|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
»
Niemiecko-amerykański spór o Polskę [1] Author of this text: Mariusz Agnosiewicz
Ambasador USA w Polsce spiera się z byłym ambasadorem
Niemiec w USA o to, kto będzie większym przyjacielem Polski.
Komentując wizytę prezydenta Steinmeiera w Wieluniu
Wolfgang Ischinger
napisał na Twitterze: "Jeśli Niemcy i Polska są tak blisko i są tak zjednoczone w radzeniu sobie z okropnościami nazistowskich Niemiec, dlaczego Berlin nie może
być o wiele bardziej znaczącym sąsiadem / partnerem dla Polski w dzisiejszym
środowisku bezpieczeństwa? Naszym zobowiązaniem winna być pomoc w redukcji
polskiej zależności od USA".
Na słowa te
zareagowała Georgette Mosbacher:
„Pozwólcie, że powiem jasno, że nic i nikt, włączając w to
znaczących sąsiadów/partnerów, nie zdoła podzielić USA i Polski w naszym silnym
zaangażowaniu na rzecz naszego sojuszu."
Sugestia, że Niemcy mogą pomóc Polsce w redukcji
uzależnienia od USA nie spotkała się ze zrozumieniem komentatorów. Tomasz
Wyszyński odpisał Ischingerowi:
„Otton III miał fajną ideę, ale jego następca rozwalił ją.
Wraz z Nord Stream 1 i Nord Stream 2 czujemy duch Rapallo. Zatem dziękujemy, ale
tym razem spróbujemy z Jankesami."
Ja natomiast popieram niemieckie zaloty, bo z zasady dobre
jest, gdy kraje trzecie spierają się o względy Polski, wszak otwiera to
potencjalne możliwości. Pozwolę sobie zasugerować, w jaki sposób Niemcy mogą
pomóc Polsce w zmniejszeniu uzależnienia od USA.
Na początku wyjaśnijmy jednak, czym jest „środowisko
bezpieczeństwa" o którym mówił Ischinger, gdyż polscy dziennikarze nie rozumieją
tego pojęcia. TVP Info, Do Rzeczy a nawet serwis energetyczny wnp.pl
przetłumaczyli „security environment" jako „ochrona środowiska", w efekcie
wyszło im, że niemiecki dyplomata proponuje Polsce partnerstwo w ochronie
środowiska. W istocie
środowisko bezpieczeństwa to szeroko pojęta polityka bezpieczeństwa,
obejmująca przede wszystkim siły zbrojne
oraz bezpieczeństwo energetyczne.
Otóż Niemcy mogą całkiem konkretnie pomóc Polsce w zmniejszeniu zależności wobec USA, gdyż zaryzykowałbym tezę, iż utrata wiary w możliwość zbudowania w Polsce systemu bezpieczeństwa w oparciu o Brukselę
spowodowana została niemiecką polityką w Unii: z jednej strony mamy
niemiecko-rosyjski układ Nord Stream a z drugiej zielony fundamentalizm, który
rujnuje polski system energetyczny.
Wskutek Nord Stream, po storpedowaniu gazu azerskiego,
Polska musi sięgać po skroplony gaz amerykański.
Wskutek ekoreligii Polska musi budować elektrownię jądrową,
opartą o finansowanie i technologie amerykańskie. W zwykłych wolnorynkowych
warunkach elektrownia atomowa byłaby w Polsce
nieopłacalna
ekonomicznie, musimy ją natomiast budować, by w warunkach zielonej polityki
móc utrzymać przemysł węglowy.
To z tych dwóch rzeczy, za które w lwiej części odpowiadają
Niemcy, bierze się większość polskiej zależności od USA.
Silny związek Polski z USA nie będzie raczej dla Niemiec
korzystny. By temu zapobiec Niemcy mają dwie realne opcje:
1.
