Reading room »
Dwie koncepcje zbawienia ludzi [3] Author of this text: Lucjan Ferus
Archanioł przełyka więc głośno ślinę i kończy:
— I ci, którzy uwierzą w tę ofiarę jak i w to, że
była ona złożona przez syna bożego, który w ten oryginalny sposób chciał
odkupić ich grzechy — mają w nagrodę dostąpić życia wiecznego!
Na dźwięk tych słów Stwórca unosi głowę i mówi dobitnie:
— I tego im właśnie było potrzeba, rozumiesz
teraz?! — wpatruje się z napięciem w twarz syna. A ten zastanawia się przez
chwilę ze skupioną miną, a potem mówi:
— Ale czy rzeczywiście przez tę moją „ofiarę" — jak oni to nazwali — człowiek stał by się lepszy? Czy ludzie
zaprzestaliby wojen pomiędzy sobą? Czy zaniechaliby zabijania się wzajemnie?
Zaprzestaliby dążenia do władzy nad innymi? Czy staliby się mniej pazerni i chciwi na dobra materialne? Czy zaprzestaliby bezsensownego bogacenia się i to
często kosztem innych? Czy przestaliby się okłamywać i oszukiwać
bezustannie? Czy zaczęliby się wzajem miłować miast się nienawidzić?
Jednym słowem — czy staliby się lepsi? — powiódł pytającym spojrzeniem
po obecnych.
— Bo jeśli tak, to może warto było ponieść ten
krzyż i przejść przez te cierpienia?
Bóg przerwał mu gwałtownym ruchem ręki.
— Synu, jak ty wciąż nic nie rozumiesz! Ty wciąż
swoje o tej poprawie człowieka! Czy naprawdę łudzisz się, iż ludzie staliby
się lepsi od samej wiary w to, że ty zginąłeś na krzyżu po to, aby ułatwić
im dostęp do nieba? Czy to, co ci ludzie uczynili, nic nie dało ci do myślenia? — kręci głową z dezaprobatą i sam sobie odpowiada:
— O nie! Wiem z doświadczenia jacy są ludzie! Mogą
oni bardzo mocno wierzyć w jakąś ideę, która ma w założeniu uczynić człowieka
lepszym, a jednocześnie mogą — w imię tejże idei — uczynić innym
ludziom zło! Bo taki zakłamany i obłudny jest człowiek!
Bóg kończy z goryczą w głosie.
— Nie rozumiem wobec tego, po co im była potrzebna
ta moja „ofiara"? — Syn boży zwraca się do Boga, ale ten rozkłada ręce z miną mówiącą:
— No, masz ci los!
Szatan podchodzi do Syna bożego i siadając obok mówi:
— To proste! Ludzie ubzdurali sobie, że śmierć
jest karą. Swą śmiertelność, a także swą skłonność do grzeszenia -
uznali za karę od Boga za jakiś dawny grzech. A człowiek jest na tyle pyszny,
iż nie pogodził się na stałe z wygnaniem z raju. Uważa, że jego właściwe
miejsce jest tam!… więc obmyślił sposób w jaki Bóg miałby mu darować
grzechy i przywrócić nieśmiertelność...
— I co, czy ci co wierzą we mnie rzeczywiście stają
się nieśmiertelni? — pyta Syn boży z ciekawością w głosie. Szatan przecząco
kręci głową.
— Nie! Choć oni wierzą na przekór faktom, iż po
śmierci czeka ich wieczność. -
Syn boży jakby z niedowierzaniem, mówi cicho:
— A więc odrzucili moją pomoc w możliwość
uzyskania swej poprawy, w swoim ziemskim świecie — w imię wiary w nieśmiertelność, w jakimś bliżej nieokreślonym świecie nadprzyrodzonym? Czy to możliwe?
Odrzucili moją pomoc w możliwości stworzenia sobie raju na ziemi, bo woleli
wierzyć, że wrócą do raju wymyślonego przez siebie? To mi się nie mieści w głowie...
— Ani mnie! — dodaje archanioł.
— Może im z tym łatwiej żyć? — pyta cicho Syn
boży jakby sam do siebie.
— Może… — odpowiada równie cicho Szatan.
