|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Various topics »
Bóg ognia przychodzi po ogień Author of this text: Maria Szulska-Stęplowska
Wiek, w rozumieniu ilości przeżytych lat, to dla jednych chluba a dla innych
udręka. Młodość kojarzy nam się z szaleństwem, emocjami i irracjonalnością.
Starość natomiast jest owej młodości rozrachunkiem i kojarzyć nam się będzie
głównie z mądrością. Prawda to niepodważalna, ale...
czy słyszeli państwo powiedzenie „stary a głupi"? Wszak ludowym go nazwać
nie można ale ogólnie znanym i owszem. Znakiem tego nie każda starość bywa
mądrością.
Do mądrości się nie dorasta
Ludzie mają w swej naturze brzydką cechę szastania słowami oraz wrodzone
lenistwo umysłowe. Proszę wybaczyć mi tak ostre słowa ale czasami wymaga tego
sytuacja. Nasze lenistwo jest spuścizną wczesnego dzieciństwa, w którym to
nastawieni byliśmy tylko na konsumpcję. Nauczyliśmy się, że krzyk wywołuje pewną
reakcję ze strony otoczenia. W wyniku krzyku skupiamy na sobie uwagę i manipulujemy otoczeniem. Umyślnie używam tu słowa krzyk a nie płacz. Zauważmy,
że niemowlę aby przywołać do siebie matkę, krzyczy a nie płacze, choć krzyk ów
często z płaczem jest mylony. Ten krzyk zamieniony zostanie, w późniejszym
wieku, na słowa, hasła i slogany, których używać będziemy do ciągłej manipulacji
otoczeniem. Zapominamy, że nie jesteśmy już niemowlakami i że warto by za
słowami podążały nasze czyny. Nie wystarczy stwierdzić: „jestem mądrzejszy bo
jestem starszy". Ową mądrość należy światu pokazać. Ową mądrość należy wyłuskać z historii własnego życia. Owa mądrość w końcu, musi być refleksją nad całością
życia, a nie wypadkową jakiejś jego części. Do tego jednak potrzeba zdrowej dozy
samokrytyki i zgody na ewentualną zmianę samego siebie. Ludzie jednak bardzo
boją się zmian, gdyż owe wymagają przyznania się do błędu a tego boimy się
najbardziej. Wolimy powiedzieć: „jestem mądrzejszy", niż po prostu stwierdzić:
„myliłem się". Nie dla każdego to brzmi miło.
Czy jednak można być „mądrzejszym"?
„Słuchaj starszego brata, jest mądrzejszy", „rób co mówi ojciec, jest starszy",
takie i inne stwierdzenia są nam aplikowane od dzieciństwa. Żyjemy jednocześnie w dwóch światach. Jako ci mądrzejsi starsi oraz jako ci głupsi młodsi. Zawsze
bowiem znajdzie się ktoś młodszy, oraz ktoś starszy od nas. Istna wariacja
słowna, prawda? Trudno się później dziwić, że żyjemy w społeczeństwie masek.
Najbardziej tragiczne jest jednak to, że owe maski traktujemy jako nasze
prawdziwe oblicza. Zmieniamy je w zależności od sytuacji. Jesteśmy mądrzejsi
wobec wszystkich od nas młodszych, np. dzieci, i głupsi wobec wszystkich od nas
starszych, np. rodziców. W rezultacie wychodzi na to, że jesteśmy głupi-mądrzy
czyli schizofreniczni? Ktoś mógłby mi zarzucić, że nie dopuszczam możliwości
gradacji doświadczanej mądrości. Czy jednak można być „trochę mądrym" a później
„bardziej mądrym"? Słowo mądrość zawiera w sobie pewną skończoność, pełnię.
Można by ją porównać do bycia w ciąży. Albo się jest w ciąży, albo nie. Nie
można być przecież trochę w ciąży, prawda?