Wygaszenie polityki klimatycznej z poziomu centralnego
Biorąc pod uwagę, że globalną profetką orędzia
klimatycznego stało się szwedzkie dziecko, można powiedzieć, że polityka
klimatyczna ostatecznie staje się domeną religijną. Domagamy się zatem
zniesienia oficjalnej religii UE i dozwolenie na wolność światopoglądową w zakresie tego, jaka czeka nas apokalipsa i jak się ewentualnie na nią
przygotować.
Kilka dekad temu zaaplikowano Polsce transformację
ustrojową, która w oparciu głoszoną przez neoliberalnych szarlatanów wiarę w Niewidzialną Rękę Rynku przekształciła nasz kraj z prymitywnej kolonii
sowieckiej w nowoczesne kondominium neokolonialne. Niewidzialna Ręką okazała się
ręką złodzieja, który rozkradł majątek wypracowany przez powojenne pokolenie
Polaków.
Nie podzielam nieco naiwnej tezy głoszącej, że genezą owej
transformacji było przebudzenie ludu do wolności. W owej mitologii
ultrasocjalistyczny ruch solidarnościowy wykreowany został na orędowników
zachodniego kapitalizmu. Jeśli komunizm upadł, bo rzekomo zbankrutował i przegrał z wolnym rynkiem, to dlaczego mocarstwem nr 2 jest dziś reżim
parakapitalistyczny odwołujący się do ideologii komunistycznej, a mocarstwem nr
1 jest system komunizujący odwołujący się do ideologii kapitalistycznej, w której wolny rynek jest atrapą dla wolności drenowania słabych przez silnych? W istocie kapitalizm i komunizm pożerają wolny rynek tudzież demokrację.
Żelazna Kurtyna runęła, gdyż rozwinął się proces
obustronnej konwergencji: Zachód zaczął ewoluować ku socjalizmowi, zaś realny
socjalizm ewoluował w państwowy kapitalizm. Zachód pokazał, że może być bardziej
socjalistyczny niż „związek republik socjalistycznych" (państwa opiekuńcze), zaś
Wschód pokazał, że może być bardziej kapitalistyczny — i nie chodzi tutaj
jedynie o koncesjonowaną wolność gospodarczą w Chinach, ale i ekspansję
energetyczną Rosji. Rosjanie odkryli u siebie wielki kapitał (gaz) i stwierdzili, że mogą być wielkimi kapitalistami.
Żelazna Kurtyna zawadzała w ekspansji jamalskiej, więc musiała zostać zdemontowana.
W ideologii transformacyjnej tkwi analogiczne złudzenie,
jak w „ludowej" retoryce powojennej: wydawało nam się, że wygraliśmy wojnę, gdyż
wespół z Sowietami zdobywaliśmy Berlin i pokonaliśmy Niemców — w istocie byliśmy
wielkim przegranym wojny. Dziś analogicznie cieszymy się, że dzięki Solidarności
padła komuna. W rzeczywistości, co tak naprawdę padło? Naszą wątlejącą zależność
kolonialną od Wschodu zamieniliśmy na zależność neokolonialną od Zachodu przy
utrzymaniu zasadniczych uzależnień od Wschodu. Dzięki demontażowi Żelaznej
Kurtyny nie staliśmy się państwem niepodległym, lecz Rosja może dziś realizować
ekspansję gazową na całą Europę. W zamian za możliwość ekspansji na Europę
Zachodnią, Rosja podzieliła się władzą w części swoich kolonii. W ten właśnie
sposób powstało europejskie kondominium, czyli system drenażu Europy Środkowej w niemal równej mierze przez Zachód, jak i przez Rosję. Żadne tam „zrywy
wolności". Mamy dziś dużo więcej gadżetów w naszym życiu, możemy już jeździć nie
tylko na wczasy nad Balatonem, ale i na wakacje nad Morze Śródziemne, więc
wydaje nam się, że jesteśmy dużo bardziej wolni, niż za czasów PRL. Nowoczesność
neokolonii polega na tym, że system realnego zniewolenia czy inwigilacji jest
wcale nie mniejszy, ale za to dużo mniej zauważalny.
