|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
»
Cisza wokół Populorum Progresio (W 40 lat po ogłoszeniu encykliki) [1] Author of this text: Radosław S. Czarnecki
Kościół jest wspólnotą, która
od dwudziestu wieków wypowiada się przez swoją głowę.
Tadeusz Mazowiecki
W roku 2007 minęła 40 rocznica
ukazania się encykliki Pawła VI zaczynająca się od słów Populorum
progresssio co w swobodnym tłumaczeniu oznaczać może zainteresowanie
katolickiej doktryny społecznej „rozwojem ludów". Kiedy ówczesny papież
Paweł ogłaszał ów dokument (26.03.1967 r.) było to wydarzenie przełomowe,
wydawać by się mogło — wiekopomne, mające zmienić na dekady stosunek Kościoła i katolicyzmu wobec szybko ewoluującej rzeczywistości, będące egzemplifikacją
trendów panujących w owym czasie na świecie. Było to więc ukoronowanie z jednej strony procesu modernizacji doktryny, zapoczątkowanego przez pontyfikat
Jana XXIII i autentycznego dorobku Vaticanum
II, a z drugiej — wyrazem wspomnianych nastrojów, egzemplifikowało prądy
umysłowe epoki i nastawienie mentalne ludzkości ku świetlanie otwierającej
się przyszłości. Dziwić więc może milczenie, zawstydzenie
czy nawet pewne zażenowanie z jakim środowiska katolickie w Polsce, a także
dyżurni apologeci, bezkrytycznie nastawieni do wszystkiego co związane z pojęciem
„katolicka nauka społeczna", podchodzą do wspomnianego i znaczącego
przecież, dokumentu Kościoła. Jest ono o tyle znaczące, że środowiska
konserwatywno-tradycjonalistyczne są w kraju nad Wisłą potężne i zdawać by
się mogło — omnipotentne. W przedmiocie świadomości społecznej czy
stosunku do formuły laickości państwa, polska rzeczywistość jest pełna
schematyzmu, niesamodzielności myślenia i postaw patriarchalno-niewolniczych
(zwłaszcza w sferze narodowo-religijnej mitologii). Bo o papiestwie, religii katolickiej, wierze w ogóle i nauce społecznej
Kościoła mówi się w naszym kraju tylko „na kolanach" — albo nie mówi
się w ogóle. W tej sferze polskie media, polskie elity manierycznie preferują totemiczny
sposób opisu realnie istniejącej rzeczywistości [ 1 ]. Mit, fetysz, cud — są
bytami namacalnie funkcjonującymi w polskiej dyspucie publicznej i podstawową
osnową jej konstrukcji.
Czego więc mogą się owe środowiska wstydzić jeśli chodzi o ten
znaczący dokument? Czym on może je drażnić lub powodować niekoherencję
wobec dzisiejszych, jedynie słusznych postaw, sądów i teorii ? To milczenie
jest równie symptomatyczne, co zawstydzające. Śmieszne i tragiczne zarazem.
Ukazuje bowiem miałkość i koniunkturalizm, a nade wszystko brak zrozumienia
istoty dzisiejszego, ciągle rozwijającego się świata, przez rodzimą elitę i tych, którzy się mienią narodowymi przewodnikami oraz władcami lechickich
dusz i umysłów. Ahistorycznością
myślenia i życzeniowością opisu rzeczywistości.
Nie czas i nie miejsce na dokonywanie
tu egzegezy trudnego i teologiczno-filozoficznie skomplikowanego (i jak zawsze w wersji watykańskiej — niejednoznacznego) dokumentu. Należy się jedynie
odnieść do niektórych , ale jak sądzę — najważniejszych elementów owej
encykliki, które to fragmenty stanowią o owym zażenowaniu, powodują
wspomniane przemilczenia i stawiają w dwuznacznym (co najmniej) świetle
dzisiejszych moralizatorów, jedynie słusznych i apodyktycznych apostołów
konserwatyzmu czy tradycjonalizmu, przeciwników ewolucji myśli i obyczaju, czy
zwykłych oportunistów, trzymających swój światopogląd na wodzy
dotychczasowych przyzwyczajeń, dożywotnich sądów czy utwierdzonych patyną
czasu zachowań. To tych kilka niewygodnych sformułowań i niepopularnych — z dzisiejszego, powszechnie przyjętego punktu widzenia — myśli powoduje ową
sytuację, owe milczenie, stropienie i zakłopotanie.
Nowoczesność charakteryzuje się przede wszystkim
apologią postępu i rozwoju we wszystkich wymiarach życia ludzkiego. Jest z nim bowiem nierozłącznie związana. Sakralizuje wszelkie zmiany, ruch,
dyspersję. Pojęcie to stało się determinantą współczesnej cywilizacji i kultury. Dlatego "...Opis i stosunek do
tych zagadnień, ich interpretacja, a także ewentualny udział Kościoła wraz
ze swoim zapleczem intelektualnym w tych obiektywnych procesach stanowią z jednej strony cezurę relacji Kościół — otaczającą go rzeczywistość, z drugiej — rzutują na bezpośrednie postrzeganie katolicyzmu przez współczesnego
człowieka " [ 2 ].
