|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Culture »
Cztery przegrane bitwy o Monte Cassino [1] Author of this text: Jan Sidorowicz
Czytelnika może zaskoczyć ten tytuł, wszak przywykliśmy słyszeć tylko o jednej bitwie, tej zwycięskiej, stoczonej przez Polaków w maju 1944 roku. Zwycięstwo to otworzyło aliantom drogę do Rzymu i do północnych Włoch. Było ono jednak przez lata marginalizowane przez komunistyczną propagandę, która na pierwszym miejscu zawsze stawiała bitwę pod Lenino. Bitwę, która żadnym zwycięstwem nie była, bo choć polskie oddziały ponosząc ciężkie straty przełamały front, to musiały się wycofać z powodu braku postępów atakujących obok Rosjan. Tak więc w świadomości społeczeństwa bitwa o Monte Cassino była i pozostaje jednym z nielicznych niekwestionowanych sukcesów polskiego oręża w czasie drugiej wojny światowej i stała się legendą, służącą m.in. do kształtowania patriotycznych postaw wśród młodzieży.
Dlatego czytając obcojęzyczne opracowania historyczne na ten temat, człowiek najpierw przeciera oczy ze zdumienia, a potem wpada w oburzenie. Wynika z nich bowiem, że historycy anglosascy zwycięstwo to przypisują wojskom angielskim i amerykańskim, a Francuzi wojskom francuskim, co budzi szczególny niesmak. O roli Polaków wspomina się jakby była ona marginesowa, a w źródłach niemieckich w ogóle nie ma wzmianki o Polakach. Ponadto odnosi się wrażenie, że te opisy dotyczą różnych bitew rozegranych w tym samym miejscu, ale w różnym czasie i przez różnych uczestników. Więc jak to faktycznie było?
Sytuacja na froncie włoskim
Alianci wylądowali na Sycylii w lipcu 1943, a na południowym końcu włoskiego „buta” we wrześniu. Po zdobyciu Neapolu drogę na północ zagrodził im łańcuch górski Apeninów ciągnący się przez całą szerokość półwyspu, od Adriatyku na wschodzie do morza Tyrreńskiego na zachodzie. Tę naturalną przeszkodę Niemcy silnie ufortyfikowali tworząc linię obronną Gustawa. Bunkry i pola minowe zbudowane w górach stwarzały zaporę nie do przebycia. Jedyną szansą przełamania tej linii obronnej było zdobycie miasta Ortona na wybrzeżu Adriatyku, lub przebicie się przez dolinę rzeki Liri, wzdłuż której szła linia kolejowa i szosa wiodąca na północ. Dolina ta została przez Niemców zaryglowana umocnieniami i była pod stałym ogniem artyleryjskim z dominujących nad nią wzgórz. Na jednym z tych wzgórz kluczową strategiczną pozycję zajmował klasztor Benedyktynów, górujący nad miasteczkiem Cassino.
Pierwszą próbę przełamania linii Gustawa podjęto w listopadzie 1943 usiłując zdobyć miasto Ortona. Atakujące je oddziały kanadyjskie po dwóch miesiącach ciężkich walk miały straty 1375 poległych i nie osiągnęły celu. Wtedy rozpoczęły się kolejne próby przełamania linii frontu w rejonie doliny rzeki Liri. W tym celu należało opanować dominujące nad nią wzgórza, w tym klasztor na Monte Cassino.
Kolejne bitwy o Monte Cassino
Pierwsza bitwa o zdobycie Monte Cassino rozegrała się w dniach 17-22 stycznia 1944, jako jednoczesny atak na linię Gustawa i desant morski 110 tysięcy żołnierzy amerykańskich w rejonie Anzio, 80 kilometrów na północ za linią Gustawa i tylko 50 kilometrów od Rzymu. Wysadzenie desantu na tyłach niemieckich miało odciągnąć siły niemieckie z linii Gustawa i ułatwić jej przełamanie. Operacja nie udała się. Aliantom nie udało się nawet sforsować rzeki Rapido u podnóża Monte Cassino, a wojska desantowe pod Anzio posunęły się tylko 30 kilometrów w głąb lądu i zostały przez Niemców zatrzymane.
