|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Science »
Prawo i pseudomedycyna Author of this text: Wojciech Szczęsny
Jak zawsze z ciekawością przystąpiłem do lektury tekstu p. Koraszewskiego.
„Kątem oka" Moje zainteresowanie pogłębiło się, gdy po pierwszych zdaniach
zorientowałem się o co chodzi. Problem ten jest mi bliski. Zaraz wyjaśnię czemu.
Pan Andrzej pisze : "Kiedy zapytałem lekarza, czy zwracali się do policji i prokuratury o zrobienie porządku z tymi typami spod ciemnej gwiazdy, roześmiał
się i odpowiedział, że nie mają na to ani sił, ani czasu, że kiedy przebiegający
przez poczekalnię lekarz kątem oka zauważy, że to świństwo znowu tu leży,
zgarnia papierzyska do kosza na śmieci i na tym sprawa się kończy". Prawda
to i nie zarazem. Jest znacznie gorzej. Nie chodzi o czas czy zaangażowanie. Ja
przyznam w moim mieście Bydgoszczy próbowałem. Jestem Rzecznikiem Prasowym
Bydgoskiej Izby Lekarskiej. Z ramienia Izby, a także jako osoba prywatna
zawiadamiałem Prokuraturę, Izbę Skarbową, Wojewodę, Saneopid. I co? I nic… .
Jakiś czas temu w „Rzeczpospolitej" ukazała się informacja na temat kondycji
polskiej onkologii. W podsumowaniu stwierdzono, że w Holandii takie wyniki
zarówno wykrywalności jak i 5-letnich przeżyć osiągano około roku 1968.W
komentarzach szukano przyczyn takiego stanu rzeczy. Okazało się, ze „wina" leży
zarówno po stronie lekarzy lekceważących objawy alarmowe, jak i społeczeństwa,
które nie korzysta z dobrodziejstw darmowych akcji profilaktycznych oraz jego
niskiej kultury medycznej.
Tymczasem jednak redaktorzy nie wzięli pod uwagę, że w naszym kraju możliwe są
alternatywne formy walki z nowotworami bezbolesne i tajemnicze. Polskie prawo
dopuszcza ich stosowanie, co więcej ich wykonawcy stojąc na uboczu oficjalnej
medycyny unikają uciążliwych kontroli NFZ, Inspekcji Sanitarnej czy w ogóle
kogokolwiek. Pewną niedogodnościąjest konieczność uiszczenia 150 złotych za
wizytę. Takich wizyt do pełnego pozbycia się raka potrzeba zazwyczaj kilka, ale
czy powiedzmy 600 złotych to duża za wyleczenie z czerniaka czy białaczki?
Większość czarowników „bio-cośtam" ma zarejestrowana praktykę z regonem.
Pojawia się zatem pierwszy problem. Kto i czy w ogóle ktokolwiek sprawuje
kontrolę nad procesem wydawania owych zezwoleń. Czy wydającym znany jest
Artykuł 58 „Ustawy o Zawodzie Lekarza i Lekarza Dentysty"?
Ludzie ci, przypomnę, mają bezpośredni kontakt z ciałem chorych. Dotykają ich,
masują. Czy wymagane są od nich badania lekarskie zbliżone choćby do
obowiązujących lekarzy? W tym miejscu pojawia się również problem miejsca owych
praktyk. Weźmy Clavera Pe. Ów obywatel Filipin jest „refleksoterapeutą". Można
by założyć, że ma on gabinet, wyposażony zgodnie z normami Inspekcji Sanitarnej.
Jednak ten, kto tak myśli, srodze się zawiedzie. Pan Pe jeździ po Polsce i realizuje swoją zbawczą misję w pokojach hotelowych i domach kultury. Ponadto
prowadzi tam działalność gospodarczą (opłata 150 PLN). Może się mylę, ale pokój
hotelowy nie jest chyba miejscem, gdzie powinno się wykonywać „bezkrwawe
operacje", bo tak nazywa on swoją działalność. Może to, że jest "jedynie
narzędziem Boga" (cytat z reklamy) zapobiega rozprzestrzenianiu się chorób.
Ramon Divag poszedł jeszcze dalej. On "leczy żarliwością religijną".
Pomijam problem kontroli skarbowej, która jest tu delikatnie mówiąc iluzoryczna.
