« Catholicism Miłość Bliźniego Author of this text: Andrzej S. Przepieździecki
Miłość
bliźniego to na pewno piękne hasło. Nie! To na pewno najpiękniejsze hasło
na świecie! Miłuj bliźniego swego jak siebie samego to piękne hasło ale
podkreślające równocześnie egocentryzm człowieka. Sławny cadyk Nachman z Bracławia pewnego razu rozmawiał z Żydem, który mało się w religii orientował. Ten Żyd zapytał go: Rebe
powiedz ty mi co to jest to Prawo (Tora)? Ja
tobie powiem ot tak: Kochaj bliźniego swego -
ot i całe Prawo. Ten cadyk bardzo dobrze to ujął, ponieważ osiem z dziesięciu przykazań można wyprowadzić z przykazania miłości bliźniego.
No bo przecież jak się miłuje drugiego człowieka, to się go nie okrada, nie
zabija, nie podrywa mu się żony, rodzice to też bliźni itd. Właściwie
dekalog to po prostu osiem konkretyzacji przykazania o miłości.
Tak piękne i uniwersalne jest przykazanie o miłości
bliźniego.
Piękne ogólnie i z daleka.
A jak to wygląda z bliska czyli konkretnie i dokładnie?
Po pierwsze dla
Żyda bliźni to drugi Żyd obrzezany, i wierzący w Jahwe.
Wynika to ewidentnie z wielu tekstów Starego Testamentu. Jeśli to kogoś
ciekawi, to może sobie sam wyszukać wiele takich ustępów. Ja przytoczę
tylko jeden: Gdy Żydzi doszli wreszcie do Ziemi Obiecanej to się okazało, że
ta ziemia jest zamieszkała przez ludy autochtoniczne. Żydzi zgodnie z wolą bożą
przystąpili do wymordowania tego ludu w całości czyli razem z kobietami i dziećmi. Bóg w tym osobiście pomagał a hasłem, do udzielenia tej pomocy w mordowaniu dotychczasowych mieszkańców Palestyny, było unoszenie rąk przez
Jozuego. W tamtych czasach nie było broni o dużym zasięgu. Autochtonów
palestyńskich mordowano drogą rozbijania im głów maczugami i kamieniami,
przebijania ich ciał mieczami i włóczniami no i przez tratowanie rannych. W taki to sposób Żydzi przy pomocy naszego Boga Ojca robili sobie miejsce czyli
jak to Hitler nazywał „Lebnsraum"
(Przestrzeń Życiową). Jezus
był Żydem bardzo religijnym, co wielokrotnie podkreślał. Religia żydowska,
to najbardziej nacjonalistyczna religia Starego Świata. Gdy pewnego razu
kobieta (Fenicjanka z Syrii) przyszła prosić Jezusa o pomoc dla swojej córeczki,
to Jezus określił jej dziecko jako szczenię czyli dziecko psa, a matkę zrugał,
że się ośmiela jego, Żyda prosić o pomoc niewiernemu dziecku. Tutaj trzeba
zaznaczyć, że dla Żyda pies, świnia i wąż to były pogardzane, trefne
czyli nieczyste zwierzęta.
Jest więc oczywiste, dla wszystkich Żydów z Jezusem na czele, że ludzie dzielą się na obrzezanych wyznawców Jahwe, których
należy kochać a reszta to są psy nieczyste, których zabijanie jest jak
najbardziej uzasadnione. Właściwie, to Jezus idzie dalej bo dzieli ludzi na
naród wybrany i resztę. Z tego wynika, że jest to podział nie tylko
religijny ale narodowościowy, zaś wymordowanie autochtonów Palestyny to
typowy przykład czystki etnicznej a więc zbrodni ludobójstwa popełnionej
przy współudziale naszego Boga Ojca.
Tutaj
dochodzimy do pierwszej konkretyzacji zasady
miłości bliźniego. Zasada ta w rozumieniu jezusowym jest zasadą
zdecydowanie rasistowską i nie przystoi ludziom o demokratycznych poglądach.
Jednak samo rozpowszechnianie biblii nie jest karane w Polsce, mimo że
rozpowszechnianie zasad rasistowskich jest u nas karalne.
