|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
»
Stan wojenny w sądzie. Osądzanie historii Author of this text: Janina Łagoda
Wyrok niepowtarzalny, trudny do zrozumienia, zdaje się, że także dla wielu
znawców prawa, w tym sędziów, adwokatów i zapewne co światlejszych prokuratorów
etc. Podziwiać należy determinację sędzi, która podjęła się wyrokowania o fragmencie naszej najnowszej historii, już o prokuratorze IPN nie wspominając.
On był zresztą intelektualnym
zaczynem procesu: sformułował akt oskarżenia i skierował go do sądu. Sąd nie
miał wyboru i musiał do niego się ustosunkować.
Efektem przemyśleń niezawisłego było
nie oddalenie sprawy, czy jej umorzenie, albo wybranie jeszcze innej drogi,
uwalniającej sąd od beznadziejnego procedowania, lecz rozpoczęcie procesu. I zapewnie nie chodziło tutaj o istotę zarządzenia stanu wojennego, ale o wytypowanie, bo taki rysuje się obraz, określonych osób, które można byłoby
obwinić za całe zło PRL. Tak też się stało. Sięgnięto po najprostsze rozwiązanie i zarzuty postawiono tym nielicznym wybranym, którzy, jak najbardziej legalnie i jawnie, kierowali ludowym państwem w jego ostatnim rozdaniu, a więc tym, którzy
starali się ratować Rzeczpospolitą przed całkowitą anarchią. W ocenie
prokuratora i sędzi okazało się, że ci roztropni mężowie, to zwyczajna
zorganizowana mafijna grupa przestępcza o charakterze zbrojnym, a więc ich
postępki wypełniają znamiona czynu ściganego z jednego z artykułów kodeksu
karnego.
[ 1 ] Z mocy tego przepisu dotąd byli tropieni wyłącznie kryminaliści pierwszej wody, a nigdy głowa państwa polskiego czy ministrowie rządu za sam fakt sprawowania
władzy. Ten zarzut stał się jednak fundamentem aktu oskarżenia i łamie
dotychczasowe reguły. Trudno zgłębić tajniki umysłu naczelnika krakowskiego
pionu śledczego IPN, prokuratora Piotra Piątka, jak i sędzi warszawskiego Sądu
Okręgowego, Ewy Jethon. Nieco rozjaśnia tę ciemność ustne uzasadnienie wyroku.
Otóż sędzia doznała olśnienia i wydaliła z siebie to, że jakkolwiek dotąd w orzecznictwie spotykano się z grupami
przestępczymi o charakterze mafijnym, popełniającym pospolite przestępstwa
kryminalne, to kodeks karny przewiduje sankcje dla każdego nielegalnego związku
przestępczego niezależnie od tego czy jest się
zwykłym obywatelem, czy
wysokim funkcjonariuszem państwa. Z tym zarzutem można od biedy się zgodzić, gdyby chodziło o popełnienie przez
oskarżonych czynów kryminalnych. Poetyka
sformułowanych zarzutów jest jednak inna. Zabrakło też wyjaśnienia kto jest tym
zwykłym obywatelem, kto jest
wysokim funkcjonariuszem państwa, kto
tworzył ową tajną grupę mafijną i co to oznaczało na
gruncie ówczesnego systemu prawno — politycznego, obowiązującego w Polsce. Nie zwrócono też uwagi na to, że również i w tamtych czasach -
dzisiaj tak swobodnie potępianych — obsadzanie wielu stanowisk było warunkowane
wygraniem wyborów powszechnych, a więc ważył o tym głos ludu, na pewno także i tego przywiązanego do Solidarności.
Niejasności jest tak wiele, że dla solidnego niezawisłego sędziego nie jest
możliwe wydanie wyroku skazującego bez wyjaśnienia tych wszystkich wątpliwości.
Starczy przytoczyć chociażby fakt, iż w samym przygotowywaniu do wprowadzenia
stanu wojennego uczestniczyła armia funkcjonariuszy aparatu państwa, tak na
szczeblu centralnym, jak i w terenie. Byli wśród nich owi wyżsi i niżsi funkcjonariusze
publiczni, także partyjni mniej lub bardziej zorientowani w ostatecznych celach
realizowanych przedsięwzięć.