Działania pana Clavera nie budzą jednak niepokoju prokuratury, która uważa, że
nie prowadzi on działalności stricte medycznej w związku z czym nie dotyczy go
wspominany wyżej artykuł 58.
Inspekcja Sanitarna stoi na stanowisku, że pan Pe nie mając zarejestrowanej
praktyki lekarskiej nie podlega jej kontroli. Wojewódzki Inspektor Sanitarny
napisał do mnie: "Uzdrowiciele z Filipin nie prowadzą, w rozumieniu
obowiązujących przepisów działalności medycznej — wobec czego zarówno
kontrola jak i egzekwowanie jakichkolwiek warunków świadczonych przez nich usług
jest niemożliwa". (podkreślenie moje W.S.). Dochodzę zatem do
przekonania, że w pokojach hotelowych można nawet przeszczepiać narządy, byle
nie wykonywali tego zarejestrowani pracownicy Służby Zdrowia. Nikt bowiem nie
ośmieli się zaburzyć miru hotelowego pana Clavera i jego pacjentów.
Podobnym zresztą skandalem były dla mnie seanse niejakiego Cliva Harrisa, które w większości odbywały się w budynkach należących do Kościoła Katolickiego.
Żeby było sprawiedliwie wrzucę kamyk do ogrodu lekarskiego. Past-Prezes
Naczelnej Izby Lekarskiejdr Konstanty Radziwiłł (wraz z XIV Dalajlamą)
uczestniczył w otwarciu gabinetu „tradycyjnej medycyny tybetańskiej", który
prowadzi „charyzmatyczny mnich tybetański". Nie przeszkadzał nawet fakt, że "Tanzin
Jangchub nie posiada polskiego prawa wykonywania zawodu lekarza. Gabinet, w którym przyjmuje nie widnieje w rejestrze praktyk prywatnych" (
rynekzdrowia.pl).
Ba, gdyby tylko mnisi tybetańscy? Wpadła mi w ręce książka „Poznawać w świetle
wiary", czyli wywiad rzeka z abp. Bolesławem Pylakiem, pierwszym arcybiskupem
lubelskim. Z lektury dowiedziałem się, że ksiądz arcybiskup używa wahadełka Izis
jak sądzę proweniencji egipskiej. Jednak nawet to straciło swój blask, gdy
przeczytałem egzegezę działania filipińskich uzdrowicieli. Jest tak głęboka, iż
pozwolą Państwo, że przytoczę ją in extenso: "(...) Bezkrwawe ich operacje
tłumaczę posiadaną przez nich wrodzoną mocą naturalną wzmocnioną osobistą
ascezą. Uzyskują oni bezpośrednią władzę nad ciałem eterycznym, które
podtrzymuje ciało fizyczne jako całość. Dłońmi otwierają to ciało. Wówczas
rozsuwa się również powłoka ciała fizycznego. Po wyrzuceniu z niego chorej
części organizmu, łączą ciało eteryczne. Wówczas i ciało fizyczne wraca do
normalnego stanu" (op. cit.strona 79)
Ksiądz arcybiskup na koniec konstatuje ex cathedra: "stwierdzam z całą
odpowiedzialnością, że katolicy mogą korzystać z pomocy radiestetów i bioenergoterapeutów. W tym wypadku wykorzystujemy naturalne siły natury, dane
przez Stwórcę dla naszego dobra, zgodnie z nakazem „czyńcie sobie ziemię
poddaną". Dlatego bronię znachorów XXI wieku".
Teraz już wiem, czemu ani prokurator, ani Sanepid nie chcą robić nic wbrew tym
wybawicielom cierpiących. Posłańców Boga nie wypada wyganiać z hotelowego
zacisza, gdzie na łóżku nie zmieniając pościeli właśnie masują trzydziestego
chorego.
Polska nazywana jest „onkologicznym wyrzutem sumienia Europy". Tymczasem
Filipińczyk i jemu podobni bez trudu dostają zezwolenie na praktyki „bio-cośtam", a tak naprawdę, nikt nie wie co dokładnie robią. Oczywiście można zasłaniać się
demokracją, wolnością wyboru itp. Byleby nie było za późno. A poza tym życzę
dużo zdrowia.
« (Published: 22-07-2010 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 7423 |
|