|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Various topics » Funny
Człowiek zajęty niesłychanie. Odcinek ósmy. [1] Author of this text: Marcin Kruk
W nocy z wtorku na środę nieznany sprawca zaszpachlował dziurę w drzwiach kościoła Najświętszej Marii Panny. Ksiądz Wałach domagał się sprowadzenia policji z psami, ale, jak powiedział komendant, policję z psami sprowadza się w przypadkach mordu lub zaboru poważnego mienia. Ta uwaga wywołała gniewne komentarze księdza, na temat państwa ignorującego przestępczość. Dziura zaszpachlowana była nieudolnie i zamalowana farbą o nieco innym niż drzwi odcieniu brązu, spod której kropla kleju wyciekła jak łza. Popełniony pod osłoną nocy czyn uzależnionemu filozofowi przypomniał wieszanie krzyży w Sejmie, a dyrektorowi niedawną rozmowę z burmistrzem. Ksiądz rozważał, czy nie wydłubać trocin z otworu, ale doszedł do wniosku, że może to być różnie interpretowane przez wiernych. Przyglądał się w zadumie zastygłej kropli kleju i miał ją potem przed oczyma, przygotowując kazanie o konieczności święcenia pól przed rozpoczęciem prac polowych.
Do pierwszej orki było jeszcze daleko, ale w ubiegłym roku niektórzy rolnicy wyszli w pole zanim rozpoczęły się święcenia, a potem susza zniszczyła część plonów.
Zaszpachlowanie dziury po gwoździu zbiegło się w czasie z listem poleconym jaki Krzysztof Leszczyński otrzymał z Komendy Wojewódzkiej Policji, który to list wzywał go, aby się stawił z synem Stanisławem, urodzonym 26 marca 2003 roku, celem pobrania odcisków palców wyżej wymienionego.
List odebrała żona nauczyciela biologii i przekazała mężowi informację o jego treści telefonicznie. Odebrał telefon na przerwie (podczas lekcji jego telefon był zawsze wyłączony) i Marta Piasecka pierwsza zwróciła uwagę na jego zmieniony głos i pobladłą twarz.
— Nie przejmuj się – powiedział w słuchawkę — zastanowimy się nad tym wszystkim jak wrócę.
Przerwał rozmowę i odwrócił się do okna. Marta podeszła do niego bliżej i zapytała półgłosem, co się stało. Powiedział, że policja chce pobrać odciski palców Stasia. ”Mam wrażenie, że znaleźliśmy się w jakimś kafkowskim świecie” – dodał.
Kiedy w chwilę później zadzwonił na komendę mówiąc, że nie zamierza nikomu pozwolić na branie odcisków palców jego pięcioletniego syna, oficer poinformował go, że w tym przypadku policja jest tylko wykonawcą poleceń prokuratury, że sam jest nieco zdziwiony tym niecodziennym zleceniem, ale wszystko co mogą zrobić, to włączyć w to policyjnego psychologa, żeby dziecko nie czuło się tą procedurą upokorzone. Leszczyński zapytał z kim może się w tej sprawie skontaktować w prokuraturze. Oficer z pewnymi oporami przekazał mu nazwisko prokurator Danuty Zając, której podpis figurował na zleceniu.
Jak na kolejnej przerwie dowiedział się Leszczyński, prokuratorzy nie mają czasu na tego rodzaju rozmowy i mógł co najwyżej przedstawić swoją sprawę sekretarce, która odmówiła podania swojego nazwiska, ale uprzejmie zapytała o co chodzi. Powiedział jej, że został wezwany do stawienia się na policji ze swoim pięcioletnim synem, żeby pobrać od niego odciski palców i że nie zamierza się nigdzie stawiać, nie wie w czyjej chorej głowie pojawił się pomysł, że jego pięcioletni syn mógł popełnić jakieś przestępstwo i że wszystko, co może zrobić, to przekazać prasie informację o nakazie pani prokurator. W tym momencie sekretarka poprosiła go, żeby poczekał przy telefonie i po chwili okazało się, że prokurator Zając mogła jednak podnieść słuchawkę. Podał numer sprawy i powiedział, że nie zamierza stawiać się na to wezwanie.