Jezus w miarę historyczny, czyli przed śmiercią, posyłając apostołów nakazuje
im pełną izolację od niewiernych:
Do domów ich nie wchodźcie, posiłków z nimi nie spożywajcie. Ten sam Jezus
po zmartwychwstaniu mówi: Idźcie i nauczajcie wszystkie narody. Oczywiście byłoby
naiwnością uważać, że to Jezus, tak nienawidzący te „psy nieczyste",
nagle zmienił się w kosmopolitę. Po prostu kiedy rzeczywisty twórca
katolicyzmu Święty Paweł z Tarsu postanowił rozszerzyć naukę katolicką (stąd
katolicka — czyli powszechna) na ludy kultury greckiej czyli tak zwanych
hellenistów, to musiał zrezygnować zarówno z obrzezania jak i z żydowskiego
nacjonalizmu.
Jak
widać miłość do wszystkich ludzi, to wcale nie nauka
nacjonalistycznego Żyda
Jezusa, lecz obywatela rzymskiego, zhellenizowanego Żyda Pawła. Tutaj należy
wspomnieć, że stosunek Żydów ortodoksyjnych (wyznawców Jahwe) do Rzymian i Greków był wrogi ale do zhellenizowanych Żydów był pełen zarówno nienawiści
jak i pogardy, bo byli to zdrajcy i odszczepieńcy.
Od
tego momentu mamy już miłość do wszystkich ludzi na świecie. Oczywiście
najwyższym dobrem dla katolika jest być katolikiem, bo jest to warunek
konieczny, podstawowy i niezbędny do zbawienia od czasów najdawniejszych (do
czasów pontyfikatu Jana Pawła II wyłącznie).
Każdy despotyzm cechuje się nieodmiennie zasadą uszczęśliwiania ludzi bez
względu na ich wolę bycia szczęśliwymi na
sposób preferowany przez despotę. Stąd uszczęśliwianie na siłę.
Działalność Świętego Oficjum, śledztwa i sądownictwo inkwizycyjne,
oparte na najbardziej wymyślnych torturach, wymordowanie Indian w Ameryce Północnej i duże sukcesy w mordowaniu Indian
Ameryki Środkowej i Południowej to wszystko było robione w ramach realizacji
miłości bliźniego.
Miłość
bliźniego może być trochę, no troszeczkę selektywna. Komuniści nie działali w imię miłości wszystkich ludzi, lecz jedynie w imię szczęścia ludu pracującego
miast i wsi, a ilość ludzi zamęczonych, celowo zagłodzonych na Ukrainie i wymordowanych na zasadzie wyroków sądowych w ZSRR była większa niż straty w ciągu całej Wojny Ojczyźnianej.
Hitler
spowodował śmierć wielu milionów podludzi, których nienawidził ale śmierć
dwudziestu milionów Niemców, czyli tych nadludzi, których tak ukochał, że
chciał dla nich zbudować Tysiącletnią Rzeszę to też jego zasługa.
Jak
widać zarówno z działań Kościoła katolickiego od czasów kontrreformacji
jak i z usiłowań Stalina i Hitlera, zasada miłości do człowieka świetnie
nadaje się do celowego zamęczania na śmierć ludzi. Zaś o ilości tych
zamordowanych w okrutny sposób ludzi nie przesądza sama zasada miłości lecz
możliwości techniczne tego mordowania.
Moim
skromnym zdaniem na tej liście ludzi, którzy w imię miłości bliźniego
czynili zbrodnie miłym wyjątkiem jest Matka Teresa z Kalkuty. Co prawda
ona też działała w imię miłości bliźniego, ale to, że miliony
dolarów napływające do jej zgromadzenia każdego
miesiąca gdzieś znikały a ludziom w jej domach dla śmiertelnie chorych,
gdy prosili o środki przeciwbólowe Matka Teresa tłumaczyła, że to Jezus ich
całuje — jednak zbrodnią nie jest. To że jak sama była chora to zamiast
kuracji przy pomocy pocałunków Jezusa leczyła się w drogich prywatnych
europejskich klinikach dwukrotnie, też jako zbrodni
zakwalifikować nie można. Poza tym te setki milionów dolarów które
Matka Teresa otrzymywała w ciągu lat swojej działalności na cele
charytatywne, co prawda znikły, ale nie ma powodów przypuszczać, że poszły
one na jakąś prywatę. Jest już dzisiaj
pewne, że te pieniądze zostały przeznaczone na główny cel jej życia,
to jest zostania świętą. Ponieważ o tym nie decydują ani cierpiący
ubodzy ani zajęty całowaniem tych chorych Jezus, więc rozsądne było
posyłać ten ciężki szmal do Watykanu, rzeczywistego dysponenta kanonizacji.
