|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Krzyż przed Pałacem i pomijanie sedna sprawy Author of this text: Norbert Paprocki
Gdybym nie wiedział, w jakim
kraju przyszło mi żyć, zupełnie nie rozumiałbym sposobu naświetlania przez media
sprawy krzyża stojącego przed Pałacem Prezydenckim. Nawet TVN, określany przez
radykałów katolickich szatańską, masońską, żydowską (proszę dopowiedzieć sobie
tę litanię) tubą, przedstawia kwestię krzyża, na czele z reporterem Pawłem Płuską, sztampowo, a przy tym zupełnie błędnie, pomijając samo sedno sprawy.
Próba i chęć przeniesienia
krzyża w miejsce kultu nie jest oczywiście walką z krzyżem jako takim- jednak
argument jaki za tym stoi to nie fakt, że gdzie indziej krzyże stoją i mają się
dobrze, oraz że nikt nie ma zamiaru ich usuwać. Ten konkretny krzyż sprzed
Pałacu to dopiero pierwszy krok, który zapowiada zmierzanie ku świeckości
państwa.
Nieważne więc, że
wprowadzono religię do szkół i że ten stan rzeczy nie zmienił się. Dlaczego? Bo
to również niesłuszny stan rzeczy. Niezgodny z neutralnością światopoglądową
Polski zapisaną w konstytucji. Dlaczego nawet TVN nie odważy się nakreślić
oczywistego rdzenia sprawy- że krzyż postawiony przez harcerzy, a raczej chęć jego
przeniesienia, to właściwie pierwszy krok do laicyzacji?
Laicyzacja kojarzy się źle.
Kojarzy się z ateizmem. Ten zaś z komunizmem- skojarzeniami tymi żyją
zacietrzewieni, fanatyczni obrońcy krzyża. Po części skojarzenia te żyją także w przeciętnym Polaku, który komunizm przeżył. Mimo to, skojarzenia te są tylko
skojarzeniami- sam sęk sprawy nie jest zauważany, a jeśli tak, nie jest
rozumiany.
Historia potoczyła się tak, a nie inaczej- chrześcijaństwo miało sporo do powiedzenia i Polacy od wieków są
do niego przywiązani. Nawet jednak, gdyby w historii romansu z katolicyzmem
(przede wszystkim z nim) dominowały wielkie chwile chwały naszego kraju- i nawet, gdybyśmy mogli powiedzieć, że sukcesy te zawdzięczamy w głównej mierze
Kościołowi, i to nie pojedynczym bohaterom, ale najwyższym hierarchom, zawsze
skłonnym do pomocy i służącym słowem bożym nie pozostawiającym wątpliwości, że
jest słowem genialnym- nawet wtedy nie byłby to argument, by w wolnej Polsce,
jako państwie świeckim, krzyże postawione w miejscach publicznych spokojnie
akceptować.
Nie. Polska- jako kraj
świecki, neutralny światopoglądowo, nie narzucający nikomu wyznania, kraj wolny-
powinien być pozbawiony wszelkich symboli ideologicznych czy religijnych w sferze publicznej.
To przecież tak proste-
miejsce krzyża to świątynie i domy wierzących.
Może i ich samochody. Ich
szyje. Zdawałoby się, że tak nakazuje zwykła przyzwoitość.
To, owszem, nakierowanie
myślenia na inne tory. Przecież dokładnie o to samo chodzi z krzyżami w klasach
szkół, gdzie uczęszczają, lub mogą uczęszczać, nie tylko katolicy. W samej
istocie jest to swoiste zaznaczenie terenu- danie do świadomości, że „nas,
katolików jest więcej i to my jesteśmy prawdziwymi Polakami, tylko katolicyzm
jest słuszny". To prawo dżungli. Wyrażające się także w znanym wierszyku
„tylko pod krzyżem, tylko
pod tym znakiem"...
Walka o stosowne miejsce dla
krzyża jest walką słuszną. Nie jest to natomiast walka z krzyżem samym w sobie.
Oczywiście. Nie da też nic ciągłe międlenie, że krzyż powinien łączyć, nie zaś
dzielić. Krzyż dzieli, ponieważ różnimy się i nikt nie chce być traktowany jako
obywatel drugiej kategorii.
