|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Society »
Bezwyznaniowość w Wielkiej Brytanii – trzy elementy pewnej układanki Author of this text: Tom Rees
Translation: Caden O. Reless
W Wielkiej Brytanii, podobnie jak w wielu innych krajach zachodnich, od pewnego
czasu mamy do czynienia ze spadkiem ogólnej liczby osób wyznających jakąkolwiek
religię. Jednakże w przebiegu tych przemian występują zagadkowe anomalie. Trzy
elementy tej łamigłówki stały się ostatnio przedmiotem zainteresowania Davida
Voasa, demografa z Instytutu Badań Społecznych i Ekonomicznych na Uniwersytecie
Essex. Każdy ze wspomnianych elementów jest zupełnie innej i dość dziwacznej
natury, ale wzięte wszystkie razem rzucają nieco światła na fascynujący obraz
trendów i zależności charakterystycznych dla osób niewierzących w Zjednoczonym
Królestwie.
Po pierwsze, dlaczego już jako niemowlaki dziewczynki są religijne częściej niż
chłopcy? Jeżeli to pytanie od samego początku wyda się komuś niedorzeczne, to
trzeba zwrócić uwagę, że system ewidencji ludności w Wielkiej Brytanii po prostu
żąda od rodziców określenia przynależności wyznaniowej swoich dzieci. Efektem
jest występowanie niewielkiej różnicy między płciami — w porównaniu z chłopcami
jedna lub dwie dziewczynki na sto zostają dodatkowo odnotowane w systemie jako
„chrześcijanki".
Jak odkrył David Voas, dzieje się tak, ponieważ ojcowie są osobami religijnymi
istotnie rzadziej niż matki, a przynależność wyznaniowa dziecka zgodna jest
zazwyczaj z przynależnością wyznaniową rodzica tej samej płci. W ten oto sposób
przepaść między płciami jest największa w rodzinach, w których matki są
religijne, a ojcowie nie.
Jeśli chodzi o kolejny element naszej łamigłówki, to warto przyjrzeć się nieco
bliżej wykresowi. Przedstawia on zmiany w przynależności wyznaniowej, jakie
nastąpiły w grupie osób z wyższym wykształceniem i bez wyższego wykształcenia w okresie od 1915 roku.
Wskaźniki przynależności wyznaniowej spadają w obu wspomnianych grupach, ale
odnotowywany spadek jest bardziej dynamiczny w grupie osób bez wyższego
wykształcenia. W rezultacie, choć osoby z niższym wykształceniem były na
początku dwudziestego wieku bardziej religijne niż osoby z wyższym
wykształceniem, to obecnie są w rzeczywistości mniej religijne.
Być może dzieje się tak, ponieważ osoby z wyższym wykształceniem są z reguły
głębiej przywiązane do swoich przekonań — niezależnie od tego, czy mają
one charakter religijny czy nie. Osoby bez wyższego wykształcenia mają częściej
mniej zdecydowane poglądy — są wprawdzie religijne, ale też nie nazbyt gorliwe w swej wierze. Mimo to zarówno osoby, które są wierzące jedynie formalnie, jak i osoby głęboko religijne zadeklarują w systemie ewidencji ludności, że są
chrześcijanami. Jednakże w miarę jak społeczeństwo jako całość staje się mniej
religijne, ci którzy byli kiedyś jedynie formalnymi wyznawcami religii stają się
obecnie zupełnie niereligijni, a ci którzy byli kiedyś głęboko religijni (wielu z nich ma obecnie wyższe wykształcenie) stają się obecnie osobami jedynie
formalnie religijnymi — choć ciągle podają się za chrześcijan.
Innymi słowy, mamy do czynienia z kolejnym artefaktem, wynikłym ze zgrubnych
metod pomiaru religii, jakie są stosowane w systemie ewidencjonowania ludności w Wielkiej Brytanii. Ponieważ uwzględniają one bardzo szeroko pojętą przynależność
religijną, umykają im wszelkie subtelności.
Ostatnia zagadka dotyczy swoistej „pstrości" przynależności religijnej w Wielkiej Brytanii. Jeśli przyjrzymy się sprawie dostatecznie blisko (to jest na
poziomie poszczególnych jednostek samorządu lokalnego), stwierdzimy, że odsetek
ludzi nieidentyfikujących się z żadną religią waha się od 1,9% aż do najbardziej
bezbożnych 42.4% (epicentrum bezbożności mieści się
gdzieś w Brighton, całkiem niedaleko od miejsca gdzie mieszkam).
Voas ustalił, że wspomniane zróżnicowanie można tylko częściowo wytłumaczyć
działaniem takich czynników, jak średnia wieku czy status zawodowy.
Dodatkowym ważnym czynnikiem pozostaje liczba wyznawców
religii w sąsiadujących okręgach.
Wydaje się więc, że zarówno wyznawcy religii, jak i niewierzący wykazują
tendencję do tworzenia skupisk, ale trudno powiedzieć, co jest tego przyczyną.
Voas podejrzewa, że dużą rolę odgrywają tu czynniki związane z historią danej
społeczności i lokalne uwarunkowania gospodarcze.
Oprócz tego, niektóre obszary charakteryzują się silną kulturą lokalną.
Brighton, na przykład, od dawna pozostaje azylem dla tych, którzy pragną uciec
przed obyczajowym gorsetem londyńskich salonów. W rezultacie miejsce to wprost
kipi od kontrkulturowej cyganerii artystycznej wszelkiej maści! (Co dotyczy
również i mnie ...)
Referencje dokumentu: Voas, D., & McAndrew, S. (2012). Three Puzzles of
Non-religion in Britain Journal of Contemporary Religion, 27 (1), 29-48 DOI:
10.1080/13537903.2012.642725
Źródło:
Three puzzles of non-religion in Britain
« (Published: 09-03-2012 )
Tom Rees Doktor biotechnologii. Zawodowo zajmuje się pisaniem o medycynie, mieszka i pracuje na południu Anglii. Publikował na łamach „Journal of Religion and Society”, „Free Iquiry” i „New Humanist”. Prowadzi również bloga „Epiphenom – the Science of Religion and Non-Belief”, na którym zamieszcza krótkie teksty z psychologii i socjologii religii. Number of texts in service: 11 Show other texts of this author Latest author's article: Zaufaj liczbie | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 7834 |
|