|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Science » » » »
My o nas samych jako Ja i Ty Author of this text: Małgorzata Kowalska
Problem „miłości" [ 1 ] w czasach, jakich nam żyć przystało, nie jest prosty do zdefiniowania. Z jednej
strony mówimy o samotności w tłumie, z drugiej jednak sami ją kreujemy. Czy
związek międzyludzki jest ponadczasowy i tym samym wyznacza swe własne
odniesienie, czy też relatywność związana z różnym stylem życia danych epok,
jest jedynym jego odniesieniem — eliminującym domniemany problem? [ 2 ] W mojej pracy nie będę się skupiać na próbie rozwiązania powyższej zagadki.
Postaram się jednak z pomocą artykułu Bartosza Korzeniewskiego Lévinasa podróż po krainie wrażliwości
[ 3 ] oraz subiektywności (pojedynczości) Maurice’a Merleau-Ponty’ego
[ 4 ],
przytoczyć jeden z możliwych sposobów scharakteryzowania tej najintymniejszej z relacji międzyludzkich — miłości.
Nie bez przyczyny, w tytule rozprawki określiłam „My" jako „Ja i Ty"- trochę
przewrotnie na złość stereotypom, które zazwyczaj odwracają to znaczenie.
Tożsamość jest immanentną cechą człowieka, który mając swoje własne życie nigdy
nie powinien „żyć życiem" Innego [ 5 ],
nawet za cenę stworzenia wspólnej jakości w postaci „My".
Bo cóż zatem świadczy o naszej tożsamości? Na pewno nie imię i nie nazwisko — jakich wiele. Cóż więc? Data urodzenia? — Codziennie, w tym samym
czasie, o tej samej godzinie rodzi się tysiące ludzi. Nasze ciała? — Podobno
każdy ma w świecie swego sobowtóra.
Więc tylko to, co myślę — to, co czuję (w sensie emocjonalnym), to — kim się otaczam i z kim nawiązuję relacje (dotyczące mnie i tej osoby)
wspomnienia i doznania, które temu towarzyszą i wszelkie zdarzenia, będące
udziałem mnie i innych mają prawo konstytuować mnie jako „Ja". Tylko to, stanowi o mnie, jest mną — w pojęciu niepowtarzalności i tym samym wyjątkowości.
E.
Lévinas definiuje to jako autonomię [ 6 ] a samą relację pomiędzy mną a Innym, osadza w płaszczyźnie metafizycznej, której
założeniem, dzięki pojęciu separacji, jest spójność ale bez zawierania się. Ktoś
może spytać- „ No tak, ale to jest relacja, która występuje pomiędzy mną a każdym Innym, gdzie zatem miejsce na miłość?" Miłości możemy szukać w Levinas'owskiej wrażliwości (zaznaczam, że nie jest to dokładna interpretacja
„wrażliwości" u Levinasa, która odsyła do Nieskończonego). Jeżeli przyjmiemy,
że naznaczającym jest nie tylko Nieskończony ale również Inny, tym samym Inni
naznaczają się wzajemnie nie tworząc jednocześnie całości czyli „My". Jest to o tyle istotne, że przeciwstawia się tym samym relacji intencjonalnej,
posiadającej w swym założeniu celowość, wykluczającą bezinteresowność miłości i uprzedmiotowującą podmioty, które ją tworzą.
Wrażliwość jest o tyle istotna, iż jest warunkiem „stawania się" mojego Ja oraz
Ja należącego do Innego. Powoduje to otwarcie się na nowe treści, których
istnienie warunkuje Inny. W przeciwnym razie, gdy Ja kreuje samo siebie, jego
twór jest niczym zamek z piasku, niestabilny i tymczasowy, mogący doprowadzić
do zaniku wrażliwości i izolacji. [ 7 ]
(Czy bez miłosnego uścisku filozofii, można ją w pełni zrozumieć? Czy nigdy nie
kochając, można być w ogóle filozofem?)
Podążając tym tropem, osadzając w roli Nieskończonego — Innego, możemy popaść w paradoks granic możliwości, które w przypadku Nieskończonego są po prostu
nieskończone. Jeśli Inny staje się naszym znaczącym musimy uzmysłowić sobie
również pewne zawężenie tego horyzontu. Nie oznacza to jednak ingerencji w naszą
autonomię. Granica ta, może równie dobrze wyznaczać obszar, który wyróżnia mnie
na tle Innego, jednocześnie wykazując emocjonalną relację między nim a mną,
odróżniając nas od „innych" Innych.
Ulec miłości można łatwo, natomiast o wiele trudniej zachować swą autonomię i autonomię Innego, „stając się" ciągle pod wpływem własnego uwrażliwiania, które
jest bezwiedne — jakby intuicyjne (w tym tkwi istota). Otwieranie się na siebie,
ale nie wkraczanie w otwarte, możliwość — a nie konieczność, poczucie obecności i wzajemnej obietnicy, że zrobi się wszystko dla Innego, ale nigdy się nie
skorzysta z tego przywileju — to gwaranty wzajemnej suwerenności.
