|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
»
Między pagodą a McDonaldem. Społeczne i kulturowe problemy współczesnej Japonii Author of this text: T. Suzuki, Z. Słowik, J. Zychowicz, Teruji Suzuki, Zdzisław Słowik
Zdzisław Słowik, Jacek
Zychowicz. Odwiedzając Polskę, ogląda ją Pan w perspektywie odległego
kraju i zupełnie odmiennej tradycji kulturowej, a to niewątpliwie sprzyja
zobiektywizowanym ocenom. Co — wobec tego — szczególnie Pana u nas frapuje, co
zwraca na siebie uwagę? Profesor Teruji Suzuki.
Polska i Japonia, mimo dzielącego je dystansu nie tylko geograficznego,
niejednokrotnie nawiązywały ze sobą bliskie kontakty. Podczas wojny
rosyjsko-japońskiej, która wywołała pośrednio — również w Królestwie
Polskim — rewolucję wśród poddanych caratu, w naszym kraju długo, bo około
10 miesięcy przebywał Józef Piłsudski, zabiegając o militarne wsparcie dla
kierowanego przez siebie ruchu społecznego i niepodległościowego.
Przypuszczam, że Piłsudski nie doceniał wyczerpania
Japonii przez długotrwały konflikt z ciągle jeszcze potężnym państwem
Mikołaja II: pomoc, którą realnie mógł otrzymać, nieuchronnie sprowadzała
się więc do wymiaru symbolicznego. W różnych okresach historii Japonii i Polski utrzymywała się jednak tradycja ciepłych stosunków dyplomatycznych,
która znajdowała wyraz we wzajemnym udzielaniu sobie poparcia w trudnych
chwilach — choćby za pomocą życzliwych gestów. Przed II wojną światową,
nasze związki zamykały się w wymiarze polityki — trudno bowiem wówczas mówić o znaczącej wymianie gospodarczej. W dekadach powojennych, zaznacza się
natomiast rosnące zainteresowanie polskich elit przywódczych dla japońskich
osiągnięć technologicznych. Odzwierciedlało się to podczas wizyt czołowych
przedstawicieli ekipy Edwarda Gierka. Przypominam sobie również pobyt w Japonii znanych liderów
rodzącej się wtedy „Solidarności" z Lechem Wałęsą, Zbigniewem
Bujakiem, Janem Rulewskim oraz Tadeuszem Mazowieckim, który wprawdzie niewiele
mówił, ale widać było, że uważnie nas obserwuje. Jeśli idzie natomiast o Polskę dzisiejszą: jestem nieco zaskoczony tempem i łatwością, z jakim
przejmuje ona wzorce amerykańskie — i to niekoniecznie najszczęśliwsze.
Tutejsi intelektualiści wiernie kopiują na przykład poglądy klasyka
neoliberalizmu ekonomicznego, Friedricha Augusta Hayeka, oraz tzw. szkoły chicagowskiej
Miltona Friedmana, a przecież wiadomo, że nieskrępowany wolny rynek, na którego
wyobrażeniu opierają się ich koncepcje, nigdzie w praktyce nie występuje.
• Pomińmy może brzmiące dziś nieco anegdotycznie, choć
przed dwudziestu laty bardzo u nas głośne hasło „drugiej Japonii",
przechodząc natomiast do obrazu Polski w oczach japońskich intelektualistów.
Czy kojarzymy się im wyłącznie z Chopinem, którego — jak dowodzą ostatnie z poświęconych jego muzyce warszawskich
konkursów — na wyspach japońskich nie tylko się szeroko zna i ceni, ale także
oryginalnie interpretuje, czy też mamy prawo spodziewać się wśród nich
bardziej gruntownej znajomości naszej kultury?
• Mnie osobiście mocno utkwiły w pamięci Chopinowskie
interpretacje Haliny Czerny-Stefańskiej. W ogóle, wpływ polskich kompozytorów,
wykonawców i pedagogów na uprawianą u nas muzykę klasyczną, która tworzy
wyjątkowo istotną część japońskiego życia kulturalnego, był niezwykle
istotny. W okresie powojennym, w Japonii żywo interesowano się — pod wieloma
względami odbiegającą od dogmatów obowiązujących w światowym ruchu
komunistycznym — polską formułą myśli marksistowskiej. Trzeba pamiętać,
że we wcześniejszej epoce imperialnego militaryzmu, filozofia Marksa -
podobnie
jak wszelkie idee lewicowe — była objęta bezwzględnym zakazem. Nadrabiając
te wymuszone przez politykę zaległości, poszukujący intelektualiści japońscy
spotykali się z idącymi własną drogą marksistami polskimi. Przetłumaczono
wówczas kilka książek Adama Schaffa, który ewoluował od oficjalnego marksizmu w stronę oryginalnie postawionych problemów i rozwiązań. W japońskim świecie
umysłowym, interesowano się również publikacjami — znanego jako
rewizjonista zbuntowany przeciw partyjnej ortodoksji — Leszka Kołakowskiego.
