
Chciałbym omówić te dwie dziedziny refleksji teoretycznej łącznie nie tylko z uwagi na tak kontrastujące oceny, ale i dlatego, że obie odnoszą się do płci
(socjobiologia — w tle szerszych rozważań). Przy czym moja ocena tych nauk
jest odpowiednio przeciwstawna.
Gender to pojęcie płci kulturowej. Gender
studies w kulturze widzi zakotwiczenie dla wzorców i stereotypów dotyczących
płci. Socjobiologia wyjaśnia płeć odwołując się do biologii, jako
podstawy. Biologia tłumaczy również kulturowe i społeczne korelaty płci.
Zupełnie przeciwstawne jest też zaplecze ideologiczne obu
nauk. Gender studies określiłbym mianem „naukowego feminizmu".
Socjobiologia zaś była oskarżana o propagowanie seksizmu, co samo w sobie ma
wydźwięk obelgi, moim zdaniem nonsensownej. W pewnym sensie gender studies są
tak sprzeczne z socjobiologią jak „naukowy kreacjonizm" z nauką o ewolucji.
Jeśli gender studies przyporządkujemy do
Postmodernizmu, socjobiologię przypiszę do Oświecenia.
I. Socjobiologia
"Słowa
prawdziwe nie są piękne
Piękne słowa nie są prawdziwe."
Lao-tse
Definicja
Socjobiologia jest nauką zajmującą się badaniem
biologicznych podstaw zachowań socjalnych. W wyjaśnieniach ewolucji zachowań
odwołuje się do dorobku genetyki populacyjnej: zachowania osobników dążą
do rozprzestrzeniania własnych genów w populacji (dążenie do ekspansji
indywidualnego genotypu jako kryterium doboru naturalnego). Wbrew deformującym
interpretacjom socjobiologia nie zakłada, że wszelkie formy zachowania są
zdeterminowane genetycznie (10% dla racjonalizmu!), wprowadza jednak pojęcie
„genów samolubnych" [ 1 ]. Podwaliny socjobiologii
położył nowozelandzki biolog W.D. Hamilton, jednak za jej „ojca" uważa
się amerykańskiego entomologa E.O. Wilsona. Za datę narodzin socjobiologii
uważa się rok 1975, kiedy została wydana książka Wilsona: Socjobiology.
The New Synthesis. Ważnym przedmiotem badań socjobiologii jest altruizm i dobór krewniaczy.
Ojciec socjobiologii
"Kiedy Edward O. Wilson ma nowy pomysł,
ludzie słuchają, a później zaczynają bitwę."
Los Angeles Times
E.O. Wilson przedstawiony jako napuszony, bełkoczący, zaślepiony,
naiwny i szorstki twórca „najbardziej prymitywnej konstrukcji" naukowej,
został przez mojego Drogiego Kolegę ukazany niesprawiedliwie. Wilson jest z pewnością jednym z naukowców wzbudzającym największe emocje w XX w., ale i jest też jednym z najwybitniejszych naukowców, co przyznają nawet jego
krytycy (np. Antoni Hoffman pisał w 1983 r. we wstępie do krytyki
socjobiologii: „niewątpliwie jeden z najwybitniejszych biologów naszych czasów").
Jest laureatem nagrody Puliztera. Magazyn Time uznał go za jednego z 25
najbardziej wpływowych ludzi Ameryki XX w. Jego publikacje i książki wzbudzały
zawsze wiele emocji i debat, nie tylko w świecie nauki, ale i wśród szerokich
rzesz laików. Ostatnia z książek: Konsiliencja (1998), znów wywołała
kolejną falę dyskusji. Jednak ogólna sytuacja Wilsona jest dziś diametralnie
różna. "W zawierającej około 400 stron Socjobiologii Wilsona
problemom ludzkich zachowań poświęconych było zaledwie 29 stron. To ten właśnie
krótki rozdział stał się przyczyną kontrowersji i ostrych protestów
politycznych ze strony marksistów, feministek, politycznych radykałów z obu
krańców ideologicznej sceny — a także niektórych uczonych. (...) W swej
niedawno wydanej nowej głośnej książce zatytułowanej Consilience
powtarza on, niczym nie zrażony, swe dawne najbardziej radykalne poglądy na
temat przyszłości nauki. Tym razem zamiast krytyki i wrogich demonstracji
spotykają go respekt i podziw." (Krzysztof Szymborski, „Psychologia
ewolucyjna").
Emocje i kontrowersje
"Rozum ludzki nie odznacza się trzeźwym spojrzeniem,
lecz podlega wpływom woli i uczuć; tak powstają nauki
budowane wedle upodobań człowieka. Albowiem człowiek
łatwiej wierzy w to co wolałby, aby było prawdziwe.
Stąd to pochodzi, że dorzuca: rzeczy trudne, gdyż brak
mu
cierpliwości w prowadzeniu badań; rzeczy trzeźwe,
ponieważ
ograniczają nadzieję; głębię przyrody z powodu przesądów;
(...) poglądy przeciwne pospolitemu mniemaniu ze względu
na opinię gminu. Niezliczone są wreszcie, a niekiedy
nieuchwytne sposoby, którymi uczucia zabarwiają i zarażają rozum."
