|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Religions and sects » Islam »
Syryjskie domino [2] Author of this text: Radosław S. Czarnecki
Należy jeszcze w tej mozaice wyznań i wierzeń wymienić dwa libańsko-syryjskie
wyznania chrześcijańskie. Chodzi tu o maronitów i jakobitów syryjskich.
Maronici (stanowią 21 % populacji Libanu) to chrześcijanie wschodni, pozostający w łącznością z Rzymem. Posiadają swego własnego patriarchę (siedziba w Bkerke, Liban), a ich system wierzeń zbliżony jest do pierwotnego chrześcijaństwa
monofizytów, z silnymi wpływami zachodnimi (od XVI-XVII wieku postępuje
stopniowa latynizacja tej wspólnoty, nasilona zwłaszcza podczas francuskiego
okresu kolonizacji tych regionów). Kolejną grupą etniczno-wyznaniową są
jakobici syryjscy, podlegli patriarsze (katholikos),
obrządku syryjsko-jakobickiego. To już potomkowie autentyczni i prawowierni
spadkobiercy przed-chalcedońskiego chrześcijaństwa (klasyczni monofizyci).
Zamieszkują w Syrii,
Persji, Iraku, południowej Turcji oraz w Azji Środkowej. Siedzibą patriarchy
jest aktualnie Damaszek.
No i oczywiście spotykamy tu rozsiane po wszystkich miejscowościach, od
wieków tu osiadłe, wspólnoty wyznawców judaizmu (różnych orientacji), a także podstawową część populacji wszystkich krajów regionu; muzułmanów
sannickiej proweniencji.
Trzeba zaznaczyć, że następuje w ostatnich latach i dekadach proces
homogenizacji regionu; starodawne wspólnoty chrześcijańskie, gminy żydowskie
są rugowane i prześladowane w krajach arabskich tego regionu. Jest to widoczne
szczególnie w Iraku, stanowiącym od chwili zapanowania tam „demokracji" i rządów muzułmańskich, po obaleniu dyktatury Saddama Husajna przez
sprzymierzone wojska NATO. Chrześcijanie — osiedleni w dawnej Mezopotamii od
czasów antycznych (II-IV w. n.e.) — potomkowie nestorian i monofizytów
zostali zaatakowani w czasie terroru i wojny domowej w Iraku. Także i dziś
demokratycznie wybrane władze tego kraju (aktualnie rządzi większość
szyicka orientująca się na Iran lecz formalnie sprzymierzona z Zachodem) nie
chronią swych obywateli wyznających chrześcijaństwo. Zmuszani są oni do
emigracji do Europy, Libanu, Ameryki i Australii zamykając rozdział pluralizmu kulturowo-religijnego nad Tygrysem i Eufratem, który przeżył tu panowanie Persów, Asyryjczyków, podboje
arabskie, Imperium Otomańskie, epokę kolonializmu i II połowę XX wieku w niepodległym państwie irackim (były to przeważnie świeckie reżimy
autorytarne — często zbrodnicze — ale trzymające twardą ręką
religijnych fundamentalistów islamskich). Podobnie
ma się rzecz ze wspólnotą Żydów. Ci podlegają szczególnym prześladowaniom w całym regionie. Fundamentalizm sunnicki,
posiadający przeważnie wahhabickie korzenie, zakładający zniszczenie Izraela i utożsamiający całe zło z obecnością Żydów pastwi się obecnie szczególnie
nad tą niesłychanie doniosłą dla kultury kraju wspólnotą (w Iraku to
pozostałość po gminie wyznawców judaizmu z okresu niewoli babilońskiej
czyli ponad 2500 lat historii).
Na naszych oczach ginie pluralizm kulturowy regionu stanowiącego jedną z kolebek kultury ludzkiej. Reżimy autorytarne, zwłaszcza
Saddama Husajna, prześladowały przeciwników politycznych i ludzi zagrażających
stabilności ich władzy, ale krucha równowaga między islamem sunnickim i szyickim (choć Husajna faworyzował swoich braci w wierze — sunnitów), a także
między chrześcijanami Żydami i wyznawcami islamu była zachowywana.
Prześladowania Żydów mają też miejsce w Egipcie, zwłaszcza po zwycięstwie w wyborach Bractwa Muzułmańskiego i ukształtowaniu się sytuacji
polityczno-społecznej będącej wynikiem „arabskiej wiosny" AD'11. Takie
też prześladowania spadają raz po raz na mniejszość Koptów — potomków
chrześcijan-monofizytów (to ok. 8,5 — 9 mln mieszkańców kraju nad Nilem),
niesłychanie istotną wspólnotę zarówno z tytułu historii, kultury, dorobku
intelektualnego dla cywilizacyjnego dziedzictwa świata śródziemnomorskiego.
