|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
»
W tym sęk czyli leśny problem Author of this text: Jan M. Fijor
Od ponad roku polskiemu przemysłowi drzewnemu brakuje ok. 2 milionów m sześć.
drewna, choć drzew nadających się na surowiec w Polsce nie brakuje. Mimo
deficytu na rynku krajowym, Lasy Państwowe, leśny monopolista, drewno
eksportują i to po cenie niższej niż cena krajowa. Rosnącemu popytowi na
drewno nie towarzyszy wzrost cen. Ani tym bardziej wzrost produkcji. To tylko
kilka paradoksów polskiej polityki leśnej.
Socjalizm aż do BUL-u
Gwałtowny wzrost budownictwa mieszkaniowego, przemysłu papierniczego,
zapotrzebowanie na opał, a zwłaszcza boom w przemyśle meblarskim podniosły
popyt na drewno do rekordowego poziomu. Brakuje surowca, gdyż Lasy Państwowe, a konkretnie, działające na ich zlecenie Biuro Urządzania Lasu, organizacja
odpowiedzialna za planowanie polityki zalesiania i eksploatacji na terenie 430
nadleśnictw obejmujących ponad 7 mln hektarów polskich lasów, takiej
sytuacji nie przewidziały. Dlaczego?
— Bo nie ma tego w wytycznych, którymi posługuje się BUL przy tworzeniu
dziesięcioletnich planów urządzania lasów — przyznaje dyrektor BUL, Adam
Szempliński.
Część tych wytycznych powstała tuż po I wojnie światowej, kiedy byliśmy
poważnym eksporterem drewna, stąd w żadnym stopniu nie przystają one do
obecnej gospodarczej funkcji lasów, nie mówiąc już o realnych potrzebach
przemysłu i rynku. Zresztą takie potrzeby leśników nie interesują. Dyrektor
Rady Leśnictwa w Ministerstwie Środowiska nie ukrywa, że ani rynek, ani
potrzeby przemysłu nie mogą definiować funkcji lasu. A kto może? Urzędnicy i leśnicy. Dlatego jedynym lekarstwem na deficyt drewna i groźbę znacznych
(ok. 3000 osób) zwolnień w przemyśle drzewnym jest — zdaniem Lasów Państwowych — dewaluacja złotówki w stosunku do euro i obniżenie rentowności przemysłu
meblarskiego, głównego winowajcy.
Leśna twierdza
W opinii osób i instytucji zajmujących się w Polsce gospodarką leśną, lasy
to Dobro Narodowe. W imię tego dobra, Lasy Państwowe rozciągają ochronę nad
każdym polskim drzewem, leśnym krzewem, grzybnią czy matecznikiem. Także nad
lasami prywatnymi, których jest w Polsce 1,5 mln ha t.j. ok. 18 proc. Z obrony
lasów, Lasy Państwowe uczyniły drugą Samosierę, broniąc ich jak niepodległości
Polski. Przed kim bronią? Przed społeczeństwem, które przedstawiane jest
przez leśników jako banda zachłannych zbirów marzących wyłącznie o bezmyślnym
wycięciu lasów.
Rezultatem takiego założenia jest absolutna nacjonalizacja lasów. Dzisiaj
prywatny właściciel lasu posiada w nim mniej praw niż ma ich przypadkowy
grzybiarz czy wycieczkowicz, który może bezkarnie do jego lasu wejść i z
lasu korzystać. Jakie ma to konsekwencje widać wyraźnie na skraju obszarów
leśnych, a zwłaszcza w okresach suszy. Trudno — mówią leśnicy — lasy to
nasze środowisko naturalne, nasze dobro wspólne, zapominając, że elementem
środowiska jest też człowiek. Przy takim założeniu lasy są bastionem
socjalizmu, o jakim nie śniło się nawet w PRL. Zwłaszcza, że nawet lasy państwowe,
to lasy prywatne skonfiskowane niegdyś przez państwo. W powojennej historii
Polski tylko jednemu Łemkowi udało się odzyskać parę hektarów upaństwowionego
mu lasu. O jakiejkolwiek prywatyzacji lasów nie ma nawet mowy. Tymczasem gołym
okiem widać, że lasy prywatne są i bardziej zadbane, i mniej łatwopalne, i znacznie tańsze w eksploatacji niż lasy państwowe. Wystarczy porównać stan
lasów Wspólnoty Witowskiej i tatrzańskiego Parku Narodowego. To, że puszcza
amazońska znika w przerażającym tempie jest wyłącznie „zasługą" jej
upaństwowienia. I odwrotnie, to że w Stanach Zjednoczonych — mimo gwałtownej
industrializacji i urbanizacji — jest dziś o 20 proc. więcej lasów niż było w połowie wieku XIX, to skutek pełnej ich prywatyzacji.
