« Demokracja bezpośrednia – wyolbrzymione obawy, rozdęte nadzieje Author of this text: Mirosław Woroniecki
Bezpośrednie angażowanie społeczeństwa w ustalanie i przeprowadzanie
procesów decyzyjnych odnoszących się
do istotnych spraw państwowych, a także spraw z jakiegoś powodu ważnych dla
dużych grup społecznych
domagających się ich uregulowania w skali państwa nie cieszy się szczególną
popularnością na najwyższych
szczeblach polityki.
Politycy różnych opcji, w większości państw
europejskich wchodzących w skład Unii
Europejskiej, nie mówiąc już o innych krajach, ochoczo przekonują obywateli,
że demokracja przedstawicielska i demokracja bezpośrednia to dwie różne rzeczy. W Polsce politycy wywodzący
się tak z demokratycznej opozycji jak i postkomuniści zwracają uwagę na liczne zagrożenia,
niebezpieczeństwa czy wręcz nieszczęścia
jakie wynikać mogą z wprowadzenia, czy nawet poszerzenia zakresu form
demokracji bezpośredniej powołując się
na doświadczenia historyczne i bynajmniej nie z epoki „liberum veto" lecz płynące z okresu powstania
„Solidarności" i sytuacji poprzedzającej wprowadzenie stanu wojennego.
Według
wypowiedzi niektórych z historycznych przywódców ruchu związkowego w owym czasie ( mam tu na myśli
wypowiedzi Celińskiego i Frasyniuka) w końcu 1981 roku doszło do takiej radykalizacji wśród członków i działaczy związku, że wykonanie
woli większości zmierzającej do czynnego przeciwstawienia się władzy
doprowadzić by mogło do narodowej
tragedii — wojny wewnętrznej, ofiar i zniszczenia kraju.
Pogląd taki jest
naturalnie uprawniony, a wsparty
osobistym doświadczeniem nabiera waloru argumentu niemal empirycznego pochodzącego
jednak z odmiennej, bo
niedemokratycznej rzeczywistości, okresu konfrontacji nie tylko z krajowym lecz
międzynarodowym systemem państw
totalitarnych, z czasu walki obiektywnie sprzyjającego radykalizacji szerokich
mas zaangażowanych w działalność związkowo — opozycyjną.
Jednocześnie
pogląd zakładający z góry
destrukcyjny charakter
demokracji bezpośredniej, który de facto sprowadza tę ideę do jej
najbardziej radykalnego przejawu tj. bezwzględnego
wykonywania woli większości wyrażonej w bezpośrednim głosowaniu jest dzisiaj
kompletnie oderwany od rzeczywistości zarówno co do kierunków jej rozwoju
jak i stopniowego wprowadzania przez państwa demokratyczne do ich porządków
prawnych instytucji demokracji bezpośredniej.
Nie uwzględnia się przy tym ani zmienionego
porządku europejskiego, ani dorobku prawa unijnego, ani wynikających z faktu
członkostwa w Unii
Europejskiej standardów i tendencji rozwojowych w społeczeństwach
europejskich. Wszak rolą polityków jest nie tylko
piastowanie godności i mniej lub bardziej udane zarządzanie państwem, lecz
przede wszystkim trafne odczytywanie
tendencji, żądań i nastrojów społecznych, ich ujawnianie i wchodzenie z nimi w interakcję stosownie do
reprezentowanych opcji politycznych. Tymczasem koncentrowanie się jedynie na możliwych
negatywnych wynikach głosowań powszechnych mogących stanowić zagrożenie
cywilizacyjne, hołdowanie przekonaniom o nieobliczalnym
charakterze zachowań większości i ich szkodliwości prowadzące do
konstatacji o konieczności doskonalenia
demokracji przedstawicielskiej, a nie tworzenia iluzji pełnego uczestniczenia
społeczeństwa w sprawowaniu władzy jest anachronizmem politycznym.
Przeciwstawienie demokracji przedstawicielskiej demokracji bezpośredniej w mojej ocenie nie tylko nie odpowiada prawdzie tj. istocie demokracji rozumianej
od czasów Peryklesa i jego
demokracji ateńskiej jako bezpośredni głos obywateli w różnych sprawach
(pomijając oczywiście zakres statusu
obywatela), czy też jako rządy ludu w słynnym adresie gettysburskim
Abrahama Lincolna, ale również przeczy zasadzie bezpośredniego angażowania
społeczeństwa w procesy decyzyjne na szczeblu europejskim.
