|
Chcesz wiedzieæ wiêcej? Zamów dobr± ksi±¿kê. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Polityczny manifest m³odo¶ci Author of this text: Grzegorz Omelan
Polska scena polityczna, po szesnastu latach funkcjonowania w porz±dku demokratycznym, jest postrzegana jako synonim k³amstwa, ob³udy, prywaty, korupcji i wszystkich innych pejoratywów. To odczucie pog³êbia fakt, i¿ wci±¿ ¿ywe i wyraziste s± na niej spory ideologiczne i historyczne, które czêsto zdaj± siê byæ wa¿niejsze od pal±cych zagadnieñ ekonomicznych i spo³ecznych. W rezultacie politycy jawi± siê jako ci, którzy skutecznie dziel± polskie spo³eczeñstwo, miast je jednoczyæ w dziele budowy lepszej Polski. Do nas, m³odych nale¿y dzie³o zmiany tych negatywnych czynników obecnych na rodzimej scenie politycznej, odciskaj±cych swe piêtno na ca³o¶ci spo³eczeñstwa. I tego zadania siê podejmujemy. Po roku 1989 mojemu pokoleniu (ur. w latach 70-tych) powiedziano: „Do was nale¿y przysz³o¶æ, wy bêdziecie kszta³towaæ polsk± rzeczywisto¶æ w XXI wieku". My, „M³odzi", z ufno¶ci± odnie¶li¶my siê do tego has³a, widz±c w nim naturaln± potrzebê nasycenia polskiego anachronicznego ¶wiata politycznego ¶wie¿o¶ci±, dynamik± i pomys³owo¶ci±, a wiêc cechami nieod³±cznie zwi±zanymi z m³odo¶ci±. £atwo dali¶my siê przekonaæ do tego, ¿e to w³a¶nie my powinni¶my byæ projektantami prawdziwego oblicza Polski, ¿e w systemie demokratycznym bêdziemy mieli zdecydowanie wiêcej szans na realizowanie pomys³ów, inicjatyw, tak¿e na uczestnictwo we w³adzy ustawodawczej i samorz±dowej. Mieli¶my jedynie jaki¶ czas poczekaæ, by „Starzy", ze wzglêdu na moralne do tego prawo, uporz±dkowali kraj po ostatecznym zwyciêstwie nad represyjnym systemem totalitarnym.
W ty³ zwrot!
Szybko jednak okaza³o siê, ¿e „Starzy" wcale nie oczekuj± od nas konstruktywnych dzia³añ. Wiêkszo¶æ z nich widzia³a i wci±¿ widzi w nas miêso armatnie w swoich ideologicznych debatach, naprawdê jeste¶my potrzebni tylko w czasie kampanii wyborczych do roznoszenia ulotek. Elity rz±dz±ce po 1989 roku nie traktuj± nas tak, jak by¶my sobie ¿yczyli i jak na to zas³ugujemy. Nasze pomys³y, nasza wizja przysz³o¶ci, nasza naturalna zdolno¶æ do kompromisowych rozwi±zañ okaza³y siê byæ niewystarczaj±ce do zajêcia naturalnie przys³uguj±cego nam miejsca w szeregach osób decyduj±cych o losach naszego pañstwa.
Z perspektywy czasowej nasza nieobecno¶æ w tym ¶wiecie okazuje siê byæ mimo wszystko b³ogos³awieñstwem. Nie ¿yczymy sobie bowiem brania udzia³u w niekonstruktywnych dzia³aniach, ci±g³ych k³ótniach, bycia czê¶ci± ca³ego tego politycznego bagna, które Polacy oceniaj± tak negatywnie. Nie interesuje nas uczestnictwo w ideologicznych sporach, ja³owych z punktu widzenia ekonomicznego interesu kraju, bêd±cego w warunkach wolnorynkowych najwa¿niejszym aspektem ogólnego rozwoju pañstwa. A te spory, jak siê okazuje, zajmuj± bardzo znacz±ce miejsce w naszym politycznym ¶wiecie.
Mieli¶my bowiem i mamy kilka dy¿urnych tematów, takich jak konkordat, aborcja, pornografia, dekomunizacja, ostatnio eutanazja, ma³¿eñstwa homoseksualne i teczki bezpieki.
Debaty nad tymi zagadnieniami zrodzi³y siê w pierwszych latach III Rzeczpospolitej, gdy odzyskana niezale¿no¶æ da³a Polsce tak oczekiwan± przez nasze spo³eczeñstwo wolno¶æ wypowiedzi.
