Ludzie
nietolerancyjni muszą być tolerowani tylko do momentu gdy
nie
zagrożą tolerancyjnemu społeczeństwu i jego instytucjom.
John Rawls
W dniu 18.04.2013 roku w gmachu Uniwersytetu Warszawskiego (wydział
politologii i dziennikarstwa) odbyła się dyskusja panelowa na temat przyczyn i źródeł nietolerancji, ksenofobii i antysemityzmu we współczesnej Polsce.
Nasilenie się tego trendu w ostatnich latach jest obserwowane zwłaszcza w dużych
aglomeracjach i skupiskach młodzieży akademickiej. Poniżej prezentuję moje
wystąpienie w czasie wspomniane dyskusji panelowej.
*
*
*
Jako mieszkaniec Wrocławia, miasta spotkań, miasta czterech kultur,
miasta które w 2016 roku ma być europejską stolica kultury (wspólnie z baskijskim San Sebastian) widzę na co dzień jak fala nietolerancji, nienawiści
do wszystkiego co „Inne", ksenofobii i antysemityzmu (czyli pospolitego
rasizmu, bo antysemityzm jest klasycznym rasizmem) wzbiera, zatacza coraz
szersze kręgi, przejawiając się w masowych graffiti na murach, hasłach na
imprezach sportowych czy wreszcie w cyklicznych demonstracjach organizowanych w centrum Starego Miasta przez Ruch
Narodowy, Młodzież Wszechpolską, grupy neonazistów czy środowiska tzw.
„kiboli" (a wspierane aktywnie przez niektórych prawicowych polityków głównego
mainstreamu). Demonstracje te, podobnie jak graffiti na murach czy hasła
podczas wspomnianych mitingów, nie spotykają się mimo jawnie antysemickiego,
ksenofobicznego i nacjonalistycznego charakteru z reakcją władz miasta Wrocławia.
To podstawowy element przyzwolenia dla tego typu działań, rozzuchwalający i pozwalający na nieprzestrzeganie obowiązującego prawa.
Politycy prawicy podkreślają przy tym antykomunistyczny (są to najczęściej
osoby za późno urodzone, cierpiące z tytułu frustracji, iż nie dane im było z tej racji uczestniczyć w działaniach opozycji demokratycznej do 1989 roku)
charakter tych ponadpartyjnych i społecznych w sensie masowości, ruchów (na
ten właśnie element kładzie się olbrzymi nacisk propagandowo-medialny,
anonsując tym samym organizowanie się społeczeństwa wg idei obywatelskości i demokracji co zakrawa na cynizm i kpinę). Próbują w taki sposób skanalizować
oburzenie społeczne i gniew przeciwko państwu, sugerując jego komunistyczną
czy okrągłostołową proweniencję. To jest kolejne źródło popularności
agresji, przemocy, nienawiści, zwłaszcza w rzeszach młodzieży: spowodowano w świadomości tych młodych ludzi pojęciową zbitkę — prawica i antykomunizm
są trendy, tylko ruch narodowo-radykalny może podnieść kraj z upadku i degrengolady, a elity — demokratycznie wybrane — należy siłą usunąć z przestrzeni publicznej. Ponadto jest to przykład na przywłaszczanie sobie języka i idei wolności, obywatelstwa, demokracji, swobody do głoszenia swoich racji
przez skrajną prawicę, w przeszłości jawnie ten etos depczącej.
Bezpośrednim elementem wpływającym na pierwsze z wymienionych źródeł
jest fakt, że państwo polskie abdykowało w wielu sferach życia publicznego.
Hasła promujące od ponad dwóch dekad indywidualizm, wyższość „prywatności"
nad dobrem wspólnym, społecznym, państwowym (czyli naszym) zbiera m.in. w tej
przestrzeni żniwo. Wymiar sprawiedliwości i organa ścigania, a także
odpowiednie struktury administracji państwowej nie respektują istniejących
przepisów karnych i porządkowych w tej materii, wobec środowisk i osób szerzących
nienawiść rasową, religijną, narodowościową. Ekscesy antysemityzmu czy
rasizmu na stadionach, na ulicach czy masowych imprezach są najczęściej
umarzane z tytułu „niskiej szkodliwości czynu". Najbardziej jaskrawym tego
przykładem są banany, rzucane na areny sportowe gdzie biegają czy grają
czarnoskórzy sportowcy lub transparent z napisem „Śmierć garbatym nosom"
na jednym z ligowych meczów futbolu w Rzeszowie. I to byłaby następna z przyczyn atrakcyjności tych haseł współcześnie w polskim społeczeństwie,
przede wszystkim wśród ludzi młodych.