Druga bitwa o Monte Cassino rozpoczęła się 12 lutego. Alianci wprowadzili świeże dywizje rekrutujące się z żołnierzy krajów Commonwealthu, tj. z Nowej Zelandii i z Indii. Wśród Hindusów były pułki strzelców górskich, składające się z Ghurków i Nepalczyków. Dzięki zmasowanemu bombardowaniu lotniczemu i artyleryjskiemu, Hindusom udało się wedrzeć głęboko w góry i zdobyć strategiczne pasmo górskie zwane „Głową Węża”, zachodząc klasztor od tyłu. Po trzech dobach zaciekłych walk zostali jednak wyparci przez doborową dywizję niemieckich spadochroniarzy, ponosząc ciężkie straty. Nowozelandczycy zdobyli miasto Cassino, ale też ponosząc ciężkie straty zostali z niego wyparci.
Trzecia bitwa o Monte Cassino zaczęła się 15 marca od doszczętnego zbombardowania miasta Cassino i klasztoru. Dywizji nowozelandzkiej udało się ponownie zdobyć miasto Cassino, a raczej jego ruiny, a Hindusom w bezpośrednim ataku na wzgórze klasztorne udało się dotrzeć na odległość 200 metrów od ruin klasztoru, lecz nie byli w stanie utrzymać zdobytych pozycji.
Wszystkie te trzy bitwy pochłonęły masę ofiar w zabitych i rannych. Ale choć nie przyniosły zwycięstwa, stanowiły wkład krwi w czwartą decydującą bitwę, gdyż osłabiły fortyfikacje oraz morale i siły żywe wroga. Dlatego ci, co uczestniczyli w czwartej rozstrzygającej bitwie nie mogą uważać się za wyłącznych zwycięzców, gdyż był to zbiorowy wysiłek, i ci co walczyli ostatni, wspinali się do wygranej po trupach poprzedników. Nie w przenośni, lecz dosłownie.
Czwarta rozstrzygająca bitwa o Monte Cassino
Po trzech nieudanych próbach przełamania linii Gustawa, dowódca frontu, generał Alexander podjął decyzję, że następna ofensywa odbędzie się na całej długości frontu, czyli na całej szerokości Półwyspu Apenińskiego. Liczył na to, że Niemcy nie będą mogli przerzucać swoich sił na najbardziej zagrożone odcinki i gdzieś wreszcie najsłabsze ogniwo niemieckiej obrony pęknie.
W tym czasie II-gi Korpus Polski pod dowództwem gen. Andersa wszedł w skład XIII-go Korpusu Brytyjskiego. Przygotowując kolejną ofensywę, dowódca Korpusu, gen. Leese zapytał generała Andersa, czy woli, aby II-gi Korpus nacierał w dolinie Liri, czy też na klasztor poprzez góry. Generał Anders wybrał tą drugą alternatywę, uważając, że może straty będą większe, ale zwycięstwo bardziej spektakularne, bo klasztor zaczęto uważać za fortecę nie do zdobycia.
Sytuacja w Wojsku Polskim
Aby zrozumieć sytuację w oddziałach gen. Andersa należy przyjrzeć się, kim byli jego żołnierze. Dużo już mówią nazwy jednostek: Dywizja Kresowa, Dywizja Strzelców Karpackich, Pułk Ułanów Podolskich, Pułk Dzieci Lwowa, Batalion Wileński i td. Otóż byli to ludzie z Kresów Wschodnich, wywiezieni przez NKWD na Sybir, którzy cudem przetrwali gułagi, głód i poniewierkę na „nieludzkiej ziemi”. To Anders ich uratował, tworząc armię polską w Rosji i wyprowadzając ich na Bliski Wschód. Dla tych ludzi słowo Ojczyzna, pisane z dużej litery, znaczyło: rodzinna wioska, ojcowizna i chałupa w której czekali rodzice lub żona z dziećmi – jeśli nie wywieźli ich już na Sybir. A walka o Polskę – to była dla nich walka o prawo powrotu w rodzinne strony. A tu docierały do nich niepokojące wieści. Nie znali jeszcze postanowień konferencji w Teheranie, która przesądziła już los polskich ziem wschodnich. Ale dowiadywali się kolejno, że np. Roosevelt będąc w Teheranie mieszkał w ambasadzie sowieckiej, że sowieci wszystkich Polaków zamieszkałych na Kresach Wschodnich uznali za obywateli sowieckich, że Rząd Sowiecki zerwał stosunki dyplomatyczne z Rządem Polskim w Londynie, że propaganda sowiecka zarzuca im, iż nie chcą się bić z Niemcami, tylko „uprawiają turystykę”. Stwarzało to obawy, że droga powrotna do stron rodzinnych będzie przed nimi zamknięta, obawy o los najbliższych. Ci ludzie znali całą perfidię i okrucieństwo systemu sowieckiego i nie wyobrażali sobie życia w zniewolonej przez bolszewików Polsce. Stawiało to pod znakiem zapytania sens dalszej walki i nastroje panujące wśród żołnierzy stwarzały dla dowództwa groźbę powszechnego buntu. Było to teoretycznie możliwe, gdyż jako obywatele polscy podlegali jurysdykcji Rządu Polskiego, a ten w wypadku zmasowanego buntu, nie mógłby ich wszystkich postawić jako dezerterów przed sąd wojenny.
