Reading room »
Opatrzność Boża czyli 'Pomocna dłoń' Stwórcy [2] Author of this text: Lucjan Ferus
Będziesz
poddawał próbom lojalności i bogobojności niektórych swych wiernych i to
nie będzie przecież miało żadnego znaczenia, że wynik każdej z nich będzie
ci z góry znany, a możliwości jakie posiadasz dają całkowitą pewność, iż
tenże wynik każdej z tych prób m u s i być po twojej myśli — liczy się sam efekt i nic poza tym. Cała ziemia będzie się ciebie bała, a ty Ojcze patrząc z nieba na wszystkich synów ludzkich będziesz panem ich życia i śmierci,… panem ich myśli, sumień i postępków. Darczyńcom twej łaski,
którą będziesz obdarzał kogo chcesz i kiedy zechcesz.
Aż spełnią się wszystkie twoje pragnienia Ojcze,… iż byś kimś
porządził, poprowadził do wielkich czynów, okazał swą potęgę i wielkość,
jak i miłosierdzie oraz łaskawość,… aby się ciebie bano i darzono miłością i uwielbieniem,… aby ci składano ofiary i czczono cię, służono ci i adorowano… czy czegoś nie pominąłem, drogi Ojcze? -
Stwórca roześmiał się, aby pokryć wzruszenie i przytulił Syna do
swej ojcowskiej piersi. Jego oblicze promieniało radością i czułością
jednocześnie. Widać było, iż jest nad wyraz dumny ze swego potomka. Odparł:
-
Nie, mój Synu! Niczego nie pominąłeś, a wręcz przeciwnie; swymi wspaniałymi
pomysłami wzbogaciłeś niepomiernie obraz tego, o czym czasami marzyłem w samotności! Dzięki swojej przebogatej wyobraźni nadałeś sens memu
istnieniu! Niech no cię jeszcze raz uściskam! -
I trwali tak jakiś czas w mocnym uścisku, poklepując się wzajemnie po
plecach. Potem Bóg odsunął Syna na długość wyciągniętych ramion i wpatrując się w jego oblicze, powiedział z tajemniczym błyskiem w oku:
— A może pozwolisz mój Synu, że teraz ja wymyślę jakąś rzeczywistość, w której będziesz mógł zrealizować swoje pragnienia? Co ty na to?! -
Ten widząc rozpromienione oblicze Stwórcy, jak i wyraźną prośbę w jego głosie, odparł:
-
Czemu nie, drogi Ojcze?! Z przyjemnością posłucham jaką historię wymyślisz
dla mnie i jaką rolę odegram w naszym przyszłym dziele,… Zatem słucham z ciekawością! -
Bóg zmarszczył brwi w skupieniu i dłuższą chwilę zastanawiał się w milczeniu. Potem zaczął wolno mówić:
-
Jak to mi mówiłeś? Że co takiego cię czasem nachodzi?; Odczuwasz potrzebę
odkupienia czyichś win,… złożenia swojej osoby w ofierze odkupienia,....
zbawienia kogoś od grzechu, a także okazania swego miłosierdzia jak i miłości,
jednym słowem chciałbyś wyciągnąć pomocną dłoń do naszego stworzenia — człowieka? Tak to było, mój
Synu? — Ten w milczeniu skinął głową, a na jego ustach błąkał się
tajemniczy uśmiech, jakby niedowierzania a zarazem i ciekawości. Bóg udał,
że nie dostrzega wyrazu sceptycyzmu na obliczu swego potomka. Przymknął oczy
jakby chciał lepiej widzieć wizję przyszłości, a potem zaczął mówić:
-
Może więc zrobimy to tak: urodzisz się na ziemi z dziewicy, którą zapłodnię
za pośrednictwem Ducha świętego. O twoim narodzeniu dowie się lokalny władca,
który bojąc się, iż odbierzesz mu władzę, rozkaże wymordować wszystkie
dzieci, które przyjdą na świat mniej więcej w tym samym czasie co ty Moja
opatrzność będzie nad tobą czuwała i nic złego jednak ci się nie stanie.
Dzieciństwo i młodość będziesz miał szczęśliwe, pełne przygód i cudownych wydarzeń. Kiedy osiągniesz wiek dojrzały, ochrzci cię w rzece
pewien prorok, który będzie zapowiadał twoje przyjście,… aby nie było wątpliwości,
że jesteś oczekiwanym przez ludzi mesjaszem, podczas tej ceremonii rozstąpią
się obłoki i z nieba wypowiem słowa: — Ten ci jest mój Syn umiłowany… -
czy coś w tym rodzaju. Ludzie będą wiedzieli, iż mają do czynienia z mesjaszem zesłanym przez Boga na ziemię, aby głosił im dobrą nowinę… -
Bóg przerwał swój monolog i pytającym wzrokiem spojrzał na Syna. Ten
uśmiechnął się zachęcająco i rzekł:
-
Początek zaczyna się nieźle, choć można by ubarwić tę historię jakimiś
cudownymi wydarzeniami,… Czy ja wiem?… Może na przykład zwiastowanie;
mojej przyszłej matce pokazuje się we śnie anioł i zapowiada jej moje
urodziny. Może też ukazać się jej mężowi i ostrzec go, iż ta ciąża jego
małżonki wzięła się z woli Boga i pomocy Ducha św., a nie z tego co on myśli.
Może też anioł zwiastować narodzenie tego proroka, który ma mnie zapowiadać,… a potem… — Syn
Boży przerwał i zaczerwienił się aż po nasadę włosów, bo zdał sobie
sprawę w tym momencie, iż to jego Ojciec miał wymyślać tę historię dla
niego. Chrząknął jakby mu coś przeszkadzało w gardle i robiąc
niezdecydowany gest dłońmi, wyjaśnił wpatrzonemu weń Bogu:
-
Chodzi mi tylko o to, że cudownych wydarzeń nigdy za wiele, prawda Ojcze?- -
Oczywiście, mój Synu! I tak będzie! Na razie podaję ci ogólny zarys mojego
pomysłu, a ty uzupełnisz go według własnego uznania, zgoda?! -
Syn Boży odetchnął z ulgą, iż jego Ojciec znalazł wyjście z sytuacji, satysfakcjonujące ich obu. Skinął głową w milczeniu i podniósł
dłonie w pojednawczym geście, jakby chciał rzec:
-
Już nic nie mówię! Cały zamieniam się w słuch! -
Stwórca jeszcze przez chwilę zastanawiał się nad czymś ze
zmarszczonym czołem, potem zaczął mówić:
-
Ta dobra nowina, którą będziesz głosił ludziom, to nic innego jak zapowiedź
rychłego nastania mojego królestwa na ziemi. Powiesz ludziom, iż zostałeś
posłany przez swego Ojca, który jest w niebie, aby powiedzieć im, by
przestali grzeszyć i zaczęli czuwać i modlić się, gdyż ta chwila jest już
bliska.