Dlatego sytuacja w Syrii jest niesłychanie ważną dla całego regionu
pod wieloma względami. W tej chwili wojna domowa zamieniona została w starcie
religijne — alawici syryjscy są uważani przez sunnitów (i tu, a nie w nagłej
miłości do demokracji, swobód obywatelskich czy obmierzłości reżimu
Baszara al-Assada, widzę wsparcie udzielane tej rebelii przez Arabię Saudyjską,
Katar i Emiraty Arabskiej znad Zat. Perskiej) za wyjątkowo koszmarnych heretyków.
Gorszych od szyitów.
Uzupełniając tezy Barry Rubina trzeba zaznaczyć, że jak pokazano w tekście wiele wspólnot mieszka na terenach kilku krajów. Odnośnie Syrii -
początkowo, po podziale wpływów w Palestynie między Francję i Anglię (po I wojnie światowej) na terenach
nadmorskich dzisiejszej Syrii, w rejonie Latakii i Tartusu, funkcjonowało
quasi-państewko alawitów (do lat 40-tych XX wieku). Zapewnienie im odrębności
kulturowej i religijnej (na wzór Libanu)- w chwili uzyskiwania przez Syrię niepodległości po wycofywaniu się Francuzów — oraz gwarancje tolerancji spowodowały akcesję tego tworu do tworzonej świeckiej
(w miarę tradycji islamskich) i pluralistycznej Syrii.
Wiele mniejszości, które tworzą Syrię jaką do tej pory znamy,
opowiedziało się jednak za reżimem Assada. Syryjska wojna domowa to z jednej
strony międzynarodówka dżihadystów (na kształt tego co miało miejsce w Iraku, Libii czy ostatnimi czasy w Sahelu; Nigeria, Mali, Niger -
patrz: R.S.Czarnecki, Fundamentalizm islamski w Afryce"
i część II), którzy wyraźnie zdobyli przewagę nad
ludźmi zapoczątkowującymi
zryw na rzecz demokratyzacji Syrii. I tę przewagę zdobyli dzięki
pomocy reżimów sunnickich (na pewno nie mniej odrażających od dyktatury
Baszara). Jest to koncepcja powolnego zaprowadzania sunnickiej wersji ideologii
(i doktryny religijnej) wahhabizmu, królującego w oparciu o petrodolary na płw.
Arabskim, w królestwie Saudów i zależnych od niej satelitów. Monolityczność i fundamentalizm tej wersji sunnickiego islamu — dziś widać to zarówno w Egipcie, Libii jak i w Tunezji — jest rozszerzeniem się sposobu rządów
autorytarnych, czasami wręcz — totalitarnych, na cały arabski świat islamu. W Tunezji np. giną przedstawiciele pro-demokratycznych zmian i wystąpień z 2011, które obaliły prezydenta Ben Alego; takim przykładem niech będzie zabójstwo
działacza i prawnika, bojownika o prawa człowieka i czołowej postaci
„rewolucji jaśminowej" w Tunisie, Szukriego Balaidy (6.02.2013). Masowe
protesty jakie wybuchły po ujawnieniu tego czynu — sprawcy pozostali
niezidentyfikowani — na nic się zdały: rządzący
krajem islamiści trzymają się mocno, zorganizowali kontrdemonstracje. Kazania
wygłaszał wyszkolony w Arabii Saudyjskiej mułła Baszkir Ben Hassen, jakby
nic się nie stało.
Podobnie ma się rzecz w Egipcie gdzie Bractwo Muzułmańskie obsadziło
wszystkie stanowiska (fakt — w wyniku demokratycznych wyborów), kontroluje całość
przestrzeni publicznej, zaostrza szariat w życiu codziennym, prześladuje mniejszości religijne (a w zasadzie -
przyjaźnie się przygląda jak robią to salafici, jeszcze bardziej
zacietrzewieni fanatycy religijni). Salafici, istniejący w wielu
krajach ruch społeczny, super fundamentalistyczna organizacja
religijno-polityczna, pozwala Bractwu Muzułmańskiemu uchodzić w euro-amerykańskim
mainstreamie medialno-politycznym za siłę politycznie przewidywalną, stateczną,
umiarkowanie konserwatywną (jak np. turecka AKP — patrz; R.S.Czarnecki, Fundamentalizm islamski made in Turcja
).
