|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
»
Neoliberalizm to przeżytek? [1] Author of this text: Bogusław Siemiątkowski
Gdy w tym samym czasie przyglądamy się dogorywaniu polskiej lewicy i przewalającemu się przez Polskę neoliberalizmowi, który niczym walec pozbawiony kierowcy taranuje wszystko to, co napotka na swojej drodze, a rozentuzjazmowany tłum robotników, studentów i feministek prosi o więcej, na północy Europy dzieje się coś wprost zupełnie odwrotnego. Znakomitym przykładem tego jak świadoma, konsekwentna i co najważniejsze odważna polityka socjaldemokratyczna może wybić neoliberałom jakiekolwiek argumenty z ręki, wypychając ich na margines debaty publicznej, tam gdzieś do swoistego, groteskowego i niczym dla społeczeństwa niegroźnego rezerwatu, jest Szwecja. Warto więc przybliżyć polskiemu czytelnikowi wydarzenia, jakie miały miejsce dwa lata temu, gdyż pomimo swej na pozór odległej i wydawałoby się nieaktualnej tematyki, opisują one pewien, coraz silniej postępujący trend w europejskiej polityce. Otóż, kościół neoliberalizmu — ten dla którego ponoć nie miało być żadnej alternatywy, powoli acz systematycznie traci swoich wyznawców w miejscach, co do których wydawałoby się, że nikt nie będzie miał wątpliwości, że to właśnie tam jego hegemonia powinna pozostać niezagrożona. Prawica rzuca neoliberalną nowomowę i obiecuję poprawę. Zabiera lewicy program, staje się obrońcą „welfare state" i wygrywa wybory. I co najciekawsze, w odróżnieniu od Polski, zdarza się jej czasami nawet dotrzymać słowa. To co się wydarzyło w Szwecji, nie jest li tylko odstępstwem od reguły. Podobne zmiany widać już w innych krajach europejskich, ale to właśnie tam — na północy, obrały one tak spektakularną formę. Szwecja jest swoistym fenomenem. W żadnym innym kraju demokratycznym jedna partia nie odegrała tak znaczącej roli, nadając przez kilkadziesiąt lat ton życiu politycznemu a także zachodzącym w nim przemianom społecznym, tworząc jednocześnie specyficzny model, wobec którego nie sposób wprost przejść obojętnym. Aż 65 lat z ostatnich 76. przypada na rządy partii Socjaldemokratycznej, przez co Szwecja bywa niekiedy sarkastycznie nazywana państwem jednopartyjnym. Dominacja na krajowej scenie socjaldemokratów nie mogła nie mieć wpływu na postawy polityczne potomków wikingów. Jak zauważyli anglosascy socjologowie, Szwedzi są tak zżyci ze swoim państwem dobrobytu, że szaleństwem byłoby proponować im to, co w 2002 roku zrobił właśnie lider Moderatów (łac. Umiarkowani) — największej szwedzkiej partii prawicowej — Bo Lundgren. Neoliberalna rewolucja w stylu Margaret Thatcher, nie była akurat najmądrzejszą propozycją w kraju, w którym 60% mieszkańców deklaruje w imię egalitaryzmu gotowość do płacenia jeszcze większych podatków, pomimo że już teraz należą one do jednych z najwyższych na świecie. W wyborach Moderaci ponieśli klęskę. Zdobyli zaledwie 15,2 proc. głosów, uzyskując najgorszy wynik w swojej historii. Rewolucja — jak to zwykle w historii bywa — zupełnie prawicy nie wyszła.