Może weźmiesz sobie do pomocy uczniów, których szczegółowo
zapoznasz z moim planem, jak i z instrukcją zachowania się dla tych
wszystkich, którzy będą chcieli skorzystać z mojej łaskawości. Uczniowie
ci będą obchodzić okoliczne miasta głosząc wszem i wobec tę dobrą nowinę,… a ty w tym czasie będziesz czynił cuda; a to wodę zamienisz w wino, podczas
nadarzającej się okazji,… a to będziesz chodził po powierzchni jeziora,
uciszał gestem jego wzburzone bałwany,… uzdrawiał chorych, chromych i ślepych...
-
-
Mógłbym też kogoś przywrócić do życia — wtrącił nieśmiało Syn Boży,
któremu wyobraźnia podsuwała bardziej efektowne pomysły.
-
O! Bardzo dobry pomysł! — ucieszył się Bóg. — Przywrócisz więc do życia
kogoś z bliskich ci ludzi,… oczywiście wpierw go uśmiercę,… potem zresztą
także, aby nie tworzyć precedensów w naszym dziele. Co by tu jeszcze? Może
paroma bochenkami chleba i kilkoma śledziami nakarmisz parę tysięcy głodnych
ludzi? To im na pewno bardzo przypadnie do gustu,… no i co tam jeszcze będziesz
chciał mój Synu. A wszystko po to, aby ludzie poznali, z kim naprawdę mają
do czynienia.
Jednak ich ortodoksyjna religia nie pozwoli im wierzyć w innego Boga prócz
mnie. To co będziesz im mówił, będzie dla nich największym bluźnierstwem i tak bardzo będzie obrażało ich uczucia religijne, że nawet jeden z twoich
uczniów cię zdradzi. Więc pojmą cię i upokorzą, wytoczą ci pokazowy
proces, a następnie skażą na śmierć przez ukrzyżowanie, biczując wcześniej
do krwi i każąc ci nieść na własnych barkach, ciężki krzyż na miejsce kaźni.
Twoi najbliżsi uczniowie i przyjaciele będą załamani tym faktem,
jednak na trzeci dzień cudownie zmartwychwstaniesz i ukażesz się najbliższym,
objawiając im następującą prawdę:
To sam Bóg tak umiłował świat i ludzi, że swego jednorodzonego,
ukochanego syna dał na ofiarę odkupienia za ich grzechy. Aby wszyscy, którzy
uwierzą w niego i jego ofiarę, nie zmarli ale mieli żywot wieczny. Potem na
ich oczach uniesiesz się do nieba i znikniesz w obłokach. I tyle cię będą
widzieli,… podoba ci się, mój Synu?! — spytał Bóg z nadzieją w głosie,
uważnie wpatrując się w oblicze swego potomka, jakby chciał z niego wyczytać
ocenę swego pomysłu. Ten zastanawiał się przez dłuższą chwilę w milczeniu a potem spytał ostrożnie: — Nie wiem, czy cię dobrze zrozumiałem,
Ojcze,… to, że mnie ludzie zabiją — i to w taki okrutny i poniżający
sposób — ma przebłagać ciebie i zadowolić cię do tego stopnia, iż
przebaczysz im wszystkie grzechy, włącznie z grzechem pierworodnym? Więc po
tej mojej odkupicielskiej śmierci, wszyscy ci, którzy u w i e r z ą we mnie
jak i w potrzebę tej ofiary — dostąpią zbawienia? To znaczy, iż
automatycznie staną się doskonali i nieśmiertelni? Czy dobrze zrozumiałem twój
zamysł, Ojcze? -
Stwórca zmieszał się nieco po tym pytaniu, bo Syn mu uświadomił, że
trochę za bardzo się zagalopował w rozwiązaniu tego teologicznego problemu.
Odchrząknął i rzekł :
-
Nie tak dosłownie i nie tak szybko! Owszem, ci co uwierzą w ciebie i potrzebę
twojej ofiary na krzyżu, dostąpią zbawienia,… ale na samym końcu dziejów, a wpierw umrą tak samo jak wszyscy inni. Tak samo będzie z przebaczeniem im
grzechów; to, że im przebaczę nie będzie wcale oznaczać, że zmienię im
grzeszną naturę! Co to, to nie, mój Synu! Nadal będą czynić zło i niesprawiedliwości tyle, że będą już wyznawcami innego Boga, Syna Boga
Najwyższego w Trójcy jedynego,… — nie dokończył, bo Syn Boży spytał
szybko: — A ten trzeci to kto, że się spytam? -
-
No, Duch św,… bo wiesz Trójca to zawsze lepiej wygląda niż Dwójca,… tak
przynajmniej mnie się wydaje. — dodał niepewnie, lecz Syn Boży z aprobatą
skinął głową. — Dobrze Ojcze! Nie mam co do tego żadnych zastrzeżeń!