Analogiczna sytuacja zapewne zaistnieje gdy rebelianci syryjscy zdobędą władzę. Syria, a jednocześnie pozostający z nią w niezliczonej ilości
więzi Liban kulturowych, religijnych, językowych, klanowo-plemiennych,
gospodarczych itd. stanęła by na krawędzi rozpadu. Alawici na pewno mając
przed sobą perspektywę eksterminacji — i to z różnych względów, przede
wszystkim religijnych (znając historię starć szyicko-sunnickich) — będą
podejmować próby w takim wypadku organizowania swego własnego tworu quasi-państwowego
jak to miało już miejsce w XX wieku. Krucha równowaga istniejąca w Libanie — trzeba pamiętać o toczonej tam przez prawie 15 lat podobnej wojnie domowej w latach 1975-90, która w efekcie przerodziła się w walkę „wszystkich ze
wszystkimi" — jak na razie jest utrzymywana przez podstawowe siły
polityczne kraju. Istnieje tu bowiem względna równowaga między trzema głównymi
wyznaniami religijnymi.
Na tej podstawie można jeszcze wysnuć wniosek, analizując sytuację w Syrii i Iraku (gdzie najbardziej stabilnym regionem, obszarem w zasadzie
niepodległym i rządzącym się przez swoją elitę jest iracki Kurdystan), iż
rozpad Syrii oraz niepokoje które stały się permanentną codziennością nad
Tygrysem i Eufratem, będą drogą do niepodległości całkowitej Kurdystanu
(irackiego i syryjskiego). Jak w takim razie zareagowałaby Turcja, której
terytorium w sporej części jest kwalifikowane jako turecki Kurdystan i gdzie
mieszka ogromna liczba obywateli tej narodowości? Turcja ma wielkie ambicje do
odgrywania wiodącej roli w świecie muzułmańskim (co widać nie tylko na
przykładzie jej zaangażowania w konflikt syryjski po stronie rebelii), lecz to
nie jest epoka gdy Imperium Osmańskie miało decydujący głos — kalifat w Stambule — w świecie islamu. Ponadto Turcy są nadal postrzegani jako
przeciwnicy i rywale Arabów, twórców islamu i pierwotnego języka tej religii
(jako lingua franca). Poza tym siłą
sunnickiego wahhabizmu są nie tylko wspomniane petrodolary Saudów, ale przede
wszystkim posiadanie na swoim terytorium najświętszych miejsc islamu — Mekki i Medyny.
Zwycięstwa sunnickiej wersji islamizmu, jaką jest bez wątpienia
wahhabizm, najbardziej fanatycznej (w praktyce) i fundamentalistycznej (w
doktrynie) o których wspomina Barry Rubin, ograniczające jednocześnie wpływy
szyizmu irańskiego i redukujące szyizm oraz idee Rewolucji Islamskiej
Chomeiniego ponownie jedynie do wspólnot wyznawców Alego i Husajna (od zwycięstwa
Chomeiniego Republika Islamska Iranu miała ambicje ponad islamskiego frontu
oporu i mobilizacji wyznawców Proroka Mahometa przeciwko „wielkiemu
szatanowi" — pod tą nazwa krył się Zachód, ze szczególnym uwzględnieniem
USA i Izraela), są o tyle niebezpieczne, iż jest to doktryna uniwersalna w swej
zasadniczej wersji. Ponadto trafia ona do przekonania i świadomości, z tytułu
tradycji i historii, o wiele bardziej do wyznawców islamu w poza arabskim świecie
(Indie, Pakistan, Indonezja, Afryka, a także — w Europie i Ameryce). Szyizm
jest mniej zrozumiały, bardziej mistyczny,
posiada więcej elementów nie-nowoczesnych i typowo perskich. Wahhabizm natomiast
to niesłychanie prosta, nie wymagająca wielu przemyśleń wersja islamu, w obrzędowości — surowa i dogmatyczna, tradycjonalistyczna i pryncypialna,
doskonale trafiająca do osobowości autorytarnych, zafascynowanych przemocą,
nienawistnych i nieskomplikowanych psychologicznie. Także liturgia tej wersji
islamu jest ograniczona do minimum.
1 2 3 Dalej..
« (Published: 23-04-2013 )
Radosław S. CzarneckiDoktor religioznawstwa. Publikował m.in. w "Przeglądzie Religioznawczym", "Res Humanie", "Dziś", ma na koncie ponad 130 publikacji. Wykształcenie - przyroda/geografia, filozofia/religioznawstwo, studium podyplomowe z etyki i religioznawstwa. Wieloletni członek Polskiego Towarzystwa Religioznawczego. Mieszka we Wrocławiu. Number of texts in service: 129 Show other texts of this author Newest author's article: Return Pana Boga | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 8918 |
|