Neoliberalne propozycje, pogardliwie nazywane przez przeciwników jako „voodoo economy", wywołały sprzeciw także wśród doradców ekonomicznych lidera moderatów. Zwracano uwagę, że jeżeli coś może zaszkodzić wolnemu rynkowi w Szwecji, to prędzej będzie to dogmatyczna „wolnorynkowa ideologia" niż nigdy na północy nie tracący na popularności, neokeynsenizm (pogląd zakładający m.in. że państwo powinno odgrywać aktywną rolę w gospodarce rynkowej — przyp. autor). Wbrew pobożnym życzeniom neoliberalnej prawicy, model szwedzki miał się znakomicie, o czym wszystkim — także liderom moderatów — co jakiś czas przypominały międzynarodowe rankingi. W prestiżowym, autorstwa Światowego Forum Ekonomicznego, Szwecja w każdym kolejnym roku uznawana był tak jakby na złość wszystkim jej krytykom, za jedną z najbardziej konkurencyjnych gospodarek na świecie, zostawiając w tyle takie kraje jak Wielka Brytania i Irlandia, czy jak to miało miejsce w ostatnim roku rządów socjaldemokratów, także USA. [ 1 ]
Wysokie podatki, rozbudowany jak nigdzie indziej sektor publiczny, a także ograniczenie prywatyzacji, która miała miejsce na początku lat 90., nie przeszkodziła Szwedom, razem z ich sąsiadami Duńczykami, a wbrew wolnorynkowym dogmatom, zostać liderem we wdrażaniu założeń strategii lizbońskiej. Z kolei w indeksach, zarówno innowacyjności, przygotowanym przez Komisję Europejską, jak i społeczeństwa informacyjnego, autorstwa jednej z najlepszych firm doradczych — IDC, „socjaldemokratyczny raj", jak mawiają jedni, czy też „socjaldemokratyczny skansen", jak z przekąsem dodają drudzy, zajmował silną drugą pozycję. Jakby tego było mało, to właśnie w Szwecji — jak podaje Human Development Index (wskaźnik, który określa poziom rozwoju danego kraju na tle innych — przyp. autor) — rozmiar ubóstwa był jednym z najniższych na świecie. Do tego dodajmy inflację na poziomie 1%, niskie ceny domów i mieszkań, tanie kredyty (a to za sprawą niskiej stopy procentowej), równouprawnienie między kobietami i mężczyznami oraz wzrost gospodarczy dwukrotnie wyższy niż ten w Ameryce czy w Wielkiej Brytanii. Zagubieni moderaci mieli w związku z tym, tylko jeden wybór. Jeśli nie chcieli pozostać neoliberalną sektą otoczoną przez socjaldemokratyczne społeczeństwo, musieli pogodzić się ze szwedzkim modelem i… skręcić w lewo.
Bo Lundgren chciał dokonać rewolucji w gospodarce, ale poniósł klęskę. Jego następca, Fredrik Reinfeldt zrewolucjonizował za to szwedzką prawicę, co doprowadziło ją do upragnionego wyborczego zwycięstwa, ale jednocześnie też, do umocnienia lewicowej hegemonii w kraju. Deregulacja, prywatyzacja, a także obniżanie podatków przestały mieć już jakiekolwiek znaczenie. To o co toczyła się walka w czasie kampanii w 2006 roku, to o jak najlepsze przekonanie Szwedów, kto lepiej zaopiekuje się „państwem dobrobytu". Czy będą to doświadczeni i pewni siebie, ale już troszkę zmęczeni rządzeniem socjaldemokraci? Czy też może lepiej powierzyć ster odnowionej i zjednoczonej prawicowej koalicji (składającej się z czterech partii, obok konserwatywnych liberałów z Moderaterny, liberałów z Partii Ludowej, Chadeków oraz farmerów z agrarnej Partii Centrum, która co ciekawe, ze wszystkich tych ugrupowań miała najbardziej prawicowy program), unikającej jak ognia posądzenia o neoliberalizm.
Aby zrzucić odium aroganckich wrogów państwa opiekuńczego i przekonać do siebie sceptycznie nastawione społeczeństwo, konserwatyści upodobnili się do swoich odwiecznych przeciwników, nie starając się przy tym nawet zachować jakichkolwiek pozorów. Symbolem nowych czasów stał się moment, w którym moderaci nazwali siebie „nową partią robotniczą", co było już nader wyraźną aluzją wobec rządzących socjaldemokratów. Także spoty wyborcze nie pozwalały zapomnieć, kto tu lepiej reprezentuje ludzi pracy, młodych zbuntowanych rockandrolowców, czy też nowoczesnego sfeminizowanego ojca, który nie odstępuje na krok od swojego dziecka. To właśnie ta stara partia wielkiego biznesu, arystokracji i mężczyzn, potrafiła najlepiej przekonać do siebie te grupy, które wcześniej niezbyt chętnie na nią głosowały. Kobiety, imigranci, robotnicy, młodzi oraz homoseksualiści zadecydowali o zwycięstwie nowego konserwatyzmu w Szwecji. Co ciekawe, najbardziej lojalną grupą wyborców „Socjaldemokratycznej Partii Robotniczej" pozostali biali mężczyźni z klasy średniej, którzy wydawałoby się, że jeżeli już, to właśnie oni jako pierwsi przerzucą swoje głosy z lewicy na odnowioną prawicę.