Francis Bacon, Novum Organum, 1620
Na początku chciałbym odrzucić argument dyskredytujący
socjobiologię dlatego, że nie wszędzie jest wykładana. Nie jest to żadne
kryterium oceny nauki (notabene, gender studies wykładane jest tylko w Warszawie i Krakowie, czy więc mamy stosować ten sam klucz?). W świecie
biologii Wilson dokonał przewrotu i jest dziś poważany, a to że
przedstawiciele nauk społecznych bronią się rękami i nogami przed
socjobiologią akurat nie powinno nas specjalnie dziwić. Opór ten maleje na ogół
wprost proporcjonalnie do przezwyciężania przez tychże uczonych ich „biofobii",
jak określa się czasami ten syndrom związany z niechęcią do hard
sciences. O znaczeniu socjobiologii dla tych ostatnich profesor antropologii
na Uniwersytecie Harvarda pisał kilka lat temu: "w latach siedemdziesiątych...
powstała nowa teoria ewolucyjna, teoria samolubnego genu w doborze naturalnym,
różnie nazywana: teorią dostosowania włącznego, socjobiologią lub szerzej
ekologią behawioralną. Wędrując przez sale uniwersytecie zrewolucjonizowała
darwinowskie myślenie, uparcie dowodząc, że ostateczne wyjaśnienie zachowań
jednostki bierze pod uwagę tylko to, w jaki sposób zachowanie przyczynia się
do zmaksymalizowania sukcesu genetycznego: przekazania genów danego osobnika
następnym pokoleniom. Ta nowa teoria, elegancko spopularyzowana w Samolubnym
genie Richarda Dawkinsa, jest teraz powszechnie przyjętą wiedzą w naukach
biologicznych, ponieważ tak dobrze wyjaśnia zachowanie zwierząt. Tłumaczy z łatwością egoizm, nawet zabijanie. A w końcu zaczęto stosować ją coraz śmielej
do wyjaśniania ludzkiego zachowania, chociaż nadal toczy się gorący spór,
wciąż nierozstrzygnięty." [ 2 ]
Główną barierą akceptacji socjobiologicznego punktu
widzenia była bariera psychologiczna i emocje z tym związane. Socjobiologia
jest nauką bardzo „nieprzyjemną", bowiem sprowadza wiele naszych zachowań,
nawet te uznawane za najbardziej wzniosłe, do uwarunkowań biologicznych, do
genów, ogranicza nam tak upragnioną wolną wolę. Jest uznawana za sprzeczną z wieloma ideologiami (a to może być zabójcze). Po zapoczątkowaniu tej nowej
perspektywy badawczej, jej twórcę „w brutalny i niewybredny sposób
zaatakowano zarówno na gruncie nauki, jak i ideologii. Studenci i doktoranci
Wilsona, aktywnie zresztą wspomagani przez jego kolegów, a często niedawnych
przyjaciół, profesorów Uniwersytetu Harvarda, obrzucili go zgniłymi jajami i puszkami po piwie i coca-coli" [ 3 ].
Opublikowany wkrótce list kilkudziesięciu biologów, psychologów i socjologów
(m.in. R. Lewontin, R. Levins, S. Gould, L. Kamin) oskarżał Wilsona i jego
naukę o różne „zbrodnie", czyli rzekome propagowanie seksizmu, eutanazji i ideologii ultraprawicowej ocierającej się wręcz o nazizm. Krzysztof
Szymborski zauważa: "Pewne twierdzenia Wilsona były rzeczywiście dość śmiałe i ich nieprzychylne przyjęcie w wielu kręgach nie powinno zbytnio dziwić.
Przewidywał on, na przykład, że socjobiologia wchłonie w przyszłości i zastąpi psychologię (co nie mogło być w smak wielu psychologom), a także
utrzymywał, iż proponowane przez niego podejście pozwoli w sposób naukowy
wytłumaczyć takie zjawiska, jak kultura, religia, etyka czy estetyka. Gwałtowna
reakcja na Socjobiologię była jednak w głównej mierze skutkiem braku
zrozumienia koncepcji Wilsona przez wielu jego krytyków, w szczególności
wywodzących się z grona humanistów. Niektórzy z nich twierdzili niezgodnie z prawdą, że Wilson utrzymuje, iż wszelkie ludzkie zachowania są genetycznie
zdeterminowane; iż ewolucyjnie ukształtowane cechy i skłonności są oporne
na jakiekolwiek zmiany; iż socjobiologiczna koncepcja człowieka wymaga od
naszego mózgu nieprawdopodobnych zdolności rozwiązywania problemów
matematycznych; i wreszcie, iż jedyną motywacją ludzkiego działania jest
maksymalne rozprzestrzenienie własnych genów." Była to bitwa, którą porównywano z tym fermentem jaki w XIX w. wywołało dzieło O powstaniu gatunków Darwina.