Niech będzie ta Trójca,… oczywiście święta? — uzupełnił jeszcze, a Bóg
wydął wargi, jakby to było zbyt oczywiste, aby o tym mówić. Spytał
natomiast:
— A jak ci się podoba mój pomysł z twoją ofiarą odkupienia grzechów ludzkości i zbawienia człowieka? -
Syn Boży spojrzał z podziwem na Stwórcę i spytał:
-
Skąd ci przyszedł do głowy taki pomysł Ojcze, że zabicie i poniżenie mnie
przez ludzi, ucieszy i zadowoli cię tak bardzo, iż przebaczysz im wszystkie
grzechy — miast rozpalić twój gniew, iż rozlali krew twego jedynego,
ukochanego Syna?!-
— A skąd tobie przyszedł taki pomysł mój Synu, iż obrażę się na ludzi za
zjedzenie owocu zakazanego tak bardzo, że nakażę im rozmnażać się z naturą
skażoną grzechem — miast przebaczyć im ten występek, gdyż popełnili go w nieświadomości, na dodatek podstępnie skuszeni przez moje własne
stworzenie?! — odciął się Bóg Synowi, myśląc, iż ten krytykuje jego
soteriologiczny pomysł. Ten z zaskoczoną miną pokręcił przecząco głową i patrząc Stwórcy prosto w oczy, wyjaśnił:
-
Nie krytykuje Ojcze twojego pomysłu! Uważam, iż jest całkiem niezły,… choć
nieco zakręcony. Ale przez to właśnie jeszcze bardziej mi przypadł do gustu. A w kontekście tego zakończenia, które dodałeś później, powiedziałbym,
że jest wręcz ekscentryczny i genialny! -
-
Naprawdę tak uważasz?! — Stwórca rozczulił się wyraźnie, a na jego lico
wypłynął rumieniec zadowolenia. Trochę mu było głupio po tym niefortunnym
pytaniu, zatem próbując zatrzeć niemiłe wrażenie, spytał powtórnie,
zmienionym od nadmiaru emocji głosem:
-
Naprawdę tak uważasz?! Podoba ci się? -
-
Tak Ojcze! — odpowiedział Syn Boży z prostotą. — I powiem ci dlaczego:
ludziom na pewno spodoba się ten pomysł. Po wielu, wielu wiekach życia z naturą skażoną grzechem i skłonnościami do czynienia zła — ich miłosierny
Bóg postanowił przebaczyć im wszystkie winy i grzechy, posyłając na ziemię
swego Syna, który weźmie na siebie rolę ofiary odkupującej, mającej swą
mocą zgładzić wszystkie grzechy ludzkości,… ładnie to brzmi, muszę
przyznać! -
Stwórca z zadowoleniem skinął głową, przysłuchując się z uwagą
Synowi, jakby chciał tym gestem wtrącić: — Też tak uważam. — Ten mówił
dalej: — Gdyby jednak ta moja ofiara miała zadziałać od razu i automatycznie
wybawić wszystkich ludzi od grzechu, czyniąc ich nieśmiertelnymi i doskonałymi — cały pomysł z upadkiem człowieka i grzechem pierworodnym szlag by trafił!
Jeśli zaś ludzie — w jej konsekwencji — będą zbawieni dopiero po śmierci i w jakiejś bliżej nieokreślonej przyszłości, ale ich natura pozostanie
grzeszna jak dotąd — to jest to pomysł równie doskonały jak upadek człowieka i jego grzech pierworodny! Możesz mi wierzyć Ojcze! -
Stwórca roześmiał się wyraźnie uradowany pochwałą, lecz Syn Boży
po chwili dodał, patrząc mu z troską w oczy:
-
Tylko, czy ludzie aby uwierzą w taką sprzeczną z logiką prawdę?; Bóg składa
ofiarę z siebie /jako swego Syna/, przed samym sobą /jako Ojcem/, po to by
przebłagać nią siebie /jako Stwórcę/ za swe nieudane /w zamyśle/ dzieło — człowieka,… Hmm,… coś mi się widzi… -
nie dokończył, bo Stwórca przerwał mu zdecydowanie:
-
Uwierzą! Uwierzą! O to się nie martw! Już moja w tym głowa, aby uwierzyli!
Widzę, że teraz ty zacząłeś niepotrzebnie się martwić szczegółami, mój
Synu! — poklepał go protekcjonalnie po plecach i obaj wybuchnęli głośnym,
beztroskim śmiechem.
-
No właśnie, mój Ojcze! Czym my się tu przejmujemy?! Jakąś ludzką logiką?!
Przecież jesteśmy bogami w końcu — o bądź co bądź — nieskończonych i niczym nie ograniczonych możliwościach, czyż nie tak?! -
— A nie inaczej, mój Synu! nie inaczej ! — przytaknął Bóg skwapliwie,
wpatrując się w swego potomka rozpromienionym wzrokiem.
Ten zamyślił się na chwilę, a potem rzekł:
-
Jedno tylko co mnie martwi, to to, że taką krótką rolę wymyśliłeś dla
mnie w tym planie opatrznościowym dla ludzkości; zaledwie marne kilkadziesiąt
lat! — dokończył nieomal z wyrzutem w głosie.
Bóg zamachał gwałtownie rękoma, a potem złapawszy go za łokieć ścisnął
mocno i przybliżając swoje oblicze do oblicza Syna, zawołał nieomal:
-
Będziesz przecież ze mną przez cały czas! Jak nie w niebie to na ziemi! -
Syn Boży uczynił grymas, który można było odczytać: — No, niby
tak… — Stwórca nie dawał jeszcze za wygraną:
-
O! Mam dobry pomysł!; może być przecież
p a r u z j a-
twoje powtórne pojawienie się na ziemi po jakimś bliżej nieokreślonym
czasie,… albo
s u k c e s j a a p o s t o l s k a ,… co? … też nie? — spytał ciszej jakby bez przekonania, bo
Syn Boży skrzywił się nieznacznie, jak gdyby te pomysły nie specjalnie
przypadły mu do gustu.