Moja znajoma stwierdziła: jestem dumna ze swojego wieku, w tym wieku jest się
najmądrzejszym. Cóż, wypada mi tylko współczuć głupoty. Jak na ironię, zresztą.
Kiedy bowiem jesteśmy najmądrzejsi? Chyba tylko wtedy, kiedy owej mądrości nie
jesteśmy świadomi. Nie czujemy się wtedy ani mądrzy, ani głupi. Po prostu
jesteśmy. Tu nasuwa mi się skojarzenie z kategorią Piękna. Piękny człowiek to
ten, który nie jest świadomy swojego piękna. Paradoksalne bowiem, piękno
uświadomione owym pięknem być przestaje. Wyobraźmy sobie piękną kobietę. Jej
natura, powab zachwyca wszystkich dookoła. Ona sama jednak nie jest świadoma
atrybutu jaki posiada, przez co owo piękno w niej, nie jest jej udziałem lecz
jest nią samą. Wyobraźmy sobie teraz, że owa kobieta zauważa ową piękność.
Automatycznie zaczyna ową posiadaną cechę, świadomie kontrolować, przez co owa
piękność, pięknością być przestaje. Piękność staje się sztucznością. Czemu tak
się dzieje? W momencie zauważenia w sobie owego atrybutu, traci on na mocy.
Dostrzeżenie czegoś włącza w człowieku mechanizm wartościowania, podziału na
większe i mniejsze, lepsze i gorsze, dobre i złe. W rzeczywistości dualizm ów
nie istnieje, gdyż jak to już wcześniej napisałam, oba działają jednocześnie -
głupi-mądry. Czyżby więc świadomość nie była czymś dobrym? Świadomość jest czymś
dobrym, jednakże powyższy przykład nie jest jeszcze świadomością, lecz jedynie
włączeniem w sobie mechanizmu zwanego pożądaniem posiadania.
Czyżby więc dążenie do mądrości było czymś zgubnym i nieosiągalnym, gdyż
zdobycie owej wiązałoby się automatycznie z jej stratą? Tak, gdyż dążenie ma na
celu posiadanie a mądrości posiadać nie sposób. Możemy stać się mądrością,
możemy stać się pięknem ale nigdy, przenigdy owych posiadać nie będziemy.
Hinduistyczne etapy
Hinduizm, jako chyba nieliczny z systemów dzieli życie człowieka na etapy:
dziecka, wojownika/wojowniczki, matki/ojca, mędrca/mędrczyni, przypisując im
nawet konkretną ilość czasu, po dwadzieścia lat na każdy. Okres dwudziestoletni
jest okresem umownym i nie gwarantuje nic. Większość zresztą ludzi zatrzymuje
się na etapie drugim i w nim umiera. Jak na ironię, w pełnym przeświadczeniu o posiadanej mądrości. Okres wojownika to okres przysłowiowego walczenia o miejsce w świecie, to okres forsowania swojego „ja", swojej wolności, swojej prawdy i całej swojej osoby. To tak jakbyśmy chcieli całym swoim jestestwem wypełnić
przestrzeń wokół nas. Hinduizm daje nam na to dwadzieścia lat, a my? Ile sobie
na to dajemy czasu? Jeżeli stanie się to celem samym w sobie, nie będzie szans
na przejście do następnego etapu a do etapu mędrca nie sposób przejść „na
skróty". Człowiek współczesny jednak, „na skróty" by wolał. Pamiętajmy tylko, że
wybierając skróty będziemy szli dwa razy dłużej.
„Bóg ognia przychodzi po ogień" czyli świadomość świadomości
Po etapie wojownika czeka nas etap dawania siebie światu, czyli etap ojca/matki.