Wtedy dosz³o do ostrej walki pomiêdzy zwolennikami racji absolutnych. Choæ tego rodzaju spory do niczego nie prowadz± i w ¿aden sposób nie przystaj± do polityki jako procesu podejmowania i egzekwowania decyzji, to znakomicie przyjê³y siê na naszym gruncie jako gwarant wyrazisto¶ci ugrupowañ politycznych. W wyniku takiego mechanizmu zrodzi³ siê charakterystyczny dla wielu polskich polityków sposób prowadzenia sporów — oto fanatyczny dzia³acz, wywodz±cy siê z nie mniej fundamentalistycznego stronnictwa, prezentuje swe pogl±dy w sposób skrajnie autorytarny, nie unikaj±c niewybrednych epitetów pod adresem kogo¶, kto nara¿a siê mu tym, ¿e dan± sprawê widzi w nieco innej perspektywie. W takiej sytuacji, gdy jedna strona rezerwuje sobie monopol na prawdê i racjê, bardzo trudno jest prowadziæ spór, w zasadzie jest on z za³o¿enia bezowocny, co tylko wzmacnia jego ja³owo¶æ w kontek¶cie interesu pañstwa.
W podobny sposób realizuj± siê Polaków spory o historiê. Politycy, ale, co najciekawsze, tak¿e zawodowi historycy, zas³aniaj±c siê „dbawstwem" o pamiêæ historyczn± „M³odych", fa³szuj± dzieje w najlepsze tak, by nie ucierpia³ na tym ich bie¿±cy interes polityczny. Szczególnie wyra¼nie przejawia siê to u ludzi maj±cych skrajnie negatywny stosunek do czasów powojennych.
Wspó³cze¶ni antykomunistyczni politycy i historycy my¶l± i mówi± o latach PRL-u zupe³nie jednostronnie i niesprawiedliwie. Oczywi¶cie, nale¿y byæ jak najdalej od apoteozy tego okresu, ale niedostrzeganie okoliczno¶ci ³agodz±cych, pozytywnej ewolucji systemu po 1956 roku, jest po prostu b³êdem rzeczowym. W rezultacie pope³nienia tego b³êdu, odbiorcy wielu artyku³ów, esejów, ksi±¿ek, a tak¿e, co najbardziej zaskakuj±ce, podrêczników historii autorstwa naukowców, których celem jest dora¼na propaganda, otrzymuj± w du¿ym stopniu wypaczony obraz minionego ¶wiata.
My, „M³odzi", ¼le siê czujemy jako obserwatorzy tych sporów. Model sprawowania politycznej w³adzy, zaproponowany przez „Starych", jest nam daleki z kilku wzglêdów. Po pierwsze, koncentrowanie siê na tych tematach jest po prostu cofaniem siê w przesz³o¶æ, patrzeniem w ty³, a przecie¿ wszystkim nam chodzi o to, by przeæ jak najmocniej do przodu, dalekowzrocznie patrzeæ w przysz³o¶æ. Po drugie, zajmowanie wyrazistych stanowisk w kwestiach ideologicznych, dla obywateli jak najbardziej drugorzêdnych, znacznie oddala nas od g³ównych problemów nêkaj±cych nasz kraj lub region.
Wyrazisto¶æ tak, ideologia nie
Mieszkañcy naszego kraju, tak¿e „M³odzi", woleliby, by ka¿dy polityk lub dzia³acz lokalnej organizacji politycznej w wyrazisty i skuteczny sposób zaj±³ siê problemem bezrobocia, degradacji materialnej spo³eczeñstwa, naprawy finansów publicznych, czy te¿, zacie¶niaj±c problematykê do spraw lokalnych — odd³u¿aniem szpitali, remontami starych budynków, modernizacj± ulic. Có¿ z tego, ¿e jeden polityk powie, ¿e ustawa aborcyjna powinna byæ restrykcyjna, a drugi, ¿e nie? Czy w wyniku jak¿e medialnego sporu na ten temat s±siad z do³u utworzy w swej firmie nowe miejsce pracy, by zapewniæ zatrudnienie s±siadowi z góry? Czy spór o delegalizacjê pornografii, ¿enuj±ce próby zdefiniowania tego zjawiska, za³ata dziurê bud¿etow±? Czy w koñcu o dekadê spó¼niona dyskusja o lustracji i dekomunizacji sprawi, ¿e zape³ni± siê coraz wyra¼niej ¶wiec±ce pustkami miejskie kasy?