Kiwał głową w milczeniu, może przytakując swoim myślom? A potem spojrzawszy Bogu prosto w oczy, powiedział zdecydowanym tonem:
-
Twój pomysł Ojcze jest całkiem do rzeczy, ale trzeba go nieco rozbudować i ubarwić! Posłuchaj więc co mi przed chwilą przyszło do głowy:
To zapowiadane przez ciebie królestwo boże na ziemi oczywiście nie
nadejdzie,… bo ludzie będą w najlepsze grzeszyli i wyrządzali sobie
wszelkie możliwe zło jakie tylko człowiek, człowiekowi będzie w stanie
uczynić. Nie będę teraz opisywał ci sytuacji ludzi w tych czasach, ale nie będzie
ona wcale lepsza niż w jakimkolwiek innym wieku; nieokiełznana potrzeba władzy i dominacji popychająca ludzi do wojen i grabieży, a także eksterminacji i aneksji. Nadmierna pycha rządzących dopominająca się przywilejów i bogacenia się za wszelką cenę i czyimś kosztem. Rzezie i pogromy z przyczyn
politycznych, ekonomicznych i religijnych. Zabójstwa i rozboje, kradzieże i gwałty,… Nie przestrzeganie twoich praw jak i wymuszanie siłą, aby
przestrzegali je inni. Wykorzystywanie twojego imienia do załatwienia swoich
ziemskich, brudnych interesów. Nietolerancja, nie poszanowanie wolności
osobistej w imię — jak zwykle — wyższych celów,… a także hipokryzja,
oportunizm, obskurantyzm i wszechobecna głupota — tak będzie wyglądała
przeciętna rzeczywistość społeczności ludzkiej w każdym wieku, nie tylko w tym, w którym miałoby nadejść zapowiadane boże królestwo na ziemi.
Ta sytuacja ludzi będzie cię — jako ich stwórcę — bardzo
denerwować i obrażać… -
-
Naprawdę? — spytał Bóg z lekka skonsternowany. Znów jak widać nie nadążał
za pomysłowością swego Syna. Ten roześmiał się i pogroził mu palcem.
-
Ojcze! Ojcze! Powtarzasz się! to ludzie będą tak ciebie odbierali, bo tak
zostanie im to przekazane przez ich pasterzy, rozumiesz? -
Stwórca odetchnął z wyraźną ulgą i wykonał gest, aby Syn
kontynuował swą myśl. Więc ten po chwili zaczął mówić dalej:
-
Dlatego nie będziesz ciągnął tej sytuacji w nieskończoność, lecz dasz
ludziom określony czas na poprawę. A potem nastaną dni ostatnie tego czasu,
zapowiadane cudownymi znakami od ciebie: susze, ulewne deszcze i powodzie, trzęsienia
ziemi i erupcje wulkanów, huragany i pożary lasów, gradobicia i dziura
ozonowa, powszechny ucisk,… głód i bezrobocie, terroryzm, zabójstwa i rabunki na ulicach, zanik obyczajów,...
brak międzyludzkiej solidarności, a ta która kiedyś powstanie, tylko nazwą
będzie do niej nawiązywała, nic poza tym.
Te wszystkie znaki nie powstrzymają ludzi od wyrządzania sobie zła, bo
ich natura nadal będzie ta sama; skażona skłonnościami do czynienia zła i występków. Więc w określonym czasie, którego termin tylko my dwaj będziemy
znali — urządzimy na ziemi D Z I E Ń S Ą D U … -
-
O! To jest myśl! Tego nam jeszcze trzeba było! — zawołał Bóg, klaszcząc w ręce z ukontentowania. — Tylko czy zdążymy w tym jednym dniu, osądzić
wszystkich ludzi? — zapytał z troską w głosie, patrząc pytająco na Syna.
Ten roześmiał się:
-
Zdążymy Ojcze! Zdążymy! Bo to będzie
t y s i ą c l e t n i d z i e ń s ą d u nad ludzkością! Ha! ha! ha! -
-
Aaa,.. chyba, że tak! — ucieszył się Stwórca, przyłączając się swym
tubalnym śmiechem do rozbawionego potomka.
-
Można będzie przecież przyjąć zasadę, że jeden dzień dla Boga, to tysiąc
lat dla człowieka, czyż nie, drogi Ojcze?! -
-
Oczywiście mój Synu, że będzie można! A kiedy nam będzie na rękę, można
też będzie odstąpić od tej zasady! Czy to cię satysfakcjonuje? — spytał
Stwórca z rumieńcem zadowolenia na swym obliczu, nie spuszczając wzroku z ust
Syna, jakby nie chciał uronić ani jednego słowa z jego opowieści.
Ten pokiwał z zadowoleniem głową, a widząc zainteresowanie we wzroku
Boga, uśmiechnął się tajemniczo i począł mówić dalej:
— A zacznie się ów Dzień Sądu od Armageddonu, czyli zstąpienia z nieba twoich
wszystkich aniołów, którzy wyrżną w pień całą ludzkość! W taki oto
sposób do czegoś się w końcu przydadzą te twoje doskonałe istoty! — zakończył
sarkastycznym tonem.
-
Ależ Synu! — zaoponował Stwórca, gwałtownie wymachując rękoma.
-
Teraz to już przegiąłeś! Przecież one są
n i e m a t e r i a l n e !A
domyślasz się zapewne jaką krzywdę może wyrządzić taka istota, podobnej
sobie? A co ona może zrobić istocie materialnej?!… pomyśl tak sam!- Bóg był
wyraźnie zdegustowany tym dziwnym pomysłem swego Syna, który wydawał się
nie przejmować wcale podstawowymi zasadami fizyki, albo ich nie pojmował wręcz.
Ten
jednak uśmiechnął się z wyrozumiałością i wpatrując się uważnie w oblicze Boga, rzekł dobitnie:
-
Więc dasz im możliwość materializowania się, jeśli zajdzie taka potrzeba,
rozumiesz Ojcze?! Czy to może przekracza twoje możliwości?! — spytał z ledwie uchwytną ironią w głosie, a Stwórca wykonał gest, który mówił:
-
Ależ skąd! Nie ma sprawy, mój Synu! -
Więc
ten uśmiechnął się z zadowoleniem i mówił dalej:
-
Tym bardziej, że przyszedł mi do głowy jeszcze jeden pomysł na
zorganizowanie czasu dla braci anielskiej; Aby się bezproduktywnie nie nudzili w niebie, jeden z aniołów wyższej rangi z b u n t u j e s i ę przeciwko tobie, a za nim pójdą jego zastępy.
Do boju z nim wyślemy resztę wiernych ci aniołów, którzy pokonają
zbuntowanych, strącą ich na ziemię, a ich przywódcę zakuje się w łańcuchy i umieści w otchłani piekła. Będzie on najgroźniejszym twoim przeciwnikiem,
prawie dorównującym ci potęgą i możliwościami. Jednym słowem: w c i e l e n i e m z ł a i najpotężniejszym
twoim wrogiem.