— Zdaje pan sobie sprawę z odpowiedzialności karnej – zapytała prokurator. — Zdaje pani sobie sprawę z absurdalności waszych podejrzeń, wydaje wam się, że mój pięcioletni syn powiesił jakąś kretyńską kartkę na drzwiach, na wysokości stu siedemdziesięciu centymetrów nad ziemią? — Prowadzimy czynności prokuratorskie w związku z przestępstwem, które zgodnie z paragrafem 196 kodeksu karnego zagrożone jest karą więzienia do lat dwóch. Muszę pana ostrzec, że odmowa stawienia się z synem na policji może być interpretowana wyłącznie jako pańskie przyznanie się do winy, ponieważ mamy powody, aby podejrzewać, że te tezy zostały wydrukowane w pana domu… — Możecie sobie podejrzewać co wam się podoba, ale wara wam od mojego dziecka… — Na pana miejscu liczyłabym się bardziej ze słowami.
Leszczyński rozłączył się bez pożegnania i poszedł na kolejną lekcję. W klasie 2c miał mówić o budowie i podziale komórki. Wszedł do klasy i zaczął przygotowywać mikroskop. Żywa, ruszająca się komórka przemawiała do wyobraźni uczniów znacznie bardziej aniżeli rysunki.
***
Marta Piasecka poprosiła Pawła, żeby on, Dominika, Beata, Mikołaj i Ryszard zostali po lekcjach. Kiedy przyszli powiedziała im, że prokuratura prowadzi śledztwo i podejrzewają pana Leszczyńskiego. Mikołaj parsknął śmiechem. Piasecka spojrzała na niego surowo.
— To się może wydawać śmieszne, ale widocznie komuś naprawdę zdaje się, że te tezy mógł w nocy przybić pan Leszczyński, albo że stało się to za jego namową czy przyzwoleniem. — Ale my naprawdę nie mamy z tym nic wspólnego – powiedziała Dominika. — Domyślam się, równocześnie zastanawiam się, czy wasz pomysł zbiorowej rezygnacji z chodzenia na religię jest w tej chwili najlepszy. W normalnej sytuacji uważałabym, że nie mam prawa wam tego odradzać, teraz zaczęłam się zastanawiać...
— Co to znaczy, że pana Leszczyńskiego podejrzewają – zapytał Ryszard – czy wezwali go na jakieś przesłuchanie? — Trudno w to uwierzyć, ale podobno na tej kartce były odciski palców dziecka i prokuratura chce pobrać odciski palców małego Stasia… — Co za idioci – wykrzyknął Paweł – przecież prędzej Wałach by to sam powiesił niż, żeby pan Leszczyński coś takiego zrobił, albo chociażby na to pozwolił? Oni są chyba kompletnie wymóżdżeni… — Paweł! Po pierwsze ksiądz Marek, a po drugie… nawet jeśli się z tobą zgadzam, to wyraziłabym to trochę inaczej. — No dobrze – powiedział Ryszard – ale co to za przestępstwo? Ktoś przyczepił kartkę na drzwiach kościoła, co takiego strasznego się stało? — W kodeksie karnym jest artykuł, który mówi, że kto obraża uczucia religijne innych ludzi, albo miejsca kultu podlega karze. — Ale jak na murze kościelnym jest graffiti HWDP, swastyka i przekleństwa, to nikogo nie obraża, obraziła ich dopiero jakaś głupia kartka – oburzył się Mikołaj – ja nie wiem, czy powinniśmy siedzieć cicho. Oni nie mają prawa czepiać się pana Leszczyńskiego.
Marta Piasecka przyglądała się ich twarzom i zastanawiała się, co im może powiedzieć. Pewnie nie po raz pierwszy spotykali się z bezmiarem ludzkiej głupoty i oportunizmu, teraz byli jednak stroną tego dramatu; nie mogła również wykluczyć, że któreś z nich było sprawcą całego zamieszania. Wydawało jej się to dość nieprawdopodobne, a jednak musiało to mieć z nimi jakiś związek.
Ryszard siedział z boku. Marta wiedziała, że Dominika zerwała z nim miesiąc temu i właściwie, albo z własnej woli, albo z innej przyczyny, znalazł się poza grupą. Cała piątka siedziała wystraszona i niepewna.