E.
Lévinas sam zauważa, że człowiek nie może stopić się w jedną całość z innym
człowiekiem, tak jak nie może stopić się w jedną całość z Bogiem. To właśnie ta
odrębność, ten konieczny dystans, pozwala na relację pomiędzy Innymi bez
naruszania ich autonomii z poszanowaniem ich odrębności i inności [ 8 ],
która dana nam jest raz jedyny w akcie narodzin."Bliskość Ja i Innego — nie
będąc ani koniunkcją w bycie, ani odbiciem tej koniunkcji w jedności
transcendentalnej apercepecji — rozgrywa się w dwóch czasach (...) " konkludujemy
za francuskim filozofem [ 9 ].
Podobne podejście reprezentuje Maurice Merleau — Ponty. Stanowczo podkreśla, że
nie można mówić o dwóch takich samych sposobach przeżywania świata, każda
cielesność jest uwikłana w swoją własną historię, w swoje własne Ja. Moje ciało,
moja percepcja, moje doświadczenie, moja perspektywa, mój sens, moja
użyteczność, to wszystko ukazuje jak wyjątkowym jest to, co dotyczy mnie, co mi
przynależy w sposób niezbywalny. Nie ja zadecydowałem o moim życiu, jednak ja
wyznaczam jego charakter, jestem tu oto i nie mogę być nigdzie indziej. Jestem
autonomiczną jednostkowością — pojedynczością, której bycie wszędzie i nigdzie,
gwarantuje postać centralnego punktu [ 10 ].
Wypełniony przez własne wspomnienia jednoczę się z przeżyciem, a raczej
przeżywaniem ciągle od nowa milionów sytuacji, z których składa się mój byt.
Przynależny tylko mojemu Ja, nie mogę się nim podzielić i nie mogę go przejąć od
kogoś Innego. To przeżycie wypływa ze mnie w sposób integralny, będąc częścią
mojej egzystencji, mojej historii, którą tworzę od narodzin [ 11 ].
Mój żal, moja radość nigdy nie będą miały tego samego sensu dla Innego. Dla mnie
są to sytuacje przeżywane, a dla niego stanowią już tylko sytuacje towarzyszące.
Nawet jeśli w odruchu empatii mówię o współodczuwaniu smutku lub gniewu, jest to
tylko smutek lub gniew osoby mi bliskiej. Zatem hipokryzją jest mówić o dobru
innego w takim samym stopniu jak o swoim własnym, bo wciąż jest to tylko moja
perspektywa dobra Innego [ 12 ].
Moje widzialne zatapia się w niewidzialności Innego i na odwrót,
nigdy jednak nie docierając do istoty, do autonomicznego wnętrza [ 13 ].
Nie wejdę w ciało drugiego tak, aby móc ujrzeć rzeczy z jego
psychofizycznej perspektywy. To, co czyni się dla Innego widzialnym, tym mniej
widzialnym staje się dla mnie. Im bardziej Inny jest widzialny, tym mniej go
widzę. Nie chodzi o zwykłe postrzeganie przedmiotu, czy Innego, jawiącego się na
przykład tylko z pozycji stojącej lub ukazującego mi się przez swoje zachowania,
lecz o fakt wzajemnej nieprzekraczalności, wynikłej z dystansu, który nas
dzieli. Dystansu, który jest czystą implikacją naszej „pojedynczości"
(subiektywności) [ 14 ],
wymagającego kontrastu, by zapewnić pojednanie.
Moje Ja, to również ciało zwiastujące akt seksualny, będący powszechnie uważany
za element miłosnej układanki. Ciało, w tej perspektywie, jawi się tylko jako
nakierowanie na inne ciało [ 15 ].
Jest chwilową obietnicą pełnego połączenia, pozornej jedności, przynależnej
czasu i przestrzeni, redukujące własne Ja do geometrycznego punktu,
potwierdzającego swe położenie, bez realizacji wolności, niepodległej materii.
Aby pozostać autonomiczne, nie może pozwalać na jakąkolwiek władzę, nie może się
podporządkowywać, ani być podporządkowanym. Chodzi tylko o bardzo szczególny
dostęp do drugiego człowieka, bez nadużycia jego suwerenności. Istota tkwi nie w samym połączeniu lecz raczej obecności, jak pisze M. Merleau — Ponty: „Impotenci
są nieobecni w tym, co robią. Jeśli dany osobnik postrzega sytuację, pozostając
oziębłym, dzieje się tak dlatego, że jej nie przeżywa i nie jest w nią
zaangażowany" [ 16 ].
Zaangażowanie i przeżywanie rozumiem tu — nie jako jedną całość lecz jako
równoległe podążanie kierunkiem Innego, z wyraźnym rozróżnieniem na Ja i Ty.
Jestem obok, podążam ramię w ramię i to wystarczy.