Premier Rządu Polskiego, Stanisław Mikołajczyk zdawał sobie sprawę z tego niebezpieczeństwa i nie ujawniał znanych mu już ustaleń konferencji w Teheranie. Co gorsze, alianci zabronili mu ujawniać, że Polska otrzyma jako rekompensatę wschodnie tereny Rzeszy, aby „nie wzmacniać oporu niemieckiego”. Generał Anders uspakajał żołnierzy, że alianci nie dadzą Polski skrzywdzić, szczególnie gdy wniosą wkład do zwycięstwa. A że miał u nich wielki autorytet, to mu uwierzyli. W przededniu bitwy wygłosił do nich płomienne przemówienie, mówiąc, że „nasze zwycięstwo opromieni blaskiem polski oręż a sława spłynie na polskie sztandary”. Sam utożsamiał się z księciem Józefem Poniatowskim („Bóg mi powierzył honor Polaków”) a żołnierzom mówił, że są spadkobiercami Legionów Dąbrowskiego („Z ziemi włoskiej do Polski”). Nie zdawał sobie sprawy, że jest to powtórka z historii – tyle, że tej z Santo Domingo. A żołnierze nie zdawali sobie sprawy, że losy Polski, a szczególnie ich rodzinnych stron zostały już przesądzone. Zaś oni stali się już tylko najemnikami, walczącymi za obcą już sprawę i to tylko za miskę żołnierskiej zupy.
Opis ostatniej bitwy
Opisy ostatniej bitwy w której wzięli udział Polacy można znaleźć w wielu publikacjach, m.in. w 3-tomowym dziele Melchiora Wańkowicza. Uwypuklę tylko niektóre istotne fakty i przytoczę pewne epizody bitwy nieznane na ogół polskiemu czytelnikowi.
Naprzeciw Polaków stała niemiecka wyborowa I-sza dywizja spadochroniarzy, zaprawiona w bojach. Gdy średni wiek polskiego żołnierza wynosił 34 lata, to średni wiek Niemców był 24 lata – była to fanatyczna młodzież indoktrynowana w Hitlerjugend.
Górski teren naszpikowany był minami i zamaskowanymi stanowiskami ogniowymi. Niektóre z tych stanowisk były zbudowane tak, że można z nich było strzelać tylko „do tyłu” – gdy przeszła już pierwsza fala atakujących, czyli strzelając atakującym w plecy. Ze względu na teren, ewakuacja rannych była bardzo opóźniona, a często wręcz niemożliwa.
Pierwsze natarcie rozpoczęło się 11 maja o godz.23.00, lecz załamało się po 24 godzinach i oddziały ponosząc ogromne straty wycofały się na pozycje wyjściowe. Natarcie to nie osiągnęło sukcesu, bo sukcesu nie osiągnął walczący na lewym skrzydle XIII-ty Korpus Brytyjski.
Do drugiego natarcia, które rozpoczęło się 17 maja gen. Anders zmobilizował wszystkie posiadane rezerwy ludzkie, wysyłając na linie walki kierowców, mechaników, kucharzy i oficerów sztabowych. Drugie natarcie zakończyło się 18 maja rano, wejściem Polaków do opuszczonego klasztoru. W tym punkcie wszyscy kronikarze są zgodni, trudno więc mówić o jakimś zdobyciu klasztoru. Był to wynik załamania się linii Gustawa i ewakuacji Niemców na skutek zmasowanego, wspólnego wysiłku wszystkich nacierających formacji, a w szczególności Francuskiego Korpusu Ekspedycyjnego, złożonego głównie z górali marokańskich, który przerwał obronę niemiecką walcząc na lewym skrzydle XIII-go Korpusu Brytyjskiego.
1 2 Dalej..
« (Published: 25-08-2008 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 6033 |
|