|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
»
Wirusy umysłu a krajowa energetyka [1] Author of this text: Mariusz Agnosiewicz
Ze zdumiewającym zaangażowaniem media
krajowe eksploatują i kreują dęty konflikt społeczny wśród mieszkańców
Warszawy, jaki ma toczyć się między ludnością miejscową i napływową. Ci ostatni
zwani są „Słoikami". Mars wciąż napada! W najnowszym odcinku słoikowego
bajdurzenia media wespół ze stołecznym samorządem dzielnie nie pozwalają umrzeć
słoikowej wojence. Twórcą nowego
odcinka był twór muzealny o dziwolągowatej gramatycznie nazwie:
Neon Muzeum, które otacza ochroną
ginące neony PRLu. Owo muzeum przeprowadziło na Facebooku szumnie brzmiący
konkurs „Neon Warszawy". Ów fejsbukowy konkursik, w którym by wygrać wystarczyło
zebrać 5 tys. głosów, swoim
patronatem honorowym
obejmuje sama Hanna GW, prezydent stolicy, a także Gazeta Wyborcza, Gazeta.pl
Warszawa, TOK FM i parę mniejszych podmiotów. Wygrywają naturalnie „Warszawskie Słoiki": nowy wróg
stołecznego ludu: niewidoczny, choć czający się wszędzie… Michał Fal w natemat.pl ogłasza, że podstępne Słoiki na tyle się rozpleniły, że
cichaczem ustanowiły „nowy symbol Warszawy": trzy świecące wrednie słoiki.
TVN24 i Radio Wawa kreują drugą stronę wojny słoiczej na czele której usadzają kabaretowych muzyków: Big Cyc i Wujka Samo Zło. Oto więc Big Cyc ogłasza zaraz po konkursie: „Jeśli neony ze słoikami mogą być symbolem stolicy to nasza piosenka może być spokojnie hymnem Warszawy". Ma miejsce premiera teledysku Słoiki, który wałkuje u siebie Radio Wawa. Mówi on o tym, że Warszawa jest pod okupacją i okupantami są zakamuflowane słoiki: „Najechali na Warszawę niczym horda Genghis Khana. Na furmankach, w dobrych autach ciągną od samego rana. Zakręcone w szklanych słojach mają całe swoje życie. Bigos, grzyby, kompot z jabłek. I tak podbić chcą stolicę". Z kolei w TVN24 raper Wujek ujawnia: „Warszawiacy mają problemy z przyjezdnymi. Przyjezdni pracują za mniejsze pieniądze, dwuletni warszawiacy psują charakter naszego miasta. Ten temat bulwersuje rdzennych warszawiaków" .
Dramat wylewa się na ulice. „Co dalej z Syrenką?", zapytowywują kawiarniani
filozofowie. „Królu Zygmuncie zstąp z kolumny i poskrom plemię żmijowe!",
apelują ojcowie rodzin wszechpolskich.
Nowy Symbol wyszedł z kuźni firmy Dizajnklap, którą
tworzy duet Magda Czapiewska (Wawa) i Karol Murlak (Słoik z Lublina). Magda
stara się zapanować nad temperaturą ulicy i uspokaja: „Słoiki nie uderzają w żaden sposób w tradycyjne symbole Warszawy". Ale nie dowierzają jej czujni
członkowie Konfederacji
Plac Zbawiciela Wolny od Tęczy, wytykając warszawiance zdradę stolicy na
rzecz prowincji. Prasa też nie dowierza: „To manifestacja siły",
pisze natemat.pl.
Stwórcy nowego symbolu zostają pięciominutowymi
gwiazdami mediów. Magda dla natemat: Naszym projektem chcieliśmy „odczarować"
słoiki". Lubelski portal lokalny
MM Lublin publikuje słowa Karola: "Stworzyliśmy żartobliwy pomnik nowych
warszawiaków. Chodzi o przyjezdnych, których rodowici warszawiacy nazywają
słoikami. To współczesna wersja przykurzonego napisu
Cały naród buduje swoją stolicę".