Syn boży z błyskiem w oku i z nagłym postanowieniem zwraca się do
Boga:
— Posłuchaj ojcze!… a nie mógłbyś naprawdę dać
nieśmiertelność tym, którzy w życiu stosowali się do mych nauk?… którzy
żyli zgodnie z moimi zaleceniami? — Bóg
patrzy na niego jakby nie rozumiał pytania lub pobudek pytającego.
— Mam ich nagrodzić na to co ci uczynili? A w życiu… — przerywa, bo syn boży kładzie mu dłoń na ramieniu.
— Ojcze, daj spokój — mówi z wyrzutem, patrząc w jego oczy.
Bóg unika tego otwartego spojrzenia i tłumaczy jak
dziecku:
— Pokaż mi choć stu… tylko bez targowania się! — dodaje szybko widząc, że syn chce się wtrącić.
— A więc jak mówię, pokaż mi choć stu, którzy
przeżyli życie stosując się do twych nauk, a zastanowię się nad tym
problemem… obiecuję ci to! Może o tym nie wiesz, ale kiedyś zostaną
wypowiedziane znamienne słowa:
„Był tylko jeden chrześcijanin, ale on zginął
na krzyżu". I wiesz co ci powiem? … chociaż ten człowiek, który to
powiedział uważał się będzie za twego wroga — w tym stwierdzeniu zawarł
gorzką, ale głęboką prawdę! Iluż to ludzi będzie powoływało się na wartości
chrześcijańskie, jednocześnie pałając nienawiścią do bliźnich. Iluż to w imię miłości bliźniego będzie mu czynić zło,… a iluż pod pozorem
przestrzegania twych nauk, będzie ograniczać wolność drugiemu człowiekowi?
Bóg potrząsnął głową, jakby odganiał złe myśli i natrętne wizje. Uśmiechnął się z przymusem.
— Ale nie odbiegajmy od tematu, ludzie pragną
wieczności, oni którzy marnują większość czasu danego im do przeżycia,
tracąc go w głupi i bezmyślny sposób — chcieliby istnieć wiecznie! Czy
oni zastanowili się kiedyś czym jest wieczność? Co oni by z sobą zrobili
przez ten nieograniczony czas? Jestem pewien, że nie minąłby nawet pierwszy
milion lat — a ludzie prosiliby mnie abym przywrócił im śmierć. To co ma
swój początek musi mieć i swój koniec. Tylko to co nie ma początku, może
nie mieć i końca — dokończył sentencjonalnie.
— Takie są prawa, a ja nie mam zamiaru ich zmieniać
dla ludzkiego widzimisię! — po czym ujął za rękę syna i patrząc mu głęboko w oczy, rzekł:
— A więc pozostaje nam teraz postanowić o karze,
jaka ma ludzi dosięgnąć.
Syn boży ściskając dłoń ojca mówi:
— Karze? O jakiej karze mówisz ojcze? — Bóg
marszczy brwi:
— Jak to o jakiej?! Czy za to co ci ludzie uczynili
nie należy im się kara?
Czy fakt, że zniweczyli twoją misję i przeinaczyli
ją po swojemu — nadając jej całkowicie inny sens — nie zasługuje na karę?
Czy to, że wykorzystano ją do zbudowania nowego systemu władzy człowieka nad
człowiekiem i to jeszcze na dodatek w moim i twoim imieniu — nie domaga się
kary z mojej strony? Czy to wreszcie, że ludzie przez cały czas próbują mi
dyktować jak mam nimi rządzić — mam to zostawić bez należytej kary? Czy
ta bezgraniczna pycha ludzi, która nakazuje mi, Bogu, składać im ofiarę z własnego
syna — ma pozostać nie ukarana?! — Każde pytanie Bóg wypowiadał o ton wyżej,
ciskając z oczu błyskawicami.
Szatan zaszył się gdzieś w kącie, przestraszony gniewem Boga.
Lecz Syn boży odważnie patrzył w oczy ojcu, jakimś
takim smutnym, proszącym wzrokiem, a gdy ten wykrzyknął prawie ostatnie
pytanie, spokojnie rzekł:- Nie
ojcze, nie możesz ich karać… -
Bóg znieruchomiał z otwartymi ustami, wlepiwszy w niego zdziwione spojrzenie spod nastroszonych, uniesionych zdumieniem brwi.
— Co takiego? — wyjąkał skonsternowany.
Syn boży potwierdził skinieniem głowy:
— Tak ojcze!… Dobrze słyszałeś; Nie możesz ich
karać!...
