|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Society »
Kościół okalecza Author of this text: Adam Cioch
Kiedy
czyta się katolickie materiały ze stron internetowych grupy „Odwaga" albo
OLSGT, ma się mieszane uczucia. Z jednej strony, można się uśmiać nad mnogością
bzdur i przesądów serwowanych tam najzupełniej poważnie, z drugiej — robi się przykro na myśl o tych wszystkich, którzy padli ofiarą
kościelnej propagandy. Nikt im nie przywróci zmarnowanego życia...
„<Odwaga>
pomaga osobom o orientacji homoseksualnej w przejściu procesu zdrowienia i dojrzewania obejmującego wszystkie sfery życia. Korzysta przy tym z osiągnięć
psychologii i psychoterapii". Taką reklamę można przeczytać na stronach www.oaza.de/odwaga/. Powyższa wypowiedź sugeruje, że osoby homoseksualne są
ze swej natury chore i niedojrzałe, wymagające leczenia. A co na to współczesna
medycyna?
Nauka po katolicku
Trudno
dociec, jakież to osiągnięcia psychologiczne mają w owym leczeniu pomagać,
bo Światowa Organizacja Zdrowia w 1993 wykreśliła homoseksualizm z listy chorób.
Zdano sobie sprawę, że jest on jedną z możliwych i uprawnionych orientacji
seksualnych. Zdaniem więc światowej medycyny — nie ma czego leczyć.
„<Odwaga> kieruje się jednak w swej działalności nauczaniem Stolicy
Apostolskiej", a głównym jej celem jest „pomoc osobom homoseksualnym w trwaniu w czystości i odrzuceniu homoseksualnego trybu życia".
Tego
typu organizacje korzystają zawsze z usług przykościelnych, dyspozycyjnych
„naukowców", którzy „znajdują" argumenty, aby bronić katolickiej
nauki. Jest to ten sam typ ludzi, który kiedyś „naukowo" zwalczał bezbożne
nowinki Kopernika i Galileusza, a teraz dowodzi np., że używanie środków
antykoncepcyjnych prowadzi do nowotworów, a prezerwatywa przepuszcza wirusa
HIV. Niektórzy szczerze bronią katolickich przesądów otumanieni autorytetem
Krk, a inni robią to dla pieniędzy, opłacani przez rozmaite przykościelne
instytucje.
W
nieodległych czasach, w podobnym duchu, inni profesorowie dowodzili wyższości
„naukowego" komunizmu nad kapitalizmem, a „człowieka radzieckiego" (w
innym kraju rasy aryjskiej) nad resztą istot ludzkich. Zniewolenie umysłów
rodzi bowiem zawsze podobne skutki.
Grupy
takie jak „Odwaga" są katolicką odpowiedzią na ogólnoświatowy ruch
emancypacji mniejszości seksualnych. Sytuacja jest bowiem poważna — według
ostrożnych danych naukowych 5 proc. każdej populacji to osoby homoseksualne — w skali Kościoła walka idzie zatem o 50 mln katolickich dusz i portfeli!
Homoseksualiści dystansują się od katolicyzmu. Czasem przechodzą do niektórych bardziej tolerancyjnych kościołów
protestanckich lub starokatolickich, albo zakładają własne, jak np. ogólnoświatowy,
liczący setki parafii i dziesiątki tysięcy wiernych Metropolitan Community
Churche.
Sprzedawcy
złudzeń
Na
jakich założeniach opiera się więc antygejowska kontrofensywa? Na stronach
Międzynarodowej Organizacji Uzdrowienia (nie mylić z jedną z agend ONZ!)
niejakiego Richarda Cohena czytamy m.in.: „Nikt nie rodzi się homoseksualistą.
Każdy może wybrać zmianę. Tego,
co wyuczone, można się oduczyć". Brzmi miło, problem jednak w tym, że nie
można tych twierdzeń dowieść naukowo...
„Możliwe
jest przejście wszystkich trudnych etapów na drodze trwania w czystości,
porzucania homoseksualnych zachowań, a nawet przechodzenia z homoseksualizmu do
heteroseksualizmu" — takimi cudownymi obietnicami kuszą naiwnych katoliccy
propagandziści. Chwalą się, że są w stanie przeorientować nawet do 30
proc. gejów i lesbijek, choć, jak przyznaje jezuita Mieczysław Kożuch, główny w Polsce homoterapeuta, „zdarzają się przypadki, że skłonności
homoseksualne częściowo pozostaną; będą się objawiały także u osoby żyjącej w małżeństwie i mającej zasadniczy ton heteroseksualny — szczególnie w wypadkach zmęczenia, depresji i porażek. Nie unieważnia to jednak zmian, które
już się dokonały. Trzeba nie popadać w zwątpienie i nieść swój krzyż…".
Oto przykład prawdziwie jezuickiej przewrotności… „Tak, uzdrawiamy! A jeżeli
nam nie wyjdzie, to reklamacji nie przyjmujemy". A co z pozostałymi 70 proc.,
których nawet katoliccy spece nie są w stanie „wyleczyć"?
Nasz
„terapeuta" (dwa magisteria i doktorat z filozofii!) radzi: „Można nauczyć
się wytrzymywać napięcie wynikające z nierozładowanego popędu seksualnego.