Żartobliwy charakter projektu Karol podkreśla także w wywiadzie dla TOK FM, lecz
świadom słoiczej przewrotności dziennikarz TOK FM nie daje się wyprowadzić w pole i publikuje wywiad pod demaskatorskim tytułem:
Twórca „słoikowych" neonów: To NIE miał
być żart. Chcieliśmy pokazać, że Warszawa jest otwartym miastem (jedyną osobą, która w wywiadzie podnosi, że to nie był żart był sam
dziennikarz).
Dziennikarze wskazują kolejne fundamentalne pytania,
jakie za tym idą: „Czy słoiki zawładną symboliczną sferą miasta", „Czy ta wojna
kiedyś się skończy?" Hanna GW tymczasem pracuje w ratuszu nad „Kartą
Warszawiaka", którą Daria Dziewięcka w NaTemat.pl proklamowała
„Batem na słoiki". W końcu stołeczne studzienki nie wytrzymują temperatury ulicy i wybijają
geotermalnie i postłupkowo...
Za nami kolejny epizod bratobójczej wojny polsko-polskiej,
której nikt by nie zauważył, gdyby nie ofiarność naszych panów dziennikarzy i pań dziennikarek wychodzących naprzeciw hasłu „Cała prawda całą dobę".
Zwycięski neon ma zostać zainstalowany gdzieś w przestrzeni miasta i rozpocznie się propaganda nowego symbolu, bowiem to, że
twórca uważał swe dzieło za żart a nie symbol, nie ma znaczenia, gdyż
organizatorzy wcale nie żartowali. Jak bowiem czytamy w
komunikacie wstępnym: „Neon Muzeum ogłasza konkurs NEON DLA WARSZAWY na
projekt symbolu stolicy, partnerem projektu i fundatorem nagrody głównej jest
RWE Polska". Ojcem Neon Muzeum jest
David Hill,
jest ono prowadzone przez Fundację
Neon, której prezesem jest Anna Pruszyńska, kierowniczka promocji stołecznej
Gazety Wyborczej. Na fejsbukowej stronie Fundacji Neon wymowne hasło naczelne:
„Zapalamy światełko dla idiotów" (warto obejrzeć tę stronę).
Niemiecki energo-gigant
sponsorem konkursiku
Trzeba przyznać, że
fundator jest bardzo a propos, wie co to wojna. Kiedy warszawiacy wyruszają na bitwę ze słoikami, RWE
finalizuje swą wojnę z Urzędem Regulacji Energetyki, który od początku marca
zaczął przebąkiwać o kapitulacji: rozważa zrzeczenie się kontroli cen energii
elektrycznej dla gospodarstw domowych, pomimo wciąż niezapewnionej realnej
konkurencji na rynku dostawców prądu, co może oznaczać
pozostawienie milionów mieszkańców na łasce kilku „naturalnych"
monopolistów (teoretycznie jest konkurencja, bo na rynku działa 4-5
dominujących dostawców prądu i teoretycznie można zmienić dostawcę; w praktyce
każda z tych firm działa generalnie na „swoim" kawałku Polski i nie bardzo
wydają się zainteresowane, może poza RWE, naruszaniem tego stanu i realną
konkurencją [ 1 ]).
Niemiecka firma RWE SA to jedyny duży operator w Polsce
należący do podmiotu zagranicznego. Gdyby okoliczność wojny przeciwko państwowej
regulacji cen energii prowadzonej przez firmę zagraniczną była nie dość
zdumiewająca, należy koniecznie dodać, że RWE nie jest w Polsce zwyczajnym
operatorem. RWE, kupując w 2002 Stołeczny Zakład Energetyczny STOEN przejęło
rynek strategiczny: Warszawę. Stoen realizował zadania nie tylko gospodarcze, w tym telekomunikacyjne, ale i obronne (m.in. rezerwowa łączność światłowodowa
[ 2 ], a do końca 2000 był objęty przygotowaniami do militaryzacji, utrzymywał rezerwy
państwowe mobilizacyjne, znał plany opracowywane w wojsku dotyczące energetyki
na wypadek wyższych stanów gotowości obronnej i w czasie wojny, dla pracowników
realizował szkolenia obronne; później zadania te powierzono PSE SA). Sprzedany
niemieckiemu koncernowi, w pewnym sensie niespodziewanie, w dniu 23 grudnia
2002, zmusił MON do wyprowadzenia ze Stoenu kanałów transmisyjnych wojska.