Dzieli natomiast mocniej
(niepotrzebnie), gdy widnieje tam, gdzie uczęszczają ludzie o przeróżnych
poglądach. Nikt w mniejszości światopoglądowej czy religijnej, nie chce żyć pod
symboliczną, czy jakąkolwiek inną presją.
Tak samo, jak każdy myślący
człowiek, który, powiedzmy, odrzucił katolicyzm dzięki przemyśleniom i obserwacjom, powinien mieć możliwość, by wyrazić swobodnie swoje zdanie. Krzyż
tego nie zabrania, ale psychologicznie oddziałuje bardzo mocno. Równie mocne są
argumenty ludzi, których katolicyzm absolutnie nie przekonuje. Mocne
zastrzeżenia można mieć do mocy łączenia przez krzyż. Krzyż łączy chrześcijan,
których zbawienie jest o wiele bardziej pewne, niż zbawienie innowierców. Z jednej strony Jezus zginął podobno za całą ludzkość (choć i to zniesmacza mnie
bardzo, ponieważ promuje cierpienie jako konieczny i jedyny sposób wyproszenia
danych łask, nawet, jeśli trzeba je wyprosić u rzekomo wszechmocnego boga), ale z drugiej strony Jezus groził piekłem wszystkim, którzy nie uznają
go jako boga, czy syna bożego.
Nie mam zamiaru wpatrywać
się w symbol cierpiętnictwa w miejscu, gdzie pojawiam się w konkretnym celu, nie
zaś w celu modłów; nie mam zamiaru czuć się kimś gorszym, ponieważ nie podzielam
wiary w krwawego zbawiciela, chętnego wrzucić mnie do ognia piekielnego,
ponieważ nie przekonały mnie jego idealistyczne przekazy, nierealne podejście do
majątku, podejrzane sztuczki zwane cudami, czy wskazówka, by po pożądliwym
spojrzeniu na kobietę wydłubać sobie oko. A najlepiej oboje oczu.
Krzyż łączy chrześcijan.
Kiedyś krzyż „nawracał" na chrześcijan, w zestawie z ogniem i mieczem. Większość
Polaków to formalnie katolicy, lecz w pewnym sensie obojętność religijna
większości z nich jest nawet bardziej korzystna dla pluralizmu. Ktoś powinien
wreszcie wyjść z inicjatywą, by zacząć poważną, kulturalną debatę na temat
świeckości państwa. Dziś krzyż dzieli również chrześcijan- i paradoksalnie, ci
fanatycy spod krzyża są najbardziej szczerzy i konsekwentni. To prawdziwi
chrześcijanie. Innym odmawiają chrześcijaństwa, choćby zwolennik przeniesienia
krzyża był ochrzczony.
Chrześcijaństwo zawsze
dążyło do władzy, wysługując się również polityką. Katolicyzm ma w tym zakresie
ogromne osiągnięcia. Dziś pewnym hierarchom Kościoła w Polsce wstyd jest bronić
swołoczy, lecz w istocie nie mają interesu w tym, by eliminować znak
zaznaczający ich teren.
Stąd właśnie ten brak
konkretnego zaangażowania i zwlekanie z wypowiedzią.
Ci, którzy chcą krzyży w sferze publicznej, mają równie marne i wątłe argumenty za swoim stanowiskiem,
jak wszyscy, którzy sprzeciwiają się metodzie in vitro, czy antykoncepcji.
Wszystko to jest przejawem „myślenia" w sposób chrześcijański. Może zabrzmi to
nieco filozoficznie, ale życie… tworzy pewną całość. Polityka to również sfera
życia. Jeśli Kościół sprzeciwia się badaniom nad komórkami macierzystymi, a legalizacja ich zależy od polityków- jak można wymagać od Kościoła, by na ten
temat nie wypowiadał się? Moim zdaniem Kościół powinien wręcz wypowiadać się w każdej sprawie, ponieważ, czy się z tym zgodzimy, czy nie, twierdzi on, że
niesie naukę Jezusa, która jest jedynie słuszna. Pod kątem tzw. wartości
chrześcijańskich. Niech nawołuje owieczki z ambon, by oprotestowywać wszystko,
co leży w gestii polityki, a czego jako Kościół zabrania! Niech przy tym nie
owija w bawełnę i nie wykręca się, ale szczerze prezentuje swoje zdanie.