Powiedzieć sobie: będę żył w celibacie". Szkoda, że ksiądz doktor nie
dodał, a tak byłoby uczciwie, że „nie rozładowane popędy" prowadzą do
nerwic. O skuteczności zaklinania samego siebie do życia w celibacie mogą
wiele powiedzieć katoliccy księża. Tyle, że w ich przypadku celibat jest
wyborem wspieranym ponoć specjalną łaską Boską...
Z deszczu pod rynnę
Do
katolickich grup wsparcia trafiają na ogół osoby z tzw. dobrych katolickich
domów, związane z Kościołem, nie potrafiące sobie poradzić z własnymi
pragnieniami. Ludzie ci już na starcie są skrzywdzeni przez Kościół,
zmuszeni do ukrywania się w homofobicznym, „chrześcijańskim" społeczeństwie, z napiętnowanymi sumieniami, samotni i zastraszeni.
Kiedy
przychodzą po ratunek, dowiadują się, że „homoseksualizm jest jednym z wielu przejawów piętna grzechu i braku miłości".
Gdyby byli jeszcze za mało zgnębieni, to muszą się dowiedzieć, że
„charakteryzują się na ogół zamknięciem w sobie i przyjmowaniem postaw i zachowań broniących przed otwartym wchodzeniem w relacje z innymi", „przeżywają
ciemność", „są zalęknieni", a „świat płci przeciwnej jest dla nich
zagrożeniem". Zagubiony katolik homoseksualista
zbombardowany takim stekiem bzdur, jeśli w nie uwierzy, już na pewno nadaje się
do leczenia!
Na
stronach „Opoki" zamieszczono wypowiedzi czterech osób związanych z tą
organizacją, a będących w trakcie procesu terapeutycznego. Lektura tych „świadectw"
jest przygnębiająca — unosi się nad nimi duch głębokiej depresji,
nieakceptacji, samoodrzucenia. Oto owoce terapii katolickich szamanów-uzdrowicieli!
„Żyję w ciągłym poczuciu winy" — pisze kobieta o inicjałach A.G. Czy może kogoś
zamordowała? Nie, sześć lat temu (!) zakochała się w innej kobiecie.
Dziewczyna z detalami opisuje piekło, jakie przechodziła. Dlaczego? „Od
zawsze byłam blisko Boga i moje sumienie nie dawało mi spokoju". Teraz jest w grupie i już jej zdążono wmówić, że jej skłonności do kobiet są
wynikiem… braku miłości w rodzinie, choć jak sama twierdzi: „rodzice
bardzo mnie kochają"...
Dziewczyna o imieniu Ina też nie potrafi podać żadnych dowodów skuteczności
katolickiej terapii: „Mam świadomość tego, że czeka mnie dużo pracy i walki, ale nie zrażam się tym i nie załamuję".
„Od
dawna czułem, że ze mną jest coś nie tak. Nienawidziłem siebie za to, jaki
jestem, i nie znajdowałem dróg wyjścia z mojego problemu". Ale dzięki
grupie „uzyskałem nadzieję, że mogę być normalny, zadowolony z siebie".
Czyli tak naprawdę znowu brak konkretów. A swoją drogą, kto wmówił temu chłopcu,
że jest nienormalny — czy aby nie Kościół i wychowane przezeń społeczeństwo?
Mężczyzna
podpisujący się imieniem… Jonasz wyznaje: „Moje szczęście w zmaganiu się
ze skłonnościami homoseksualnymi odnajduję przede wszystkim dzięki Kościołowi."
Ale, jak sam zauważa, jest „to szczęście w nieszczęściu"...
Taki
mniej więcej jest dorobek Kościoła w walce z „problemem homoseksualizmu".
Terapeuci szczycą się małżeństwami „uzdrowionych", nie chcą jednak
przyjąć do wiadomości, że żenią się i za mąż wychodzą na ogół ich
wychowankowie biseksualiści, a więc ludzie, którzy i tak mieli mniejszy lub
większy pociąg do płci przeciwnej. Takich „nawróconych" znajduje się często
później w barach gejowskich, gdzie „w chwilach słabości" bywają
incognito, w tajemnicy przed żonami (mężami). W ubiegłym roku media amerykańskie
zdemaskowały w takim miejscu Johna Poulika — eksgeja i działacza kościelnego.
Kościół
bezwstydnie żeruje na braku powszechnej i uczciwej edukacji seksualnej. W naszym zakłamanym społeczeństwie i w rodzinach, w których na ogół seks
jest tematem tabu, młodzi homoseksualiści nie mają szans na pomoc w akceptacji samych siebie. Zwłaszcza pobożniejsi z nich przeżywają dramaty,
by w końcu paść ofiarą rzekomej psychoterapii, która często pogłębia ich i tak żałosny stan.
Prędzej
czy później nieomylny Kościół zmieni zdanie na temat homoseksualizmu,
rozwodów, celibatu i antykoncepcji. To tylko kwestia czasu, bo Kościół
zawsze dostosowuje się do świata wtedy, kiedy zrozumie, że przegrał walkę i nie potrafi narzucić swojej woli społeczeństwom. Czy wtedy zapłaci
odszkodowania tym, którym zrujnował życie?
[Tekst publikowany wcześniej w tygodniku "Fakty i Mity"]
« (Published: 27-09-2003 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 2734 |
|