Stosownie do poglądów Lincolna znajdujących dziś odzwierciedlenie w konstytucjach większości nowoczesnych państw
obywatele muszą mieć możliwość uczestniczenia pośrednio (poprzez wybranych
przedstawicieli) i bezpośrednio poprzez wybory powszechne w istotnych
kwestiach, nie tylko osobowych (wybory przedstawicieli) w rządzeniu państwem.
Jednocześnie demokracja nie jest czymś stałym,
demokracja to proces dynamiczny,
zmienny, to teren konfrontacji czy nawet walki o władzę, wpływy, koncepcje i realizację różnych projektów , a więc z pewnością instytucje demokracji bezpośredniej utrudniają działanie
na polu walki co sprzyja siłom dążącym
do utrzymania demokracji jedynie w formie pośredniej.
„Ponad sześćdziesiąt
lat po przyjęciu Powszechnej
Deklaracji Praw Człowieka 10 grudnia 1948 roku, świat zbliżył się do nieco
do reguł partycypacji zatwierdzonych
przez ten kluczowy dokument. Artykuł 21 Deklaracji stwierdza: "Każdy człowiek
ma prawo do uczestniczenia w rządzeniu swoim krajem bezpośrednio" oraz „ Wola ludu jest podstawą władzy
rządu".
Podczas Światowego
Szczytu ONZ w 2005 roku wszystkie rządy świata zobowiązały się przestrzegać
demokratycznej zasady „pełnego
uczestnictwa obywateli", co sprawiło że Sekretarz Generalny ONZ na początku
roku 2010 wezwał do „demokratyzowania
demokracji". Podczas gdy w połowie lat 80 jedynie niewiele ponad 40%
wszystkich państw świata uznano
za przestrzegające podstawowych wartości demokratycznych, współczynnik ten
wzrósł do 2010 roku do ponad
65%.
Rosnąca liczba państw posiadających procedury uczestnictwa jest jeszcze
bardziej imponująca: dziewięć na
dziesięć państw na świecie ma już przepisy wprowadzające jakąś formę
bezpośredniego wpływu obywateli na
politykę i/lub ich uczestnictwo w procesie legislacyjnym i decyzyjnym.
Wśród
ludzi rośnie świadomość demokratycznego
prawa do prawdziwego zaangażowania: według badania przeprowadzonego w 19 państwach
przez organizację
World Public Opinion 85% ankietowanych wierzy, że „wola ludu" powinna
stanowić podstawę władzy rządu, a 74% uważa, że zasada suwerenności obywateli jest wciąż niewystarczająco
realizowana w praktyce.
Innymi słowy,
zdecydowana większość ludzi na świecie zgadza się, że demokracja bezpośrednia
musi stanowić filar życia
publicznego, ale większość ma również świadomość, że w praktyce wiele
jeszcze do tego brakuje." [ 1 ]
Jak to wynika z przytoczonych wyżej danych stałe powiększanie się
procesów demokratyzacyjnych siłą rzeczy
doprowadzić musi do poszerzenia systemu demokracji przedstawicielskiej o instytucje demokracji bezpośredniej,
który to proces będzie stymulowany w równej mierze przez czynniki wewnątrzpaństwowe
jak powstawanie
coraz liczniejszych organizacji społecznych i politycznych dążących do
poszerzenia uczestnictwa obywateli we władzy
jak i wymuszany przez regulacje zewnętrzne podejmowane przez kraje unijne, tak
jak obecnie ma to
miejsce w wypadku Europejskiej Inicjatywy Obywatelskiej (EIO). Według bowiem
treści art. 8a ust.1 Traktatu Lizbońskiego
zamieszczonego w tytule II — Postanowienia o zasadach demokratycznych podstawą
funkcjonowania
Unii jest demokracja przedstawicielska, w której stosownie do brzmienia ustępu
3 każdy obywatel ma prawo uczestniczyć, a decyzje mają być podejmowane w sposób jak najbardziej otwarty i zbliżony do obywatela. Z mocy art. 8b
ust. 4 „...obywatele Unii w liczbie nie mniejszej niż 1 mln, mający
obywatelstwo znacznej liczby państw członkowskich mogą podjąć inicjatywę zwrócenie się do Komisji Europejskiej o przedłożenie, w ramach jej uprawnień,
odpowiedniego wniosku w sprawach, w odniesieniu do których, zdaniem obywateli
stosowanie Traktatów wymaga aktu prawnego Unii. Procedury i warunki wymagane w celu przedstawienia takiej inicjatywy określane są
zgodnie z art. 21 akapit 1 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej."