W tym rozbuchanym zawistnym zapale — mimo wszystko — mistrzem został prokurator
IPN, sporządzając akt oskarżenia. Konstrukcja tego dokumentu — jak wspomniano -
jest prosta, bo formalnie rzecz biorąc wszyscy, którzy wówczas administrowali
określonym segmentem państwa, nie wspominając o rozbudowanym aparacie partyjnym,
uczestniczyli w zorganizowanej przestępczej grupie. Zaznaczyć jednak należy, że
ta grupa osób nie miała wpisane w zakresy swoich obowiązków służbowych
popełnianie przestępstw mafijnych, ani nikt ich do takich czynów nie nakłaniał.
Takiego zapisu nie miały też nawet osoby kierujące resortami zwanymi siłowymi.
Wprawdzie dysponowały bronią i innymi tzw. środkami przymusu bezpośredniego,
jednak to oprzyrządowanie nie nadaje jej charakteru zbrojnego.
[ 2 ] Przeznaczenie tych instrumentów było zupełnie inne: służyło do obrony państwa i ochrony obywateli przed ewentualnymi zagrożeniami, a więc tak, jak prezentuje
się organizacja każdego racjonalnie zorganizowanego państwa, a takim była
wówczas PRL.
Jest wojsko, jest policja, są i inne uzbrojone służby mundurowe, którymi ktoś
zarządza w imieniu legalnego państwa, ale czy w tych przypadkach można mówić, że
te osoby należą do zbrojnej zorganizowanej tajnej grupy przestępczej, nawet,
jeśli posiadali legalnie nabytą broń prywatną? Logika nie pozwala na twierdzącą
odpowiedź.
Prokurator IPN był innego zdania, a w sukurs przyszła mu sędzia, aprobując akt
oskarżenia. Oboje nie zwrócili też uwagi chociażby na to, że tzw. stan wojenny,
stan wyjątkowy stanowią jedną z form zarządzania państwem przez legalne władze i to bez względu na ewentualne formalne uchybienia (np. trwa sesja sejmu, czy też
nie itp.). W tej sprawie już zresztą wyrokował Trybunał Konstytucyjny w 2011
roku. Nie może to być powodem do czynienia kryminalistami rządzących, a wspólnie z nimi zastępów ich podwładnych. Te osoby, jeśli będą wykonywać swoje zadania
służbowe niezgodnie z obowiązującym porządkiem prawnym,
mogą stanąć przed trybunałem stanu lub innym organem rozstrzygającym o ewentualnej ich odpowiedzialności konstytucyjnej, a nie przed zwyczajnym sądem
karnym.
Z aktu oskarżenia i wyroku dowiadujemy się, że legalnym wówczas państwem, jakie
by ono nie było, rządziła grupa przestępcza o charakterze zbrojnym. Z drugiej
strony w tym kraju funkcjonowało społeczeństwo, które wzięło na swoje barki
powojenną obudowę, a później rozbudowę kraju. Państwo to, mimo że administrowane
było przez nielegalną sitwę, z czego chyba nie zdawano
sobie wówczas sprawy,utrzymywało
całkiem poprawne stosunki dyplomatyczne ze światem, funkcjonowały szkoły
wszystkich stopni, które zaliczyło wielu, także i tych, którzy dzisiaj sprawują
władzę ustawodawczą, wykonawczą, sądowniczą itp. Są to sprawy dla wszystkich
oczywiste, ale nie dla prokuratora IPN Piotra Piątka i sędzi Ewy Jethon. Być może spełniły się ich marzenia, może odnieśli sukces,
na co wskazywał krakowski przełożony prokuratora IPN, ale jak to się ma do
poprawności w stosowaniu prawa? Z odpowiedzią na to pytanie jest kłopot.