Dlaczego? Ponieważ ludzie w wolnej Polsce i tak mają prawo wyboru. Mają prawo do samodzielnego myślenia.
Politycy natomiast, bez względu na to, co wygadują hierarchowie Kościoła,
powinni brać pod uwagę neutralność światopoglądową państwa. W którym głos
powinien mieć tak samo biskup, jak i humanistyczny etyk. Dlaczego właśnie takich
głosów niemal w ogóle nie słyszę w mediach?
Dlaczego tak mało jest
debat, na które zapraszane są naprawdę dwie strony sporu, a nie strony różniące
się co do szczegółów i marginalizujące sedno dyskusji? Wokół tylko marne,
ostentacyjne frazesy, które potrafią co bardziej nierozgarniętych widzów jedynie
zdezorientować.
Najmniej obchodzą mnie w tym
momencie intencje Bronisława Komorowskiego. Jego decyzja o przeniesieniu krzyża
to w gruncie rzeczy decyzja słuszna, i jakże oczywista. Próba jej realizacji
pozostawia oczywiście wiele do życzenia, ale w końcu czego można wymagać od,
mimo wszystko, zdeklarowanego katolika. To i tak dobrze, że człowiek mówiący o sobie „katolik" postanowił w duchu świeckości znaleźć odpowiednie miejsce dla
symbolu religijnego, który zresztą uważa za „swój". Szczerze przyznam, że nie
był on moim kandydatem, lecz w tym przypadku, w ostatecznym rozrachunku, należy
mu się pochwała.
W końcu nawet kwestia, czy
postawić pomnik, czy nie, jest kwestią dyskusyjną. Obrońcy krzyża nie godzą się
na płytę upamiętniającą 96 ofiar tragedii- domagają się monumentalnego pomnika
właśnie. Nie potrafią zrozumieć, że ich wygórowane oczekiwania są objawem
zbytniej pewności siebie, gdyż nie da się wykluczyć, że przyczyną katastrofy
były pewne zaniedbania ze strony Polski- i wtedy pomnik byłby pomnikiem
wystawionym ludzkiemu brakowi rozsądku. Rzecz jasna to jedna z hipotez, ale
zanim nie mamy pewnych wniosków, powinno się zaczekać z wystawianiem pomników na
chwałę. To także drażliwy temat, w mediach unikany jak tylko się da. Lekceważą
go zarówno dziennikarze, jak i większość polityków. Palikot, choć ostry w swoich
wypowiedziach, jako chyba jedyny podjął się wypowiedzenia pewnych niepopularnych
opinii.
Nie ulega wątpliwości, że
krzyż przed Pałacem Prezydenckim ma również drugie dno- i oba są równie
drażliwe. Po pierwsze, nie można pozwalać na stawianie symboli religijnych w miejscach publicznych, po drugie- nie wolno wysłuchiwać z uwagą rozwścieczonych,
paranoicznych ignorantów i fanatyków i traktować ich jako „głos społeczeństwa",
godząc się na ich postulaty odnośnie uczczenia ofiar tragedii w taki sposób,
jakby było już pewnym, że była to śmierć męczeńska, najlepiej, spowodowana przez
Rosjan i rząd PO. Czy to nie chore?
Sądzę, że gdyby zrobić
sondę, większość Polaków byłaby za przeniesieniem krzyża do Kościoła św. Anny.
Co rzecz jasna nie byłoby i tak rozstrzygającym argumentem w tej sprawie.
Wystarczy sam fakt, iż Polska to kraj (w teorii wymagającej praktyki) świecki.
Demokratycznie wybieramy polityków, by wszystkim obywatelom żyło się lepiej i na
poziomie. Żadna natomiast część ludu, czy dominująca, czy będąca w mniejszości,
nie powinna wymagać od swoich kandydatów, by ci forsowali tylko ich szczegółowe
postulaty, kosztem innej części społeczeństwa.
« (Published: 03-08-2010 Last change: 04-08-2010)
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 7431 |
|