Myliłby się ten, kto sądziłby, że jest to czas macierzyństwa czy ojcostwa
rozumianego jako urodzenie i wychowanie dzieci. Jest to macierzyństwo i jest to
ojcostwo, ale nie dla naszych prywatnych dzieci lecz dla świata, ludzkości w ogóle. Nie trzeba być rodzicem by owy etap przejść. Niestety, niewielu w ten
etap wchodzi, że o przejściu go w całości nie wspomnę. Etap ten wymaga od
petenta rzekłabym zatracenia się, unicestwienia swojego egoistycznego,
niemowlęcego „ja", a więc potrzeby posiadania, tworzącej w naszych głowach
dualizm.
Zrezygnowanie z potrzeby posiadania jest jednoznaczne z osiągnięciem świadomości
świadomej samej siebie. Tak więc to nie ja pragnę posiadać mądrość, czy piękno
lecz staje się świadoma, że nią jestem. Staje się wolna od gradacji: większy,
mądrzejszy czy piękniejszy. Nie bez kozery jedno z przysłów hinduskich brzmi:
„Ping-Ting, Bóg ognia przychodzi po ogień" [ 1 ]. Bóg ognia, czyli jego stwórca, w nieświadomości swojej przychodzi z prośbą po ogień i staje się automatycznie
świadomy swej boskości. Nie rodzi się ze świadomością, on sobie tę świadomość
musi uświadomić. Bóg, który pochyla się i prosi, odrzuca zadufanie i egoizm,
niejako zatraca samego siebie. W takim oto ujęciu pojmować należy
macierzyństwo/ojcostwo jako etap rozwoju samoświadomości.
Paradoksalnie w osiąganiu mądrości najbardziej przeszkadza nam chęć jej
posiadania.
Pokora nie jest naszą najsilniejszą cechą, że o cierpliwości nie wspomnę. Jako
rodzice żyjemy w ciągłym przeświadczeniu bycia lepszymi od naszych dzieci. My
mamy doświadczenie, my mamy rację, z nas należy brać przykład, bo… jesteśmy
starsi. Z góry stawiamy nasze potomstwo na przegranej pozycji. Nigdy bowiem, nie
dorówna nam wiekiem. Czujemy potrzebę bycia lepszymi, gdyż nasze wewnętrzne,
nienasycone „ja" nie daje nam spokoju. Niegdyś to my byliśmy dziećmi, teraz,
jako rodzice możemy odreagować stawiając siebie w końcu na wymarzonej pozycji,
pozycji lepszego.
Być jak Ping-Ting
Podobno człowiekowi dane jest „tyle mądrości, aby mógł zrozumieć samego
siebie" [ 2 ]. Być może dlatego „oświeceni, nie mówią"
[ 3 ]. Dojście do mądrości to
proces, który według tradycji hinduistycznej nie trwa jedno życie. Trzeba
tysiące razy umrzeć jako młodzieniec lub wojownik, by nauczyć się pokory i cierpliwości. Do etapu mędrca nie dochodzi się szybko, nie dochodzi się też na
skróty. Nie gwarantuje jej ilość przeżytych lat, lecz raczej dojrzałość duszy.
Dusza natomiast dojrzewa powoli i w swoim czasie. Każda jednak w końcu dojrzeje,
by stać się „boska" i na tym polega owa, również „boska" logika gwarantująca
równość. Dochodząc do mądrości osiągasz głębię, a ta jest jedynie atrybutem
duszy, która w przeciwieństwie do tego, co fizyczne, rozciąga się w nieskończoność. Jak twierdził Heraklit, nie byłoby sensu mówić o głębi
jakiegokolwiek z organów czy funkcji fizycznych. Jaki bowiem sens miałaby
głęboka ręka czy ucho? Świat fizyczny i duchowy to dwie różne perspektywy,
nawzajem się wykluczające, tak więc samo ocenianie „po ludzku" mądrości nie ma
jakiegokolwiek sensu.
Footnotes: [ 1 ] A. de Mello, Modlitwa żaby [ 2 ] M. Żelazny, Podpatrzyć niebo [ 3 ] A. de Mello, Przebudzenie « (Published: 26-12-2010 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 777 |
|