Niemniej nie rozwiązało to do końca problemu, gdyż Stoen był udziałowcem sieci
Tel Energo do której były przyłączone m.in. polskie instytucje publiczne.
Sprawę tę nagłośnił
Gabriel Janowski wywołując awanturę w Sejmie. Domagając się debaty parlamentarnej w kwestii sprzedaży „serca
polskiej energetyki",
odmówił zejścia z mównicy. Marszałek Borowski nie przychylił się a z sali padła
propozycja, by Janowskiego
dać w kaftan.
Ostatecznie wywlekła go z sali posiedzeń Straż Marszałkowska. Agencja Rynku
Energii SA pisała na drugi dzień:
Stoen sprzedany, Sejm zablokowany.
W lutym 2010 do tej sprawy wrócił
Tygodnik Powszechny, w którym Anna
Mackiewicz rozprawiła się w polską prywatyzacjofobią, wyjaśniając, że to Strachy
na Lachy. Powód był ważki: premier Tusk szykował się do wielkiej wyprzedaży,
obejmującej także największe polskie spółki energetyczne: „Wielkie emocje w tym
roku przed nami, bo rząd Donalda Tuska zapowiada nie byle jaką prywatyzację. Pod
młotek ma pójść majątek wart około 27 mld zł. W prywatne ręce trafią akcje wielu
firm, m.in. Polskiej Grupy Energetycznej (PGE), Enei, Bogdanki, PZU czy Giełdy
Papierów Wartościowych". W związku z tym obawia się o kolejne polowanie na
czarownice: „Każdy minister, który prywatyzował, był w Polsce ciągany po
sądach… Jakie czasy — takie czarownice". Jak się okazało, obawy były
przedwczesne, bo w 2010 co innego było Polakom w głowach. A
rekord jednak padł:
„Przychody z zawartych oraz parafowanych umów prywatyzacyjnych wyniosły 29,947
mld zł, co stanowi 119,79% przychodów zaplanowanych na 2010 r. i jest najwyższym
wynikiem w historii prywatyzacji". W 2013 też ma być ponad plan.
Wojny
energetyczne
Od jesieni 2007 RWE stwierdziło jednostronnie, że nie
musi już zatwierdzać swoich podwyżek cen w Urzędzie Regulacji Energetyki.
Prezesi URE nie podzielają tego przekonania: wolny rynek energii wprowadzono
wówczas jedynie wobec przedsiębiorców, ale nie wobec klientów indywidualnych.
RWE uznało jednak, że nie potrzebuje regulacji, bo jest właściwie wyregulowane.
Zaczął się bojkot państwowego urzędu przez stołecznego dostawcę prądu [ 3 ].
Efekt jest taki, że od 2008 wszystkie firmy nadal przedkładają swoje
taryfikatory do zatwierdzenia w URE, poza jedną: RWE, które od razu ustaliło
najwyższe ceny prądu. Prezesi URE przez 5 lat szamotaniny sądowej nic nie byli w stanie z tym zrobić, a obecnie wywieszają białą chorągiewkę. Państwowy
regulator, który chciał regulować giganta, sam został wyregulowany.
1 2 3 4 Dalej..
Footnotes: [ 1 ] Dobrze obrazuje to „niezdolność"
porozumienia się tych podmiotów, na wezwanie URE, w zakresie ułatwienia
klientom zmiany dostawcy. [ 2 ] W 2003 Andrzej Arendarski, jako
prezes Tel Energo SA, w imieniu Ministerstwa Obrony Narodowej dzierżawił
od warszawskiej energetyki światłowód na potrzeby Zarządu Łączności i
Informatyki Sztabu Generalnego (jako włókna rezerwowe). Umowa pomiędzy
Tel Energo a MON podpisana została 2 sierpnia 1999. [ 3 ] Po konsolidacji energetyki
potrzebna jest nowa strategia regulacyjna. Wywiad z Prezesem URE dr.
Mariuszem Sworą, Gazeta Prawna, 14.1.2008. « (Published: 30-05-2013 Last change: 02-06-2013)
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 8988 |
|