Zwracając uwagę na myśl polską i przyswajając sobie jej dorobek, nie
ograniczaliśmy się oczywiście do marksizmu: do autorów chętnie tłumaczonych i czytanych należał, między innymi, dość od niego odległy laicki racjonalista
Tadeusz Kotarbiński.
• Wśród debat dominujących w polskim życiu publicznym,
szczególnie rozległy oddźwięk zyskuje spór o naturę wzajemnej relacji
pomiędzy, z jednej strony, obowiązującym systemem prawnym oraz, z drugiej -
znacznie słabiej sformalizowanymi więziami moralnymi i obyczajowymi.
Teoretycy katoliccy sugerują ponadto, że
oprócz uchwalanego przez ustawodawców prawa stanowionego istnieje nadto
tzw. prawo naturalne, które — reprezentując ustanowiony przez
Boga porządek niepodważalnych wartości — miałoby być wobec tamtego nadrzędne.
Czy ta problematyka znajduje oddźwięk w tradycji legalizmu japońskiego?
• Trzeba pamiętać, że ukształtowane w Europie kategorie
prawne są w Japonii zjawiskiem z importu — i to stosunkowo świeżej daty. Wprowadzono
je wraz z przeprowadzoną przez dwór cesarski w latach sześćdziesiątych
ubiegłego stulecia tzw. rewolucją Meiji, do której rezultatów należało
nadanie państwu japońskiemu konstytucji wzorowanej na prawodawstwie ówczesnych
Prus. Wcześniej — w długotrwałych epokach wojen domowych między lokalnymi
klanami oraz dokonanego na progu wieku XVII zjednoczenia kraju pod formalnym
zwierzchnictwem cesarzy oraz faktyczną władzą szogunów z rodu Tokugawa -
decydujące znaczenie miała bezpośrednia zależność od rodu oraz jego
suwerena. Znajdowała ona odbicie w bezwzględnym posłuszeństwie poddanych
oraz, z drugiej strony, bardzo daleko idących uprawnieniach władcy do
wydawania rozkazów. Relacja tego typu zachowała się aż do epoki współczesnej,
wpływając na ukształtowanie się — całkowicie odmiennego niż w Europie
Zachodniej czy Ameryce Pomocnej — postaw pracowników wobec swej firmy i jej
kierownictwa.
• Twierdzi się często — co nie znaczy, że w pełni
trafnie — że kulturalną tożsamość
współtworzy w decydującym stopniu dominująca u nas religia
rzymskokatolicka. Badania socjologiczne dość poważnie komplikują ten jednowymiarowy
obraz: wynika z nich bowiem, że z nauczaniem Kościoła i zaleceniami jego
hierarchów całkowicie utożsamia się jedynie około 20 proc. społeczeństwa.
Większość natomiast ma do katolickiej teologii i moralności — nie mówiąc
już o ingerencjach Episkopatu i lokalnych parafii w bieżącą politykę -
stosunek zdystansowany i wysoce selektywny. Wreszcie, u kilkunastu procent
polskich obywateli, ów dystans sięga tak daleko, że wolno mówić co najmniej o ich religijnym indyferentyzmie. Jak te sprawy wyglądają Japonii? O ile się
orientujemy, centralną na mocy wielowiekowej tradycji religią Pańskiego kraju
jest szintoizm, wysoce oryginalny twór japońskiej mentalności?
• Szintoizm zawsze był raczej religią panujących
elit niż mas społecznych. Jego wpływy zdecydowanie należą już do przeszłości.
Jego obrzędowość kultywowana jest wprawdzie w kręgach rodziny
cesarskiej, ale i tam nabiera ona coraz bardziej wymiaru dekoracyjnego,
przypominając — powiedzmy — mającą ogromną tradycję w obyczajowości japońskiej
ceremonię parzenia herbaty.
• Dla postronnego obserwatora najbardziej uderzającym rysem
szintoizmu było ubóstwienie cesarza, którym konstytucja narzucona przez
zwycięskie Stany Zjednoczone w roku 1946 odebrała jednak tę nadprzyrodzoną
aurę. Skoro szintoizm nie przetrwał inwazji euroatlantyckiej nowoczesności,
to czy innym rozpowszechnionym w Japonii wyznaniom pod tym względem powiodło się lepiej?