Kolejnym aspektem przyczyniającym się do wzrostu zainteresowania się
przemocą, agresją, nienawiścią (w kulturze
są to elementy zajmujące od dawna określone miejsce w twórczej
ekspresji) jest element zysku, element trapiący współczesną kulturę i jej
wymiar społeczny. Nienawiść, przemoc, agresja stały się dziś doskonałym
polem dla zysków ponadnarodowych medialnych gigantów, tworzących w sferze kultury sztukę
opartą li tylko na tych elementach. Są więc one podstawowym i jedynym środkiem
przekazu artystycznego, absolutnym wyznacznikiem tworzenia określonych dóbr
kultury przeznaczonych dla młodego widza (a nie mających poza korzyściami
materialnymi dla twórców tego typu dóbr żadnego innego sensu). Dobra kultury
tym samym stają się wyłącznie towarem, bez głębszych treści i idei. Ale
mimo to mają swoje przesłanie, wywierając wpływ na młodego, niewyrobionego
odbiorcę.
Absolutna wolność Internetu w tej mierze tylko potęguje owe
zagubienie, owe zainteresowanie, ową bezkrytyczność i brak samodzielnego myślenia.
Dziś to już samo-napędzająca się kula śniegowa tocząca się po zboczu góry.
Trzeba sobie jasno powiedzieć, że taka sytuacja — zwłaszcza wśród
młodzieży różnych poziomów edukacji — jest porażką całego systemu
edukacyjnego. Trzeba sobie powiedzieć, iż ów problem dotyczy młodzieży
przechodzącej całość edukacji w III RP czyli podlegającej katechizacji na
poziomie szkoły. Piszę — katechizacji — bo jak mówił rok temu na
podobnym spotkaniu w tym gmachu, poświeconemu religii w szkole prof. dr hab.
Tadeusz Bartoś — w Polsce realizuje się nie naukę religii, w Polsce
realizuje się w ramach systemu edukacji katechizację. A to są dwie różne
sprawy. Katechizacja jest formą indoktrynacji jednej i tylko jednej wiary
religijnej, nie mającą z nauką jako taką wiele wspólnego. Katechizacja
utwierdzając ucznia w prawdziwości wiary,
budując jego kościec religijny impregnowany tym samym na
„Inność" w sferze sacrum, musi rodzić postawy obronne wobec
pluralizmu współczesnego świata. W skrajnych przypadkach przerodzić się mogą
one we frustracje, w agresję, nienawiść, ksenofobię. Zwłaszcza gdy wierny
jest przekonany o absolutnej i jedynie dopuszczalnej prawdziwości swego
wyznania oraz o potrzebie nawracania „Innego" na swój światopogląd
(wynikającej z naczelnego imperatywu nauki Kościoła rzymskiego).
Padło podczas panelowych wystąpień nazwisko prof. dr hab. Krzysztofa
Jasiewicza, członka Polskiej Akademii Nauk, w kontekście wywiadu jakiego
udzielił on ostatnio tygodnikowi FOCUS, a który to wywiad okazał się
paszkwilem o niesłychanej wymowie antysemickiej i ksenofobicznej. Zwrócono
(podczas jednego z wystąpień panelowych) na ten fakt uwagę, podkreślając
jednocześnie atmosferę potępienia w środowiskach akademickich Polski, jaka
wystąpiła po opublikowaniu tych słów. I bardzo dobrze, że ta reakcja miała
miejsce. Jednak chciałbym przypomnieć, że słowa nienawiści, słowa
agresywne i brutalizujące dyskurs publiczny, słowa poniżające adwersarza i obrażające jego godność wielokrotnie w mediach (i z trybuny sejmowej) wygłaszała
poseł na Sejm RP, prof. dr hab. Krystyna Pawłowicz, gwiazda
mediów i telewizyjnych talk-show. Ładunek agresji niesiony przekazem publicznym
jaki dawała nagminnie Pani Poseł, a który przy milczeniu na ten temat
topowych polskich żurnalistów robił reklamę tego typu ekspresji, jest także
określonym elementem wychowania „do nienawiści" względem „Innego". Połączenie
tej postawy i sposobu artykulacji z żarliwą wiarą religijną Pani Poseł
(przez nią wielokrotnie podkreślaną) daje przykład jasny i wyraźny „miłości
bliźniego" jaki niosą sobą określone środowiska fundamentalistów
katolickich w Polsce.
Należy podkreślić, że zajęcia akademickie z udziałem prof. dr hab.
Krystyny Pawłowicz cieszyły się (i cieszą) zainteresowaniem studentów na uczelniach — gdzie ona jest zatrudniona — którzy podkreślają jej zaangażowanie,
soczysty język i jednoznaczne poglądy. To się po prostu podoba.
Na zakończenie chciałbym podkreślić jedynie, że świat polityki, także
ten mainstreamowy ma wiele na sumieniu w szerzeniu elementów sprzyjających
nietolerancji, agresji czy niczym nie uzasadnionego ostracyzmu, owocującego
następnie podziałami, niechęcią, a w dalszym etapie — agresją. Fochy, dąsy,
małostkowość, brak poszanowania tzw. „dobra wspólnego" (jako pojęcia
odniesionego do zbiorowości i do wartości) serwilizm wobec Kościoła
katolickiego (tu akurat pokazuje się społeczeństwu kto jest suwerenem i że są
„równi i równiejsi") to dogodna płaszczyzna dla hodowli „mowy nienawiści" — a słowa i czyny (gdy jest myśl, gdy jest idea) dzieli bardzo cienka
granica, którą nader łatwo przekroczyć.