Rozsądne i skuteczne jak już dzisiaj widać.
Tutaj
zrobimy dygresję o charakterze semantycznym. Słowo Kościół katolicki ma co
najmniej trzy znaczenia: Architektoniczne — dom boży, czyli budynek kościoła.
Organizacyjne — wspólnota wszystkich wiernych. No i najmniej przez księży
objaśniane znaczenie, a mianowicie przywódców doktrynalnych. No bo jeśli księża
tak często mówią: Kościół naucza… Kościół
nakazuje… Kościół zabrania… To przecież tak mówiący nie ma na myśli
ani budynku ani wszystkich wiernych, bo do grona tych ostatnich należą zarówno
ludzie tak ubodzy duchem, że nikogo nauczać prawd wiary nie potrafią jak też
przymusowi katolicy czyli świeżo ochrzczone niemowlęta.
Ja
nie wiem ilu jest dorosłych ludzi, którzy poważnie wierzą w to co głosi Kościół
katolicki. Ja ich po prostu nie widzę. Załóżmy jednak, że takowi istnieją. W ostatnio omawianym sensie stosowane są następujące nazwy: Kościół
Chrystusowy, Kościół Dobrej Nowiny, Kościół Zbawiciela i wiele innych. Każda
podkreśla przywódczą rolę Jezusa w tym Kościele. Jeśli szefem Kościoła
katolickiego jest Jezus a hierarchia
tego kościoła wypełnia wolę bożą, to mnóstwo przestępstw i okrutnych
zbrodni które składają się na historię Kościoła katolickiego chociażby
ostatnich czterystu lat obarcza przede wszystkim przywódcę tego Kościoła
czyli Jezusa. W tej kwestii istnieją dwie możliwości logiczne:
Zbrodnie Kościoła katolickiego są działaniami zgodnymi z wola bożą i Jezus ponosi za nie pełną odpowiedzialność.
Zbrodnie Kościoła katolickiego są wynikiem działania
nieomylnych zastępców Boga na ziemi a Jezus jedynie pozwala na ich popełnianie,
patrząc spokojnie na tysiące mordowanych w okrutny sposób przez Kościół
katolicki ludzi i nie interweniuje, mimo, że jak na weselu zabrakło alkoholu (dla już pijanych ludzi),
to zrobił z wody wino, żeby było bardziej wesoło. W tym wypadku Jezus ponosi
jedynie pośrednią odpowiedzialność za te zbrodnicze działania Kościoła.
Ponieważ osobiście nie wierzę w boskość Jezusa, więc powyższe
rozumowanie istotne dla katolika, dla mnie nie ma znaczenia. Ja się tylko dziwię
tym ludziom, którzy wiedząc o tym, że przez całe wieki hierarchowie Kościoła
katolickiego w imię Jezusa
popełniali tak straszne zbrodnie, mogą ufać tym samym ludziom wyłącznie dlatego, że głoszą oni naukę w imię
Jezusa! Być może istnieją
jakieś dodatkowe powody obdarzania zaufaniem nauki głoszonej przez księży,
ale ja ich nie znam.
Teraz
omówię zasadę miłości bliźniego w wersji nam współczesnej, bo w odniesieniu
do przeszłości, to Kościół katolicki stosuje zasadę łapaj złodzieja.
Oczywiście do chwili złapania. Po tym momencie, gdy już zostanie złapany za
rękę mówi: To nie moja ręka!
Jezus
piętnował faryzeuszy za ich hipokryzję, modły na pokaz, traktowanie innych
jako am haarec czyli motłoch a głównie za demonstracyjne ofiary pieniężne,
stanowiące minimalną część faktycznie posiadanych dóbr.
A jak postępuje w tym względzie nasz kler obecnie? Kościół katolicki to
jedyna instytucja, która nie prowadzi jawnej księgowości. Stwarza to ogromne
pole do przestępstw finansowych. Jeśli w jakiejś instytucji, na przykład w nowo zbudowanej giełdzie spożywczej ludzie tą giełdą dysponujący
chcą ukraść kilkaset tysięcy złotych, to idą do księdza biskupa Zapylaka i proszą go o poświęcenie tej inwestycji ofiarując mu za tą ciężką harówę
85000 złotych. Biskup przyjeżdża, poświęca a następnie czeka na wypłatę.