Wbrew formułowanym wówczas zarzutom, że jego teoria nie wnosi właściwie
niczego nowego, przeciwnik socjobiologii w komunistycznej Polsce, A. Hoffman,
pisał już w roku 1983: „...ma Wilson całe rzesze zwolenników, na całym świecie
powstają ośrodki badań socjobiologicznych i niemal dla żadnego
biologa-ewolucjonisty nie ulega wątpliwości, że rok 1975, data ukazania się
wielkiej syntezy Wilsona, wyznacza kulminacyjny punkt zasadniczego przewrotu w myśleniu o ewolucji". Obecnie ocenia się, że wyklinany dawniej Wilson
ostatecznie zatriumfował: „Dziś, po 25 latach, powiedzieć można, że na dłuższą
metę z konfrontacji tej zwycięsko wyszedł Wilson, a nie jego krytycy" (Szymborski).
Czy więc można dziś zarzucać socjobiologii, że więcej w niej „interpretacji dawno opisanych faktów niż porządnej empirycznej
roboty"? Zdaje mi się, że nie jest to uzasadnione, bowiem czasami
reinterpretacja dawnych błędnych poglądów może wnieść znacznie więcej do
nauki niż gromadzenie kolejnych obserwacji. A „porządna empiryczna robota" w istocie nabiera coraz większego rozpędu. Jak pisał w roku 2001 January
Weiner, profesor w Instytucie Biologii Środowiskowej UJ: "Od 30 lat
socjobiologia rozwija się nieprzerwanie, gromadząc coraz więcej przekonujących
argumentów, iż cechy behawioralne, również cechy prospołeczne, ewoluowały w drodze doboru. Co więcej, socjobiolodzy potrafią testować swoje hipotezy w eksperymentach lub odpowiednio ukierunkowanych obserwacjach i dotyczy to również
cech gatunku Homo sapiens. Chociaż na marginesie socjobiologii grasują
dyletanci, a dorobek tej dziedziny nigdy nie był wolny od błędów i mistyfikacji, to jednak jej rdzeń pozostaje na terenie ścisłych,
hipotetyczno-dedukcyjnych nauk przyrodniczych, których konkluzje trudno obalić."
[ 4 ]
Socjobiologiczna reinterpretacja ewolucji
"To właśnie osoby, których znajomość nauki jest
niewielka, a nie te, które posiadają o niej rozległą wiedzę, są
tak
absolutnie przekonane o tym, że ten lub ów problem
nie zostanie nigdy rozwiązany przez naukę."
Karol Darwin, O pochodzeniu człowieka, 1871
Po sformułowaniu teorii ewolucji pojawiło się pytanie o to, czy darwinowski dobór naturalny działa również na poziomie cech społecznych.
Pierwsze teorie darwinizmu społecznego, wykorzystywane w wypaczonej postaci
przez nazistów dla podbudowy ideologii narodowego socjalizmu, głosiły, że
dobór naturalny działa na poziomie całych grup. „Dobór grupowy" został
zakwestionowany dopiero ponad sto lat od ogłoszenia O powstaniu gatunków.
Do tego czasu przyroda jawiła się jako arena śmiertelnej walki wszystkich
przeciwko wszystkim (to w istocie słowa z teorii społecznej T. Hobbesa), przeżywanie
najlepiej dostosowanego rozumiano zwykle jako zwycięstwo osobników
najsilniejszych, najbardziej agresywnych i podstępnych. Przełomem było włączenie w obręb doboru naturalnego i „zracjonalizowanie" przez podanie ewolucyjnego
wyjaśnienia — „z matematyczną ścisłością" — zachowań
altruistycznych (W.D. Hamilton, 1964). Altruizm uzyskał swój biologiczny sens
dzięki zmianie paradygmatu: to indywidualne geny a nie całe organizmy „walczą" o swe przetrwanie i rozprzestrzenienie się w populacji, należy zatem mówić o doborze krewniaczym (opartym na wspólnocie genów) a nie grupowym. Teorię
Hamiltona spopularyzował G.C. Williams [ 5 ],
który jednocześnie zakwestionował dobór grupowy. Zachowania, które nie mogły
być wyjaśnione ani doborem indywidualnym, ani krewniaczym, wyjaśniono w odwołaniu
się do teorii gier (potwierdzonej obserwacyjnie). Systematykę nowych teorii,
odniesionych również do ludzi, ujętą w nową gałąź nauki podał Wilson
(podtytuł jego dzieła: Nowa Synteza). Tak narodziła się socjobiologia.
Już Darwin twierdził, że musi powstać psychologia odwołująca
się do ewolucji. Powstała ona głównie za sprawą Wilsona. Jego socjobiologia
funkcjonuje dziś w ramach tzw. psychologii ewolucyjnej [ 6 ],
która jest sposobem badania reguł epigenetycznych dotyczących ludzkich
zachowań (czyli zdeterminowanych przez geny „prawidłowości obserwowanych w postrzeganiu zmysłowym i w rozwoju umysłu, które pobudzają i ukierunkowują
proces przyswajania kultury"), dzięki połączeniu psychologii z perspektywą
ewolucyjną. Nazwa uzasadniona przede wszystkim dawnym napadem na socjobiologię,
która do dziś u wielu podnosi ciśnienie. Wilson, zapewne dla podkreślenia
swego triumfu, wciąż domaga się nazwy „socjobiologia". W Konsiliencji "radzi":
„Biorąc wszakże pod uwagę stałe postępy w poznawaniu mechanizmów
koewolucji genetyczno-kulturowej, wydaje się, że najlepiej będzie, jeśli w interesie prostoty i jasności — a czasem także intelektualnej odwagi w obliczu ideologicznej wrogości — nazwiemy psychologię ewolucyjną po prostu
socjobiologią człowieka."
