Nie widzę sensu wchodzenie w teologiczny spór, kiedy człowiek ma duszę, wykazywanie koniunkturalizmu i naginania faktów przez kościół w tym względzie. Ma to zdecydowanie mniejsze znaczenie, niż przypominanie, że kościół dopiero niedawno odkrył że życie ludzkie jest święte! Jeszcze niedawno, ksiądz był nieodłącznym uczestnikiem wykonywania wyroków śmierci! Ba! Nawet dzisiaj masa kapelanów towarzyszy naszym wojakom, gdy walczą i zabijają, aby potem kapitan-kapelan mógł udzielić rozgrzeszenia. Bowiem życie np. taliba w oczach kościoła, jest nic niewarte - w każdym razie nie ma większej wartości niż życie embrionu, którego prawo do życia chroni tak bardzo troskliwy kościół. Jeśli kościół potępia odbieranie życia we wszelkich formach. Posuwa się aż do napiętnowania tych, którzy stosują metodę in-vitro, niech sam będzie konsekwentny w tym względzie. Niech usunie z ołtarzy całą masę świętych i błogosławionych, wśród nich całkiem sporą grupę papieży, oni bowiem mają krew na rękach. I to nie embrionów, ale całkiem sporej liczby ludzi, którzy zdążyli wyjść z łona matki i mieli pecha trafić np. w tryby papieskiego wymiaru sprawiedliwości, szafującego wyroki śmierci odszczepieńcom i heretykom przez jakichś 1600 lat.

Stanowisko to bywa różnie uzasadniane, najczęściej spotkać się można z argumentem, że życie człowieka zaczyna się w chwili poczęcia, zatem zabicie choćby kilkudniowego zarodka jest równoważne z morderstwem.

Ciekawe jak się nazywa zabójstwo za wyznawanie innego światopoglądu?

Gracjan stwierdza w kanonie Aliquando, że aborcja jest zabójstwem jedynie wówczas, gdy płód jest uformowany. Dopóki płód nie jest jeszcze w pełni ukształtowaną ludzką istotą, aborcja nie jest aktem zabójstwa.

Patrząc na dzisiejszy Kościół, wydaje mi się, że słuchają nie tego Gracjana co trzeba, czyli Gracjana Roztockiego.

A co do reszty - aborcja powinna być dozwolona, bez względu na powód, do momentu wytworzenia się układu nerwowego u płodu. Sądzę, że byłoby to racjonalne. Tutaj pomysł podrzuca Dawkins: www.youtube.com/watch?v=iDqIlV6Gkh0 . Kościół ostatnio coraz bardziej popada w konflikt z nauką. Mogę się tylko cieszyć, bo to świadczy o tym, że nauka zaczęła wchodzić na pole "niewytłumaczalnego czegoś".

owszem. Tu mamy tego morderczy przykład:
 
www.to.com.pl/a(*)111018%2FOSTROLEKA%2F389809158
 
Niezmiernie cieszy mnie ta wypowiedź kato-pasożyta. Wiadomo, szkoda dzieciaka, jednak skoro klecha już wypowiedział myśl godną samego ducha św., który "rózeczką dziateczki bić każe", zróbmy z tego "dobrą nowinę" i pokazujmy jak największej ilości oczadziałych owiec.
 
Na marginesie: za ból dziecka część winy powinni wziąć na siebie jego rodzice. Po co zwierzyli się klesze z tak niezwykle intymnej sprawy? Taki to dla nich autorytet? Idioci i tyle. Szczęśliwie może już byli idioci.

Kk rości sobie prawo do określania samemu Bogu, co jest boskie ,a co nie .Przecież  sami mówią ,że nic nie dzieje się bez woli boskiej .Może to rękoma lekarzy spełniana jest wola boska .Jednak przedstawiciele Kościoła miast cieszyć się z nowego członka wspólnoty ludzkiej i podzielać radość rodziców napiętnują ich .Napiętnować rodziców, no dobrze ,ale dziecko (?) i dochodimy do naszej sakralnej obłudy potępiającej narodziny po zapłodnieniu "in vitro" oraz sprzeciw przeciwko aborcji .To może Książęta Kościoła się zdecydują ,czy są za śmiercią czy za życiem i niech nie mieszają do tego Boga .Pzdrawiam .

Że też ci cholerni ludzie nie chcą wychodzić z brzucha w całości najdalej w minute po akcie zapłodnienia, mówiąc:  Szczęśc Boże, kochani rodzice !

Bardzo potrzebny tekst, dziekuję