Ponieważ ekonomia i technika tracą wszelki sens kiedy przestają się
kierować dobrem człowieka [ 3 ] wykład Pawła VI nie mógł nie odnieść się do tego problemu, jakże
istotnego w dobie przyśpieszonego postępu technicznego i w okresie
konfrontacji dwóch przeciwstawnych ideologicznie bloków polityczno-społecznych.
Jest to z jednej strony przykład na ewolucję katolickiej nauki (zapoczątkowanej
przez Jana XXIII) [ 4 ], a z drugiej — próba oddania „ducha" tamtej epoki i koherencji doktryny z najistotniejszymi prądami umysłowymi ówczesnego świata. Egzystencjalizm,
demokracja, modernizm, gloryfikacja wolności jednostki i personalizm (w
wymiarze chrześcijańskim — też, ale był to ruch pozostający do czasów Vaticanum
II i pontyfikatu Jana XXIII na uboczu oficjalnego stanowiska Kościoła,
oskarżany często o modernizm, nowoczesność czy zbytnią otwartość wobec
wyzwań epoki) zainfekowały w takim stopniu swoimi ideami mentalność człowieka
czasów po II wojnie światowej, że Kościół (w trosce o społeczne
znaczenie) musiał przystosować swoją naukę do realnie istniejącej sytuacji.
To jest rzeczywiste znaczenie janowych „znaków czasu" [ 5 ].
Dziś, po pontyfikacie Jana Pawła II, który zadekretował i ex cathedra ogłosił, że "człowiek
jest drogą Kościoła" [ 6 ] większość przyjmuje, iż ta dewiza jest „od
zawsze" immanentną katolickiej nauce. Nic bardziej błędnego. Nauka ta
ewoluowała i nadal ewoluuje tak jak ludzka świadomość, jak myśl człowieka,
jak układają się stosunki społeczne oraz jak zmienia się osobowa i zbiorowa
interpretacja otaczającego nas świata, oddając procesy w nim przebiegające,
wyrażając w jakimś stopniu „ducha epoki" i materializując się w wypełnianiu
wspomnianych „znaków czasu". To jasny przykład na spełnianie się
heraklitowego panta rhei.
W kwestiach ekonomiczno-społecznych przypominana encyklika zajmowała
stanowisko w niespotykany dotąd (i później także) sposób, opierając się
na słowach św. Ambrożego mówiących, że "...Nie z twojego dajesz ubogiemu, ale oddajesz mu
to co jest jego. Sam używasz tego co jest wspólne. Ziemia należy do
wszystkich, nie tylko do bogatych" [ 7 ].
Jakże rewolucyjnie brzmi ta teza. Jak bliska jest poglądom i sądom najszerzej
pojętej lewicy. I jaki dysonans stanowi w świetle dziś preferowanych mniemań,
poglądów i doktryn „jedynie słusznych".
Ale świat ówczesny szedł zdecydowanie „na lewo". Stąd też w tekście
dokumentu znalazły się sformułowania dopuszczające możliwość wywłaszczenia,
negujące nienaruszalność, świętość i wieczność własności prywatnej. A więc "wspólne dobro wymaga
niekiedy" w przypadku zbyt wielkich posiadłości ziemskich, które "stanowią
przeszkodę dla wspólnego dobrobytu, gdy są zbyt rozległe, gdy mało albo
wcale nie są uprawiane, gdy powodują nędzę ludności, gdy przynoszą szkodę
krajowi" [ 8 ] radykalnych działań i rozwiązań. Papież krytykuje także w kolejnych akapitach encykliki niczym
nieograniczony postęp ekonomiczny dla samego zysku, fetyszyzację wolnej
konkurencji, absolutyzację prywatnej własności środków produkcji jako
elementy "nie znające ograniczeń i nie wiążące się z żadnymi zobowiązaniami
społecznymi" [ 9 ].