Stwórca miał już na końcu języka swoje : — Naprawdę? — ale w ostatniej chwili pojął, że to chyba też chodzi o wyobrażenie jego wroga
przez ludzi, a nie o realną postać,… bo po co miałby sobie stwarzać taki
problem?
Syn Boży widząc jego minę, zaczął pośpiesznie wyjaśniać ten
pozornie paradoksalny pomysł:
-
Aby ludziom broń boże nie przyszło do głowy
n a s winić za
wszelkie zło ich świata, ich marnej natury i egzystencji,… musimy wprowadzić
do ich wierzeń jakiegoś groźnego twojego przeciwnika. Będzie on uosobieniem
wszystkiego zła na ziemi; Będzie kusił i zwodził ludzi, odciągał ich od
ciebie i buntował przeciw tobie. Jego zachowanie będzie bluźniercze i ubliżające
ci… -
-
Naprawdę? To po co nam taki kłopot?! — Bóg podrapał się w głowę, patrząc z uwagą na Syna, aż ten odparł zniecierpliwionym tonem:
-
Bo to jeszcze bardziej uwiarygodni nasze dobre chęci względem ludzi; ty chcesz
dla nich dobrze, lecz powstrzymuje cię ich wolna wola. Skoro oni wybierają zło,
możesz tylko ubolewać nad tym i karać ich albo przebaczać,… lecz wybór
należy do nich, rozumiesz Ojcze? Ten twój przeciwnik to świetny pomysł;
Ludzie będą jego obwiniać za wszelkie zło ich świata, a tym samym odwróci
się ich uwagę od nas. Wszystko co dobre to my,… zaś wszystko co złe — to
on! Czyż to nie jest dobry pomysł?! -
-
Dobry?! On jest genialny, mój Synu! Nie mogę się nadziwić skąd ci się biorą
takie pomysły?!; Ja stwarzam sobie, swojego przeciwnika i wroga, alby mi bruździł w moim dziele,… niesamowite! — Bóg kręcił głową z podziwu nad pomysłowością i przewrotnością swego Syna, lecz ten poprawił go szybko:
-
Nie! Nie, Ojcze! Nie stwarzasz go — bo to by mogło wydawać się ludziom zbyt
podejrzane. „Szyte zbyt grubymi nićmi", mówiąc po ichniemu — ale on sam
się nim staje z jakiegoś powodu,… czy ja wiem,… może pozazdrości ci władzy i będzie chciał aby to jemu ludzie oddawali taką samą cześć jak tobie?… a może nadmierna pycha popchnie go do wystąpienia przeciwko tobie? Coś tak się
na pewno wymyśli, nie martw się Ojcze! -
Bóg roześmiał się głośno na te słowa swego potomka i odparł wyraźnie
rozbawiony: — Wiem, mój Synu, że wymyślisz coś niebanalnego! O to wcale się
nie martwię, możesz mi wierzyć! A kogo byś widział jako mego he,… he,...
przeciwnika? — spytał mrużąc znacząco oko do swego Syna. Ten chwilę
zastanowił się, a potem odparł wolno z namysłem:
-
Myślę, że najlepiej do tej roli będzie nadawał się twój pierwszy anioł,...
no ten, jak mu tam,… Satanael! Po jego spojrzeniu, kiedy na nas patrzył i dumnej postawie, wywnioskowałem Ojcze, że on wcale się nas nie boi! Czyżbyś
nie wpoił b o g o b o j n o ś c i w jego
jestestwo?! -
Stwórca zaczerwienił się aż po nasadę włosów i nie patrząc na
Syna, wymamrotał: — Tak jakoś wyszło,… że nie… — rozłożył ręce w przepraszającym geście i dokończył cicho:
-
Chciałem, aby był on istotą wolną i doskonałą. -
Syn Boży roześmiał się głośno i poklepując Stwórcę po ramieniu,
zawołał: — Nie martw się Ojcze! Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło!
Dzięki temu, że masz mnie i ta nikomu niepotrzebna cecha istoty stworzonej
przez ciebie nie zmarnuje się! Mamy oto najlepszego kandydata na twojego
przeciwnika! -
Syn Boży zacierał ręce z zadowolenia, ale oblicze Boga — o dziwo -
wyrażało sporą dozę sceptycyzmu i niezdecydowania. Jednak dalszy ciąg
wydarzeń jakie miały zajść na ziemi, pochłonął go do tego stopnia, że
zapomniał szybko o swoich wątpliwościach, a jego boskie oblicze znów pokrył
rumieniec wywołany radością i emocjami, jak też i dumą z pomysłowości
swego Syna.
-
Ma chłopak wyobraźnię, to trzeba mu przyznać! — pomyślał Bóg z atencją,
gdy tymczasem jego Syn zaczął dalej opisywać swoją wizję Dnia Sądu nad
ludzkością:
-
Więc jak już powiedziałem, twoi aniołowie w określonym dniu i godzinie, zstąpią z nieba na ziemię i wyrżną całą ludzkość nie pozostawiając żywej duszy.
Następnie ty Ojcze ożywisz wszystkich ludzi, którzy dotychczas żyli na ziemi i przez tysiąc lat twój przeciwnik — którego w tym celu uwolni się z okowów — będzie ich kusił i starał się odwieść od ciebie! Będzie musiał wziąć
sobie do pomocy armię aniołów i uwijać się jak w ukropie, bo ludzi będzie
tak dużo, że gdyby był sam na jedno zwodzenie wypadłoby mu niewiele ponad
jedną sekundę! Ale to ostatecznie jego problem, jak sobie zorganizuje pracę,
czyż nie?! Jedno jest pewne: twoje nieskończone możliwości na pewno mu w tym
nie pomogą, prawda Ojcze?! -
-
Nie mylisz się mój Synu, po co miałbym to robić? Sobie na złość? Aż taki
perwersyjny nie jestem! — odparł Bóg i znów oboje wybuchnęli głośnym śmiechem.