Uzurpuj±ce sobie patent na jedynie s³uszn± moralno¶æ i prawdê partie konserwatywne i populistyczne na antykomunizmie i wyrazistych postawach wobec innych problemów ideologicznych zbi³y niema³y polityczny kapita³. Zosta³ on jednak w bardzo du¿ej czê¶ci uniewa¿niony w ostatnich wyborach parlamentarnych, gdy AWS i Unia Wolno¶ci straci³y spo³eczne zaufanie. To wydarzenie jest swoist± cezur± dla instrumentalnego traktowania przesz³o¶ci i moralnej sfery naszego ¿ycia, owo traktowanie samo sta³o siê przesz³o¶ci±. Jednocze¶nie jest to dowód na to, ¿e m³ode pokolenie, tak¿e te osoby, które po raz pierwszy bra³y udzia³ w wyborach, nie spogl±da wstecz, nie zag³êbia siê w nieistotn± z punktu widzenia tera¼niejszo¶ci komunistyczn± przesz³o¶æ naszego kraju, w negatywn± z natury rzeczy ocenê etyczn± ludzi ówczesnej w³adzy, a po prostu pragnie patrzeæ z nadziej± w przysz³o¶æ.
I ten w³a¶nie moment, czyli pora¿ka ugrupowañ, które z wymienionych wcze¶niej kwestii ideologicznych stworzy³y g³ówne punkty swych programów politycznych, jest w naszym odczuciu najlepszy dla „M³odych" do podjêcia próby wyrazistego zaistnienia na polskiej arenie politycznej, tak ogólnopolskiej, jak i lokalnej. Gdy ju¿ zdobêdziemy na niej nale¿ne nam miejsce, w co wierzê, rzeczona wyrazisto¶æ zostanie nakierowana nie na rozstrzyganie nieistotnych zagadnieñ moralnych, a na realizacjê programu daj±cego Polakom i naszej gospodarce szansê na rych³± poprawê.
Negatywna selekcja
Inn± chorob± tocz±c± polityczny ¶wiat skonstruowany przez „Starych" jest ci±g³y spadek zaufania (nawiasem mówi±c, zas³u¿ony) do tak zwanych elit rz±dz±cych. Sformu³owanie „tak zwanych" wydaje siê byæ jak najbardziej trafne, gdy¿ owo zaufanie spad³o ju¿ do zatrwa¿aj±co niskiego poziomu, a wysokie, wyj±tkowe w skali europejskiej poparcie dla naszego prezydenta jest tylko wyj±tkiem potwierdzaj±cym regu³ê. Z czego wynika tak negatywna ocena naszych w³adz? Przyczyna le¿y w tym, ¿e ogromna wiêkszo¶æ naszego spo³eczeñstwa uwa¿a ogromn± wiêkszo¶æ naszych polityków za osoby, które do polityki trafi³y li tylko dla uzyskania materialnych profitów. Zysk duchowy, samozadowolenie, samorealizacja, szczere oddanie siê spo³ecznej dzia³alno¶ci — to imponderabilia, które wydaj± siê byæ na drugim miejscu lub, u¿ywaj±c terminologii sportowej, zupe³nie poza podium w tej klasyfikacji. B³±d wydaje siê byæ pope³niany ju¿ na pocz±tku — oto spo³eczeñstwo, w akcie wyborczym, otwiera bramê na polityczne salony nieodpowiednim osobom. W ten sposób dokonuje siê negatywna selekcja ludzi wkraczaj±cych na scenê polityczn±. Nie jest to zreszt± wy³±cznie wina wyborców, nabieraj±cych siê na cukierkowe programy i obietnice zupe³nie oderwane od rzeczywisto¶ci.
Problem polega na tym, ¿e znaczna czê¶æ polityków, tak¿e lokalnych, ju¿ w momencie zg³oszenia akcesu do ¶wiata polityki wie, ¿e puka do jego drzwi wy³±cznie z powodu czekaj±cych tam korzy¶ci materialnych.