Rozwijając ów wątek Paweł VI wydaje w kolejnych fragmentach encykliki
negatywną ocenę odhumanizowania kultury i stosunków międzyludzkich w wyniku
robotyzacji, pogoni za dobrami doczesnymi, wzrostem tendencji egoistycznych czy
pogardy dla słabych i przegranych. Papież wyprzedza tu myśl Jana Pawła II w tych kwestiach czyniąc to jednak, jak się wydaje, z innych przesłanek ideowych,
bliższych lewicowo-liberalnego opisowi świata. To progresywne i tak zawstydzające
stanowisko w przedmiotowej sprawie jest dla aktualnie funkcjonujących w polskiej przestrzeni publicznej egzegetów nauki Kościoła zagadnieniem nie do
zaakceptowania. Przeczy bowiem obowiązującym dogmatom. Autor dokumentu
dochodzi do wniosku, iż w wyniku obserwowanych na świecie zjawisk "...Istnieją niewątpliwie sytuacje tak niesprawiedliwe, że wołają o karę
Bożą. Gdzie bowiem ludy całe pozbawione koniecznych środków do życia
znajdują się w takiej zależności od drugich, że nie mogą podejmować żadnej
inicjatywy, dochodzić do odpowiedzialnych stanowisk, osiągać wyższego
stopnia kultury, uczestniczyć w życiu społecznym i politycznym — tam łatwo
rodzi się pokusa odparcia siłą krzywdy wyrządzonej godności ludzkiej"
[ 10 ].
Liczni komentatorzy, religioznawcy,
watykaniści czy publicyści w Polsce (np. S.Markiewicz, J.Turowicz czy
M.Wrzeszcz [ 11 ] ) zajmujący się problematyką kościelną
określali w minionym czasie rozwój katolickiej myśli na podstawie analizy
tekstu Populorum progressio jako
radykalną, rewolucyjną i stanowiącą inspirację dla skrajnych ruchów, które
na przełomie lat 60- i 70-tych ub. wieku ujawniły się w łonie Kościoła
katolickiego. Jednak patrząc dialektycznie, racjonalnie i zgodnie z zasadą „sprzężenia
zwrotnego" można również skonkludować, iż nastroje „bazy", jej
oczekiwania, ówczesna świadomość i zainteresowania wymusiły niejako takie
stanowisko Wartykanu. Wg słów św. Pawła z Tarsu Kościół ma być przecież
"Żydem wśród Żydów, a Grekiem wśród
Greków".
1 2 Dalej..
Footnotes: [ 1 ] Patrz: Z.Freud, "Totem
und Tabu" [w]: STUDIENSAUFGABE, b. XI/ FRAGEN DER GESELLSCHAFT. URSPRUENGE
DER RELIGION, S.Fischer Verlag, Frankfurt a/Main 1974, ss. 288-444 [ 2 ] R.S.Czarnecki, Projekcja osoby ludzkiej we współczesnej
filozofii katolickiej, Kratoszyn 2001, s. 63 [ 3 ] Tekst encykliki Populorum
progressio, [w]: ZNAK nr 7-9/1982, pkt 14, s. 961 [ 4 ] Mając na uwadze oficjalne stanowisko Watykanu
(do chwili śmierci Piusa XII w 1958 r.) i stosunek katolickiej nauki społecznej
do takich pojęć jak: modernizm, nowoczesność, postęp, rozwój, lewica, ruch
robotniczy, społeczeństwo obywatelskie, różnorodność form własności,
rewolucja, ewolucja itd. widać wyraźnie przełom jaki nastąpił w wykładzie
papieskim po objęciu urzędu przez
Jana XXIII. Na ten temat istnieje szeroka i bogata literatura. [ 5 ] Jan
XXIII bulla Humanie salutis
(25.12.1961), tekst [w]: ACTA APOSTOLICAE SEDIS (AAS) 54/1962//5-13 i encyklika Pacem
in terries (11.04.1963), tekst [w]: ZNAK nr 7-9/1982, ss. 829-869 [ 6 ] Jan Paweł II, encyklika Redemptor hominis, tekst
[w]: ZNAK nr 7-9/1982, s.1042 [ 7 ] Cyt. za — J.R.Palanque, Saint
Ambroise et l'Empire Romain, Paris 1933, s. 336 (i następne) [ 8 ] Tekst encykliki Populorum
progressio [w]: ZNAK, nr 7-9/1982, pkt
24, s. 965 [ 9 ] Tamże, pkt pkt: 25 i 26, s. 965 (i następna) [ 11 ] S.Markiewicz, Ewolucja społecznej doktryny Kościoła,
Warszawa 1983; J.Turowicz, "Kościół ubogich" [w]: Kościół
nie jest łodzią podwodną (Wybór publicystyki z lat 1964-87), Kraków 1990, ss. 118-126;
P.Wreszcz, Paweł VI, Warszawa 1988 « (Published: 29-10-2007 Last change: 30-10-2007)
Radosław S. CzarneckiDoktor religioznawstwa. Publikował m.in. w "Przeglądzie Religioznawczym", "Res Humanie", "Dziś", ma na koncie ponad 130 publikacji. Wykształcenie - przyroda/geografia, filozofia/religioznawstwo, studium podyplomowe z etyki i religioznawstwa. Wieloletni członek Polskiego Towarzystwa Religioznawczego. Mieszka we Wrocławiu. Number of texts in service: 129 Show other texts of this author Newest author's article: Return Pana Boga | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 5598 |
|