Transformacja
ustrojowa dobiega właśnie końca, gdyż rozparcelowano zdecydowaną większość
majątku i rynku przez wielkich graczy. Obecnie wisi nad nami nowy etap
neokolonialnego drenażu: tzw. transformacja energetyczna: czyli proces
uzależnienia polskiej energetyki, czyli głównego napędu całego życia
gospodarczego, od wschodnich surowców i zachodnich technologii. Wedle aktualnych
szacunków owa transformacja energetyczna kosztować ma nas
400 mld zł do 2040 roku. Tak jak w transformacji ustrojowej wygaszano polski przemysł i polską przedsiębiorczość,
tak w transformacji energetycznej dąży się do wygaszenia polskiej energetyki (od
2008 Polska jest importerem węgla, zaś od 2016 — energii elektrycznej, pisze się
już o
potopie szwedzkim w polskiej energetyce). Unijna polityka klimatyczna jest
instrumentem neokolonialnym. W okresie PRL Polska została uzależniona od rosyjskiej ropy. Upadek PRL jeszcze zwiększył te zależności: liderzy transformacji uzależnili Polskę od rosyjskiego gazu, ale dla zalania Polski rosyjskim węglem — potrzeba było unijnej polityki klimatycznej.
Mając do wyboru uzależnienie się od dotowanych zielonych
technologii oraz rosyjskiego gazu, Polska wybiera mniejsze zło: uzależnienie się
od amerykańskiego gazu i amerykańskiej technologii jądrowej. Tym niemniej wciąż jest to zło, gdyż Polska
dysponuje potencjałem intelektualnym, technologicznym oraz surowcowym, by
zbudować pełną niezależność energetyczną. Mówi się, że cała Europa ma
technologie jądrowe, tylko Polska dziaduje. Tyle że Europa nie ma alternatywy,
gdyż nie ma własnych zasobów energetycznych. Polska natomiast ma największe w UE
zasoby węgla, duże zasoby geotermalne i wciąż zbyt mało wykorzystany potencjał
własnej produkcji gazu i biogazu. Nie mamy jednak dość siły militarnej,
ekonomicznej i politycznej, by aktualnie ów potencjał zrealizować. Stąd
wybieramy mniejsze zło: uzależnienie amerykańskie miast rosyjsko-niemieckiego.
Jeśli Niemcy nie chcą tego uzależnienia, mogą dostarczyć
nam siły politycznej, by zburzyć szkodliwą ekoreligię, która pod pretekstem
wizji apokaliptycznych służy do drenowania polskiej gospodarki.
2.
Wypłacenie Polsce zaległych reparacji wojennych
Jeśli Niemcy nie chcą lub nie mogą usunąć ekoreligii z polityki unijnej, mogą wybrać opcję nr 2 na redukcję naszej zależności od USA,
czyli zapłatę reparacji wojennych. Wbrew pozorom nie jest to wcale kwestia
nazbyt odległa historycznie. Wszak dopiero w 2010 Niemcy
zakończyły wypłacanie reparacji wojennych za I wojnę światową na rzecz
Francji i Wielkiej Brytanii. Obecnie jest więc dobra sposobność, by w imię
wspólnego interesu przyszłości rozliczyć się za II wojnę światową. Ma to
zasadniczy walor prewencyjny: tylko w taki sposób potencjalni agresorzy będą
wiedzieć, że wojna nigdy się nie opłaca.
I nie chodzi tutaj o symboliczne gesty, typu odbudowa
Pałacu Saskiego, lecz o wypłatę realnych reparacji, szacowanych
dziś na
850 mld dol.
Uwzględniając w tej kwocie Ziemie Zachodnie, jako świadczenie reparacyjne,
do zapłaty pozostaje 750 mld dol.
1 2 3 Dalej..
« (Published: 08-09-2019 Last change: 09-09-2019)
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 10257 |
|