Widać było, że Stwórcy spodobał się bardzo ten pomysł zakończenia
historii ludzkości, a sama wizja Armageddonu wywarła na nim wielkie wrażenie — Ależ to będzie widowiskowe! — myślał podekscytowany i nad wyraz
ukontentowany z pomysłowości swego Syna. Był z niego naprawdę dumny, a powód
tej dumy jakby czytając w jego myślach, spytał od niechcenia:
-
Co o tym sądzisz, drogi Ojcze? Podoba ci się mój pomysł? -
Stwórca uniósł kciuk do góry w geście najwyższej aprobaty dla jego
wyobraźni i stwierdził stanowczo:
-
Mocne! I bardzo widowiskowe! Chyba jeszcze lepsze od potopu! No, no! Niechże cię
uścisnę, mój Synu! -
Kiedy już naściskali się do woli, Bóg spytał Syna:
-
Ale to chyba jeszcze nie koniec tej historii, jak przypuszczam? -
-
Oczywiście, że nie! — odparł energicznie Syn Boży.
-
Teraz dopiero będzie najlepsze!; Sąd Ostateczny nad bożym stworzeniem — człowiekiem.
Zasiądziemy Ojcze na wspaniałych alabastrowych tronach pełnych chwały i będziemy
sądzić ludzi,… za ich grzeszne myśli i uczynki, za zło i podłości, które
sobie wzajemnie wyrządzali,… za to co złego czynili podczas swego ziemskiego
życia jak i za to, czy potrafili oprzeć się zakusom Złego, podczas tysiącletniego
Dnia Sądu.
Ci wszyscy, którzy grzeszyli za życia jak i ci, którzy w nas nie
wierzyli, zostaną oddzieleni przez aniołów i za karę wrzuceni do płonącego
jeziora siarki. Taki sam los spotka wszystkich tych, którzy dali się zwieść
Złemu podczas tysiącletniego Dnia Sądu. Tam dopiero będzie płacz i zgrzytanie zębów! Wyobrażasz to sobie Ojcze?! — Syn Boży wpatrywał się w oblicze Stwórcy pytającym wzrokiem, jakby chciał upewnić się, czy i ten
pomysł mu się spodobał. Na boskim obliczu jaśniała radość i wielkie
ukontentowanie.
Patrząc gdzieś w dal ponad jego głową, powtarzał z zachwytem:
-
Już ja to widzę! Już ja to widzę; Płonące jezioro siarki! Cóż za bogata
wyobraźnia! — Więc zadowolony z efektu Syn Boży, kontynuował:
-
Natomiast ci wszyscy, którym — nie wiedzieć czemu — udało się
bezgrzesznie przeżyć swe życie jak i ci, którzy oprą się zakusom twego
wroga jak i jego popleczników, zostaną zbawieni i dostąpią zaszczytu
wiecznego przebywania w królestwie bożym. Twojego wroga oczywiście znów się
zakuje w łańcuchy i uwięzi w czeluściach piekła, aby nikt nie myślał, że
można bezkarnie przeciwstawiać ci się,… i to chyba wszystko, nie?… No, bo
co tu można by jeszcze dodać do tej pięknej historii? -
Syn Boży zamyślił się ze zmarszczonym czołem i taką miną, jakby po
raz pierwszy zabrakło mu konceptu. Stwórca przyglądał mu się z tajemniczym
wyrazem na swym boskim obliczu i wielce podejrzanym uśmieszkiem, błąkającym
się w kącikach jego ust. W końcu nie wytrzymał i pochylając się do ucha
swego Syna, rzekł cicho:
-
Wiesz mój drogi,… nie wiem czy to ci się spodoba,… ale gdyby tak zakończyć
tę historię w taki oto sposób? — i zaczął coś cicho szeptać do ucha
swemu potomkowi, jakby wstydził się wyjawić głośno swój pomysł.
A kiedy skończył mówić, Syn Boży przez dłuższy czas patrzył na
Ojca zdumionym wzrokiem, aż mu szczęka opadła z wrażenia. Kręcił z niedowierzaniem głową i dopiero po dłuższej chwili odzyskał mowę:
-
No, no! A niech cię, drogi Ojcze! Nie masz się czego wstydzić! Kapitalne zakończenie!;
Takie,...powiedziałbym
kompleksowe i ostateczne! A zarazem godne mego Ojca i Boga Człowieka! To mi się
podoba! I świetnie się komponuje z całością,… Jak to było?;
Po tym tysiącletnim Dniu Sądu, ci co zostali skazani już zostali
unicestwieni w płonącym jeziorze siarki, a ci co pozostali — znów zostaną
poddani próbie. Twój przeciwnik znów zostanie uwolniony z okowów, po to by
ich kusić i odwodzić od ciebie. Ci wszyscy, którzy zostaną skuszeni przez
niego — znów do płonącego jeziora siarki,… a ci co pozostaną, znów
zostaną poddani następnej próbie,… i tak do skutku. Aż znów pozostaniemy
my dwaj tylko, no i Duch święty rzecz jasna! Tak jak to było na samym początku,...
genialne! Przyjmij Ojcze wyrazy mojego najwyższego uznania! Nie będziesz miał
nic przeciwko temu, abyśmy się jeszcze raz uściskali?! -
Jak było do przewidzenia, Stwórca nie miał nic przeciwko temu, a wręcz
odwrotnie: ściskali się zatem długo i serdecznie. Oboje z siebie zadowoleni i dumni w jednakowym stopniu. Pojęli w tym momencie, iż mimo z pozoru różnych
pragnień i dwóch osobowości /bo Ducha św., można śmiało nie brać pod
uwagę/, w istocie są jednością i jako jedność będą je zaspokajać i realizować w przyszłym świecie ludzi, który zostanie specjalnie w tym celu
stworzony. A kiedy już nacieszyli się sobą do woli, Syn Boży spytał Stwórcę:
-
Ojcze, czy powiemy już teraz twojemu archaniołowi jaką zaszczytną i odpowiedzialną rolę, wyznaczyliśmy mu w naszym przyszłym dziele? -
Bóg roześmiał się w głos, jakby go szczerze ubawił ten pomysł.
Patrząc na Syna z wesołą miną, rzekł:
— A to po co, mój drogi?! Ta informacja do niczego nie będzie mu potrzebna!