Patrząc na sprawę bardziej ironicznie dostrzegamy, że ta tajna zbrojna grupa w jakimś momencie weszła w porozumienie z opozycją, a więc z tymi, których rzekomo
napiętnowała i nie chciała dopuścić do rządzenia, poprosiła stolarza o wykonanie
okrągłego stołu, przy którym trochę
wspólnie porozmawiali, i ta zorganizowana zbrojna, mafijna, niebezpieczna grupa
przestępcza oddała — z własnej woli — władzę bez żadnego oporu. Sytuacja
niespotykana, a może nawet wzorcowa, jeśli idzie o przestrzeganie zasad
współżycia społecznego w obrębie demokratycznego państwa. Z drugiej jednak
strony ta nowa postokrągłostołowa
władza, po latach sprawowania rządów, doszła do wniosku, że wypada
kryminalizować tych, z którymi kiedyś doszła do porozumienia w sprawach III RP.
Paradoksem tego sądowego orzeczenia jest również i to, że prawowita władza w jakimś momencie zawiązała jakiś nielegalny związek i zaczęła działać przeciwko
sobie. Wysoki sąd — po kilkudziesięciu latach — jednak orzekł, że tak czynić nie
wolno i w aż tak karkołomnej, bo uciążliwej procesowej formie zwrócił uwagę
tamtym spiskowcom, że w naszej
polskiej tradycji tak bezkrwawo przewrotów się nie dokonuje. Chyba o to poszło?
Ale jakie to ma przesłanie dla współczesnych?
Tak więc się okazuje, że w naszych polskich warunkach, za pokojowy gest
zrezygnowania z władzy, osoby, które to uczyniły mogą być pociągnięte do
odpowiedzialności karnej, jak zwykli złoczyńcy i zostać wtrącone do kryminału.
Tych dwojga stróżów prawa — w wytężonym procesie myślowym — znalazło wątpliwej
natury argumenty i skazało raptem jednego z ministrów tamtych rządów na karę
dwóch lat pozbawienia wolności i to w zawieszeniu. Pozostałych ministrów i innych ważnych osób w państwie, także funkcjonariuszy partyjnych, w tym
sekretarzy Komitetu Centralnego PZPR,
[ 3 ] którzy partycypowali w przygotowaniach i wprowadzeniu stanu wojennego
uniewinniono, a innych nie tknięto, nawet nie wymienia się ich w akcie
oskarżenia. Część z nich wprawdzie już nie żyje, ale poza gen. Kiszczakiem jest
jeszcze sporo osób, pasujących do twórczości prokuratora IPN Piotra Piątka i wsłuchanej w niego sędzi Ewy Jethon. Wydaje się, że jest to tylko kwestia czasu
W tym wszystkim dziwne jest to, że ci ludzie podjęli się wyjaśnienia wszystkich
okoliczności, jakie złożyły się na funkcjonowanie tamtego państwa, jego sytuacji
wewnętrznej i międzynarodowej. Wiedza tych dwojga osób okazała się większa niż
polityków, świadków wydarzeń, historyków i to nie tylko naszego kraju, a i
teoretyków stanu wyjątkowego, jak np. Carl Schmitt. Powalającym jest oparcie
wyroku skazującego na kategorycznym stwierdzeniu, że Polsce nie groziła zbrojna
interwencja i to chociażby wbrew — dzisiaj już znanym — opiniom prezydenta USA
Jimmy Cartera i premier Wielkiej Brytanii Margaret Thatcher. Nie zraziło ich
nawet to, że w dalszym ciągu się toczą merytoryczne spory i jesteśmy dalecy od
jednoznacznych ocen, a głosy o stanie wojennym
za i przeciw zasadności jego
wprowadzenia,nadal się rozkładają po
połowie. W badaniach naukowych nie o głosowanie idzie, lecz o prawdę materialną.
Zatem intelektualny geniusz tego duetu jest godny zgłębienia. To przecież ta
para prawników rozstrzygnęła nawet i to, że Leonid Breżniew był gotów — na długo
przed wprowadzeniem stanu wojennego — ograniczyć pojałtańską strefę wpływów
Związku Radzieckiego, rezygnując z Polski i to w przerażająco pokojowy sposób.