Oczywiście psychologia ewolucyjna/socjobiologia człowieka
wciąż ma krytyków. Buss wspomina o ruchu feministycznym. W protokole rozbieżności
czytamy m.in.: „Konkluzje feministek i ewolucjonistów są zbieżne co do
tego, że u podłoża męskich skłonności do monopolizowania zasobów leży
pragnienie pozyskania kontroli nad seksualizmem kobiet. Myślenie
ewolucjonistyczne wyjaśnia przyczyny, dla których tak właśnie jest i dlaczego kontrola kobiecego seksualizmu jest centralnym problemem mężczyzn.
Wszyscy jesteśmy potomkami tych pradawnych mężczyzn, którzy odnieśli sukces w zazdrosnym strzeżeniu dostępu seksualnego do swoich partnerek i próbach
kontrolowania ich zachowań seksualnych, którzy potrafili także dostarczyć im
wystarczająco wiele zasobów, by móc je przy sobie utrzymać. Jesteśmy też
potomkami pradawnych kobiet, które użyczały dostępu seksualnego jedynie
takim właśnie mężczyznom. Podejście feministyczne przedstawia czasami mężczyznę
jako istotę sprzymierzoną z wszystkimi innymi mężczyznami celem poddania
kobiet skutecznej opresji. Myślenie ewolucjonistyczne przekonuje jednak, że
taki scenariusz wydarzeń jest mocno nierealistyczny, ponieważ zarówno mężczyźni,
jak i kobiety rywalizują przede wszystkim z członkami własnej płci" (s.
250-251).
Różnice sięgają jednak znacznie głębiej. Natalie
Angier, autorka głośnej (przywitanej hucznie również na polskim podwórku)
książki: Kobieta. Geografia intymna (Warszawa 2001), zwanej
„manifestem feministycznym", na zwalczanie psychologii ewolucyjnej poświeciła
kilkadziesiąt stron rozdziału „Psychologia ewolucyjna na kozetce". Zaraz
po tym, kończący książkę rozdział otrzymał tytuł: „Sceptyk w raju.
Wezwanie do psychologii rewolucyjnej". Pani Angier, na co dzień dziennikarka
popularnonaukowa New York Times'a, uznaje się za przedstawicielkę
tzw. biologii wyzwolenia (liberation biology). W tej niezwykle
emocjonalnie i soczyście napisanej książce [ 18 ], Natalie Angier, autorka książki o biologii i ludziach opętanych pragnieniem wiedzy (Natural Obsessions),
pilnie dbając „by nie pogrążyć się w bagnie biologicznego
determinizmu", ciska gromy w psychologów ewolucyjnych, których obrzuca
takimi epitetami jak „ewo-psychole", wzywając do rebelii przeciwko
„betonowi psychologii ewolucyjnej — modzie, która na koktajlach zastąpiła
freudyzm jako ulubioną metodę analizy postępków nieznośnych kochanków",
gdyż oni „nie mają pojęcia o większości nas, dziewczynek, oraz że chcemy i zasługujemy na coś więcej niż komiksowe stereotypy". Oczywiście tak
krzykliwie uprawiana polemika, na dodatek bardzo poprawna politycznie, musi
„porywać serca i umysły"… [ 7 ]
Autorka, określająca się mianem „żeńskiej szowinistycznej świni",
polemizuje np. z tezą o męskiej agresji i kobiecej łagodności, twierdząc,
że to nieprawda, bo kobiety też są agresywne. Po lekturze książki można
uznać konieczność zmiany paradygmatu: kobiety są zasadniczo łagodniejsze od
mężczyzn, z wyjątkiem niektórych feministek.
Ingerencja genów
Według Wilsona program genetyczny wyznacza pewne
uniwersalia, jak to nazywa, które nakładają ograniczenie kulturze i wpływają
na jej rozwój. Z drugiej strony również kultura oddziaływuje na geny,
modyfikując program. Oczywiście jest to tylko pojęciowe przedstawienie tego
co Wilson określa mianem „koewolucji genetyczno-kulturowej", której rozsupływanie
stanowi wielkie zamierzenie wyjaśnienia jego hasła: „od genów do
kultury". Nazbyt powszechne było i jest deformowanie tej koncepcji, np. przez
ukazywanie jej w postaci zależności ściśle deterministycznej. Wilson wyjaśnia:
„Ten prosty opis koewolucji genetyczno-kulturowej nie oznacza jednak, że
zamierzam nadużywać metafory samolubnego genu aby minimalizować znaczenie twórczych
sił umysłu." Geny nie wyznaczają konkretnych form kultury: „Geny nie
przesądzają o kształcie złożonych konwencji, takich jak totemizm, rady
starszych czy ceremonie religijne i, o ile mi wiadomo, żaden poważny biolog
ani humanista nigdy nie wysuwał takiej hipotezy". Wśród uniwersaliów
znajdują się m.in. niezrytualizowana agresywność wewnątrzgatunkowa [ 8 ],
psychologiczna odmienność płci [ 9 ],
pewne normy obyczajowe i etyczne, potrzeba transcendencji.
