The RationalistSkip to content


We have registered
200.188.968 visits
There are 7364 articles   written by 1065 authors. They could occupy 29017 A4 pages

Search in sites:

Advanced search..

The latest sites..
Digests archive....

 How do you like that?
This rocks!
Well done
I don't mind
This sucks
  

Casted 2991 votes.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
 Culture » Art » Sacrilegous films » »

Czy wierzący wierzą szczerze?
Author of this text:

Czasem mam co do szczerej wiary wierzących ogromną wątpliwość. Jest ona dość nieśmiała, bo w jakimś sensie nie powinno mnie to też obchodzić, skoro mam szczęście być wolnym od religii. Niestety, trudno jest w tej sprawie zachować obojętność, bowiem część wierzących dokłada wszelkich starań, aby narzucić swoją wiarę niewierzącym, a czynią to również za pomocą polityki, oraz często udanych nacisków na media, edukację i sądownictwo.

Pomyślmy o sytuacji fikcyjnej. Gdyby rzeczywistość, na 100% przecząca wszelkim wydumanym przez ludzi religiom, nie istniała, można by się wtedy zastanawiać nad własną religijnością. Oczywiście, nie oznaczałoby to „Jezus", jak lubią dochodzić do wniosku osoby odrzucające rzeczywistość na korzyść atrakcyjnego w danym kręgu cywilizacyjnym zbiorowego złudzenia. Przed podjęciem decyzji, trzeba by się zapoznać z każdą istniejącą teraz i w przeszłości religią. Czyli przeczytać święte teksty starożytnych Greków i Rzymian, Akadów, Sumerów, Asyryjczyków, Babilończyków, hinduistów, muzułmanów, chrześcijan, Majów, parsów, Sikhów, Azteków etc. Ktoś mógłby się zdziwić, że zakładam również zapoznanie się z wymarłymi religiami, ale przecież wiele wciąż funkcjonujących religii zakłada elitarność zbawienia, dostąpienia oświecenia itp. itd. Co oznacza, iż wymarłe religie są tu być może bardziej istotne, bowiem zapewniają większą elitarność zawartym w nich bogom i boginiom.

Niektórzy wierzący stwierdzą w tym momencie, że już to robili, bo na przykład po latach indoktrynacji chrześcijańskiej przeczytali jakiś tekst o religiach indyjskich i stwierdzili, że są one głupie. Lecz nie o to mi chodzi. Chcący szczerze wierzyć wierzący powinien moim zdaniem zapoznać się z każdą religią dostępną na bogatym rynku wiary zachowując sceptycyzm, dopóki nie sięgnie po ostatnią z nich. Wtedy dopiero będzie mógł szczerze i uczciwie wybrać. Inaczej o jego religijności zadecyduje tylko otoczenie, a przecież myli się ono w tylu wypadkach… Każdy człowiek na ziemi ma przecież rodziców, z których większość zadała sobie trud, aby wpajać swoim dzieciom „jedynie słuszną wiarę". Problem w tym, że istniejące w ten sposób „jedynie słuszne wiary" są liczne i sprzeczne ze sobą, co oznacza, że nie można zbytnio opierać się na wiedzy przelanej i wpojonej przez otoczenie. Skoro niektórzy ojcowie hinduiści indoktrynują swoje potomstwo tak samo sumiennie jak niektórzy ojcowie chrześcijanie swoje pociechy, dojście do szczerego wierzenia tą drogą nie jest możliwe. Młody Rajiv będzie tak samo przekonany o prawdziwości niszczycielskiego tańca Kali, jak młody Łukasz o prawdziwości zmartwychwstania Jezusa. Jedynym argumentem na prawdziwość wiary Rajiva czy Łukasza pozostanie przemoc, przemoc werbalna, fizyczna, lub polegająca na milczącym poczuciu wyższości. Historia pokazuje, iż nie wynaleziono innego od tych trzech metod sposobu na dowodzenie prawdziwości własnych wierzeń wobec innych wierzących.