Nawet nie zamierzał użyć siły w przywoływaniu nas do porządku. Skąd u tych
prawników tak ogromna wiedza?
Wydano wyrok skazujący i to na bazie kodeksu karnego. Skoro skazano zaledwie
jednego człowieka spośród tych, którzy wówczas rządzili Rzeczpospolitą, a łącznie na różnych szczeblach władzy i administracji było ich setki tysięcy,
wraz z ich podwładnymi, realizującymi ich polecenia, to już ten sam fakt jest
szokujący i rozczarowujący nawet byłych opozycjonistów.
[ 4 ] Obserwując proces, trwający od września 2008 roku i wsłuchując się w ustne
uzasadnienie wyroku, mentorsko wygłoszone w dniu 12 stycznia 2012 roku przez
sędzię Ewę Jethon, można dojść do przekonania, że nie tylko ta oskarżana władza
spiskowała, ale takie zarzuty postawić można wszystkim wcześniejszym ekipom
rządzącym, także tym z międzywojnia.
Chichotem tego całego procesu jest to, że jedynym słusznym, nie budzącym
wątpliwości orzeczeniem, jakie zapadło na tej sali sądowej jest skazanie na
bezwzględny areszt Adama Słomki, przewodniczącego KPN-OP. Lecz nie za
współudział w grupie zbrojnej, która wprowadziła stan wojenny, lecz wyłącznie za
obrazę sądu i zakłócanie porządku na sali rozpraw, tuż przed ogłoszeniem wyroku
skazującego gen. Kiszczaka.
Wracając do tego rozdętego, zwłaszcza medialnie, procesu i uzasadnienia skazania
gen. Kiszczaka za wszystkie niegodziwości poprzedniego systemu, należałoby się
zastanowić nad zasadnością podejmowania się oceniania historii przez prokuraturę i sądy. Warto, aby nad argumentami przemawiającymi za skazaniem gen. Kiszczaka
pochylili się historycy, prawnicy, politolodzy i przedstawiciele innych dyscyplin nauki.
Sprawa nie jest błaha, bo za chwilę tego rodzaju rozstrzygnięć sądowych w zakresie historii może być bez liku. I co wówczas? Jakie będzie samopoczucie
prokuratury i wysokiego sądu? Czy zamierzają zastąpić uczonych badających
najnowsze dzieje Polski? Chyba zamysłem prokuratury i władzy sądowniczej nie
jest odbieranie chleba badaczom?
Sama koncepcja oskarżenia jest szalona. W ten sposób można przecież potraktować
każdą ekipę zarządzającą jakimkolwiek państwem, bo jest zorganizowana i dysponuje zbrojnym orężem oraz innymi środkami przymusu bezpośredniego (B.
Łagowski). Idąc tropem sądowego wyroku, to droga do uznania tych zachowań władzy
za kryminalne jest bardzo prosta. Żywimy wszak nadzieję, że ta nasza myśl
prawnicza w wydaniu prokuratora IPN i sędzi Sądu Okręgowego w Warszawie nie
zagości w kanonach prawa międzynarodowego. Gdyby tak się stało, to mamy
niezły towar eksportowy. Czy stać nas na
kolejną, tak bezsensowną kompromitację? A przecież staramy się przestrzegać
reguł państwa demokratycznego.
Footnotes: [ 1 ] Chodzi o art. 258
ustawy z dnia 6 czerwca 1997 roku Kodeks
karny (Dz. U. Nr 88, poz. 553). [ 2 ] Art. 258 ust. 2 cyt. Kodeksu karnego. [ 3 ] Polska Zjednoczona Partia
Robotnicza (grudzień 1948 rok — styczeń 1990 rok). [ 4 ] Np. Andrzej Rozpłuchowski, b.
działacz śląskiej Solidarności, zwrócił prezydentowi Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski, a
Konstanty Miodowicz, b. działacz krakowskiego NZS, poseł na Sejm RP,
oczekuje na wyrok skazujący gen.
Wojciecha Jaruzelskiego. « (Published: 25-03-2012 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 7888 |
|