O tym jak głęboka jest ingerencja genów w człowieka w wymiarze indywidualnym, psychologicznym, świadczą (dość wyrywkowo) choćby
badania nad parami bliźniąt jednojajowych. „Kiedy Thomas Bouchard i jego współpracownicy
po raz pierwszy zobaczyli czterdziestoletnie angielskie bliźniaczki od maleńkości
wychowywane oddzielnie, w rodzinach o zupełnie odmiennym statusie społecznym,
osłupieli — podobnie zresztą jak nie znające się dotychczas kobiety — na
widok ich rąk ozdobionych dokładnie taką samą liczbą pierścionków i bransoletek. A zdumienie ich wzrosło jeszcze bardziej, gdy się okazało, że
obie siostry nie tylko bardzo są do siebie podobne psychicznie (jeśli wierzyć
standardowym testom psychologicznym), ale również mają predylekcję do tych
samych imion — dzieci jednej nazywają się Richard Andrew i Catherine Louise, a drugiej Andrew Richard i Karen Louise. Z kolei obaj amerykańscy bliźniacy
zaadoptowani we wczesnym dzieciństwie przez dwie rodziny robotnicze w Ohio
lubili w szkole matematykę i mieli kłopoty z ortografią, potem pracowali w policji, jeździli głównie chevroletami i spędzali wakacje na Florydzie. Obaj
lubią stolarkę i obgryzają do krwi paznokcie. Jeden i drugi ożenił się i rozwiódł z kobietą imieniem Linda, a później ożenił się po raz drugi z Betty. Jeden i drugi nazwał syna James Allan, a psa Toy. Uderzające podobieństwa
ujawniły się także u blisko pięćdziesięcioletnich bliźniaków, z których
jednego matka zabrała zaraz po urodzeniu do Berlina i wychowała tam na
katolika, niemieckiego nacjonalistę i nazistę, a drugiego wychował ojciec na
amerykańskiego żyda. Obydwaj lubią mianowicie ostre potrawy i słodkie
likiery, obaj są roztargnieni, zasypiają zwykle przed telewizorem, spłukują
miskę klozetową przed użyciem, noszą gumki apteczne na przegubie ręki,
przeglądają tygodniki od tyłu do przodu, zanurzają posmarowane masłem
grzanki w kawie, lubią się błąkać w tłumie nieznajomych i odczuwają
potrzebę dominacji nad kobietami." [ 10 ]
Socjobiologia, która dla wielu niesie raczej ponure
skojarzenia, pozwoliła jednak inaczej spojrzeć na Naturę, w znacznej mierze
stępiła jej „zęby i kły". Brytyjski biolog Matt Ridley przekonuje więc w swoich popularyzatorskich publikacjach, iż cechy osobników pożyteczne dla
utrzymania więzi w grupie („cnoty") są wynikiem ewolucji. To pozwala mu
optymistycznie patrzeć na przyszłość gatunku ludzkiego. [ 11 ]
II. Gender Studies
"Idea, wyrażona w zastąpieniu sex przez gender,
jest zasadnicza dla feministycznego przedsięwzięcia
zlikwidowania wszelkich różnic między mężczyznami i kobietami w rolach jakie odgrywają w społeczeństwie.
Jeśli z natury pewne talenty są przeważająco męskie a inne przeważająco kobiece, wówczas ów projekt
jest nieporozumieniem. Stąd feministki upierają się,
że zróżnicowanie ról płci nie ma nic wspólnego z biologią.
Co jest tworem społecznej kultury, to może być
zmienione.
Kultura to wszystko i Kultura może być zmieniona,
więc wszystkie męsko-kobiece różnice, inne niż ich
organy rozrodcze, znikną."
Melford E. Spiro, Gender and Culture...
Definicja
Gender studies, jako „interdyscyplinarna refleksja
nad socjo-kulturowymi uwarunkowaniami płci", opiera się za założeniu, które
funkcjonujące pojęcie i zespół stereotypów związanych z płcią,
przypisuje zasadniczo do wytworów kultury, determinanty biologiczne traktując
dość swobodnie, na ogół ich wskazywanie spotyka się z wrogością, stąd też
niektóry uważają, że są to kierunki na których się „indoktrynuje nowe
pokolenie polskich humanistów". Jeśli jednak koncepcje socjobiologiczne są
prawdziwe, wówczas koncepcja gender może być zasadniczo
zdyskwalifikowana.
Rozróżnienie między płcią biologiczną (sex) a kulturową (gender) miało u swych podstaw błędne twierdzenie Simone de
Beauvoir, że człowiek „staje się kobietą", w książce Druga płeć (1949),
która otwiera feminizm kulturowy [ 12 ],
czyli „drugą falę feminizmu", przekonywała, że tzw. kobiecość to
kulturowy konstrukt. Wedle tych koncepcji płeć biologiczna zasadza się na różnicach
cech organów płciowych i innych atrybutów anatomicznych, chromosomów i hormonów płciowych. Twierdzenia nauki mówiące np. o różnicach
psychicznych, społecznych jako o głębszych determinantach biologicznych
traktowane były często z niechęcią lub wrogością. Zasadnicze atrybuty,
postawy, role i zachowania przypisywane płciom wedle tych koncepcji przynależą
do tworu czysto kulturowego.