• Japońska religijność, podobnie jak kultura tout court,
formowała się pod silnymi wpływami pobliskich Chin. Tym tłumaczy się dogłębne
oddziaływanie etyki Konfucjusza, z kluczowym dla niej kultem przodków oraz zobowiązaniem
pojedynczych istot ludzkich do służby wobec zbiorowości. Za pośrednictwem
chińskim, na wyspy japońskie dotarł ponadto buddyzm, który prędko stał się
najpopularniejszym wyznaniem ludu.
• Kto zatem ostatecznie zwyciężył w tym współzawodnictwie o rząd dusz: Konfucjusz czy Budda?
• Pagody buddyjskie stanowią w Japonii nieodłączny składnik
tradycyjnego krajobrazu, ale w coraz mniejszym
stopniu służą za ośrodek żywemu doświadczeniu zbiorowemu. Dotyczy to również
Konfucjusza: jego kolektywistyczna etyka odgrywała istotną rolę jeszcze
podczas powojennej odbudowy kraju, lecz obecnie ustępuje pola inspirowanym
przez kulturę zachodnią postawom indywidualistycznym.
• Czy badacze zachodni, kładąc nacisk na japońską odrębność,
skłonni są ją przeceniać, czy też — na odwrót — nie potrafią jej właściwie
oszacować? Najkrócej: na ile jesteśmy rzeczywiście różni?
• Historia Japonii długo toczyła się odrębnym i pod
wieloma względami osobliwym torem. Jeszcze w połowie mijającego stulecia,
gospodarcza rekonstrukcja kraju zniszczonego przez wojnę dokonała się
praktycznie bez pomocy z zewnątrz — zabrakło
bowiem japońskiego odpowiednika planu Marshalla, z którego korzystały
prawie wszystkie kraje Europy Zachodniej, nie wyłączając pokonanych Niemiec.
Przyczyniła się do tego panująca mentalność, każąca ludziom poświęcać
osobiste potrzeby i interesy na rzecz dobra swego kraju czy przedsiębiorstwa.
Jeśli właściciel przedstawiał swym pracownikom kalkulację, z której
wynikało, iż aktualny stan dochodów nie pozwala mu na podwyżki płac, ci
byli z reguły skłonni zaakceptować jego racje, unikając angażowania się w spór zbiorowy czy protesty strajkowe. Ale to już historia: młodsze pokolenia,
łamiąc stare zasady, chcą już żyć i myśleć na prywatny rachunek.
• Nie jest więc prawdą, że japońska moralność ma do
tego stopnia charakter zsocjalizowany, iż europejskie pojęcie
winy wobec siebie — czy też własnego sumienia zastępuje w niej wstyd,
wywoływany przez naruszenie grupowej konwencji?
• Ocena ta może w pewnej mierze być trafna wobec historycznej
tradycji, lecz na pewno przestaje
się stosować wobec dzisiejszego społeczeństwa japońskiego. Świat nieuchronnie
ujednolica się według wszędzie tych samych wzorów, które z dawną Japonią mają niewiele
wspólnego.
• Zarzuca nam Pan europocentryzm: czy wszelako nie istnieje groźba,
że — gdy już zaznajomimy się z kulturą japońską — ta odejdzie w bezpowrotnie minioną przeszłość, przegrywając z unifikującym mechanizmem,
który amerykański badacz społeczny, Benjamin Barber, nazywa wymownie światem
McDonalds'a.
• Globalizacja oznacza również, iż groźnym anachronizmem
jest zapatrzenie się tylko w jeden region świata: w Europę Zachodnią czy — jak to ostatnio dzieje się w Polsce — Amerykę Północną.
Dziękujemy Panu za rozmowę.
Rozmawiali Zdzisław SŁOWIK i Jacek ZYCHOWICZ
*
„Res Humana" nr 6/2000
« (Published: 13-10-2005 Last change: 28-10-2005)
Teruji Suzuki Profesor nauk prawnych na Wydziale Prawa Uniwersytetu w Tokio oraz analogicznego wydziału na Uniwersytecie Kagawa; honorowy członek Instytutu Nauk Prawnych Polskiej Akademii Nauk; wielokrotnie przebywał w Polsce wykładając gościnnie w czołowych polskich uniwersytetach; napisał wiele książek i rozpraw z dziedziny teorii prawa porównawczego; mówi po polsku i należy do wielkich przyjaciół Polski. |
Zdzisław Słowik Politolog specjalizujący się w polityce wyznaniowej. Redaktor naczelny czasopisma "Res Humana", wiceprezes Rady Krajowej Towarzystwa Kultury Świeckiej. Doktorat: "Dialog jako jeden czynników współdziałania socjalistycznego państwa i Kościoła rzymskokatolickiego (na przykładzie PRL)" (UŚl, 2001) Number of texts in service: 7 Show other texts of this author Newest author's article: Wielkość i dramat Donbasu | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 4398 |
|