Druga przyczyna, równie wa¿na — obywatele, którym pojêcia publicznego szczê¶cia i wspólnego dobra s± nieobce, najczê¶ciej umy¶lnie trzymaj± siê z dala od polityki. Nie mo¿e to dziwiæ, skoro wiêkszo¶æ Polaków s±dzi dzi¶, ¿e polityka to zajêcie z za³o¿enia brudne, a ¶rodowisko stanowi±ce „elitê" w³adzy nie zas³uguje na zbytni szacunek. Wówczas w³a¶nie do ¶wiata polityki trafiaj± osoby nie widz±ce moralnego problemu w wykorzystywaniu zdobytej w³adzy, stanowiska dla celów osobistych. Ci z kolei ludzie nad wyraz skutecznie pracuj± na wspomniany wcze¶niej spadek szacunku Polaków do klasy politycznej.
W ten sposób powstaje mechanizm, swoiste sprzê¿enie zwrotne, które w rezultacie doprowadza do utraty legitymizacji w³adzy. Innymi s³owy wielu Polaków straci³o przekonanie, ¿e sprawowanie w³adzy przez dan± osobê lub grupê ludzi jest nale¿yte, sprawiedliwe i zas³uguj±ce na aprobatê. St±d autorytet naszych polityków jest na bardzo niskim poziomie.
Co oferujemy?
Po wej¶ciu do struktur europejskich wyznacznikiem poziomu naszego przygotowania do funkcjonowania w nich nie mog± byæ tylko i wy³±cznie kolejne pieni±dze pozyskane z funduszy unijnych czy te¿ (z coraz wiêkszym trudem) upominanie siê o inwestycje w ramach offsetu za zakup F16. Bardzo dla nas wa¿ne bêdzie przybli¿enie standardów charakterystycznych dla naszych elit politycznych do tych, które obowi±zuj± w Unii Europejskiej. Cel ten jest wszak¿e do¶æ daleki, ale nie jest nieosi±galny. Drogê do niego powinni¶my rozpocz±æ od od¶wie¿enia, w tym znacznego odm³odzenia szeregów naszej w³adzy. Gdy to nast±pi, przyjdzie w koñcu czas na rozwi±zywanie spraw podstawowych, dotycz±cych nas wszystkich. Spory ideologiczne zast±pimy debatami dotycz±cymi przeciwdzia³aniu bezrobociu. Miejsce manipulacji faktami historycznymi zagospodarujemy projektami ustaw i uchwa³ u³atwiaj±cych dzia³alno¶æ ma³ych i ¶rednich przedsiêbiorstw, których lepsza kondycja finansowa jest kluczem do poprawy ogólnego poziomu ¿ycia polskiego spo³eczeñstwa. Niepo¿±dan± polaryzacjê sceny politycznej zast±pimy próbami jednoczenia wszystkich stronnictw politycznych, nawet tych zwykle zajmuj±cych pozycje skrajne, w dziele naprawy Rzeczpospolitej.
W miejsce ci±g³ych k³ótni zaproponujemy kompromis, zgodê, a retorykê sporu zast±pimy retoryk± porozumienia. Po³o¿ymy silny nacisk na szukanie wspólnych rozwi±zañ dla problemów gospodarczych, rolnictwa, bezpieczeñstwa socjalnego, przestêpczo¶ci.
D±¿enie do wysokiej efektywno¶ci naszych dzia³añ przeciwstawimy tak powszechnej w naszym politycznym ¶wiecie orientacji na kwestie ideologiczne. Przeciw wszechobecnemu w Polsce tworzeniu problemów wysuniemy konkretne propozycje ich rozwi±zywania.
Gdy zrealizujemy te, dla nas oczywiste, postulaty, scena polityczna stanie siê bardziej atrakcyjna dla ludzi m³odych, którzy odmieni± negatywn± tendencjê do krytykowania niemal w ciemno naszej elity w³adzy.
To my musimy przetrzeæ ten szlak, choæ zdajemy sobie sprawê, ¿e zadanie pionierów zazwyczaj bywa trudne i ryzykowne. Podejmiemy siê jednak tego dzie³a, gdy¿ chcemy wykorzystaæ nasz± wiedzê i entuzjazm do dzia³añ na rzecz poprawy stanu polskiej gospodarki, zasobno¶ci portfeli obywateli, stworzenia lepszej i maj±cej znacznie silniejszy wp³yw na lokaln± rzeczywisto¶æ w³adzy samorz±dowej.
Pozostaje tylko pytanie — czy jeszcze d³ugo bêdziemy musieli czekaæ na chwilê, w której zostanie nam dana szansa?
« (Published: 19-07-2005 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 4254 |
|