Emocje i kontrowersje
"Przyznałbym chętnie, że kobiety nas przewyższają,
gdyby to mogło im wyperswadować myśl, że są nam równe."
Sacha Guitry, Toutes reflexions faites, 1947
Oczywiście obecność gender studies na
uniwersytetach również wzbudza kontrowersje i krytyki i bynajmniej nie jest to
„męska krytyka kobiecego kierunku". Agnieszka Kołakowska [ 13 ],
Paryżanka i pogromczyni politycznej poprawności, poświęciła gender
studies cały swój artykuł w Rzeczpospolitej. Czytamy tam: "Dotarła
do mnie z Polski przygnębiająca wiadomość. Okazuje się mianowicie, że na
Uniwersytecie Warszawskim istnieje wydział o nazwie Gender Studies.
(...) Smutna to rzecz i niepokojąca; świadczy bowiem… o tym, że po Polsce
krąży groźna amerykańska choroba, z trudem uleczalna, zwana polityczną
poprawnością. Choroba ta atakuje mózg, powodując całkowitą i definitywną
utratę zdrowego rozsądku, zdolności do racjonalnego myślenia i — co może
najsmutniejsze — poczucia humoru. U pani Umińskiej objawia się ona w formie
feminizmu. W Stanach Zjednoczonych, po blisko dwudziestu latach szaleństwa,
zjawisko politycznej poprawności, od dawna wyśmiewane, zaczyna już wymierać; w Polsce zaś, gdzie modne ideologie zachodnie docierają z opóźnieniem,
dopiero od niedawna się rozwija. (...) Są pewne oznaki, że feminizm,
przynajmniej w swoich najbardziej radykalnych formach, zaczyna umierać naturalną
śmiercią. Powodem może być fakt, że, zatoczywszy pełne koło, doprowadził
do tezy sprzecznej z tą, od której zaczął. Zaczął od dążenia do równości i oburzenia mizoginistycznym 'utożsamieniem kobiety z jej funkcjami
rozrodczymi': sprowadzaniem jej… do 'biologicznych i kulturowych cech płci'.
Kończy na twierdzeniu, że kobieta jest wyższa od mężczyzny, ponieważ tymi
właśnie cechami jest uwarunkowana. (...) Radykalny feminizm wymiera nie tylko
dlatego, że wszystkich już doszczętnie zanudził; wymiera także dlatego, że
został doprowadzony do reductio ad absurdum, i niektóre feministki zdały
sobie z tego sprawę. W Polsce jednak dopiero się zaczyna; przygotujmy się
zatem na dwadzieścia lat nudnego absurdu — a także rozszerzającego się
stopniowo psychologicznego terroru i cenzury. Zakusy politycznej poprawności są
silne; jej największą ambicją jest utrwalenie się w prawie. (...)
ideologiczna indoktrynacja może być bezkarnie uprawiana, pod nazwą nauczania,
na uniwersytetach. Chodzi o to, że uniwersytet, który symbolizuje rozum i racjonalną dyskusję, pozwala na podważanie swoich podstawowych wartości.
Tutaj właśnie odbywa się prawdziwe 'obniżanie poprzeczki'. Nie w języku i zachowaniach, nad którymi pani Umińska ubolewa, i które chciałaby
kontrolować i manipulować, lecz na uniwersytetach, które uległy presji
poprawności politycznej i zdradzają swoich studentów. Nie ma bowiem innego słowa:
to jest zdrada. Nie tylko zdrada intelektualna wobec siebie samego -
zdrada rozumu, rodzaj trahison des clercs, ze strony tych, którzy
polityczną poprawność wyznają" [ 14 ].
Feministyczno-postmodernistyczna
reinterpretacja nauki
"Bronić będziemy naszych praw w świecie nauki;
królestwo rozumu zazna teraz panowania kobiet."
Sara Egerton, The Emulation
"Nie wiem dokładnie, jakie zajęcia odbywają się na
warszawskim wydziale Gender Studies — pisze Kołakowska; — na
wszystkich jednak wydziałach o tej nazwie, jakie znam, polegają one, po
pierwsze, na pełnym oburzenia oskarżaniu kultury zachodniej, w tym nauk ścisłych, o systematyczne, zakodowane nawet w języku, jakim się posługujemy, poniżanie,
wykluczanie, zniewalanie, lekceważenie i prześladowanie kobiet; po drugie, na
próbach zmieniania języka przez fiat, by dopasować go do ideologii
'nowego oświecenia'; po trzecie, na wykładaniu postmodernistycznej
feministycznej teorii literackiej, która z kolei polega na reinterpretacji
ludzkich działań według tezy, że płeć tłumaczy wszystko."