— Myślę, że nasi rodzice powinni wystąpić z protestem – powiedział Paweł. — Czy sądzi pani, że możemy pójść do pana Leszczyńskiego, żeby mu powiedzieć… — zaczęła Beata. — Co mu możemy powiedzieć –przerwał jej Mikołaj – że go lubimy? Dużo mu to pomoże. Wiecie co, ja mam pomysł. Ja się przyznam, że to zrobiłem. Co mi zrobią, najwyżej oberwę od ojca. — Będziemy się przyznawać po kolei, każde z nas będzie mówiło, że to on, albo ona – zaproponował Paweł.
Do klasy zajrzał dyrektor – Marta, czy mogę cię poprosić – powiedział. Piasecka wyszła na korytarz. Powiedział jej, że na Leszczyńskiego pod domem czekał samochód policyjny. Przyjechali, żeby zabrać jego laptop. Piasecka zapytała brata, co zamierza zrobić.
— A co ja mogę zrobić – odpowiedział – na tym etapie możemy tylko czekać na wynik dochodzenia. — Na tym etapie – powiedziała ze złością – możesz pójść do niego i powiedzieć, że nie tylko nie wierzysz w jego winę, ale że może liczyć na twoje pełne poparcie. Czasem trzeba przestać się chować ze strachu przed wszystkimi. — A co mu to pomoże? — Wyobraź sobie, że może mu pomóc – odwróciła się ze złością i wróciła do klasy.
Uczniowie rozmawiali stojąc przy oknie, tylko Ryszard siedział nadal w ławce i oglądał komórkę. Piasecka zastanawiała się, czy powiedzieć im o tym nieszczęsnym laptopie. Postanowiła im powiedzieć, bo lepiej, żeby dowiedzieli się od niej niż z miasta. Patrzyli na nią w milczeniu i przerażeniu.
— Ja więcej na lekcję do księdza nie idę, żeby nie wiem co – powiedział Mikołaj. — Nie wiem, co wam doradzić, naprawdę nie wiem. Tak czy inaczej, zadzwonię dziś do pana Leszczyńskiego i powiem mu, że chcieliście do niego przyjść.
***
O szóstej popołudniu w sali przy bibliotece miejskiej odbyło się zebranie rodziców. Zebranie otworzył ojciec Mikołaja, inżynier Malik.
— Proszę państwa, zapewne wszyscy wiedzą, że pod adresem naszych uczniów kierowane są oskarżenia o wywieszenia na drzwiach kościoła jakiejś kartki. Jest to nie tylko próba narzucenia zbiorowej odpowiedzialności, ale oskarżenia kieruje się również pod adresem nauczyciela biologii. Oczywiście nie pochwalam tego wybryku, ale o ile wiem, na tej kartce nie było niczego strasznego. Doniesienie do prokuratury złożył ksiądz Wałach. Ksiądz zachowuje się wobec naszych dzieci w sposób skandaliczny. Kilkakrotnie zdarzały się przypadki popchnięcia lub uderzenia ucznia, notorycznie padają wyzwiska pod adresem uczniów. Ksiądz systematycznie kwestionuje wiedzę, której uczniowie uczą się na innych lekcjach. Nawiasem mówiąc, wbrew stanowisku Watykanu. Moim zdaniem powinniśmy wystąpić z protestem do dyrekcji szkoły i do burmistrza.
Halina Dąbrowska podniosła rękę. Justyna Zielińska przerwała robienie notatek. Zastanawiała się jaka będzie reakcja na to wystąpienie.
— Ja nie zamierzam tu mówić o tym, jak się ksiądz Wałach prowadzi, to może nie ma nic do rzeczy. Pamiętajmy, że to kuria narzuca katechetów, więc ani dyrektor szkoły, ani burmistrz nic tu nie mogą zrobić. Możemy napisać protest do kurii z wnioskiem o zmianę katechety w szkole, ale to pewnie nic nie da. Nasze dzieci chodzą do trzecich klas i niebawem pójdą do liceum. Ksiądz Marek już zapowiedział, że wszyscy będą mieli obniżone stopnie z religii. Nic dziwnego, że dzieciaki chcą zrezygnować z chodzenia na religię i zażądać albo nauczania etyki, albo przynajmniej skreślenia religii z ich świadectw… — Przecież jak zrezygnują z religii, to ksiądz nie dopuści ich do bierzmowania – przerwała jedna z matek. — On już powiedział, że się będzie długo zastanawiał kogo dopuścić, a kogo nie – dorzucił ktoś inny.
1 2 Dalej..
« Funny (Published: 15-03-2009 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 6410 |
|