Najkrócej rzecz ujmując, chodzi oto, by być z Innym jednocześnie będąc i pozostając sobą. Jakością autentycznej miłości jest balansowanie pomiędzy mną a Innym, pomiędzy indywidualnymi „samymi sobie" [ 17 ].
Miłość „jest swoistą dialektyką, rodzajem napięcia pomiędzy jedną egzystencją ku
innej egzystencji, która ją neguje, ale bez której nie może ona przetrwać"
[ 18 ].
Tylko zaprzeczenie mojego Ja przez Ja Innego jest w stanie czynić z relacji
ludzkiej dynamiczną siłę, której ruch gwarantuje przetrwanie
Definiowanie miłości nie jest rzeczą łatwą, gdyż jest ona tak ulotna jak Ci,
którzy ja dźwigają, a może na odwrót właśnie?...
Trudno zaprzeczyć, że życie jest aktem jednostkowym, więc i to co mu podlega
zdaje się być właściwym sobie indywiduum.
Niemniej absolutyzacja tej istotnej, a jednak coraz bardziej powierzchownej sfery
życia, staje się jednocześnie wzajemnym ubezwłasnowolnianiem jak i tworzeniem
pragmatycznej struktury, w której zrobienie czegoś jest zawsze uwarunkowane
poprzez „chcenie" jednego z Ja, które zawłaszcza pozostałe.
Powyższe nawiązanie do artykułu Bartosza Korzeniewskiego oraz spojrzenia M.
Merleau — Ponty’ego i E. Lévinas'a nie jest analizą ich myśli. Jest tylko
odniesieniem, małą próbą, delikatną prowokacją, odmaterializowania stosunków
międzyludzkich we współczesnym świecie, w którym miłość, przyjaźń i inne formy
związków międzyludzkich mają charakter funkcjonalny, oparty na warunkach
opłacalności i wzajemności, a rzadziej (by nie powiedzieć — nigdy) na
bezinteresownym spełnianiu się w nich. Uczucia wciąż stanowią nieodgadnioną
„ludzką metafizykę", której charakter nigdy nie powinien być mówiony, lecz za
każdym razem od nowa tworzony.
Literatura:
-
1. M. Buber, Ja i Ty. Wybór pism
filozoficznych, przeł. J. Doktór, InstytutWydawniczy Pax, Warszawa
1992
-
B. Korzeniewski,
Lévinas'a podróż po krainie wrażliwości,
-
E. Lévinas, Całość i nieskończoność,
przeł. M. Kowalska, Wydawnictwo PWN, Warszawa 2002
-
E. Lévinas, Inaczej niż być lub ponad
istotą, przeł. P. Mrówczyński, Fundacja Aletheia, Warszawa 2001
-
M. Merleau-Ponty, Fenomenologia percepcji,
przeł. M. Kowalska, J. Migasiński, Fundacja Aletheia, Warszawa 2001
-
M. Merleau-Ponty, Widzialne i niewidzialne, przeł. M. Kowalska, J. Migasiński,
-
R. Lis, I. Lorenc, Fundacja Aletheia, Warszawa
1996
-
W. A. Sadler, Existence and
Love. A New Approach in Existential Phenomenology, Charles Sribner's Sons,
New York 1969
Footnotes: [ 1 ] Tytuł artykułu nawiązuje do książki M. Bubera, Ja i Ty. Wybór pism filozoficznych, przeł. J. Doktór, Instytut Wydawniczy Pax,
Warszawa 1992. [ 2 ] "Miłość"
definiuję tu — tylko jako relację dwojga ludzi, deklarujących „ponadprzeciętną"
zażyłość względem siebie, nakierowaną na „wspólne" życie. [ 4 ] M. Merleau-Ponty, Fenomenologia percepcji, przeł. M. Kowalska, J.
Migasiński, Fundacja Aletheia, Warszawa 2001. [ 5 ] Sformułowanie zapożyczone od E. Lévinas'a, Całość i nieskończoność, przeł. M. Kowalska, Wydawnictwo PWN, Warszawa 2002. [ 6 ] B. Korzeniewski, Lévinas'a... [ 8 ] Bartosz
Korzeniewski, Levinasa... [ 9 ] E. Levinas, Inaczej niż być lub ponad istotą,
przeł. P. Mrówczyński, Fundacja Aletheia, Warszawa 2002, str. 142. [ 10 ] M. Merleau-Ponty,
Fenomenologia..., str. 191. [ 13 ] M.
Merleau-Ponty, Widzialne i niewidzialne, tłum. J. Migasiński, M.
Kowalska, R. Lis, I. Lorenc, Fundacja Aletheia, Warszawa 1996. [ 15 ] M.
Merleau — Ponty, Fenomenologia..., str. 175-179. [ 17 ] W.
A. Sadler, Existence and Love. A New Approach in Existential Phenomenology,
Charles Sribner's Sons, New York 1969, str. 234. [ 18 ] M. Merleau-Ponty, Fenomenologia..., str. 188. « (Published: 08-12-2009 )
Małgorzata Kowalska Doktorantka na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Magister filozofii oraz ekonomii. | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 6997 |
|