Jestem pewien, że on sam w odpowiednim czasie podejmie właściwą decyzję
odnośnie swojej roli w naszym dziele. Innej możliwości nie ma! Możesz mi
wierzyć lub nie, ale tak się stanie,… przekonasz się sam niebawem. -
Widząc zdziwione spojrzenie swego potomka, dodał pojednawczym tonem: -
No, chyba, że masz taką koncepcję odnośnie tego naszego „przeciwnika"?
wtedy nie ma sprawy! -
-
Nie, nie Ojcze! Masz rację! Ta wiedza nie będzie mu do niczego potrzebna! -
zgodził się Syn Boży, a Stwórca skinął głową, dodając:
— A poza tym, cóż to byłby za przeciwnik, który by wyrażał swoją zgodę na
taką rolę? Nie, mój drogi! On będzie musiał być przekonany, iż to co robi
wynika z jego własnej woli i z wewnętrznej potrzeby, którą dyktuje mu jego
rozum i sumienie. Inaczej byłby mało przekonywujący w tej roli, wierz mi
Synu!- Bóg objął go ramieniem i przyciągnął do siebie.
Jakiś czas trwali w rodzicielskim uścisku, a potem Stwórca odsunął
od siebie Syna i raz jeszcze popatrzył nań z miłością i oddaniem. Następnie
odwrócił się i uniósłszy ręce do góry, powiedział uroczystym tonem:
-
Skoro już mamy plan opatrznościowy, czas wprowadzić go w życie!
N i e c h a j s ł o w o s t a n i e s i ę c i a ł e m w r e s z c i e ! -
I zabrał się do stwarzania świata, a ponieważ aniołowie i tak nie
mieli nic innego do roboty, przyglądali się wszyscy temu powstającemu dziełu
bożemu, radzi, iż coś się dzieje przynajmniej.
„Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię…"
Dalszy
ciąg tej historii znajdziecie w opowiadaniu „Upadły anioł", do
przeczytania którego zapraszam wszystkich zainteresowanych.
E P I L O G
No i co? Myślicie zapewne, że przegiąłem nieco, bo nie może być prawdą abyśmy
mieli t a k i e g o Boga?; Zachowującego się jak ów chirurg z anegdoty, który aby mieć
pacjentów, wpierw ludzi ranił i okaleczał, by potem móc ich leczyć, obłudnie
się nad nimi litując.
Wiem, wiem! Powtarza się to nam od dziecka, że Bóg jest miłością i nas kocha, lecz szanuje naszą wolną wolę, dlatego nic nie może wbrew niej
zrobić.
Wybrał
więc inny sposób na podanie ręki swym grzesznym, upadłym stworzeniom. Sposób,
który przedstawiany jest jako dowód wielkiej i pełnej poświęcenia miłości Stwórcy do swego stworzenia — człowieka:
„Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał,
aby każdy kto w niego wierzy nie umarł, ale miał życie wieczne /.../ Jego to
ustanowił Bóg narzędziem przebłagania przez wiarę, mocą swej krwi /.../ On
sam nas umiłował i posłał Syna swojego jako ofiarę przebłagalną za nasze
grzechy".
Piękne i wzruszające, prawda?
Tak,
… ale tylko na pierwszy rzut oka. Bo weźmy pod uwagę
k t o zachowuje się w ten sposób?; Nie człowiek, który może jedynie w ograniczony sposób reagować na s
k u t k i , lecz nie ma możliwości cofnięcia
się do ich p r z y c z y n y po to, by nie
dopuścić do jej zaistnienia.
Nie! Tu nie chodzi o ograniczonego w swych możliwościach człowieka,
lecz o Boga, o nieskończonych i niczym nie ograniczonych możliwościach, który
nie dość, że w s z y s t k o może ze
swoim stworzeniem uczynić, to jeszcze w s z y s t k o o nim
wie, nieskończenie wcześniej niż ono zaistniało /jak to obrazowo ujął
kard. John Henry Newman: "Bóg jest istotą dla której nie ma nic
p r z e s z ł e g o , ani nic
p r z y s z ł e g o, jest zawsze t e r a z "/, czyli jest w swoim dziele
wszechobecny w każdym miejscu i w każdym czasie jednocześnie.
Więc w takiej sytuacji — mając do dyspozycji te i wiele innych
atrybutów — Bóg nie musiał wcale reagować na
s k u t e k i posyłać /albo dawać/ swego Syna na ofiarę, bo mógł z powodzeniem nie dopuścić do zaistnienia
p r z y c z y n y , czyli do upadku pierwszych ludzi w rajskim ogrodzie,
prawda?
Mógł, lecz tego nie zrobił! Wolał samemu sobie złożyć w ofierze
swego własnego Syna, po to by przebłagać nią siebie, za swe grzeszne
stworzenie — człowieka. Dziwne
to i niezrozumiałe!;
Wszechmocny Bóg, który ma nieskończenie wiele możliwości, aby jego
dzieło było doskonałe jak on sam, o b r a ż a się na swoje stworzenie i n a k a z u j e mu
rozmnażać się ze skażoną grzechem naturą, doskonale wiedząc jakie będą
tego skutki w przyszłości. A potem, kiedy to zło rozprzestrzeniło się na cały
rodzaj ludzki, „przebłaguje" sam siebie, złożoną ofiarą ze swego Syna,
przed samym sobą, aby „naprawić" swoje grzeszne stworzenie w bardzo wąskim — jak się okazuje — aspekcie jego natury /zbawienie jego duszy/.
Biorąc pod uwagę powyższe atrybuty Boga i związane z nimi możliwości,
można chyba uznać za pewne, że Bóg Ojciec i jego Syn u z g o d n i l i ze
sobą taki scenariusz wydarzeń na ziemi, po to aby obaj w jednakowym stopniu
byli w a ż n i i p o t r z e b n i grzesznej
ludzkości /niektórzy znakomici bibliści, nie mają co do tego żadnych wątpliwości!/.
Myślicie, że to niemożliwe? I tu się mylicie! Przeczytajcie bowiem
uważnie następujący fragment z samego Pisma św. / 1P. 1,20/. Mowa w nim właśnie o Synu Bożym:
„On był wprawdzie p
r z e w i d z i a n y p
r z e d stworzeniem świata, dopiero jednak w ostatnich czasach
się objawił, ze względu na was".