Zapomniałeś o swoim przyrzeczeniu danym im tuż po
potopie? — Swoje rozbrajające spojrzenie skierował ku ojcu. Bóg, który stał
groźnie pochylając się nad nim, usiadł teraz, a cała groza i złość jakby
nagle go opuściły. Wymamrotał cicho: — Przyrzekałem im tylko, że nie ukarzę
ich drugim potopem… tylko tyle… Syn boży położył mu dłoń na ramieniu i rzekł:
— Tak, lecz jest jeszcze dużo ważniejszy powód
ojcze dla którego nie możesz ich karać… Czyżbyś zapomniał, że to dzięki
tobie człowiek ma tę naturę tak skłonną do grzechu? — Przecież to ty
obraziłeś się na ludzi w ogrodzie Eden tak bardzo, iż nakazałeś im rozmnażać
się z naturą skażoną skłonnościami do czynienia zła i nieprawości,...
Czyżbyś zapomniał o tym, ojcze? — Jego pytanie zawisło w ciszy.
Bóg zgarbił się jeszcze bardziej i siedział tak w milczeniu ze
wzrokiem utkwionym gdzieś w dali. A potem bez słowa wstał i wyszedł. Jednak
przechodząc obok syna, zatrzymał się na chwilę i kładąc mu dłoń na głowie,
spojrzał nań takim wzrokiem, jakby chciał powiedzieć:
"I ty synu przeciwko mnie?". Ale może ten gest i to spojrzenie miało oznaczać
co innego, może miało mówić: "Niestety masz rację mój synu. Całkowitą
rację. Chociaż nie powinieneś mi tego przypominać,.. Właśnie mnie!"
Kiedy zostali już sami, archanioł Szatan podszedł do Syna bożego i powiedział:
— No, no! Zaimponowałeś mi Panie odwagą! Każdemu
innemu odradzałbym takie zagrywki ze starym… pardon! Z Bogiem — poprawił
się szybko.
Syn boży roześmiał się swobodnie. Był teraz wyraźnie odprężony.
— Jeśli ktoś może to robić — to tylko ja jeden!
Chociaż to co ty powiedziałeś było nie mniej odważne. I miałeś dużo szczęścia,
że ojciec był zamyślony! — pogroził mu palcem, a po chwili namysłu dodał:
-
Wiesz, trochę obawiałem się tej rozmowy z ojcem! I dobrze, że mam ją już
za sobą. Odetchnę teraz pełną piersią! — wyprostował się i przeciągnął z głębokim westchnieniem, a potem pochylając się ku Szatanowi, dodał
konfidencjonalnym tonem:
— Muszę ci się przyznać Luciferusie — ale nich
to pozostanie pomiędzy nami — że z tym zbawieniem ludzi według mojej
koncepcji, to był naprawdę głupi pomysł. I aż dziwne, że ojciec nie chciał
mnie ukarać?
— A jak myślisz? Dlaczego więc tak bardzo chciał
ukarać ludzi? — Szatan spytał Syna bożego, który ze zdziwieniem uniósł
brwi do góry, a w jego oczach pojawił się wyraz zrozumienia.
— Myślisz, że to dlatego? — spytał cicho.
— Jestem pewien! Nie mogąc, czy nie chcąc ukarać
ciebie — chciał ukarać ludzi! A chciał tym mocniej, iż musiał odreagować
na nich strach o ciebie! — wyjaśnił Szatan fachowo.
— A ja mu popsułem wszystko… — powiedział Syn
boży cicho, jakby do siebie.
— I z tym jego pomysłem i z zakończeniem tej całej
sprawy, — dodał z niewesołą miną.
— Na to wygląda! — skwitował krótko archanioł.
— Ale nie martw się! — dodał, klepiąc go w plecy.
— O ile znam twego ojca — na pewno będziesz miał
okazję zrehabilitować się!.. Zobaczysz — odczeka, odczeka i znów będzie
próbował wysłać cię na ziemię z nowym pomysłem zbawienia ludzi.
To, że teraz mu nie wyszło wcale go nie zniechęci,
wspomnisz moje słowa Panie — a w myślach dodał- To już chyba stało się
jego obsesją, czy co?
1 2 3 4 Dalej..
« (Published: 09-10-2003 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 2782 |