The RationalistSkip to content


We have registered
204.381.758 visits
There are 7364 articles   written by 1065 authors. They could occupy 29017 A4 pages

Search in sites:

Advanced search..

The latest sites..
Digests archive....

 How do you like that?
This rocks!
Well done
I don't mind
This sucks
  

Casted 2992 votes.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
 Reading room »

Dwie koncepcje zbawienia ludzi [3]
Author of this text:

Archanioł przełyka więc głośno ślinę i kończy:

— I ci, którzy uwierzą w tę ofiarę jak i w to, że była ona złożona przez syna bożego, który w ten oryginalny sposób chciał odkupić ich grzechy — mają w nagrodę dostąpić życia wiecznego!

Na dźwięk tych słów Stwórca unosi głowę i mówi dobitnie:

— I tego im właśnie było potrzeba, rozumiesz teraz?! — wpatruje się z napięciem w twarz syna. A ten zastanawia się przez chwilę ze skupioną miną, a potem mówi:

— Ale czy rzeczywiście przez tę moją „ofiarę" — jak oni to nazwali — człowiek stał by się lepszy? Czy ludzie zaprzestaliby wojen pomiędzy sobą? Czy zaniechaliby zabijania się wzajemnie? Zaprzestaliby dążenia do władzy nad innymi? Czy staliby się mniej pazerni i chciwi na dobra materialne? Czy zaprzestaliby bezsensownego bogacenia się i to często kosztem innych? Czy przestaliby się okłamywać i oszukiwać bezustannie? Czy zaczęliby się wzajem miłować miast się nienawidzić? Jednym słowem — czy staliby się lepsi? — powiódł pytającym spojrzeniem po obecnych.

— Bo jeśli tak, to może warto było ponieść ten krzyż i przejść przez te cierpienia? Bóg przerwał mu gwałtownym ruchem ręki.

— Synu, jak ty wciąż nic nie rozumiesz! Ty wciąż swoje o tej poprawie człowieka! Czy naprawdę łudzisz się, iż ludzie staliby się lepsi od samej wiary w to, że ty zginąłeś na krzyżu po to, aby ułatwić im dostęp do nieba? Czy to, co ci ludzie uczynili, nic nie dało ci do myślenia? — kręci głową z dezaprobatą i sam sobie odpowiada:

— O nie! Wiem z doświadczenia jacy są ludzie! Mogą oni bardzo mocno wierzyć w jakąś ideę, która ma w założeniu uczynić człowieka lepszym, a jednocześnie mogą — w imię tejże idei — uczynić innym ludziom zło! Bo taki zakłamany i obłudny jest człowiek!

Bóg kończy z goryczą w głosie.

— Nie rozumiem wobec tego, po co im była potrzebna ta moja „ofiara"? — Syn boży zwraca się do Boga, ale ten rozkłada ręce z miną mówiącą:

— No, masz ci los!

Szatan podchodzi do Syna bożego i siadając obok mówi:

— To proste! Ludzie ubzdurali sobie, że śmierć jest karą. Swą śmiertelność, a także swą skłonność do grzeszenia - uznali za karę od Boga za jakiś dawny grzech. A człowiek jest na tyle pyszny, iż nie pogodził się na stałe z wygnaniem z raju. Uważa, że jego właściwe miejsce jest tam!… więc obmyślił sposób w jaki Bóg miałby mu darować grzechy i przywrócić nieśmiertelność...

— I co, czy ci co wierzą we mnie rzeczywiście stają się nieśmiertelni? — pyta Syn boży z ciekawością w głosie. Szatan przecząco kręci głową.

— Nie! Choć oni wierzą na przekór faktom, iż po śmierci czeka ich wieczność. - Syn boży jakby z niedowierzaniem, mówi cicho:

— A więc odrzucili moją pomoc w możliwość uzyskania swej poprawy, w swoim ziemskim świecie — w imię wiary w nieśmiertelność, w jakimś bliżej nieokreślonym świecie nadprzyrodzonym? Czy to możliwe? Odrzucili moją pomoc w możliwości stworzenia sobie raju na ziemi, bo woleli wierzyć, że wrócą do raju wymyślonego przez siebie? To mi się nie mieści w głowie...

— Ani mnie! — dodaje archanioł.

— Może im z tym łatwiej żyć? — pyta cicho Syn boży jakby sam do siebie.

— Może… — odpowiada równie cicho Szatan.

Syn boży z błyskiem w oku i z nagłym postanowieniem zwraca się do Boga:

— Posłuchaj ojcze!… a nie mógłbyś naprawdę dać nieśmiertelność tym, którzy w życiu stosowali się do mych nauk?… którzy żyli zgodnie z moimi zaleceniami? — Bóg patrzy na niego jakby nie rozumiał pytania lub pobudek pytającego.