Autor
„Obrony Postmodernizmu" wspomniał jako jeden z interesujących rysów gender
studies, „podważanie oczywistości, akcentowanie zagadnień dotąd zupełnie
nieobecnych, jak np. relacja: polityka-płeć". W nawiązaniu do tego i do Kołakowskiej,
chciałbym pokrótce omówić jedną z najbardziej interesujących nas kwestii,
czyli „akcentowanie relacji" nauka-płeć. Na ogół sprowadza się do
poszukiwania urojonych związków przyczynowych, np. argumentacja, że
dzisiejsza matematyka stanowi wymysł białych mężczyzn służący panowaniu
nad kobietami. Ma to swój aspekt postmodernistyczny w tym znaczeniu, że płeć
ma być innym wariantem relatywizacji naszych, zdawałoby się nawet bezpłciowych
(czy ponadpłciowych) prawd: paradygmat postmodernizujących feministek, które
wszędzie doszukują się inklinacji
fallocentryczno-mizoginiczno-szowinistyczno-seksistowskich, które tropią i tępią
niczym średniowieczny Kościół herezje.
Przykładowo,
Luce Irigaray, poważana (nie mylić z: poważna) myślicielka
feministyczna, przekonuje, że postać teorii naukowej jest zdeterminowana przez
płeć naukowca. Głosi więc, że E=mc2 jest równaniem „typowo męskim",
gdyż „uprzywilejowuje ono prędkość światła (c) nad wszystkimi innymi prędkościami,
które są dla nas równie ważne" (sic!). „Wyjaśniła" też dlaczego
mechanika brył sztywnych jest lepiej przebadanym obszarem fizyki niż mechanika
płynów — hydrodynamika. Oczywiście naiwnością jest twierdzenie, że
powodem tego jest stopień trudności (równania ruchu bryły sztywnej i równania
ruchu cieczy). Myślicielka wyjawia, że rzecz w tym, iż mechanika bryły
sztywnej jest ewidentnie męska, a fizycy są na ogół facetami. Dlaczego męska?
No bo męski narząd płciowy bywa sztywny… Na dyskredytowaniu „męskiej"
nauki nie poprzestaje i sama tworzy pseudonaukowe teorie, w których doszukuje
się zależności między złożonością myślenia i odczuwania a złożonością
budowy genitaliów żeńskich.
Jeszcze lepszej „dekonstrukcji" dokonała inna gwiazda
postmodernistycznego feminizmu, dr Sandra Harding [ 15 ],
która za przedmiot ataku obrała sobie m.in. mechanikę Newtona: "Straszliwe
metafory mechaniki Newtona zagrażają kobietom — dramatyzuje w książce The
Science Question in Feminism — Badania przyrody za model mają gwałt i tortury — brutalny, mizoginiczny stosunek mężczyzn do kobiet — ten właśnie
model świadczyć ma o wartości nauki. (...) Skoro naturę zaczyna się
traktować raczej jak kobietę, którą należy gwałcić i torturować, a nie
jak karmiącą matkę, to czyż gwałt i tortury nie stają się tym samym
naturalnym stosunkiem mężczyzn do kobiet. Uczciwiej byłoby mówić o prawach
Newtona nie jako o mechanice, lecz jako o newtonowskim podręczniku gwałtu."
[ 16 ]
Jako odtrutkę na tego typu ideologiczne dewiacje, postuluję
oświeceniowego racjonalistę — E.O. Wilsona: „Prawa fizyki są w istocie
tak precyzyjne, że przekraczają wszelkie różnice kulturowe. Sprowadzają się
do matematycznych równań, którym nie można nadać chińskich, etiopskich czy
azteckich niuansów. Nie dopuszczają także żadnych feministycznych czy
maskulinistycznych odcieni."
Ingerencja w płeć
"Kobieta bez mężczyzny jest jak ryba bez roweru."
Gloria Steinem, amerykańska feministka
Mężczyzna — silny, racjonalny, gniewny, szorstki; kobieta — słaba, uczuciowa, histeryczna, delikatna. Te stereotypy gender kojarzy z kulturą. Ideologia feministyczno-genderowa przyjmuje, że stereotypy są złe.
Stąd obecne np. w mediach propagowanie jakiegoś nowego typu męskości,
głoszącego, że mężczyzna powinien więcej płakać, być bardziej miękkim,
etc. (niedawno słuchałem tego typu audycji radiowej). Nie przez wszystkich
jest to kojarzone z tą ideologią.
Uważam, że gender studies przedstawiane jako
„studium nad płcią" jest pewnym zafałszowaniem. Trafniej byłoby uznać,
iż jest to feministyczno-postmodernistyczny punkt widzenia płci. W ośrodku
krakowskim na 18 osób prowadzących zajęcia, jest jedynie trzech mężczyzn,
czy więc jest to miarodajne studium nad męską płcią? Obawiam się, że zbyt
często może przeradzać się w deformację, np. przeglądając witrynę dotyczącą
gender studies [ 17 ]
zauważyłem, że eksponuje się przede wszystkim takie ujęcia kobiet, które
stereotypowo związane są z męskością (np. Tomb Raider), a z drugiej strony
eksponuje się dość żałosne, moim zdaniem, wizerunki mężczyzny. W niezwykle skromnym dziale dotyczącym mężczyzny, w dość intrygująco brzmiącej
sekcji „Nowa męskość" spotykamy takie tytuły: „Jak Ricky Martin zmienił
moje życie". Ricky Martin zdaje się więc być bardzo pożądanym wzorcem
Nowej Męskości: powiedział o sobie, że jest wrażliwym chłopcem, że często
płacze na smutnych filmach… „Poza tym mam kobiecą naturę. Kiedy nie
rozmawiam z mamą albo nie oglądam jakiegoś wyciskacza łez — to siedzę w kuchni i coś gotuję". New Man, pojęcie z filozofii nietzscheańskiej,
adaptowane przez feministki, szerzy propagandę męskości niemęskiej. Mężczyzna
może być wrażliwy z natury. New Man powinien być wrażliwy z „kulturowego
postanowienia", byłby ideałem gdyby zechciał pełnić rolę househusband...