Oczywiście uczciwe zapoznanie się z każdą dostępną na rynku wiary religią nie powinno sprowadzać się do krótkiego rzutu okiem. Trzeba przeczytać wszystkie święte księgi, najlepiej w wersjach oryginalnych, oraz komentarze do nich, jak i komentarze do komentarzy. W tym momencie niejeden wierzący może zaprotestować, sugerując, iż wiara nie polega tylko na czytaniu i myśleniu. Chętnie przyznam mu rację. Rzeczywiście przed wyborem właściwej religii, aby być szczerze wierzącym, trzeba każdą z nich wypróbować w praktyce, poświęcając rok albo dwa na wszelkie rytuały, takie jak msze święte, komunie, parady z rydwanami Kriszny, ofiary płynne nad lingamami Sziwy, ablucje w Gangesie, składanie ofiar z drobiu, wiązanie sikhijskich turbanów, podtrzymywanie wiecznego ognia, biczowaniu się na święta szyickie, pielgrzymki do Mekki, wielkie posty w Ramadan, drogi krzyżowe, tańczenie wraz z wirującymi derwiszami, uprawianie medytacji jogicznej w stylu hinduistycznym, medytacje w stylu zen (nie mylić z innymi szkołami buddyzmu, które należy potraktować odrębnie), tańczenie ze słoniami przed Świątynią Zęba w Kandy i wiele, wiele, naprawdę wiele innych. Każdej z religii wypada poświęcić przynajmniej rok, zachowując oczywiście sceptycyzm, bo nie jest powiedziane, która (w moim modelu, gdzie rzeczywistość nie istnieje) okaże się prawdziwa. Skoro wierzący uważa, że religijność to nie tylko słowa, lecz praktyka, powinien znać nie tylko sanskryt, arabski, sumeryjski i aramejski, ale również umieć zachować się podczas buddyjskiego tańca ze słoniami, czy spowiedzi. W końcu o wieczność tu chodzi...

Nie chcąc spełnić tych wszystkich warunków w celu wybrania właściwej religii, wierzący ma jeszcze jedną drogę, aby wierzyć szczerze. Może oto założyć, iż bóg w którego wierzy jest przede wszystkim twórcą wojen religijnych. Bo jak inaczej wyjaśnić istnienie tylu religii, z których każda postuluje swoją jedyną prawdziwość? Oczywiście taki hipotetyczny bóg nie nazywałby się Jahwe, Sziwa, czy Allach. Historie zapisane w tzw. świętych księgach służyłyby tylko zachęcaniu podopiecznych tego boga do dyskryminowania i zabijania się nawzajem, co trzeba przyznać nie jest obce ludzkiej historii. Aby zadowolić takiego boga, wierzący powinien czuć się jak gladiator chcący zaimponować publiczności i cesarzowi. Historia pokazuje, iż takiemu stwórcy raczej nie imponowałoby zwycięstwo, lecz sama radość płynąca z malowniczej walki. W końcu niejedna zwycięska religia przeminęła, co nie przeszkodziło rodzić się nowym religiom, które zwyciężały, by w końcu odejść do lamusa. Trudno też przypuszczać, iż takiemu bogu zależałoby na tworzeniu chórów z poległych gdzieś w zaświatach. Choć, z drugiej strony, nigdy nic nie wiadomo. Lubujący się w wojnach religijnych Wielki Poruszyciel mógłby mieć mimo wszystko dość ekscentryczny gust muzyczny.

Zapewne ten i ów wierzący czytający niniejszy tekst poczuje oburzenie. Ale czy słusznie? Czy jeśli wiara ma być szczera, starczy poprzestać na wpływie otoczenia i dać się unieść fali? Przecież wszyscy mają ojców, i wielu z tych ojców skłania swoje dzieci do „jedynie słusznych" wierzeń. Czy można się z tego wybronić przekonaniem, że urodziło się po prostu we właściwym miejscu, a inni mieli pecha i gorszych ojców? Czy ludzie wierzący w „niewłaściwe" religie są tylko tłem dla „właściwie" wierzących szczęściarzy? I jak się to ma do postulowanej przez wiele religii absolutnej dobroci istot boskich?

Dalszą część moich rozważań znajdziecie w filmiku:

 Comment on this article..   See comments (92)..   


«    (Published: 12-04-2013 )

 Send text to e-mail address..   
Print-out version..    PDF    MS Word

Jacek Tabisz
Prezes Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów. Historyk sztuki, poeta i muzyk, nieco samozwańczy indolog, muzykolog i orientalista. Publikuje w gazetach „Akant”, „Duniya” etc., współtworzy portal studiów indyjskich Hanuman, jest zaangażowany w organizowanie takich wydarzeń, jak Dni Indyjskie we Wrocławiu.

 Number of texts in service: 118  Show other texts of this author
 Newest author's article: Klerykalizacja, czy sekularyzacja?
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.
page 8895 
   Want more? Sign up for free!
[ Cooperation ] [ Advertise ] [ Map of the site ] [ F.A.Q. ] [ Store ] [ Sign up ] [ Contact ]
The Rationalist © Copyright 2000-2018 (English section of Polish Racjonalista.pl)
The Polish Association of Rationalists (PSR)