Młody prawnik Reinfeldt (rocznik 1965) wraz z jeszcze młodszym (rocznik 1968) głównym ekspertem moderatów jak i autorem ich programu gospodarczego, Andersem Borgiem, nie ustępowali w okazywaniu zachwytów, i szacunku wobec socjaldemokratycznego dzieła, jakim bez wątpienia jest szwedzki „welfare state" czyli po prostu „państwo dobrobytu".
"Nie chciałam wierzyć własnym oczom, gdy Borg udzielił obszernego wywiadu lewackiemu periodykowi „Arena” (nr 2/2005), wygłaszając wielką laudację szwedzkiego modelu welfare state, silnych związków zawodowych i dużego sektora publicznego. W sporze o import taniej siły roboczej z Europy Wschodniej, Fredrik Reinfeldt kategorycznie opowiedział się po stronie szwedzkich związków zawodowych, podkreślając konieczność centralnych układów zbiorowych i określając się jako „socjalkonserwatysta”. Borg za największy grzech ekonomisty uznał „keynesofobię”. Dodał także, że interesuje go tylko „to, co działa”, a więc porzucił neoliberalizm, a zajął się istniejącym w pięciu państwach nordyckich modelem szwedzkim, który najlepiej sprawdził się wobec wyzwań globalizacji." [ 2 ]
Tak pisała o nowych liderach prawicy Anna Delick, współpracująca niegdyś z paryską „Kulturą", a obecnie mieszkająca na stale w Szwecji i z bliska obserwująca tamtejsze wydarzenia. Także i ona — socjaldemokratka — nie pozostała obojętna wobec wdzięku konserwatywnych rewizjonistów.
"Ten (Anders Borg — przyp. autor) mieszkający w ekskluzywnej dzielnicy Lidingö świetnie wykształcony ekonomista trudno kojarzy się z klasyczną prawicą: rozchełstana koszula (choć pod kosztownym garniturem), kolczyk w uchu, długie włosy związane z tyłu w kitkę. Jego hobby to filozofia, którą także studiował, a najbardziej podziwianymi kobietami – własna żona-businesswoman i….Simone de Beauvoir. Borg odszedł z polityki razem z premierem Bildtem (konserwatywny premier Szwecji w latach 1991-94). Pracował m.in. jako szef działu analiz ekonomicznych w finansowym koncernie rodziny Wallenbergów, S-E-B. Wrócił dopiero do Reinfeldta i przekonał przywódcę prawicy, że można pokonać socjaldemokratów, zabierając im ich program."
Nie zamierzała im w tym wszystkim przeszkadzać lewica. Tym razem, to właśnie lewa strona szwedzkiej sceny politycznej przystąpiła do wyborów skłócona i bez wyraźnego pomysłu, co dalej. Wszak mniejszościowy rząd socjaldemokratów był popierany zarówno przez zielonych jak i przez komunistów, ale wszystkie trzy partie miały już siebie wyraźnie dość. Co ciekawe, wcześniej to właśnie odwieczna rywalizacja w łonie „partii mieszczańskich" (tak Szwedzi określają wszystkie partie prawicowe) odstraszała wyborców środka przed poparciem prawicy. Tym razem role się odwróciły. Na socjaldemokratycznym monolicie pojawiało się coraz więcej rys, komuniści stali tuż przy lewej ścianie a zieloni dystansowali się od obu tych partii, sugerując nawet, że są gotowi do współpracy z centroprawicą. Jak widać, niebo runęło lewicy na głowę.
1 2 Dalej..
Footnotes: [ 1 ] "Countries that, like the Nordics, are investing heavily in education are likely to see rising levels of income per capita, growing success in reducing poverty and an increasing ability to establish a presence in the global economy," said Augusto Lopez-Claros, Chief Economist and Director of the World Economic Forum’s Global Competitiveness Network." « (Published: 17-08-2008 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 6018 |
|