Zgodnie z umową przychodzi członek rady nadzorczej tej poświęconej
instytucji z teczką pieniędzy i przedstawia biskupowi rachunek na 285000 tysięcy
zł. Biskup czyta rachunek i mówi:
-
Ale mowa była o osiemdziesięciu pięciu tysiącach, a tu jest inna
suma.
-
Proszę księdza biskupa, my jesteśmy solidni i na pewno ksiądz biskup
otrzyma tyle ile było umówione! Proszę tylko podpisać rachunek.
Ponieważ żadnej dokumentacji swoich działań
finansowych Krk nikomu przedstawiać nie musi, więc wykrycie takiego kantu jest
niemożliwe.
W jednym z poprzednich moich artykułów (str. 2901) pisałem o konieczności
natychmiastowej weryfikacji działania osób głoszących miłość bliźniego.
Dotyczy to wszystkich ludzi ale w szczególności księży jako tych którzy
nauczają tej miłości.
Jak należy rozumieć miłość
bliźniego wyraźnie powiedział Jezus: Co masz sprzedaj,
pieniądze rozdaj ubogim i idź za mną.
Ta weryfikacja rzeczywistego działania ludzi nauczających
innych miłości bliźniego powinna obejmować trzy aspekty.
Po pierwsze aspekt własnego działania głosiciela.
Tutaj powtarzam zalecane poprzednio metody: Jeśli w Polsce ktoś siedząc w swoim, przestronnym i dobrze ogrzanym mieszkaniu mówi o miłości bliźniego,
to natychmiast należy go zapytać czy zechce do tego swojego mieszkania przyjąć
przynajmniej jednego bezdomnego i dlaczego tego dotychczas nie zrobił. Jeśli
ksiądz biskup Tadeusz Pieronek mówi, że uzasadnianie konieczności aborcji w Polsce względami socjalnymi (czytaj nędzą) jest nonsensem, ponieważ Kościół
katolicki posiada odpowiednie środki i jest w stanie zapewnić godziwe
warunki życia i wychowania każdemu potrzebującemu dziecku, jeśli tylko
się urodzi, to natychmiast należy pytać dlaczego tenże Kościół
tego nie robi w stosunku do licznych rzesz dzieci na Śląsku, w środowiskach
popegeerowskich i w tych szkołach w Bieszczadach w których małe dzieci proszą
panią nauczycielkę żeby dała kawałeczek swojego śniadanka, bo ono jeszcze
dzisiaj nic nie jadło. Tutaj dodatkowo należałoby się zapytać co się
dzieje z tymi setkami milionów złotych, które według wspomnianego biskupa Kościół
katolicki posiada i nie daje ich tym
potrzebującym dzieciom???
Po
drugie weryfikacji powinna podlegać dobrowolność przyjmowania tej miłości
ze strony miłościobiorcy. Przed laty mój katecheta w szkole podstawowej
opowiadał jak to dzieci z rodzin nie katolickich były w tajemnicy przed
rodzicami przygotowywane do pierwszej komunii świętej. Obecnie katecheci w trosce o pośmiertne zbawienie, czyli też w imię miłości bliźniego, nauczają
religii w szkołach. Za to nauczanie co miesiąc biorą pieniądze z państwowego
skarbu, czyli pieniądze wszystkich obywateli także niewierzących lub wierzących
według innych religii.
Po trzecie weryfikować należy
własność dóbr którymi się obdarza bliźnich. Kościół katolicki w Polsce
jest właścicielem ogromnych zasobów materialnych, które ciągle rosną. Właścicielem
jest Kościół czyli wspólnota wszystkich wiernych a dysponują tym księża.
Ksiądz
Jankowski z Gdańska potrzebuje wielu ton bursztynu na zbudowanie ołtarza dla
Matki Boskiej, ołtarza, który będzie piękniejszy od legendarnej bursztynowej
komnaty. W Licheniu buduje się
bazylikę, która będzie pod względem wielkości czwartą na świecie. To
wszystko robi się dla tego Boga który nakazywał: Co masz sprzedaj a pieniądze
rozdaj ubogim. Robi się to w kraju w którym jest mnóstwo głodnych dzieci a wielu nędzarzy szuka chleba po śmietnikach.
Morał: Każdy kto głosi w Polsce zasadę miłości
bliźniego a sam nie jest biedakiem jest na pewno hipokrytą.
W imieniu wszystkich głodnych podpisał syty, ale
nie głoszący miłości bliźniego — Andrzej S. Przepieździecki.
« Catholicism (Published: 18-12-2003 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 3146 |