Przyjęta
postanowieniami Traktatu Lizbońskiego treść przepisu zmieniła dotychczasowe
postanowienia Traktatu o Unii
Europejskiej i nadała nowy numer
odnośnego artykułu, obecnie jest to art. 11 tego traktatu, a nie Traktatu Lizbońskiego
jak to często jest błędnie podawane w środkach masowego przekazu. Słusznie
zatem autorzy projektu
wprowadzenia EIO zwracają uwagę, że jej wprowadzenie oznacza pojawienie się
jednego z pierwszych narzędzi
„superdemokracji" w historii świata, bo zakorzenionego w pośrednim
systemie decyzyjnym poprzez Parlament UE i Radę oraz tworzącego bezpośrednie połączenie między obywatelami a instytucjami ,ponadto oferującego
pierwszą ponadnarodową drogę partycypacji w stanowieniu prawa.
Niezależnie zatem od przekonań osobistych poszczególnych osób co do
zasadności wprowadzania instytucji demokracji bezpośredniej,
niezależnie od sporów jej zwolenników i wrogów, jest ona obiektywnym procesem
demokratycznym
poszerzającym stopień udziału społeczeństwa we władzy i rzeczowa dyskusja
powinna według mnie
koncentrować się na uzgadnianiu w jakim stopniu, w jakim czasie i w jakim
zakresie wprowadzać instytucje
demokracji bezpośredniej, łącząc wprowadzanie ich z obowiązkiem edukacji
obywatelskiej, bez którego postulowane rozwiązania prawne nie będą funkcjonowały w ogóle, bądź
rezultaty ich wdrożenia będą fatalne. Decyzje w tym przedmiocie nie są łatwe,
gdyż z jednej strony dotyczą podziału władzy (inicjatywa obywatelska,
referendum i odwołanie wybranych przedstawicieli), z drugiej jej
koncentracji (plebiscyt i wybory).
Od
czegoś jednak należałoby zacząć, może od instytucji odwołania wybranego
reprezentanta i stworzenia ram prawnych dla obowiązku głosowania w Sejmie nad
projektami ustaw przedkładanymi w drodze inicjatywy obywatelskiej, co
naturalnie wymagałoby zmian konstytucyjnych.
Jakiekolwiek rozwiązanie pozwalające
na zapoczątkowanie
demokratyzacji demokracji w Polsce i szeroka edukacja obywatelska prowadzona w publicznych środkach masowego przekazu oraz w szkołach np. zamiast lekcji
religii kształciłaby przecież postawy obywatelskie powiększając
kapitał zaufania społecznego którego deficyt w Polsce daje się odczuć również i przy okazji występów publicznych
polskich polityków.
To według mnie jedna z dwóch podstawowych korzyści płynących z wdrażania idei demokracji
bezpośredniej, drugą jest stopniowe zwiększanie wraz z wprowadzaniem nowych
instytucji presji na
polityków aż do odebrania im możliwości decyzyjnych w sprawach poddanych
referendum. Nie będzie to jednak ani złoty
środek na wyeliminowanie pochopnych, błędnych czy nieakceptowanych społecznie
działań władzy, ani też nie
powstaną w wyniku wprowadzenia instytucji demokracji bezpośredniej zagrożenia w postaci np. uchylenia obowiązku
podatkowego, gdyż tego rodzaju decyzji nie poddaje się pod rozstrzygnięcia
powszechne, a przynajmniej
nie w bliżej określonej przyszłości.
Footnotes: [ 1 ] Bruno Kaufmann Podręcznik europejskiej inicjatywy
obywatelskiej str.
23 Wyd. Green European Foundation, Belgia 2010 r. « (Published: 23-03-2012 )
Mirosław WoronieckiAdwokat, specjalista prawa gospodarczego, cywilnego i prawa karnego gospodarczego, historyk doktryn politycznych i prawnych, doradca organizacji pozarządowych. Przewodniczący Rady Stowarzyszenia Dom Wszystkich Polska Number of texts in service: 52 Show other texts of this author Newest author's article: Dwie lewice | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 7880 |