Bardzo dobrą odpowiedzią na te wypaczenia jest książka
brytyjskiego antropologa społecznego Geoffa Dencha: Pocałunek królewny.
Problem mężczyzn. Dench swoje badania prowadził pod kierownictwem
Ernesta Gellnera (1925-1995), filozofa i antropologa społecznego, jednego z wybitniejszych współczesnych „oświeceniowych racjonalistów".
III. O płci bez uprzedzeń
>>>
1 2 Dalej..
Footnotes: [ 1 ] Zob. R. Dawkins, Samolubny
gen, Warszawa 1996. [ 2 ] R. Wrangham, D. Peterson, Demoniczne
samce, Warszawa 1999, s.32. [ 3 ] A. Hoffman, Wokół
ewolucji, Warszawa 1983, s.8. [ 4 ] J. Weiner, „Etyka po Darwinie", Znak, kwiecień 2001. [ 5 ] Również pisał o płci z ewolucyjnego punktu widzenia, zob. np. G.C. Williams, „Pożytki z płci",
„Płeć i rozmnażanie w dziejach człowieka", [w:] tegoż, Światełko
mydliczki. O planie i celowości w przyrodzie, Warszawa 1997, s. 99-142. [ 6 ] Główni propagatorzy: L.
Cosmides, J. Tooby, M. Daly, M. Wilson, Pinker, N.W. i R. Thornhill, D. Symons, D. M.
Buss. Zob. też: L. Cosmides, J. Tooby, „Evolutionary Psychology: A Primer", Center For Evolutionary Psychology University of
California Santa Barbara, 1997, www.psych.ucsb.edu/research/cep/primer.html. [ 18 ] Dla porównania wzmianka o płetwalu błękitnym w książce Angier i Carla Sagana i Ann Druyan Cienie zapomnianych przodków — w kontekście seksu. Sagan i Druyan w rozdziale „Seks i śmierć" piszą: „Płetwal błękitny błąka się w głębinach oceanu, wydając płaczliwe dźwięki, których inny samotny olbrzym słucha z uwagą i zrozumieniem setki tysięcy kilometrów dalej". Angier natomiast ujmuje płetwala w takim obrazku: „przeciętne prącie liczy około 10 centymetrów długości w stanie spoczynku i około 15 centymetrów we wzwodzie. To trochę więcej niż u goryla z jego siedmiocentymetrową erekcją, ale istnieje też płetwal błękitny, największy ssak na ziemi, który ma — tak! — trzymetrową pałę". [ 7 ] W Polityce zachwyciła
się nią Ewa Nowakowska: „Zanim łechtaczka zaśpiewa", nr 23/2001. [ 8 ] Zob. M. P.
Ghiglieri, Ciemna
strona człowieka. W poszukiwaniu źródeł męskiej agresji, Warszawa
2001; R. Wrangham, D. Peterson, Demoniczne samce. Małpy człekokształtne i źródła ludzkiej przemocy, Warszawa 1999. [ 9 ] Zob. D. M. Buss, Ewolucja
pożądania, Gdańsk 2000. [ 10 ] Hoffman, op.cit.,
s.13-14. [ 11 ] M. Ridley, O
pochodzeniu cnoty, Poznań 2000. [ 12 ] Zawarta w niniejszym
opracowaniu krytyka ideologii feministycznej dotyczy zasadniczo odłamu
radykalnego i związanego z postmodernizmem. Nie dotyczy feminizmu
liberalnego, którego korzenie sięgają Oświecenia na czele ze znakomitą
postacią tego ruchu — Mary Wollstonecraft (1759-97). Nie dotyczy zatem
feministek-racjonalistek. [ 13 ] Agnieszka Kołakowska
(ur. 1960) — pisarka i tłumaczka. Studiowała filozofię i filologię
klasyczną na uniwersytetach w Ameryce (Yale, Columbia) i w Anglii (Cambridge). Mieszka w Paryżu. [ 14 ] A. Kołakowska,
„Brygady politycznej poprawności", Rzeczpospolita, 29 I 2000 r. [ 15 ] Sandra Harding — dyrektor
Center for the Study of Women na University of California w Los Angeles,
specjalizująca się m.in. w filozofii nauki. Autorka wielu książek, m.in.
Is Science Multicultural? Postcolonialism, Feminism and Epistemologies
(1998), Whose Science? Whose Knowledge? Thinking From Women's Lives
(1991), The Science Question in Feminism (1986). [ 16 ] za: S. Amsterdamski,
„Nauka. Technika. Etyka", [w:] Idee a urządzenie świata społecznego,
Warszawa 1999, s.32. [ 17 ] Zob.
genderstudies.w.interia.pl; www.gender.uni.wroc.pl. « (Published: 17-07-2003 Last change: 26-07-2005)
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 2548 |
|