— Mam ich nagrodzić na to co ci uczynili? A w życiu… — przerywa, bo syn boży kładzie mu dłoń na ramieniu.

— Ojcze, daj spokój — mówi z wyrzutem, patrząc w jego oczy.

Bóg unika tego otwartego spojrzenia i tłumaczy jak dziecku:

— Pokaż mi choć stu… tylko bez targowania się! — dodaje szybko widząc, że syn chce się wtrącić.

— A więc jak mówię, pokaż mi choć stu, którzy przeżyli życie stosując się do twych nauk, a zastanowię się nad tym problemem… obiecuję ci to! Może o tym nie wiesz, ale kiedyś zostaną wypowiedziane znamienne słowa: „Był tylko jeden chrześcijanin, ale on zginął na krzyżu". I wiesz co ci powiem? … chociaż ten człowiek, który to powiedział uważał się będzie za twego wroga — w tym stwierdzeniu zawarł gorzką, ale głęboką prawdę! Iluż to ludzi będzie powoływało się na wartości chrześcijańskie, jednocześnie pałając nienawiścią do bliźnich. Iluż to w imię miłości bliźniego będzie mu czynić zło,… a iluż pod pozorem przestrzegania twych nauk, będzie ograniczać wolność drugiemu człowiekowi?

Bóg potrząsnął głową, jakby odganiał złe myśli i natrętne wizje. Uśmiechnął się z przymusem.

— Ale nie odbiegajmy od tematu, ludzie pragną wieczności, oni którzy marnują większość czasu danego im do przeżycia, tracąc go w głupi i bezmyślny sposób — chcieliby istnieć wiecznie! Czy oni zastanowili się kiedyś czym jest wieczność? Co oni by z sobą zrobili przez ten nieograniczony czas? Jestem pewien, że nie minąłby nawet pierwszy milion lat — a ludzie prosiliby mnie abym przywrócił im śmierć. To co ma swój początek musi mieć i swój koniec. Tylko to co nie ma początku, może nie mieć i końca — dokończył sentencjonalnie.

— Takie są prawa, a ja nie mam zamiaru ich zmieniać dla ludzkiego widzimisię! — po czym ujął za rękę syna i patrząc mu głęboko w oczy, rzekł:

— A więc pozostaje nam teraz postanowić o karze, jaka ma ludzi dosięgnąć.

Syn boży ściskając dłoń ojca mówi:

— Karze? O jakiej karze mówisz ojcze? — Bóg marszczy brwi:

— Jak to o jakiej?! Czy za to co ci ludzie uczynili nie należy im się kara? Czy fakt, że zniweczyli twoją misję i przeinaczyli ją po swojemu — nadając jej całkowicie inny sens — nie zasługuje na karę? Czy to, że wykorzystano ją do zbudowania nowego systemu władzy człowieka nad człowiekiem i to jeszcze na dodatek w moim i twoim imieniu — nie domaga się kary z mojej strony? Czy to wreszcie, że ludzie przez cały czas próbują mi dyktować jak mam nimi rządzić — mam to zostawić bez należytej kary? Czy ta bezgraniczna pycha ludzi, która nakazuje mi, Bogu, składać im ofiarę z własnego syna — ma pozostać nie ukarana?! — Każde pytanie Bóg wypowiadał o ton wyżej, ciskając z oczu błyskawicami.

Szatan zaszył się gdzieś w kącie, przestraszony gniewem Boga. Lecz Syn boży odważnie patrzył w oczy ojcu, jakimś takim smutnym, proszącym wzrokiem, a gdy ten wykrzyknął prawie ostatnie pytanie, spokojnie rzekł:- Nie ojcze, nie możesz ich karać… -

Bóg znieruchomiał z otwartymi ustami, wlepiwszy w niego zdziwione spojrzenie spod nastroszonych, uniesionych zdumieniem brwi.

— Co takiego? — wyjąkał skonsternowany.