— Tam jest las, gdzie można go wycinać — przekonywał prezydent Ronald
Reagan zwolenników państwowej ochrony lasów, że najlepszym obrońcą lasu
jest rynek. Ograniczenie, a właściwie pozbawienie (poprzez nadmierne
regulacje) prywatnych właścicieli lasów prawa do ich własności oraz monopol
cenowy na surowiec zniechęcają do powiększania areału prywatnych lasów.
Wprawdzie każdy wycięty hektar drewna odtwarzany jest przez państwowe nadleśnictwa z 70. procentową nadwyżką, dzięki czemu powierzchnia lasów powiększa się,
sadzi się je według planów BUL-u, ignorując koszty i rzeczywiste potrzeby
gospodarki. Przykładem takiej ignorancji jest chociażby eksport drewna do
Austrii utrzymywany, zdaniem leśników, dla „podtrzymania rynku". Lasy Państwowe
eksportują tam 1 mln m. sześć. (a więc ponad połowę obecnego deficytu
drewna) drewna tartacznego wysokiej jakości, po cenie niższej (17 euro za m.
sześć. wraz z transportem) niż oferowana przez odbiorców krajowych (równowartość
ok. 25 euro za m. sześć).
Pies leśnika
W normalnych warunkach — mówi dyrektor jednego z dużych producentów mebli -
braki surowca w kraju zostałyby wyrównane importem, wzrostem cen, albo jednym i drugim. W Polsce jednak warunki nie są normalne.
Silne rozdrobnienie producentów, dyrektywy unijne karzące wręcz za import
drewna, a także polityka antyimportowa (kwoty, cła, wysoki VAT) i monopol PKP
Cargo czynią import marginalnym i mało opłacalnym. Bez uszczerbku dla lasów,
krajowa produkcja drewna, przy obecnej powierzchni lasów, mogłaby wzrosnąć o co najmniej 30-40 proc. Nie wzrasta, bo leśnicy traktują las jak własny
skansen: runo leśne, dzika zwierzyna, żywiczny aromat, przyroda i leśniczówka,
zapominając, że z drewna robi się także skrzypce, papier i meble. Tym
bardziej, że — jak wskazuje przykład lasów w USA — jedno drugiemu nie
szkodzi. Z jednej więc strony Lasy Państwowe ograniczają wyrąb drzew, z drugiej — mimo ogromnego popytu — nie podnoszą cen na drewno, gdyż — jak
utrzymują w dyrekcji leśnego monopolisty — „Lasy Państwowe dbają o kondycję przemysłu wykorzystującego surowiec leśny", a poza tym „nie są
przedsiębiorstwem, które ma myśleć o dochodach".
— Taką polityką — mówi prezes Polskiej Izby Gospodarczej Przemysłu
Drzewnego, Bogdan Czemko — Lasy Państwowe wprowadzają w błąd przemysł
drzewny, który uważa, że skoro ceny nie rosną, to znaczy drewna powinno być
pod dostatkiem. Korekta monopolistycznej polityki może być bolesna.
Kierownictwo PIGPG szacuje, że zagrożone jest ok. 10 proc. branży. Najgorzej
jest na Śląsku. Psuje się jednak także sytuacja w zielonogórskim i w
szczecińskim. Małe tartaki już ograniczają produkcję z braku surowca.
Przeniesieniem operacji do Rosji grozi największy krajowy producent, pracująca
na potrzeby koncernu IKEA, firma Swedwood (ok. 5500 zatrudnionych). Byłby to
cios dla rozwijającego się w tempie ponad 30 proc. rocznie polskiego przemysłu
meblarskiego, który wybija się na naszą sztandarowa specjalność eksportową.
Na dłuższą metę alternatywą mogłyby się stać w przyszłości lasy
prywatne. Z danych Agencji Nieruchomości Rolnych wynika, że pod zalesienie
nadaje się w Polsce ponad 2,2 mln ha. Oznacza to wzrost powierzchni zalesionej o blisko 25 proc. Chętnych do sadzenia lasów też nie brakuje, pod warunkiem
zniesienia monopolu LP, a przynamniej respektowania konstytucyjnych gwarancji własnościowych
dla producentów. Im szybciej to nastąpi, tym dla nas wszystkich i dla naszych
lasów lepiej.
« (Published: 03-12-2004 )
Jan M. Fijor Ekonomista; publicysta "Wprost", "Najwyższego Czasu", "Życia Warszawy", "Finansisty" i prasy polonijnej; wydawca (Fijorr Publishing). Były doradca finansowy Metropolitan Life Insurance Co. Ekspert w dziedzinie amerykańskich stosunków społeczno-politycznych. Autor dwóch książek: "Imperium absurdu" i "Metody zdobywania klienta, czyli jak osiągnąć sukces w sprzedaży". Number of texts in service: 36 Show other texts of this author Newest author's article: Keynes i jego ludzie | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 3795 |
|