|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Articles and essays Boski zawór bezpieczeństwa Author of this text: Andrzej Heyduk
Mieszkałem
przed laty w niewielkiej mieścinie Edwardsville na przedmieściach St. Louis.
Był tam kościół metodystów, co samo w sobie nie jest wieścią szokującą,
jako że zwykle jeden kościół przypada w USA na dwóch facetów. Jednak
pewnego dnia przyszła burza, w czasie której uderzył tylko jeden piorun. I nagle traaach! — grom strzelił prosto w wieżę kościoła, a ponieważ w ojczyźnie
Benjamina Franklina nie ma piorunochronów, świątynia się zapaliła i po
kilkunastu minutach stała się stertą tlących się belek.
Następnego
dnia pastor kościoła zorganizował mszę w pobliskiej szkole, w czasie której
wygłosił kazanie. „Możecie się zastanawiać, dlaczego Bóg postanowił
zniszczyć nasz kościół" — powiedział. A zaraz potem dodał, że jest
to „sygnał z niebios", że coś z parafianami jest nie tak, że
konieczna jest poprawa i że na mocy piorunującego, boskiego ostrzeżenia
rozpocznie się gruntowna odnowa. Wyjaśnienie to z pewnością skutecznie przemówiło
do zgromadzonych metodystów, przyzwyczajonych od kilku generacji do tego, że
jeśli czegoś nie można zrozumieć, lub coś leży — choćby tymczasowo -
poza możliwościami naszego intelektu, trzeba założyć, że „Bóg tak
chciał" albo „Bóg wie lepiej". Tym samym raz jeszcze zadziałał
standardowy mechanizm używania religii w roli „boskiego zaworu bezpieczeństwa", z którego zawsze można skorzystać, gdy się człowiek znajdzie w trudnych do
ogarnięcia tarapatach. Jest to, w gruncie rzeczy, wygodna ucieczka przed
wszelkimi wyzwaniami bezwzględnej rzeczywistości.
We
współczesnej Ameryce, w której bycie wierzącym (w cokolwiek boskiego) jest
nieodzowne dla niemal każdej kariery publicznej, nikt nie zadaje niewygodnych
pytań. Ale ja mogę zadać. Dlaczego w ramach ostrzeżenia pod adresem metodystów
Bóg nie podstawił pastorowi nogi, albo nie zdmuchnął tylko dachu kościoła?
Czyżby totalna destrukcja była dla niego lepszym rozwiązaniem? A skoro już
musiał strzelić piorunem, dlaczego nie chybił i nie zrobił dziury w przykościelnym
parkingu? A poza tym, po co w ogóle Bóg miałby sobie zawracać głowę
kilkusetosobowym gremium metodystów? Gdyby miał w ten sam sposób ostrzegać
wszystkie parafie, w których — jak należy założyć — nałogowych
grzeszników jest po kolana, w USA wszędzie dymiłyby jakieś zgliszcza.
Wreszcie w bezpośredniej bliskości kościoła było parę innych siedlisk zła,
którym należało się przedawkowanie energii elektrycznej — np. szkoła średnia, w której co trzeci uczeń ma giwerę albo pęczek granatów ręcznych, oraz
stacja benzynowa BP, sprzedająca płynny Koran, czyli muzułmańską benzynę
wyprodukowaną przez innowierców z Arabii Saudyjskiej.
O
ile boska sygnalizacja piorunami jest jeszcze w miarę zrozumiała w sprawach
wiary, gorzej ze sportem. Gdy tylko media pytają herosów futbolu amerykańskiego o wrażenia z właśnie wygranego meczu, niemal zawsze padają słowa o tym, że
zwycięstwo byłoby niemożliwe, gdyby nie wiara graczy w Boga i jego
„wstawiennictwo". Przed paroma laty tzw. „quarterback",
czyli — dla niewtajemiczonych w arkana futbolowej naparzanki — rozgrywający
zwycięskiej drużyny St. Louis Rams, Kurt Warner, w czasie celebracji
pucharowych o mało nie odprawił na stadionie mszy. Należy zatem sądzić, że
Bóg jest nie tylko republikaninem, ale również zapalonym kibicem i śledzi z pasją to, co dzieje się co tydzień z jajowatą piłką.
Z
boskiego zaworu bezpieczeństwa korzystają też bardzo chętnie skazani na śmierć
lub dożywocie więźniowie. Tuż po zaszlachtowaniu młotkiem 5-osobowej
rodziny i odbyciu pierwszych miesięcy kary, lokator tzw. „death row"
zwykle oznajmia, że właśnie „znalazł Boga" i stał się w związku z tym zupełnie innym człowiekiem, zasługującym na łaskę. Nigdy nie wyjaśnia,
dlaczego nie był w stanie znaleźć tegoż samego Boga przed sprokurowaną
przez siebie rzezią. Wynika stąd, iż Bóg staje się o wiele łatwiejszy do
znalezienia — mimo że jest wszechobecny — dopiero w obliczu potencjalnej
egzekucji.
Z
bólem duszy coraz częściej dochodzę do wniosku, że współczesna Ameryka
staje się z wolna bastionem antynaukowego, zaślepionego, zaściankowego
irracjonalizmu, w którym nie ma miejsca na sensowne dyskusje o sprawach ważnych i kontrowersyjnych. Wszędzie tam, gdzie pojawia się zwątpienie lub niewiedza
natychmiast konieczne staje się poleganie na religii, która nie wymaga wszak
żadnych formalnych uzasadnień i argumentów. Dialog o aborcji, badaniach
genetycznych, homoseksualizmie i wielu innych problemach zredukowany został
skutecznie do jałowej pyskówki. W wielu stanach USA ludzie domagają się
wprowadzenia kreacjonizmu do szkolnych programów nauczania, bo jest to przecież
najlepsza metoda stosowania boskiego zaworu bezpieczeństwa — jeśli czegoś
nie wiemy, czegoś się boimy lub czegoś na razie nie potrafimy zrozumieć,
wystarczy odwołać się do sloganu o „niezbadalności" wyroków
boskich. Postawa taka kładzie na łopatki marzenia o naukowej dociekliwości i intelektualnej odwadze. Gdyby Galileusz wyznawał podobne zasady wyjaśniania
zjawisk naturalnych, zaraz po wypłynięciu z Lizbony na wschód nadal spadalibyśmy z całkiem płaskiego świata prosto do Hadesu. A możę rzeczywiście
spadamy...?
« Articles and essays (Published: 31-10-2006 )
Andrzej Heyduk Ur. 1953. Dziennikarz, językoznawca, filozof. Absolwent Uniwersytetu Wrocławskiego (magisterium, anglistyka i językoznawstwo) oraz University of Illinois (doktorat z filozofii języka). W 1983 wyemigrował do USA, gdzie uzyskał azyl polityczny. Pisywał do licznych gazet i czasopism, między innymi do "Gazety Robotniczej", "Gazety Wrocławskiej", "Sceny ", "Wprost". Na emigracji był współpracownikiem a później redaktorem naczelnym wychodzącego w latach 80. popularnego tygodnika polonijnego "Relax". Obecnie współpracuje z chicagowskim "Dziennikiem Związkowym". Hobbystycznie prowadzi witrynę internetową, która zawiera jedną z większych kolekcji zdjęć starego i nowego Wrocławia. Mieszka w Fort Wayne, w stanie Indiana, w USA. Private site
Number of texts in service: 4 Show other texts of this author Newest author's article: Wielowarstwowy idiotyzm | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 5096 |
|