Syn boży potwierdził skinieniem głowy:

— Tak ojcze!… Dobrze słyszałeś; Nie możesz ich karać!... Zapomniałeś o swoim przyrzeczeniu danym im tuż po potopie? — Swoje rozbrajające spojrzenie skierował ku ojcu. Bóg, który stał groźnie pochylając się nad nim, usiadł teraz, a cała groza i złość jakby nagle go opuściły. Wymamrotał cicho: — Przyrzekałem im tylko, że nie ukarzę ich drugim potopem… tylko tyle… Syn boży położył mu dłoń na ramieniu i rzekł:

— Tak, lecz jest jeszcze dużo ważniejszy powód ojcze dla którego nie możesz ich karać… Czyżbyś zapomniał, że to dzięki tobie człowiek ma tę naturę tak skłonną do grzechu? — Przecież to ty obraziłeś się na ludzi w ogrodzie Eden tak bardzo, iż nakazałeś im rozmnażać się z naturą skażoną skłonnościami do czynienia zła i nieprawości,... Czyżbyś zapomniał o tym, ojcze? — Jego pytanie zawisło w ciszy.

Bóg zgarbił się jeszcze bardziej i siedział tak w milczeniu ze wzrokiem utkwionym gdzieś w dali. A potem bez słowa wstał i wyszedł. Jednak przechodząc obok syna, zatrzymał się na chwilę i kładąc mu dłoń na głowie, spojrzał nań takim wzrokiem, jakby chciał powiedzieć: "I ty synu przeciwko mnie?". Ale może ten gest i to spojrzenie miało oznaczać co innego, może miało mówić: "Niestety masz rację mój synu. Całkowitą rację. Chociaż nie powinieneś mi tego przypominać,.. Właśnie mnie!"

Kiedy zostali już sami, archanioł Szatan podszedł do Syna bożego i powiedział:

— No, no! Zaimponowałeś mi Panie odwagą! Każdemu innemu odradzałbym takie zagrywki ze starym… pardon! Z Bogiem — poprawił się szybko.

Syn boży roześmiał się swobodnie. Był teraz wyraźnie odprężony.

— Jeśli ktoś może to robić — to tylko ja jeden! Chociaż to co ty powiedziałeś było nie mniej odważne. I miałeś dużo szczęścia, że ojciec był zamyślony! — pogroził mu palcem, a po chwili namysłu dodał: - Wiesz, trochę obawiałem się tej rozmowy z ojcem! I dobrze, że mam ją już za sobą. Odetchnę teraz pełną piersią! — wyprostował się i przeciągnął z głębokim westchnieniem, a potem pochylając się ku Szatanowi, dodał konfidencjonalnym tonem:

— Muszę ci się przyznać Luciferusie — ale nich to pozostanie pomiędzy nami — że z tym zbawieniem ludzi według mojej koncepcji, to był naprawdę głupi pomysł. I aż dziwne, że ojciec nie chciał mnie ukarać?

— A jak myślisz? Dlaczego więc tak bardzo chciał ukarać ludzi? — Szatan spytał Syna bożego, który ze zdziwieniem uniósł brwi do góry, a w jego oczach pojawił się wyraz zrozumienia.

— Myślisz, że to dlatego? — spytał cicho.

— Jestem pewien! Nie mogąc, czy nie chcąc ukarać ciebie — chciał ukarać ludzi! A chciał tym mocniej, iż musiał odreagować na nich strach o ciebie! — wyjaśnił Szatan fachowo.

— A ja mu popsułem wszystko… — powiedział Syn boży cicho, jakby do siebie. — I z tym jego pomysłem i z zakończeniem tej całej sprawy, — dodał z niewesołą miną.

— Na to wygląda! — skwitował krótko archanioł. — Ale nie martw się! — dodał, klepiąc go w plecy. — O ile znam twego ojca — na pewno będziesz miał okazję zrehabilitować się!.. Zobaczysz — odczeka, odczeka i znów będzie próbował wysłać cię na ziemię z nowym pomysłem zbawienia ludzi.

To, że teraz mu nie wyszło wcale go nie zniechęci, wspomnisz moje słowa Panie — a w myślach dodał- To już chyba stało się jego obsesją, czy co?


1 2 3 4 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Ewangelia według Judasza
Ewangelia według Pradziadka Świętego


«    (Published: 09-10-2003 )

 Send text to e-mail address..   
Print-out version..    PDF    MS Word

Lucjan Ferus
Autor opowiadań fantastyczno-teologicznych. Na stałe mieszka w małej podłódzkiej miejscowości. Zawód: artysta rękodzielnik w zakresie rzeźbiarstwa w drewnie (snycerstwo).

 Number of texts in service: 130  Show other texts of this author
 Newest author's article: Słabość ateizmu
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.
page 2782 
   Want more? Sign up for free!
[ Cooperation ] [ Advertise ] [ Map of the site ] [ F.A.Q. ] [ Store ] [ Sign up ] [ Contact ]
The Rationalist © Copyright 2000-2018 (English section of Polish Racjonalista.pl)
The Polish Association of Rationalists (PSR)