A więc jednak!; Był przewidziany na zbawiciela grzesznej ludzkości -
jeszcze zanim człowiek nie został stworzony i popadł w grzech. Rozumiecie wagę
tego spostrzeżenia?!
Czy można się więc dziwić, że mimo wszechmocy i wszechwiedzy Boga.
Mimo jego ponoć nieskończonego miłosierdzia /mógł przecież przebaczyć
ludziom w raju ten ich „upadek", prawda?/, że mimo tego wszystkiego człowiek
jednak „przeciwstawił się" swemu Bogu, dostąpił upadku a tym samym
otworzyła się możliwość /biorąc pod uwagę historię, to raczej konieczność i przymus/ zbawienia go?
I to jest właśnie ta — cytowana na wstępie — idea podporządkowywująca
wszystko jednemu celowi, istniejąca od całej wieczności w umyśle bożym;
Idea stworzenia grzesznych istot, potrzebujących zbawienia i Zbawiciela.
Jeśli macie jeszcze jakieś wątpliwości, co do słuszności powyższej
argumentacji, zapoznajcie się z orzeczeniami św. Soboru Wat. 1 z 1870 r, / i przeczytajcie je uważnie, bo na lekcjach religii o tym
nie uczą/, które nie pozostawiają żadnych złudzeń co to c e l u i p r z y c z y n y ,
którymi kierował się nasz Bóg, stwarzając nasz świat i nas samych. Oto
one:
„Plan odwieczny i jego wypełnienie w czasie nazywa się razem Opatrznością
bożą".
„Wszystko co stworzone, Bóg swoją Opatrznością strzeże i prowadzi,
kierując o d
p o c z ą t k ud o k o ń c a , mocno
rozrządzając wszystko w słodyczy".
„Bóg działa w świecie nieustannie. Jest przyjętą tezą przez
wszystkich teologów kat., że Bóg w s p ó ł d z i a ł a nie tylko w utrzymaniu w istnieniu, ale w k a ż d e j
czynności stworzeń".
„Bóg współdziała w akcie fizycznym grzechu". Po co to czyni,
miast do niego nie dopuścić? /pytanie moje, na które Sobór tak odpowiada/:
„Bez dopuszczenia zła moralnego — czyli grzechu — na świecie, nie
ujawniłby się ten przymiot boży, któremu na imię
M i ł o s i e r d z i e/.../
Dopiero na przykładzie grzesznej ludzkości, grzesznego człowieka, ujawniło
się miłosierdzie Boga p r z e b a c z a j ą c e g o"
I
teraz — uwaga — konkluzja powyższego:
„Zło moralne w ostatecznym wyniku, służy również celowi wyższemu:
c
h w a l e b o ż e j , która
się uzewnętrznia przede wszystkim w jego miłosierdziu przez przebaczanie, wtórnie
zaś w sprawiedliwości przez karę".
Więc tak wygląda p
r a w d z i w e oblicze bożej
opatrzności względem ludzi, według najwyższych autorytetów religijnych
/naszej religii/. Czy trzeba dodawać, iż w powyższym kontekście osławiona
miłość i miłosierdzie Stwórcy do swego stworzenia — człowieka, nie mają
nic, ale to dosłownie nic wspólnego z tymi skądinąd pięknymi i wzniosłymi
uczuciami?
Tak, bo jeśli Bóg — z racji swych nieskończonych możliwości -
m ó g ł uczynić
swoje stworzenie d o s k o n a ł e ,a nie uczynił je takim
tylko dlatego, aby mieć nieograniczone możliwości przebaczania mu win i grzechów — bo w ten sposób ponoć zyskuje jego chwała — to owo jego miłosierdzie w ten sposób pojmowane, jest wyrafinowanym okrucieństwem /bo przedstawianym
pod postacią miłości/, czynionym przez wszechmocnego Stwórcę swemu ułomnemu
stworzeniu, któremu w perfidny sposób na dodatek, wmówił w i n ę za zło
jakiego się dopuścił w stosunku do niego. A mimo to nakazał mu się kochać
miłością największą i bezwarunkową;
„Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem całą swoją
duszą i całym swoim umysłem". Cóż zatem zostaje dla drugiego człowieka?
Dlatego jeśli jest się wierzącym w tego Boga i w tę religię, nie
pozostaje nic innego jak zgodzić się z konstatacją Cezare Vaniniego, którego
Kościół kat. spalił na stosie w Tuluzie, w 1619 roku, bo w żaden sposób
nie mógł podważyć wyrażonej przez niego prawdy:
„Świat jest taki, jakim go Bóg zamierzył; Jeśliby chciał aby był
lepszy, byłby lepszy. Jeśli istnieje grzech, widać, że Bóg tak chce.
Napisano bowiem, że wszystko czego chce, może zrobić. Jeśli zaś nie chce, a grzech mimo to istnieje, należy go nazwać albo nie przewidującym, albo
bezsilnym, albo okrutnym; skoro czy to nie był świadom swej woli, czy nie mógł
jej wykonać, czy też jej poniechał".
On wyraźnie pojął jakie konsekwencje niosą ze sobą atrybuty Boga -
Absolutu /podobno zszedł z uśmiechem na śmierć, ponieważ wiedział, że myśl
jego zatriumfuje kiedyś/. My — żyjący prawie cztery wieki po nim; dzieci
wieku atomu, elektroniki i Ery Wodnika, zwanej Erą Rozumu — nadal tego nie
pojęliśmy. Dlatego to o nas napisał Carl Sagan:
„Zajęci swoimi codziennymi sprawami, nie rozumiemy nieomal nic z otaczającego nas świata".
"Według przedmiotu i stopnia troski bożej, rozróżniamy Opatrzność
bożą ogólną, która odnosi się do wszystkich stworzeń, nawet pozbawionych
rozumu i Opatrzność bożą specjalną, która się odnosi do wszystkich
stworzeń rozumnych, nawet do grzeszników, oraz Opatrzność najbardziej
specjalną, która jest zastrzeżona predestynowanym."
ks.
Bp dr Z. J. Kraszewski, „100 dowodów na istnienie Boga"
1 2
« (Published: 29-01-2004 Last change: 30-01-2011)
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 3227 |